Wiele osób zastanawia się, dlaczego z takim uwielbieniem używam sformułowania „seksualny debiut” na określenie pierwszych kontaktów seksualnych. Czas to wyjaśnić!
Wiem, że „seksualny debiut” pojawia się w rodzimym dyskursie coraz częściej i – jak wszystko, co względnie nowe – spotyka się z różnymi reakcjami, od uwielbienia do całkowitego niezrozumienia czy ośmieszania.
Postanowiłam więc skorzystać z okazji, aby być może trochę odczarować ten termin.
Skąd wziął się „seksualny debiut”?
„Seksualny debiut” jest dosłownym przełożeniem angielskiego sexual debut – terminu stosowanego od wielu lat do określania pierwszych kontaktów seksualnych. Pojawia się on nie tylko w edukacji czy sytuacjach nieformalnych, ale również w pracach naukowych.
Właściwie cała moja edukacja w obszarze seksualności odbywała się w języku angielskim, stąd sam termin, jak i jego polski przekład, są dla mnie całkowicie naturalne, żeby nie powiedzieć, że w pewien sposób leksykalnie piękne.
Strata, utrata i dziewictwo, czyli język negatywny
„Dziewictwo” jest dość osobliwym konstruktem kulturowym. Zazwyczaj stan dziewictwa pojmuje się jako posiadanie nienaruszonego wieńca pochwy (potocznie zwanego „błoną dziewiczą”), choć i tu zaczynamy powoli ogarniać, że w wielu przypadkach w momencie seksualnego debiutu on wcale nie jest tak do końca nienaruszony. Nie zmienia to faktu, że z biegiem lat kultura uczyniła z tego nic nieznaczącego pod względem biologicznym* kawałka ciała symbol seksualnej i romantycznej wartości.
Używanie negatywnego języka, czyli „utraty”, „straty”, „pozbawienia”. miało na celu oddalić odbycie pierwszego stosunku (przez osobę wieniec posiadającą, rzecz jasna), a z tak pojmowanego „dziewictwa” uczyniło wręcz fetysz – do tego stopnia, że osób chcących kupić czyjeś dziewictwo nie brakuje. Wpłynęło też na budowanie oczekiwań względem pierwszego seksu penetracyjnego – tego, że ma pojawić się jakiś opór wewnątrz ciała, ból, krwawienie. Pożądane stało się więc coś, co w przypadku kontaktów seksualnych opartych na przyjemności jest zwyczajnie niepożądane.
Wiele kultur nadało „utracie dziewictwa” moralny ciężar, wrzucając wiele dziewcząt i kobiet** w emocjonalnie trudną, a potencjalnie traumatyczną rzeczywistość. W warunkach, w których posiadanie nienaruszonego wieńca pochwy ma stanowić o czyjejś wartości, nawet konsensualne akty seksualne mogą stać się przyczyną wielu negatywnych emocji i cierpienia.
* w temacie bardzo polecam publikację Bibla waginy dr Jen Gunter, która niedawno ukazała się w polskim przekładzie
** odnoszę się do osób, którym przy urodzeniu przypisano płeć żeńską
Dlaczego „seksualny debiut” działa?
Jest inkluzywny
„Seksualny debiut” może być używany w odniesieniu do osób każdej płci i orientacji seksualnej.
Jest trochę tak, że „pierwszy raz” czy „inicjacja seksualna”, a wreszcie niefortunna „utrata dziewictwa” budzą mocno heteroseksualne skojarzenia. Nowy termin znacznie lepiej odnosi się do współczesności, która zauważa potrzeby związane z edukacją seksualną i mówieniu o seksualności osób, które znajdują się poza heteronormą.
Rozszerza definicję seksu
Ludzie cieszą się bliskością i intymnością na wiele sposobów – outercourse czy wspólna masturbacja to tylko niektóre z nich. Dla wielu osób pierwszymi kontaktami seksualnymi, debiutami są akty nieuwzględniające pełnego stosunku. „Seksualny debiut” rozszerza więc definicję aktywności seksualnej i nie sugeruje, że którekolwiek z nich „liczą się” bardziej niż inne. Odnosi się też do osób, których ekspresja seksualna z różnych powodów nie uwzględnia penetracji.
