Gadżety erotyczne to inwestycja w przyjemność, a każda inwestycja powinna być przemyślana. Porozmawiajmy zatem o finansowej stronie wyposażania swojej szuflady cudów.
Zabawki erotyczne to nie akcesoria pierwszej potrzeby, jednak coraz więcej osób po nie sięga, zdając sobie sprawę z korzyści, jakie tego typu narzędzia niosą dla życia seksualnego. Bardzo często porównuję gadżety erotyczne do narzędzi, bo w ten sposób łatwiej osobom nieprzekonanym wytłumaczyć, dlaczego warto spróbować tego typu urozmaiceń (zwłaszcza, gdy mam do czynienia z parą, w której jedną osobę ciągnie do gadżetów, podczas gdy druga się ich boi). W końcu młotkiem łatwiej wbija się gwoździe, korkociągiem – otwiera wino, a dzięki wibratorowi łatwiej doświadczyć orgazmu. Proste.
Powiedzmy sobie od razu – dobre gadżety erotyczne nie są tanie (na blogu Kinky Winky znajdziesz świetny wpis o tym, dlaczego nie warto oszczędzać na gadżetach erotycznych). Nie muszą przy tym być piekielnie drogie, w końcu naprawdę dobrą zabawkę można nabyć już za ok. 100-150 zł, choć zdaję sobie sprawę, że każdy ma własny próg inwestycji w przyjemność i nawet ta stówa może wiązać się z wieloma wyrzeczeniami. Przyznaję jednak, że trochę tyłek mi pęka z żalu, gdy ludzie, z którymi się stykam, deklarują, że chętnie zamawiają gadżety erotyczne z Chin. Bo tanie, więc można zamówić więcej różnych, a jak się zepsują po kilku miesiącach – wyrzucić i zamówić nowe. To, że chińskie gadżety erotyczne są potencjalnie niebezpieczne dla ciała ludzkiego wydaje się nie mieć znaczenia. Ale dziś nie o tym.
Jest mi przykro, kiedy słucham lub czytam o nietrafionych gadżetowych zakupach, które na dodatek wiązały się dla kogoś ze sporym wydatkiem. W końcu taka wpadka może skutecznie zniechęcić kogoś do ponownego sięgnięcia po akcesoria erotyczne. Przygotowałam więc kótki przewodnik, który pomoże ci uniknąć finansowo-gadżetowej wpadki. Jeżeli jesteś teraz w miejscu, w którym planujesz zakup drogiego gadżetu, odpowiedz sobie na te 5 pytań. Mam nadzieję, że pomogą ci dokonać dobrego wyboru.
1. Dlaczego właśnie ten gadżet?
Człowiek to istota próżna i lubi, kiedy dany zakup kojarzy się z jakimś konkretnym lifestylem, a tak często jest w przypadku gadżetów erotycznych. Łatwo więc zakochać się w danej zabawce i wmówić sobie, że właśnie jej potrzebujesz, bo dany produkt jest obecnie modny, ewentualnie – przyznaję, tak jest w środowisku seksblogerskim – mają go i mówią o nim wszyscy, którzy liczą się w danej branży. Być może wydaje ci się, że twoje życie erotyczne byłoby o niebo lepsze, gdybyś tylko miał/a ten gadżet. W końcu widzisz go wszędzie – w czasopismach, na blogach, ulubionych portalach internetowych. I wygląda na to, że działa absolutnie na każdą osobę, która go dotknie!
Pamiętaj, że duże marki inwestują równie duże pieniądze w marketing, aby często pojawiać się w mediach w pozytywnym kontekście. Przez to sprawiają wrażenie, że ich gadżety działają absolutnie na każde ciało, co potwierdzają entuzjastyczne recenzje. Problem w tym, że czasem zabawki trafiają do dziennikarzy i dziennikarek (oraz blogerek i blogerów), którzy nie mają pojęcia, jak pisać o akcesoriach erotycznych, na dodatek do tego stopnia, że czasem mam wątpliwość, czy w ogóle wyjęli otrzymany gadżet z pudełka. Mogło zdarzyć się i tak, że nie dotknęli go wcale, bo otrzymali gotowy tekst do publikacji.
Pora więc na refleksję: co najbardziej przekonuje cię do tego gadżetu? Co ma w sobie takiego, czego zdają się nie mieć inne podobne modele? Czy miałaś/miałeś do czynienia z innymi produktami tej marki i zdały egzamin? A może chcesz, aby twoje życie seksualne wyglądało tak, jak to prezentowane w katalogach tego producenta?
2. Po co mi on?
Zastanów się, jak dany gadżet zadziała w twoim życiu erotycznym. Czy lubisz stymulację strefy G, a zabawka, którą masz na oku, jest ewidentnie łechtaczkowa? Szukasz czegoś, co posłuży analnie, a upatrzony gadżet kompletnie nie nadaje się do tego celu? Niektóre akcesoria są na tyle specjalne, że zwyczajnie nie da się ich wkomponować w ulubiony styl ekspresji seksualnej i nie jest to sytuacja, w której wystarczy użyć wyobraźni. Zbyt bujna wyobraźnia i gadżety to połączenie, przez które ludzie trafiają na izbę przyjęć.
Nawet jeżeli masz możliwość kupienia drogiego gadżetu od razu, nie oznacza to, że po jednym użyciu nie okaże się kompletnie zbędnym przedmiotem w twoim życiu, który tylko będzie zabierał miejsce, bo trudno będzie ci się go pozbyć.
3. Jak często będę go używać?
A także: jak często będę używać funkcji, za którą dopłacam?
