Ślina to nie lubrykant! Dowiedz się dlaczego

Ślina to nie lubrykant! Dowiedz się dlaczego

Podczas sesji soloseksu lub zabaw w większym gronie może zdarzyć się, że naturalne nawilżenie okaże się niewystarczające. Dla genitaliów i anusa poślizg jest znacznie lepszy niż tarcie, które może powodować ból i prowadzić do uszkodzeń tkanki. Niezłym posunięciem może wówczas wydać się stare, dobre splunięcie i użycie śliny zamiast lubrykantu. Problem w tym, że nie jest to najlepszy pomysł…

Ślina towarzyszy seksowi często – wymieniamy ją podczas pocałunków, jest też obficie produkowana podczas zabaw oralnych. Spluwanie na genitalia czy anus pojawia się też w filmach porno. Może się więc wydawać, że ślina to całkiem niezły zamiennik żeli poślizgowych – nieszkodliwy, niewinny i zawsze pod ręką. Do tego darmowy. Niestety, nie do końca bezpieczny.

Zdaję sobie sprawę, że wiele poradników dotyczących seksu czy nawet programów edukacji seksualnej pomija kwestię lubrykantów. Zdarza się, że przedstawia się je wyłącznie jako coś, czego mogą potrzebować osoby w okresie menopauzalnym, nie jako produkt codziennego użytku dla każdego aktywnego seksualnie człowieka. Choć nikt nie radzi, aby splunąć na penisa i po prostu wprowadzić go do pochwy czy odbytu, przekazów, aby sięgnąć po lubrykant, np. podczas seksualnego debiutu, wciąż jest naprawdę niewiele.

Biorąc pod uwagę, że istnieje też takie zjawisko, jak lube-shaming, czyli zawstydzanie innych osób z powodu sięgania po lubrykant, można odnieść wrażenie, że kosmetyki poślizgowe nie mają najlepszego PR-u. Za to ślina – jak najbardziej! Jej użycie, zamiast grzebania w szafce nocnej czy niecierpliwych walk z zaciętą pompką, jawi się jako wyraz najwyższego, obezwładniającego pożądania. Kto oglądał Tajemnicę Brokeback Mountain powinien wiedzieć, co mam na myśli.

Ślina jako lubrykant a infekcje pochwy

Flora bakteryjna waginy znacznie różni się od flory bakteryjnej występującej w ustach. Nie tylko obce bakterie, ale też enzymy znajdujące się w ślinie mogą negatywnie wpłynąć na środowisko pochwy, czyniąc ją bardziej wrażliwą na infekcje grzybicze lub bakteryjne – zwłaszcza u osób szczególnie podatnych na tego typu dolegliwości.

Podkreślam, że chodzi głównie o ślinę, która dostaje się do wnętrza ciała – nie o ślinę spływającą po wulwie podczas seksu oralnego. Wulwa, czyli okolice warg sromowych i łechtaczki, zapewne sobie poradzą. Wagina jest pod tym względem nieco delikatniejsza. I tak jak nie powinno się używać w niej substancji myjących, tak nie powinno się do niej spluwać podczas penetracji ciała palcami, członkiem lub gadżetem erotycznym.

Ślina i infekcje przenoszone drogą płciową

Każda infekcja, która może objawiać się w ustach lub gardle, a więc: chlamydioza, rzeżączka, kiła, wirusowe zapalenie wątroby, rzęsistkowica czy HPV, może zostać przeniesiona przez ślinę podczas kontaktu usta–genitalia. Dotyczy to również używania śliny w roli lubrykantów. W tej sytuacji naprawdę warto sięgnąć po zabezpieczenia barierowe np. w postaci specjalnej maski oralnej lub rozciętej prezerwatywy.

Ślina jako lubrykant do seksu analnego

To chyba najgorszy ze złych pomysłów dotyczących użycia śliny jako zamiennika lubrykantu. Anus sam się nie nawilża, na dodatek jest dość ciasny i wrażliwy. Odpowiedni poślizg to jeden z kluczowych elementów satysfakcjonujących zabaw z tylnymi drzwiami. Jakikolwiek dyskomfort czy ból podczas seksu analnego może skutecznie zniechęcać do tego typu eksploracji – i mam na myśli zarówno stronę penetrującą, jak i penetrowaną.

Ślina zbyt szybko się ulatnia i jest jej zdecydowanie za mało, aby „obsłużyć” całą sesję seksu analnego.

Ślina to niewystarczający lubrykant

Powiedzmy sobie szczerze – ślina po prostu nie jest dobrym lubrykantem. Szybko wysycha, pokrywa genitalia lub odbyt bardzo cienką warstwą, która wcale nie redukuje tarcia, a u niektórych osób sam akt spluwania może powodować obrzydzenie. Nie imituje tak dobrze naturalnego nawilżenia, jak robią to dedykowane kosmetyki. Ślina jest po prostu jedną z wielu wydzielin ciała, produkowaną w konkretnym celu i bynajmniej nie po to, aby redukować tarcie podczas seksu. Może jest naturalna, ale nie wszystko, co naturalne, jest bezpieczne dla ciała ludzkiego.

Nie bez powodu na rynku dostępne są różne lubrykanty przeznaczone do konkretnych rodzajów zabaw – od masturbacji aż po fisting. Żele poślizgowe są dziś tak szeroko dostępne, że naprawdę nie ma powodu, aby używać śliny czy innych potencjalnie szkodliwych substancji jako zamienników (mam na myśli mydło, tłuszcze kuchenne czy balsamy do ciała).

Oczywiście – w sytuacji kryzysowej użycie śliny jako środka poślizgowego nadal będzie lepsze niż jazda „na suchara”. Choć większość ludzi używała w swoim życiu erotycznym śliny jako zamiennika lubrykantu, nie jest to działanie, które powinno stać się nawykiem. A osoby, które tęsknią za konsystencją i wyglądem śliny podczas seksu, zawsze mogą sięgnąć po lubrykant, który skutecznie ją imituje, a jest znacznie bezpieczniejszy.

korekta: Marta Majbrodzka

zdjęcie tytułowe: Oleg Magni via Pexels