3 lubrykanty bez gliceryny, które polecam

3 lubrykanty bez gliceryny, które polecam

Często dostaję pytania o dobre lubrykanty bez gliceryny. Postanowiłam więc skorzystać z okazji i nie tylko podzielić się moimi ulubieńcami, ale też wyjaśnić, czy gliceryna w lubrykantach naprawdę jest wrogiem zdrowej cipki.

Wiele osób powtarza jak mantrę, że trzeba unikać lubrykantów z gliceryną, bo powodują infekcje. Przyznaję, że i mnie, w dobrej wierze, zdarzyło się odradzać osobom o wrażliwej skórze sięganie po tego typu produkty – zwłaszcza że ostrzeżenia padały również ze strony ludzi związanych zawodowo z medycyną, w tym ginekologią. Cóż, okazuje się, że niekoniecznie mają pokrycie w faktach.

Na ile zatem strach przed gliceryną w lubrykancie jest uzasadniony?

Czy gliceryny w lubrykancie trzeba się bać?

Zacznę od tego, że wbrew pozorom gliceryna to nie cukier, a cukrol, czyli alkohol cukrowy. Może jednak zostać przekształcona w cukier w procesie trawienia, co zdecydowanie nie ma miejsca w przypadku aplikowania lubrykantu na skórę.

Jako humektant gliceryna ma nawilżać oraz adsorbować wodę – to dzięki niej lubrykant nie wyparowuje zbyt szybko. Zresztą jest to składnik towarzyszący nam na co dzień – można ją znaleźć zarówno w kosmetykach, wkładach do e-papierosów czy produktach spożywczych. To interesujące, że lęk wzbudza wtedy, gdy ma mieć kontakt z genitaliami. Sięgając po lubrykanty z gliceryną w składzie, warto jednak sprawdzić, czy jest ona pochodzenia zwierzęcego czy roślinnego – w szczególności dotyczy to osób, które wolą sięgać po produkty wegetariańskie i wegańskie.

Zresztą okazuje się, że sam dodatek gliceryny nie jest problemem, ale jej jakość, źródło pochodzenia oraz to, jak wysoko znajduje się na liście składników. Ale o tym za chwilę.

Lubrykanty bez gliceryny a infekcje intymne

Lubrykanty bez gliceryny są polecane zwłaszcza osobom uskarżającym się na częste infekcje intymne, w tym infekcje grzybicze. Wynika to jednak z nieporozumienia – ponieważ gliceryna jest słodkawa w smaku, myli się ją z cukrami, które są pożywką dla drożdżaków. Jednak ani bakterie, ani drożdżaki nie mają większego interesu w żywieniu się alkoholem.

Co ciekawe, na przestrzeni lat przeprowadzono serie badań, które miały wykazać wpływ gliceryny na występowanie infekcji grzybiczych. Niestety większość z tych, w których pozytywna korelacja zachodziła, prowadzono na bardzo małych próbach (grupy badanych liczyły mniej niż 40 osób), często nie podając dokładnych składów używanych lubrykantów i nie biorąc pod uwagę innych czynników, takich jak styl życia. Badanie z największą próbą 141 osób nie wykazało zaś związku między aplikacją komercyjnych lubrykantów z gliceryną a wzrostem waginozy bakteryjnej oraz candidy.

Okazuje się, że większy wpływ na występowanie infekcji intymnych ma używanie śliny jako lubrykantu niż sięgnięcie po lubrykant, nawet ten z gliceryną. Trzeba też pamiętać, że źródeł infekcji intymnych jest całkiem sporo: od gospodarki hormonalnej, poprzez zaniedbywanie higieny przez jedną lub obydwie osoby partnerskie podczas seksu, aż po… nadmierne dbanie o higienę intymną, np. stosowanie irygacji czy mycie pochwy (nie wulwy!) mydłami.

Nie gliceryna, a typ lubrykantu

Skąd więc związek między komercyjnymi lubrykantami a infekcjami intymnymi? Wiele osób, obserwując swoje ciała, deklaruje, że po sięgnięciu po jakiś lubrykant, doświadczyło nieprzyjemnych dolegliwości czy infekcji intymnej.

Choć może to być przypadek, może to być również kwestia samego lubrykantu i kiepskiej jakości składników oraz formuły. Łatwo zrzucić winę na glicerynę, która od lat ma kiepski PR, pomijając jednocześnie inne potencjalnie drażniące składniki. Kupując lubrykant, warto zatem wcześniej zapoznać się ze składem i sprawdzić z wyszukiwarką, która substancja może być irytantem. Jeżeli zaś marka nie komunikuje jawnie składu produkowanego przez siebie żelu i można zapoznać się z nim dopiero, gdy sięgnie się po opakowanie, lepiej omijać taki lubrykant szerokim łukiem.

Warto też zwrócić uwagę na osmolalność, czyli stopień „wysysania” nawilżenia ze skóry, a więc wysuszanie tkanki, przekraczającą limit, który byłby bezpieczny dla seksu. Zdaję sobie sprawę, że „wysuszający lubrykant” brzmi jak oksymoron, ale jest to dość powszechne zjawisko. Wysuszona skóra genitaliów jest znacznie bardziej wrażliwa na uszkodzenia, a co za tym idzie – na powstawanie infekcji. Jak zatem rozpoznać wysoką osmolalność, gdy nie jest komunikowana przez producenta? Ponownie – spoglądając na kolejność składników (im wyżej dany składnik znajduje się na liście, tym jest go więcej). Jeżeli gliceryna i glikol propylenowy są jednymi z pierwszych trzech, można podejrzewać wysoką osmolalność.

