Lipiec bez plastiku i gadżety erotyczne

Lipiec bez plastiku i gadżety erotyczne

Znajdujemy się obecnie na półmetku lipca bez plastiku. Lipiec bez plastiku, czyli Plastic Free July, to inicjatywa, której celem jest zwrócenie uwagi na problem plastikowych odpadków i promowanie świadomej konsumpcji.

Dwa lata temu opublikowałam artykuł o seksie zero waste, konkludując, że ekspresja seksualna w 100% pozbawiona jakichikolwiek śmieci jest nieosiągalna. W końcu składają się na nią takie czynniki, jak dbanie o zdrowie intymne, bezpieczniejszy seks, a także wszelkie urozmaicenia.

Sama nadal z ogromną uważnością podchodzę do ilości produkowanych odpadków, bo ona pomaga mi podejmować codzienne decyzje. Natomiast wiem, jak wiele jest tu obszarów „to zależy”, czyli kwestii, które pozostają całkowicie poza moją kontrolą. Dlatego nie twierdzę, że życie less waste czy udział w wyzwaniu lipiec bez plastiku są osiągalne dla wszystkich.

Zachęcam jednak, by próbować i w drugiej połowie lipca w szczególności przyjrzeć się kwestiom blisko ciała i przeprowadzić eko-audyt kolekcji gadżetów erotycznych.

3, 5, 7 „R”?!

Osoby, które starają się żyć zgodnie z filozofią less/zero waste, nawet obudzone w środku nocy, z pewnością będą w stanie wyrecytować, co kryje się za każdym z trzech, pięciu, a nawet siedmiu „R”.

Każde „R” to angielskie słowo-wskazówka, jak postępować, aby w jak najmniejszym stopniu przyczyniać się do zaśmiecania planety.

Zaczęło się od 3 „R”: Reduce (redukuj), Reuse (używaj ponownie), Recycle (odzyskuj). Do nich następnie dołączyły Refuse (odmawiaj) i Rot (kompostuj), a także Rethink (przemyśl) oraz Repurpose & Repair (zmieniaj przeznaczenie i naprawiaj).

Jak już wspomniałam: nie każde „R” będzie dla każdego człowieka osiągalne. Bardzo dużo zależy od dostępności produktów i usług, finansów, ale też własnych zasobów czasowych czy emocjonalnych. Dlatego, dzieląc się swoimi przemyśleniami i przykładami z życia, zachęcam do wdrażania zmian w miarę możliwości.

Lipiec bez plastiku i gadżety erotyczne

Redukowanie i odmawianie

Obszar akcesoriów erotycznych w ostatnich latach stał się dla mnie przestrzenią regularnego odmawiania. Jako osoba działająca w branży, często dostaję propozycje otrzymania nowych gadżetów. Kiedyś jarało mnie „dużo”. Liczbę propozycji czy przesyłek PR-owych traktowałam jako wyraz tego, że liczę się w swojej niszy. Co interesujące, w momentach, kiedy czułam się ze sobą gorzej, paczek przychodziło więcej. Ale nawet najlepsze akcesoria erotyczne nie są w stanie zastąpić nieuporządkowanej relacji z własnymi emocjami.

Dziś „dużo” mnie przytłacza. Jeśli więc widzę, że dana zabawka/kosmetyk nie wpisze się w moją ekspresję seksualną i podejście do ekologii (są to np. kulki gejszy, wibratory na baterie, gadżety z porowatych i/lub potencjalnie niebezpiecznych dla ciała ludzkiego materiałów), mówię: „nie”. Dlatego tak mało u mnie recenzji przypadkowych akcesoriów.

Unikam też gromadzenia osobliwych gadżetów erotycznych tylko po to, aby je mieć – w szczególności „osobliwości”, których nie zbliżyłabym nawet do swojego ciała. Choć mogą przynieść sporo radości, np. pokazywane na imprezach, to wiem, że za tą chwilą radości i śmiechu kryje się konieczność przechowywania takiej kolekcji oraz kwestia podjęcia decyzji, co z nią zrobić w przypadku przeprowadzki, konieczności zmiany lokum na mniejsze. Jeśli jedyną opcją jest wyrzucenie, to taki gadżet nigdy nie wypełnił swojego przeznaczenia. Gadżety erotyczne powstają po to, by były używane.

