Ekologiczne gadżety erotyczne | Minirecenzje

Ekologiczne gadżety erotyczne | Minirecenzje

Ochrona środowiska i zrównoważony rozwój to kwestie, które dotyczą wielu branż – również erotycznej. Poznaj ekologiczne gadżety erotyczne – hit ostatnich miesięcy.

każdy z opisywanych w artykule gadżetów otrzymałam nieodpłatnie, bez zobowiązania dotyczącego publikacji

Akcesoria erotyczne recenzuję już od niemal dekady, jednak nie trzeba robić tego aż tak długo, aby zauważyć, ile niepotrzebnych śmieci wiąże się z kupowaniem gadżetów – opakowania oversize, niepotrzebne owijanie pudełka plastikiem, plastikowe tacki… A to tylko oprawa gadżetu. Nie należy zapominać też o niemożności naprawienia większości zepsutych zabawek czy celowym postarzaniu produktów.

Publikując recenzje, staram się więc zawsze chwalić marki, które w zakresie troski o środowisko robią coś dobrze – redukują wielkość pudełek, do produkcji opakowań wybierają materiały, które da się łatwo przetworzyć, design ich zabawek jest przemyślany, a konstrukcja – solidna. Coraz częściej pojawiają się jednak próby pójścia o krok dalej i tu na rynek wkraczają ekologiczne gadżety erotyczne.

Ekologiczne gadżety erotyczne, czyli co?

Ekologiczne gadżety erotyczne to najczęściej akcesoria wykonane z materiałów biodegradowalnych lub kompostowalnych – bioplastiku, biolenu lub poddających się niemal całkowitemu przetworzeniu – aluminium. Słowem – lepszych dla środowiska naturalnego. Często są też dystrybuowane w bardziej ekologicznej oprawie.

Trzeba jednak podkreślić, że nie zawsze biodegradowalny lub kompostowalny materiał naprawdę jest lepszy – bo aby doszło do jego rozłożenia, trzeba zapewnić mu odpowiednie warunki. Większość z nas nie będzie w stanie tego dokonać w przydomowym kompostowniku, a wyrzucenie zabawki do śmietnika też nie załatwi sprawy, gdy zużyty gadżet znajdzie się pomiędzy warstwami tradycyjnych plastików. Również przetworzenie akcesoriów erotycznych nie zawsze jest możliwe ze względu na ich naturę – mają kontakt z wydzielinami ciała, a więc są potencjalnym biohazardem. Piszę o tym, ponieważ nie wystarczy zaproponować kupującym zieleńszego rozwiązania, jeśli cały system wokół przetwarzania poszczególnych produktów jest nieprzemyślany.

Ekologiczne gadżety erotyczne = greenwashing?

Czy naprawdę jest tak zielono, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka? A może mamy do czynienia z kolejną ekościemą?

Nie da się ukryć, że życie w duchu zero czy less waste od kilku lat są potężnymi trendami, które nie wymykają się uwadze marek. Nic więc dziwnego, że producenci różnych dóbr chcą odpowiadać na potrzeby konsumenckie. Odnoszę wrażenie, że w branży erotycznej wciąż jesteśmy na etapie badania reakcji na bardziej ekologiczne rozwiązania, a tym samym – ich opłacalności. Nie widząc całego zaplecza produkcji czy nie śledząc dokładnie poczynań poszczególnych marek, trudno z całą pewnością stwierdzić, które działania to posunięcia marketingowe, a które odzwierciedlają autentyczną zmianę kursu.

Jedno jest pewne – wprowadzenie na rynek ekologicznych gadżetów erotycznych daje możliwość wyboru takiego rozwiązania, które lepiej wpisuje się w nasz styl życia. Warto jednak pamiętać, że większość towarzyszących naszemu życiu produktów ma mniejszy lub większy ślad węglowy. Jeżeli jednak świadomie zapraszamy do swojego życia jakiś produkt, wiedząc, że będzie użyteczny i sprawi nam radość przez długi czas, być może ekocertyfikat nie musi determinować naszego wyboru.

3 ekologiczne gadżety erotyczne

Często zdarza się, że producenci tak bardzo skupiają się na konkretnej cesze produktu, która ma stanowić o jego wyjątkowości (np. wybór ekologicznych materiałów czy dokładne odwzorowanie jakiegoś kształtu), że zapominają o funkcjonalności. Słowem – zdają się zapominać, że interakcja z gadżetem powinna być przede wszystkim przyjemnością. Pod tym kątem postanowiłam sprawdzić trzy modele ekologicznych gadżetów erotycznych różnych marek.