Moje ulubione lubrykanty bez gliceryny

Zanim podzielę się swoimi ulubieńcami bez gliceryny, chciałabym nadmienić, że nie jestem osobą podatną na infekcje intymne, więc to, że jakiś produkt mi nie szkodzi, nie będzie odzwierciedlało doświadczeń osób o bardzo wrażliwej skórze. Natomiast zarówno na co dzień, jak i podczas seksu, świadomie staram się wybierać kosmetyki o krótkich, prostych składach oraz cruelty-free i poniższe produkty odpowiadają na tę potrzebę.

Überlube

Überlube to nie tylko mój ulubiony lubrykant bez gliceryny, ale mój ulubiony lubrykant ogólnie. Jest to formuła na bazie silikonu, idealna do seksu partnerowanego oraz masturbacji. Podczas zabaw analnych nie trzeba go dolewać, bo nawet cienka warstwa długo utrzymuje się na skórze. Neutralny zapach nie przeszkadza w obcowaniu z ciałem drugiej osoby, smak też nie jest szczególnie wyczuwalny. Nie należy jednak łączyć Überlube z silikonowymi zabawkami erotycznymi, bo może uszkadzać ich powierzchnię.

Ten lubrykant reklamowany jest jako produkt lifestyle’owy, który może być używany zarówno w sypialni, jak i do stylizacji włosów czy nawilżania skóry. I rzeczywiście, używałam go w każdy możliwy sposób – zamiast serum na końcówki oraz w roli balsamu do rąk. Dodatkowa zaleta? Überlube to jeden z niewielu lubrykantów na rynku w szklanym opakowaniu!

System JO Agape

System JO Agape to lubrykant bez gliceryny przeznaczony jest do wrażliwej skóry i przyznaję, że jego formuła na bazie wody po aplikacji najbardziej przypomina naturalne nawilżenie. Ta cecha jest jednocześnie jego największą wadą, bo przy suchości dość szybko wyparowuje – natomiast gdy pojawia się również naturalna lubrykacja, Agape naprawdę przyzwoicie ją wspomaga.

System JO Agape nie ma w składzie substancji smakowych i zapachowych – pod tym względem istotnie pozostaje neutralny i nie maskuje naturalnej woni ani smaku ciała, co może być szczególnie ważne dla osób, które lubią obcować z ciałem drugiego człowieka wszystkimi zmysłami.

Nie polecam Agape do seksu analnego ani zabawek analnych – za szybko się wchłania. Zresztą jest to cecha większości lubrykantów wodnych, sformułowanych z myślą o użytku waginalnym. Do anusa znacznie lepiej nadają się dedykowane kosmetyki: silikonowe, hybrydowe, olejkowe czy zagęszczone na bazie wody.

pjur MED Sensitive

Wbrew pozorom pjur MED Sensitive to „najgorszy” wśród moich ulubionych lubrykantów bez gliceryny! Lubię go za lekką, wodną formułę, która nie robi się lepka, a zapewnia długi poślizg. Jest świetny, jeśli chodzi o prace ręczne czy używanie waginalnych i łechtaczkowych gadżetów erotycznych. Do zabaw analnych jest zdecydowanie zbyt lejący – zarówno jeśli chodzi o aplikację zabawek, jak i penetrację. Jest jednak coś, co warto nadmienić.

Nazwa może być myląca, bo człon „med” sugeruje, że pjur MED Sensitive to lubrykant medyczny. Musisz jednak wiedzieć, że to po prostu nazwa linii, bez żadnego związku z zastosowaniem produktów marki w medycynie. Ten zabieg raczej wynika z chęci przeniknięcia na rynek medyczny, ponieważ na stronie linii znajdują się też materiały dla osób z tego sektora. Na dodatek, analizując skład, można podejrzewać wysoką osmolalność – glikol propylenowy znajduje się na drugim miejscu. Ale to nie wszystko – w składzie znalazła się też sacharyna, a więc… słodzik, który przy wysokiej osmolalności może „dokarmiać” bakterie i grzyby.

Czy lubrykanty bez gliceryny naprawdę są lepsze?

Cóż, powyższe przykłady pokazują, że… i tak, i nie. Z jednej strony marki, które decydują się wprowadzić formuły bez gliceryny, tworzą kosmetyki znacznie delikatniejsze, o krótkich składach, rezygnując jednocześnie ze składników potencjalnie drażniących. Lubrykanty są więc łagodne i mogą być używane przez osoby o wrażliwej skórze. Z drugiej, ponieważ lubrykanty bez gliceryny to również istotny dla branży konsumencki trend, część producentów, chcąc uzyskać pożądany smak i konsystencję, może sięgać po substancje gorsze niż gliceryna, np. słodzik.

Wybór lubrykantu to kwestia osobista i często wymaga wypróbowania kilku żeli, aby znaleźć ten idealny. Warto jednak poświęcić czas na własny research i niekoniecznie sięgać po pierwszy lepszy lubrykant z drogerii, a wybrać coś lepszej jakości z przyjaznym dla ciała, bezpiecznym dla seksu i przejrzystym składem.

Uważasz moje artykuły za przydatne? Wesprzyj moją działalność, stawiając mi wirtualną kawę w serwisie Ko-fi (PayPal) lub Buy coffee (Blik lub przelew online)

zdjęcie tytułowe: Karolina Grabowska via Pexels