Często spotykam się w swojej pracy z pytaniami młodych kobiet, które zastanawiają się, czy nadal są dziewicami, jeśli uprawiały seks z drugą kobietą lub uprawiały seks oralny bądź analny z chłopakiem. Bardzo często w ich pojmowaniu seks się nie odbył, bo nie doszło do penetracji pochwy penisem. Część z nich na pytanie, czy współżyją, odpowiedziałaby: „Nie”. Dodam, że jest to szczególnie problematyczne w przestrzeni gabinetu lekarskiego – kiedy negatywnie odpowiada się na to pytanie, przeprowadzenie części badań może zostać wykluczone, bo będzie uznane za nieadekwatne do sytuacji danej osoby. To, jak rozmawiać o aktywności seksualnej w takich okolicznościach zdecydowanie jest tematem na osobny artykuł.
Budzi przyjemniejsze skojarzenia…
… a jednocześnie jest „na temat”. Choć wiele osób preferuje i z powodzeniem używa np. sformułowania „pierwszy raz”, to pierwsze razy w naszym życiu mogą dotyczyć różnych rzeczy. Potrzebny jest więc kontekst. A kontekst wymaga dodawania kolejnych słów, rozwlekając komunikację. „Pierwszego razu” trudno też użyć w oficjalnym kontekście, np. pracy akademickiej.
W tym punkcie chciałabym też nawązać do terminu „inicjacja seksualna” – powszechnie używanego i dość neutralnego, chociaż w moim odczuciu nie do końca. Bo „inicjacja seksualna”, jak wspomniałam wcześniej, wciąż kojarzona jest ze współżyciem seksualnym, najczęściej rozumianym jako seks penetracyjny. Inicjacje często kojarzą się z rytuałami, konkretnym przebiegiem danego wydarzenia, więc ta seksualna może umacniać tę wizję.
Kilka uwag na zakończenie
Choć całą sobą chcę promować używanie „seksualnego debiutu” jako określenia pierwszych kontaktów seksualnych, kiedy pracuję z różnymi osobami pomocowo, swój język i terminologię dostosowuję do języka, którym się posługują.
Uważam też, że mamy bardzo dużo do zrobienia w kwestii „tracenia dziewictwa” i wzmacniania młodych osób w poczuciu, że ich ciała należą do nich, a rozciągnięty wieniec pochwy – czy to w kontekście własnych eksploracji czy seksualnego debiutu – nie świadczy o ich wartości jako ludzi.
Każdy nowy termin może budzić opór, jeśli jest nieosłuchany. Często dzieje się tak, że słowa w jakiś sposób związane z seksem czy seksualnością wywołują silną reakcję właśnie dlatego, że dotyczą obszaru, który dla wielu osób jest emocjonalnie naładowany lub w jakiś sposób niezrozumiały. W takich sytuacjach warto zrobić krok do tyłu, zastanowić się, skąd biorą się te reakcje, a także zaakceptować, że język – nie tylko ten okołoseksualny – ewoluuje. Za kilka lat „seksualny debiut” może wejść w powszechny obieg tak samo, jak niegdyś krytykowana „wulwa” czy… „cipka”.
Uważasz ten artykuł za przydatny?
zdjęcie tytułowe: Ava Sol via Unsplash
Komentarze zamknięte.
Z.
19 października 2020 at 01:41Mam nadzieję, że termin „seksualny debiut” trafi w najbliższym czasie do ogólnego obiegu i zacznie wypierać przede wszystkim tą nieszczęsną „utratę dziewictwa”. Dzięki za ten niezwykle istotny i otwierający oczy wpis.
Nx
19 października 2020 at 13:31Też mam taką nadzieję :)
Pingback: