Wpadłam kiedyś na pomysł, aby kupić sobie kryształowe dildo. Myślałam, że będzie interesującym, naturalnym dodatkiem do mojej kolekcji. Chciałam też doświadczyć tych sławnych „wibracji energetycznych”, o których mówiły osoby używające kryształowych dild… Co więc sprawiło, że zrezygnowałam z zakupu?
Na początek disclaimer: choć sama nie wierzę w uzdrawiającą moc kryształów czy kamieni, ten artykuł nie ma na celu ośmieszać czyichś przekonań lub praktyk. Uzdrawianie czy polepszanie samopoczucia przez kontakt z kryształami to zjawisko subiektywne. Jeżeli więc sięgnięcie po tego typu remedia to działanie, które poprawia czyjś dobrostan, absolutnie nie zamierzam unieważniać doświadczeń tej osoby. You do you, boo.
W kręgach ludzi, którzy pracują z energią i wierzą w moc kryształów, coraz częściej promowane jest używanie ich wewnętrznie – czy to w postaci kulek/jajeczek waginalnych, czy dild.
Nie sposób zaprzeczyć, że kryształowe dildo może być naprawdę pięknym przedmiotem, przyciągać kolorem i wyjątkowością. W końcu nie ma dwóch takich samych kryształowych gadżetów erotycznych – każdy będzie miał jakieś indywidualne cechy.
Do produkcji kryształowych dild używa się głównie kwarcu różowego, kwarcu białego, jadeitu, ametystu i jaspisu, nieco rzadziej rodonitu oraz innych kamieni.
Kryształowe dildo – zalety
Zanim przejdę do problematycznych kwestii związanych z używaniem i produkcją kryształowych dild, chciałabym mimo wszystko wskazać zalety tego typy akcesoriów, aby zachować spójność cyklu.
Jakie zalety mają akcesoria z kryształów?
- Są gładkie – podobnie, jak akcesoria ze szkła czy ceramiki, odpowiednio obrobione kryształowe dilda mają gładką i twardą powierzchnię.
- Są ładne – kryształom i kamieniom nie można odmówić urody. Często przyciągają wzrok pięknymi kolorami i wyjątkowymi wzorami, stworzonymi przez samą naturę.
- Są naturalne – osoby, które preferują produkty wytwarzane wyłącznie z naturalnie występujących materiałów, mogą wybierać kryształowe akcesoria erotyczne właśnie z tego powodu.
- Są unikatowe – tak samo, jak w przypadku drewnianych gadżetów erotycznych, każde kryształowe dildo ma indywidualne cechy. Nie znajdziemy dwóch identycznych akcesoriów, nawet wykonanych z tego samego kamienia.
- Mają działanie terapeutyczne (dla osób zakładających uzdrawiającą moc kryształów i kamieni) – według świadectw osób używających kryształowych akcesoriów, mogą one poprawiać samopoczucie i towarzyszyć w procesie wychodzenia z traumy, są też używane podczas rytuałów uzdrawiających joni.
„Uzdrawiająca masturbacja” może być niebezpieczna
Choć zewnętrzne używanie kryształów – trzymanie ich na biurku, w kieszeni, a nawet przykładanie do ciała – nie wiąże się z większym ryzykiem, tak w przypadku gadżetów do użytku wewnętrznego sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
Praktyki promowane przez osoby sprzedające kryształowe kulki waginalne i inne akcesoria z kryształów są szczególnie niebezpieczne. Zdarza się, że zachęcają one do wielogodzinnego noszenia kulek w ciele (np. zostawianie ich w pochwie na noc). Takie działanie może prowadzić do infekcji bakteryjnych, a nawet zespołu szoku toksycznego. Dlaczego?
Kryształy po obróbce są porowate. I choć kryształowe dildo może być naprawdę pięknym przedmiotem, jeśli nie jest pokryte żadną substancją uszczelniającą, jego całkowite wyczyszczenie staje się praktycznie niemożliwe. Dodatkowo, niektóre kryształy lub minerały używane wewnętrznie mogą być toksyczne same w sobie, jak np. amazonit czy rodzimy bursztyn. Dlatego obrobione dildo, w momencie, w którym trafia do naszych rąk, może być zwyczajnie brudne, bo przed nami oglądało je i macało kilka osób.
Tę kwestię rozwiązałoby naciągnięcie na dildo prezerwatywy lub, na etapie produkcji, pokrycie go specjalnym polimerem, jak ma to miejsce w przypadku akcesoriów z drewna. Niestety, według wielu osób, które pragną kontaktu skóry z „dziewiczym” kamieniem, takie działania mijają się z celem i nie pozwalają doświadczyć terapeutycznych właściwości kryształu.
