Laska | Dzisiaj kochasz, jutro nienawidzisz?

Laska | Dzisiaj kochasz, jutro nienawidzisz?

Są rzeczy, których nie możemy zrobić sobie sami i do nich zalicza się seks oralny. A w nim, jak wiadomo, występuje też laska, która podzieliła laski heteryckie na dwa obozy: zwolenniczek i przeciwniczek.  

No bo wiecie, jak jest. W sytuacji koleżeńskiej, gdy w dziewczyńskim gronie rozmawiamy sobie o seksie – również tym oralnym – zawsze, gdy ktoś wrzuci temat fellatio, znajdzie się przynajmniej jedna reprezentantka którejś z grup:

1) Dziewczyny, które mogłyby ssać godzinami;

2) Dziewczyny, które nie potrafią sobie wyobrazić swojej twarzy w odległości choćby 5 centymetrów od penisa.

A, zapomniałam, że jest jeszcze trzecia, najdziwniejsza grupa, mianowicie:

3) Dziewczyny, które zarezerwowały laskę na specjalne okazje typu urodziny czy rocznice lub traktują ją jak kartę przetargową.

Normalnie znaleźlibyście mnie po tej fellatio-pozytywnej stronie barykady, ale… No właśnie. W sytuacji zakrapiano-towarzyskiej nikogo nie przekonam. Spójrzmy prawdzie w oczy: laska nie jest performensem politycznym, nie świadczy o mojej postępowości (tak jak niechęć do fellatio nie świadczy o zaściankowości), nie jest dowodem na to, że nienawidzę feministek albo czy jestem jedną z nich – ogólnie rzecz ujmując, laska nie jest oderwaną od rzeczywistości ideą, bytem, który rozpalałby którąkolwiek do czerwoności, czyniąc ją gotową do natychmiastowego padnięcia na kolana. A, i w żadnym wypadku robienie laski nie odzwierciedla tego czy – i jak bardzo – się szanuję. Lasce znaczenie nadaje kontekst, w jakim występuje.

Sama mam świadomość, że mój stosunek do seksu oralnego zależy od bardzo wielu czynników: od tego, czy znam danego faceta; od tego, czy mam na fellatio i danego penisa ochotę; od tego, czy penis jest czysty; od tego, czy w ogóle lubię tego faceta i siebie w relacji z nim; od tego, ile razy danego dnia już uprawiałam seks, a nawet tego, czy akurat postanowiłam być spontaniczna, gdy otrzymuję seks oralny, a pozycja sprzyja 69.

W moim odczuciu aktywny seks oralny, jak każdy inny seks – z założenia ani dobry, ani zły – tylko od tych, którzy go uprawiają i od ich nastawienia zależy, jaką będzie miał wartość i czy ktoś będzie po nim płakał. Nie czuję więc potrzeby specjalnego afirmowania fellatio, choć może powinnam, skoro kultura tak głupio tę niewinną laskę przedstawia.

Laska jest po prostu niezłą gratką dla zadowalaczy. Bo chociaż chodzą po świecie kobiety, które niesamowicie podnieca fakt trzymania penisa w ustach, przejmowania kontroli nad sytuacją i tak dalej, to tak naprawdę stosunek do seksu oralnego jest w znakomitej większości przypadków odzwierciedleniem naszego stosunku do partnera lub – bardziej globalnie – do mężczyzn. Jakie mam z nimi relacje? Jaką wiedzę na temat płci przeciwnej wpoili mi we wcześniejszych latach moi bliscy? Nie tyczy się to, oczywiście, fallusosceptyczek.

Zmierzam do tego, że performując fellatio, nie oczekuję nie wiadomo jakich erotycznych doznań, bo w końcu swoją autobiografię zatytułowałabym nie Głębokie gardło, a Piłam, kiedy to pisałam. Laska opiera się na prostej zasadzie: dawania rozkoszy. A jeżeli którąś do granic możliwości wkurza, że jej partner odlatuje z ust jej wprost do nieba, to nie jest to mój problem. Ja jestem zadowalaczką, może nie kompulsywną, ale lubię dawać rozkosz.

Odwróćmy więc sytuację: facet i cunnilingus. Jasne, istnieją tacy mężczyźni, którzy mogliby lizać waginy godzinami, niezależnie od tego, kim byłyby ich posiadaczki (wcale nie myślę o nich źle, żeby nie było), ale moi dotychczasowi partnerzy (pokuszę się nawet o stwierdzenie, że reprezentują większość waginoentuzjastów) lubowali się w cunnilingus dlatego, że chcieli sprawić mi przyjemność. Oczywiście – aplauz dla ich oralnych umiejętności w postaci mojego orgazmu był tu bonusem.

Dziewczyny z drugiego obozu, nie dajcie się zwariować. Zastanówcie się, czy bardziej od laski nie nienawidzicie przypadkiem tej presji, którą na dziewczyńskich spotkaniach fundują wam entuzjastycznie ssące koleżanki – na przykład tego, że musicie ssać każdemu (facetowi na jedną noc i stałemu partnerowi) i to do samego wielkiego finału, chociaż smak lub konsystencja spermy przyprawiają was o mdłości. Pamiętajcie też, że seks to nie sport wyczynowy, podczas którego wypada nam żuchwa, omdlewają ramiona a na drugi dzień mamy zakwasy.

Tylko nie wyskakujcie mi z opiniami, że laska jest mizoginistyczna, bo jak już wspomniałam – jako czynność nie ma wartości naddanej. A to, że niektórzy faceci, którzy pragną laski to mizogini, to już zupełnie inna historia…

[okładka wpisu]