Gaia Eco

Gaia Eco od lat szczyci się tytułem pierwszego ekologicznego wibratora na rynku. Niestety, trudno mi podzielać entuzjazm związany z tym gadżetem. Z prostej przyczyny: Gaia to jedna z wielu kolekcji Blush Novelties – marki, która na ogromną skalę produkuje akcesoria z TPE czy PVC (materiałów, które są krótkotrwałe i niekoniecznie zdrowe dla środowiska naturalnego). W tym kontekście manifest przyjazności Ziemi: We seek to care for the planet (tłum. „Staramy się dbać o planetę”) brzmi dla mnie jak pusty frazes. Odnoszę wrażenie, że uruchomienie tej linii było odpowiedzią na rozwijający się trend, nie zaś deklaracją dążenia ku zrównoważonej produkcji.

Wiele osób zastanawiało się, dlaczego tak długo odmawiałam zrecenzowania wibratora Gaia Eco. Główny powód podałam powyżej. Drugim był design – znam swoje ciało i preferencje na tyle, aby wiedzieć, że ten kształt „mi nie robi”. Mimo wszystko, na potrzeby artykułu, postanowiłam wypróbować tę zabawkę.

Wibrator Gaia Eco wykonany jest z bioplastiku, który w odpowiednich warunkach ulega biodegradacji. Prosty kształt, przypominający cygaro, kojarzy się z nieco już archaicznymi „masażerami turystycznymi”, natomiast jego długość jest odpowiednia również do stymulacji wewnętrznej. Zabawka potrzebuje 2 baterii AA – i tutaj pojawia się moja kolejna wątpliwość, co do ekologiczności tego rozwiązania. Być może ktoś oburzy się, że przecież można sięgnąć po baterie wielokrotnego użytku. Niestety… nie. Baterie do doładowywania są nieco większe od jednorazówek, przez co nie mieszczą się w otworze na akumulatorki.

Gaia Eco wibruje jednak więcej niż przyzwoicie. Choć spodziewałam się płytkich, powierzchniowych wibracji, te są całkiem dudniące i dobrze ulokowane. Mają też wystarczająco dużą moc, aby poprowadzić sesję od rozgrzewki aż do orgazmu. Natomiast penetracyjnie nie jest to kształt, który współgra z moją anatomią. Dla osób, które lubią proste i sztywne zabawki o średnio głębokich wibracjach, może być to naprawdę atrakcyjny dodatek do kolekcji gadżetów.

Warto jednak wspomnieć, że nowsze modele wibratorów Gaia Eco – Bullet czy G-spot Vibe mają akumulatorek z ładowarką, więc mogą okazać się nieco lepszym wyborem.

Womanizer Premium Eco

Marka Womanizer, która ma na swoim koncie jednorazowy stymulator Womanizer One (o niezrozumiałych gadżetowych jednorazówkach pisałam tutaj), ostatnio poszła w przeciwnym kierunku i uruchomiła kampanię crowdfundingową, aby sfinansować produkcję pierwszego, całkowicie ekologicznego Womanizera Premium. Gdy marki ze sporym zapleczem finansowym i rozpoznawalnością decydują się na zbiórki społecznościowe, naprawdę trudno mi nie fantazjować, że nie jest to posunięcie czysto marketingowe… Kampania zakończyła się sukcesem i produkcja zabawki została uruchomiona.

Premium Eco od standardowych Womanizerów odróżnia materiał – zabawka zrobiona jest z biolenu, poddającego się biodegradacji. Inna jest też oprawa zabawki – opakowanie jest w całości wykonane z papieru, poliestrowy woreczek do przechowywania zamieniono na sakiewkę z naturalnego materiału, a kabel USB do ładowania o 50% krótszy od standardowych. Dodatkowo Womanizer Premium Eco jest pierwszym Womanizerem z wymienianymi elementami, a więc można oddać go do naprawy, gdy zacznie szwankować.

W działaniu Womanizer Premium Eco okazuje się identyczny, co jego mniej ekologiczny poprzednik (poza funkcją autopilota, z której zrezygnowano w tym modelu). Największa zmiana odczuwalna jest dla mnie w przyczepności materiału – biolen jest bardziej śliski w dotyku, co w przypadku pokrytych lubrykantem lub wilgotnych dłoni, może stanowić drobną niedogodność. Poza tym obcowanie z Womanizerem Premium Eco od samego początku było dla mnie przyjemnością, ponieważ gadżet jest w 100% dopracowany na każdym kroku – od opakowania aż po przyjemność, którą dostarcza.