Nieetyczne praktyki
Warta uwagi jest też kwestia wydobycia surowca używanego do produkcji kryształowych dild czy kulek waginalnych. Eva Wiseman nie bez powodu zatutułowała swój artykuł dla „The Guardian” Czy kryształy to nowe krwawe diamenty?. Bo choć kryształy są naturalne, proces ich pozyskiwania nie jest obojętny dla środowiska, a same ich zasoby nie są nieskończone.
Spora część kryształów, które trafiają na rynki całego świata, jest wydobywana w mniej rozwiniętych krajach bardzo niskim kosztem, w niebezpiecznych warunkach. Wiele kopalń jest nierejestrowanych i ma nieuregulowaną działaność. Odnotowano też przypadki pracy dzieci. Problem w tym, że nie sposób stwierdzić, czy kryształy lub wykonane z nich wyroby pochodzą z etycznego źródła.
I to jest aspekt, który skutecznie zniechęcił mnie do sięgnięcia po kryształowe dildo. Bo deklaracje sprzedających je osób, które kupiły je od dystrybutora, który wcześniej kupił je od jakiegoś pośrednika nic nie znaczą. Mogą być zwyczajnym kłamstwem, które ma na celu uspokoić sumienie i dobić targu.
Kult(ura) wokół kryształowych dild
Kryształowe gadżety erotyczne, jak chyba żadne inne, wykształciły w używających je osobach potrzebę rytualizacji tego doświadczenia, wytworzyły też swój specyficzny język i praktyki.
Już na etapie wybierania kryształowego dilda, trzeba skierować się ku temu, które najbardziej przyciąga swoją energią. Każdemu kamieniowi czy minerałowi przypisywane są bowiem odrębne funkcje i właściwości.
Kryształowe dildo nie może też zostać ot, tak wyczyszczone wodą z mydłem (zresztą w przypadku dild z ametystu mydło może uszkodzić jego powierzchnię). Zaleca się, aby oczyścić też jego energię i następnie naładować światłem słońca lub księżyca.
Niektóre marki oferujące kryształowe dilda kłamią, że w miarę użytkowania kryształowe dildo może pękać, bo… rozsadza je energia przekazana przez osobę używającą. Nie – to, co je rozsadza, to wilgoć, która dostała się do środka. A skoro dostała się do środka wilgoć, to pewnie namnażają się tam bakterie. Naprawdę, kiedy czytam takie opisy, bardzo boleję nad tym, jak nieuregulowana jest branża gadżetów erotycznych.
Mnie samej nie podoba się wrogość, z jaką osoby sprzedające/używające kryształów często podchodzą do mechanicznych zabawek erotycznych, kategorycznie odradzając ich używanie, a nawet ośmieszając orgazmy doświadczone dzięki wibracjom jako płytkie i niedojrzałe (ach, gdyby Freud robił dilda…). Spotkałam się też z twierdzeniami o zakłócaniu pól energetycznych przez wibratory, którym harmonię może przywrócić jedynie kryształowe dildo.
Naprawdę, jestem zdania, że jeżeli komuś subiektywnie szkodzi używanie jakiegokolwiek mechanicznego gadżetu erotycznego – wywołuje ból głowy, gorsze samopoczucie czy poczucie winy – nie powinien go używać. Ale odpowiedzią na ten problem nie powinna być potencjalnie toksyczna kryształowa różdżka za kilkaset złotych.
Przyznaję, że w kwestii kryształowych gadżetów erotycznych jestem rozdarta. Z jednej strony rozumiem, dlaczego działają – zazwyczaj nie otrzymujemy tylko kawałka kamienia. Stajemy się częścią jakiejś wspólnoty, a ktoś, kto prowadzi terapię kryształami poświęca nam czas, empatyzuje, daje gotowe rozwiązania. Są to rzeczy, których współczesna medycyna często nie oferuje. Już sam rytuał wokół takiego spotkania może mieć silne działanie terapeutyczne. Nawet, jeśli jest to wyłącznie efekt placebo. Z drugiej – wolałabym widzieć znacznie większą świadomość i zwracanie uwagi na bezpieczeństwo w przypadku stosowania jakichkolwiek akcesoriów do użytku wewnętrznego.
Posiadasz już kryształowe dildo. I co teraz?
Zdaję sobie sprawę, że moda na kryształowe dilda szybko nie przeminie, a popyt na nie raczej będzie rósł niż malał. Akcesoria, które jeszcze kilka lat temu można było zdobyć u garstki sprzedających, dziś są kolejnym komercyjnym produktem.