Są gadżety, po które sięga się na tyle rzadko, że właściwie można je uznać za bezużyteczne. Przykład z mojego życia? Wibrujący pędzelek do nakładania lubrykantu. To chyba najbardziej bezsensowny gadżet, który kiedykolwiek zagościł w mojej kolekcji i zdziwiłam się, że dopiero niedawno powiększył górę wyprodukowanych przeze mnie elektrośmieci. Kupiłam go, bo wyglądał interesująco i był w miarę tani (kosztował ok. 50 zł). W ciągu 7 lat użyłam go dosłownie 2 razy, więc realny koszt jednego użycia to 25 zł. Z całym przekonaniem mogę stwierdzić, że nie było warto.
Są i takie zabawki, które wyposażono w funkcje, za które naprawdę nie warto płacić ekstra, np. za możliwość sterowania gadżetem przy pomocy aplikacji lub pilota, jeżeli w ostatecznym rozrachunku nie będzie się ich używać. Na przykład: w moim przypadku całkowicie wystarczyłby mi Bruno marki Lelo, podczas gdy mam wersję Hugo, czyli dokładnie ten sam bazowy wibrator, ale z pilotem, którego użyłam może 3 razy w życiu. Po sam wibrator zdążyłam sięgność dobre kilkadziesiąt razy. Różnica w cenie między tymi dwoma modelami? Ok. 150 zł. Nie chodzi mi bynajmniej o to, aby sięgać po wibratory na korbkę, ale o to, by być realist(k)ą w kwestii wszystkich dodatkowych funkcji.
4. Na jak długo mi wystarczy?
Po drogie gadżety sięgaj intencjonalnie, kiedy masz pewność, że wystarczą ci na długo, a ich koszt za użycie w ostatecznym rozrachunku okaże się niski, na przykład złotóweczka za orgazm. Dla przykładu: jednorazowy wibrujący pierścień na penisa może kosztować ok. 25 zł (żelowa nakładka wibracyjna popularnej marki), cock ring wielorazowego użytku wykonany z silikonu – ok. 80 zł. Nawet jeżeli zdecydujesz się używać jednorazową nakładkę bez wibracji dla wzmocnienia i podtrzymania erekcji, jestem pewna, że materiał, którego na dodatek nie da się porządnie wyczyścić, nie wytrzyma więcej niż kilku zastosowań.
I choć akcesoria erotyczne to sprzęt jak każdy inny, mogą więc zużywać się i psuć, weź pod uwagę takie kwestie, jak gwarancja i to, co marka robi, aby cię zadowolić – np. Lelo po upływie okresu gwarancji oferuje 50% zniżki na zakup nowego gadżetu.
Pamiętaj też, że sam/a masz ogromny wpływ na długowieczność zabawki, a jej żywotność możesz znacznie przedłużyć odpowiednią konserwacją.
5. Kiedy i gdzie warto go kupić?
Wiadomo, że czasem ma się ochotę na przyjemność od razu. Jeżeli jednak w perspektywie masz wydanie kilku stówek, warto sprawdzić, kiedy i gdzie możesz zaoszczędzić jakąś część tej sumy. Pamiętaj, że w branży gadżetów dla dorosłych, jak w każdej innej, zdarzają się sezonowe promocje. Dlatego warto zaznaczyć sobie w kalendarzu takie okazje, jak Black Friday, czyli Czarny Piątek, zapisać się do newslettera marki lub sklepu, aby otrzymywać informacje o promocjach lub zgarnąć jednorazową zniżkę, mieć oko na kody rabatowe, a także używać porównywarek cenowych i sprawdzać nowych sprzedawców, u których dany gadżet może akurat znajdować się w sekcji outletowej.
Zdrowie seksualne i… zdrowie finansowe
Pokusy czają się wszędzie. Podczas kupowania seksualiów łatwo wpaść w pułapkę napełniania koszyka (wirtualnego i realnego) kompletnie zbędnymi akcesoriami, bo wydają się tanie lub sprzedawca do perfekcji opanował sztukę upsellingu („a może lubrykant do tego”?). Kupując dodatki, zastanów się, czy na pewno ich potrzebujesz, czy tylko chesz dobić do sumy, która gwarantuje darmową wysyłkę lub ulegasz pokusie promocji 2 produktów w cenie 3.
A na zakończenie – nigdy nie zaszkodzi sprawdzić, czy twoje potrzeby seksualne w danej chwili pokrywają się z możliwościami finansowymi, tak po prostu.
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Pingback:
Komentator
2 czerwca 2018 at 20:17Jeśli tu zajrzysz bo masz jakieś powiadomienia na komentarze – Lovehoney daje 1 rok gwarancji jak się coś zepsuje, na zwrot jest 30 dni i tylko jeśli produkt nieużywany (zrozumiałe, ale czasem ciężko sprawdzić czy się nada bez użycia):
„You can return any unopened, unused or unworn product with its packaging or tags intact to us within 30 days of receiving it for a full refund or exchange.”
Czyżby coś się zmieniło?
Nx
2 czerwca 2018 at 22:40Dzięki za zwrócenie uwagi na tę kwestię – edytowałam ten akapit.
Joanna
5 października 2017 at 09:50Do punktu piątego jeszcze dodałabym uważny wybór sklepów – szczególnie internetowych. Łatwo się naciąć…
Justyna
6 października 2017 at 12:09Potwierdzam, sklepów jest masa, ale tylko kilka godnych polecenia. Może dobrym pomysłem byłoby zrobienie zestawienia polecanych sklepów?
Kubus
1 lutego 2021 at 06:36Tez chcialbym jakieś zestawienie najlepszych sklepów internetowych