Lovehoney × Love Not War Laska

Lovehoney, jeden z największych sprzedawców i producentów gadżetów erotycznych, również podążył za trendem bardziej zielonej przyjemności, włączając do oferty kolekcję bielizny Mindful, wykonanej z przędzy z recyklingu oraz podejmując współpracę z kolektywem Love Not War. Owocem tej kolaboracji jest linia modułowych wibratorów Lovehoney × Love Not War, wykonanych z poddającego się recyklingowi aluminium oraz niemal niezniszczalnego silikonu. Modułowe akcesoria oznaczają, że do jednego trzonu można przyczepić wiele końcówek, bez konieczności kupowania „całej” zabawki. Ja zdecydowałam się przetestować model Laska – co ciekawe, każdy z modeli nazwano słowem „miłość” w innym języku, tutaj po czesku/słowacku.

Podobnie jak w przypadku Womanizera Premium Eco producent postawił na oprawę eko – kartonowe pudełko bez plastikowych naklejek, woreczek do przechowywania z naturalnego materiału, minimalistyczną instrukcję obsługi, ale już standardowy kabel USB do ładowania. Laska to wibrator z dwiema wypustkami, które z powodzeniem mogą posłużyć do stymulacji łechtaczki, penisa czy sutków. Pomimo niewielkich rozmiarów – gadżet jest nieco dłuższy od klasycznego wibratora-pocisku, ale krótszy od wibratorów do stymulacji wewnętrznej – Laska jest ciężka i bardzo solidna. Trzon jest sztywny, a jedyny giętki element to wieńczące go uszka. Sam silikon jest bardzo gładki i przyjemny w dotyku.

A jak jest z wibracjami? Przyznaję, że takiej intensywności się nie spodziewałam. W przypadku wibratorów modułowych moja największa obawa to bezsensowne umieszczanie mechanizmu wibrującego w odkręcanej podstawie, a nie blisko ciała. Tutaj zrobiono to w sposób przemyślany i motorek znajduje się w górnej części gadżetu. A motorek wibruje głęboko, w moim ulubionym stylu rumbly, zaś stymulacja koncentruje się tam, gdzie powinna, czyli w wypustkach. Do dyspozycji mamy 10 trybów wibracji – 4 stałe i 6 pulsacji, przełączanych jednym przyciskiem. Zdecydowanie nie jest to jednak gadżet dla osób, które lubią subtelne wibracje – Laska zaczyna od powolnej, ale już bardzo dudniącej stymulacji, a przeskok między kolejnymi poziomami intensywności wcale nie jest delikatny. Raczej nie ma mowy o powolnym budowaniu podniecenia. Jeżeli ktoś jednak preferuje mocne wrażenia od początku do końca, nie rozczaruje się tą zabawką.

Podsumowując: naprawdę niezła Laska!

Robisz zakupy w Lovehoney? Skorzystaj z kodu: PROSEKS, aby otrzymać 15% zniżki!

Przyjemność bardziej eko

Istnieje wiele sposobów na bardziej ekologiczne cieszenie się seksem – ekologiczne gadżety erotyczne to jeden z nich. Nie oznacza to jednak, że nasz wybór jest ograniczony tylko do kilku dostępnych na rynku modeli, które niekoniecznie muszą wpisywać się w naszą ekspresję seksualną.

Produkt nie musi mieć członu „eko” w nazwie, aby konsumpcja była bardziej zrównoważona. Bardziej zielone orgazmy zapewnią nam konkretne działania: wybieranie akcesoriów erotycznych z ładowarką zamiast na jednorazowe baterie; sięganie po gadżety produkowane „bliżej domu” oraz/lub kupowane lokalnie; niezamawianie zabawek erotycznych z Aliexpress i podobnych serwisów; używanie gadżetów z naturalnych materiałów (np. drewna lub porcelany) oraz poddających się recyklingowi (szkło); przedkładanie jakości posiadanych zabawek nad ich liczbę; wymienianie się lub puszczanie dalej w obieg gadżetów, które się nie sprawdziły, a są zrobione z nieporowatych materiałów, poddających się całkowitej sanityzacji; prawidłowa konserwacja i higiena zabawek.

Choć recenzowane przeze mnie ekologiczne gadżety erotyczne okazały się naprawdę dobre i mam nadzieję, że ich popularność sprawi, że coraz więcej producentów będzie modyfikować swoje praktyki, to zdaję sobie sprawę, że przed nami jeszcze długa droga do stuprocentowo ekologicznych rozwiązań w branży erotycznej.

Uważasz ten artykuł za przydatny? Wesprzyj moją działalność wirtualną kawą (we własnym kubku)!