Jeśli więc już masz w swojej szufladzie kryształowe dildo i lubisz go używać, absolutnie nie zachęcam do pozbycia się go. Postawiłabym natomiast na bardziej świadome użytkowanie – z prezerwatywą lub wyłącznie do stymulacji zewnętrznej, a także monitorowanie, czy coś gadżetu nie „rozsadza od środka”.
Z rozwagą podeszłabym jednak do zakupu kolejnego gadżetu z kryształu, zwłaszcza jeśli jesteś osobą, która stara się konsumować świadomie. Spora część niemarkowych akcesoriów z kryształu, dostępnych na polskim rynku, to wyroby z chińskich serwisów zakupowych, na które nałożono sporą marżę…
Uważasz ten artykuł za przydatny?
zdjęcie tytułowe: Erin Profaci via Pexels
Komentarze zamknięte.
Karolina Godzwon
17 grudnia 2020 at 14:24Hej! Przeczytałam ten tekst z wielką ciekawością, bo pamietam jak na festiwalu Mama Gathering w zeszłym roku prowadziłaś panel o akcesoriach erotycznych. I pamiętam scenę jak jedna z kobiet zaczęła krytykować wibrator, który zaburzał jej pole energetyczne i powodował u niej ból głowy. Wtedy też pojawił się temat krysztalowych dild, z którymi na festiwal przyjechała Agnieszka Konefał. To było dla mnie super ciekawe, że w miejscu bardzo nastawionym na rozwój seksualności kobiet, pojawia się tendencja do krytykowania konkretnych sposobów eksplorowania seksualności na rzecz entuzjastycznego przyklaskiwania tym bardziej 'duchowym i oświeconym’.
Zmierzam jednak do tego, że czytając powyższy artykuł miałam pewien zgrzyt materiałoznawczy. Mianowicie zaskoczyło mnie co piszesz o porowatości kryształów i rozsadzaniu ich przez wilgoć. Producenci i materialoznawc mówią o kryształach tak:
„Kwarcyt to jeden z najtwardszych i najtrwalszych kamieni naturalnych. W skali Mosha znajduje się zaraz po diamencie. Wyjątkowe właściwości kwarcytów pozostają niezmienne nawet pod wpływem wilgoci i temperatury, dzięki czemu jest to materiał, który możemy zastosować do zastosowania w najbardziej wymagających pomieszczeniach.
Kwarce naturalne to bardzo szlachetne materiały. Ich piękna kolorystyka oraz tworzone przez naturę oryginalne wzory cieszą się ogromną popularnością w budownictwie i aranżacji wnętrz. Struktura kwarcu jest bardzo twarda, dzięki czemu ten surowiec jest ceniony za wysoką wytrzymałość, twardość i bardzo małą nasiąkliwość. Dzięki tym walorom idealnie nadaje się do zastosowania w kuchniach i łazienkach. Blaty wykonane z kwarców naturalnych są antybakteryjne i do ich pielęgnacji używa się łagodnych środków czyszcząco-pielęgnujących kamień, stworzonych na bazie wysokiej jakości naturalnego mydła.”
W związku z powyższym, demonizowanie kryształów jako surowca mocno mnie zaskoczyło. Wydaje mi się, że np. najbardziej popularny przy produkcji dild kwarc różowy jest równie bezpieczny jak szkło czy porcelana. Pękać znienacka mogą ze względu na wewnętrzne uszkodzenia mechaniczne, które bywają niewidoczne gołym okiem, ale tyczy się to wszystkich tych surowców.
Co do nieetycznych i nieekologicznych sposobów pozyskiwania tych minerałów- doceniam, że mówisz o tym głośno, to ważna kwestia.
Czy mogłabyś, proszę, podzielić się źródłami o porowatości i nasiąkliwości kryształów? Mocno zaintrygował mnie ten temat, a nie udało mi się znaleźć odpowiedzi w sieci.
Serdecznie pozdrawiam :)
Nx
19 grudnia 2020 at 10:33Dziękuję za komentarz.
Pozwól, że najpierw odniosę się do zacytowanego fragmentu, który zawiera nieprawidłowe dane – w skali twardości Mosha to diament ma najwyższą twardość (10), zaś kwarcyt – 7. Nie jest więc „twardszy od diamentu”. Do wyrobu blatów używa się zazwyczaj mieszanek z dużą ilością kwarcytu lub z kwarcytem syntetycznym, które w istocie tworzą nieporowatą powłokę
Bezpieczeństwo używania dild z kwarcytu i innych kryształów zależy przede wszystkim od ich starannej obróbki i tego, z jakiej większej formacji i środowiska pochodzą. Te, które zostały odpowiednio pozyskane, obrobione i przetestowane pod kątem twardości i porowatości mają też odpowiednią cenę, zaś większość komercyjnie dostępnych dild czy jajeczek z kryształu takiego procesu nie przeszła.