Odzyskiwanie

W recenzjach gadżetów erotycznych zawsze staram się zwracać uwagę na opakowanie. Z coraz większą radością obserwuję, że producenci rezygnują z opakowań z plastikowym „okienkiem” i owijanych folią na rzecz prostych kartonów z małymi plombami higienicznymi. Zamiast plastikowych tacek wewnątrz, pojawiają się tekturowe. Ale liczy się przede wszystkim wnętrze…

Nie trzeba od razu kupować biodegradowalnego wibratora czy wibratora zasilanego energią słoneczną (do których zresztą podchodzę z rezerwą, bo według mnie są klasycznym przykładem greenwashingu), aby doświadczać rozkoszy less waste. Wystarczy sięgnąć po zabawki zrobione z nieporowatych, trwałych materiałów, czyli silikonu, twardego plastiku, szkła, stali, porcelany czy specjalnie impregnowanego drewna. Można poddać je recyklingowi lub… podarować im drugie życie (o czym za chwilę).

Akcesoria z materiałów porowatych, takich jak TPE, żel, lateks trafią zaś prosto na wysypisko. Niektóre z nich mogą zawierać substancje potencjalnie toksyczne tak dla ciała, jak i środowiska.

Refleksja, zużywanie i naprawianie

Musimy pamiętać, że większość tanich, masowo produkowanych akcesoriów erotycznych to po prostu kiepsko wykonane przedmioty. Co za tym idzie, mogą nie spełniać należycie swojej funkcji (w 8. odcinku sexcastu przestrzegałam np. przed gadżetami z chińskich serwisów zakupowych), a także szybko się psuć.

Problem w tym, że nie ma sensu naprawiać wibratorów, jak wielu innych małych sprzętów elektrycznych. Dlatego przemyślane zakupy i świadomość tego, jak wydłużać życie akcesoriów są tu bardzo ważne. Jestem zwolenniczką intencjonalnego, kuratorskiego podejścia do komponowania i uzupełniania kolekcji gadżetów erotycznych.

Głosujemy przede wszystkim swoimi pieniędzmi. W miarę możliwości zachęcałabym więc do wspierania marek, które dbają nie tylko o naszą przyjemność, ale też zrównoważony rozwój. Zwróciłabym też uwagę na kupowanie lokalnie – w autorskich butikach online lub stacjonarnych.

Drugie życie wibratora

Choć obiema rękami podpisuję się pod wezwaniem, aby używać i zużywać to, co się ma, wiem, że gadżety erotyczne mogą się znudzić, a różnorodność jest tym, co dodaje życiu pikanterii. Zachowaj więc ulubione, często używane zabawki, a te mniej kochane… puszczaj dalej w obieg.

Akcesoriom z materiałów nieporowatych można bez problemu podarować drugie życie, ponieważ podlegają one całkowitej sanityzacji. Wyczyszczony, a w przypadku zabawek bez motorka, nawet wygotowany gadżet będzie całkowicie bezpieczny dla drugiej osoby (o ile jego powierzchnia nie jest uszkodzona, nie ma przetarć lub pęknięć, w których mogłyby gromadzić się zanieczyszczenia). Widzę, że coraz więcej ludzi zdaje sobie z tego sprawę i korzysta z wymianek lub odkupuje zabawki od innych osób – czy to z pobudek ekonomicznych, czy ekologicznych.

Sama staram się robić regularne czystki i puszczać dalej w obieg gadżety, których z różnych powodów nie używam. Zawsze dbam też o transparentność i konsensualność takiej transakcji, informując otwarcie, że zabawka była używana.

Zdaję sobie jednak sprawę, że każdy człowiek ma własny poziom komfortu, jeżeli chodzi o przedmioty używane wcześniej przez inne osoby. I tak, jak kupowanie butów czy odzieży w lumpeksach nie jest dla wszystkich, tak samo sięganie po akcesoria erotyczne z drugiej ręki nie będzie opcją dla każdego.

Nie „wszystko albo nic”

Warto pamiętać, że są sektory, które w dużym stopniu polegają na plastiku (w tym jednorazowego użytku, jak w ochronie zdrowia). Plastik jest więc potrzebny i ma ogromne znaczenie. W przypadku gadżetów erotycznych też bardzo często nie jesteśmy w stanie uniknąć tego surowca, bo z niego najczęściej wykonane są wibratory. Dlatego jeśli sięgamy po tego typu urozmaicenia, starajmy się wybierać najlepszy wariant, na jaki jesteśmy sobie w stanie w danym momencie pozwolić.

Kupowanie nowego gadżetu erotycznego powinno być przede wszystkim przyjemnością, nie oznacza to jednak, że pozbawioną refleksji. Lipiec bez plastiku to nie „wszystko albo nic” ani konkurs sikania na odległość. Inicjatywy tego typu mają na celu zwracanie uwagi na pewne realne problemy i budowanie świadomości własnego wpływu na ich powstawanie. Bo to nie tak, że jako jednostki musimy robić absolutnie wszystko (kompostować, nie używać jednorazowych opakowań, przejść na weganizm) i dzięki temu zbawimy świat. Znacznie ważniejsze jest to, aby wiele jednostek robiło coś świadomie, ale z poszanowaniem dla własnych możliwości.

okładka artykułu: cottonbro via Pexels

Komentarze zamknięte.
  1. Patrycja

    20 lipca 2020 at 08:44

    Najłatwiejsza zasada to ta Refuse i ją zastosowałam nie tylko w życiu erotycznym. Bo do odmawiania nie trzeba ani pieniędzy ani wielkiego wysiłku, tylko odrobiny zmiany przekonań. Kupuj mniej, ale rozsądnie: to się sprawdza. I np. teraz wolę kupić droższy wibrator, ale renomowanej marki, który długo pożyje, zamiast 3 takich, co to się nie sprawdzą lub zepsują. Od lat też stosuję zasadę reuse: wymieniam się ciuchami, bo np. mi lub komuś innemu się już znudziły, ale są nadal super. Wtedy można mieć bogatą garderobę bez strat dla siebie i środowiska. Niestety większość eko kosmetyków wciąż jest dla mnie za droga. Ale nie poddaję się, bo jeśli każdy zmieni w życiu chociaż odrobinę: efekt i tak będzie ogromny.

    Pozdrawiam ;)

    • Nx

      21 lipca 2020 at 15:40

      Bardzo podoba mi się to, co piszesz: „do odmawiania nie trzeba ani pieniędzy, ani wielkiego wysiłku, tylko odrobiny zmiany przekonań”. Odmowa przyjęcia gratisu czy odmówienie sobie zakupu czegoś pod wpływem impulsu bywa bardzo trudne, ale – jak już wspomniałam – kluczem jest chyba intencjonalne zapraszanie przedmiotów do naszego życia :)

  2. lil

    17 lipca 2020 at 14:55

    Twój post trafił akurat na moje porządki w szufladzie. Swego czasu kupiłam dwa wibratory (Rave i serduszko Rianne S), których użyłam może kilka razy, bo w wyniku braków magazynowych zgodziłam się na zakup produktów w kolorze fioletowym. A jest to jeden z kolorów, na które nie mogę patrzeć. I leżą teraz bezużytecznie, chętnie dałabym im drugie, ciekawsze życie, ale nie mam pojęcia, gdzie się ogłasza takie gadżety – możesz/możecie coś polecić?

    • Nx

      17 lipca 2020 at 17:50

      O, co za zbieg okoliczności!

      Puszczenie gadżetów możesz zacząć od znajomych, jeśli masz krąg, w którym o sprawach seksu i zabawek rozmawia się swobodnie. Jeśli nie, to zajrzyj do mojej grupy na Facebooku :)