Wiedząc, jak przyjemny może być seks oralny (albo jakakolwiek inna forma stymulacji, która wymaga obecności drugiego człowieka), często szukamy gadżetu, który będzie tak dobry, jak „the real thing”. Czy jednak odtworzenie realnego doznania jest w ogóle możliwe, gdy ma się do dyspozycji trochę plastiku i silikonu medycznego?
Odpowiedź jest krótka: nie. Albo do tej pory uprawiałam jakiś dziwny seks oralny, który nie spotyka standardów osób odpowiedzialnych za markę Sqweel – trudno powiedzieć. Nie wspominając już o tym, że żaden z moich partnerów nie miał dziesięciu języków.
Zawsze jednak powtarzam: akcesoria erotycznie nie powstały po to, aby odtwarzać jakikolwiek realny seks, ale po to, by wyciskając z nas orgazmy, urozmaicać nasze życie erotyczne. I tyle. Sama historia Sqweela jest interesująca: to projekt nagrodzony w konkursie na najlepszą zabawkę erotyczną, zorganizowany przez markę Lovehoney. Być może projektant, Trevor Murphy, który wcześniej nie miał doświadczenia w wymyślaniu gadżetów erotycznych, pomyślał, że stworzenie kółka najeżonego językami zwolni go z obowiązku lizania cipki? Nie wiem. W każdym razie produkt istnieje na rynku od 2009 roku, od momentu premiery doczekał się kilku przeróbek, a ostatnio nawet wersji dla penisa. I dziś testuję je wszystkie: najbardziej zbliżony do oryginału Sqweel 2, wersję podróżną – Sqweel Go, a wspólnie z moim partnerem wersję męską – Sqweel XT (właściwie to on testuje, a ja patrzę i w trakcie zadaję wytrącające z rytmu pytania). Ale o tym za chwilę…
Wydaje mi się, że wśród producentów gadżetów erotycznych istnieje wyczuwalna presja, aby stworzyć symulator seksu oralnego z prawdziwego zdarzenia, bo to nie tylko domena Lovehoney. Na przykład Lelo próbowało z Orą (a później Orą 2), a sam Sqweel doczekał się kilku podróbek, czy inspiracji ze strony chińskich fabryk. Wydaje mi się jednak, że słabość tych produktów polega głównie na marketingu. W końcu każdy, kto kiedykolwiek doświadczył seksu oralnego odczuje, że zabawa gadżetem raczej go nie przypomina, ale za to oferuje zupełnie nowy rodzaj doznań i stymulacji – szkopuł w tym, czy samym użytkownikom on odpowiada, czy nie. Gadżet erotyczny nie może być kurczakiem seksu. Znacie to porównanie, że wszystko smakuje „jak kurczak”?* No właśnie… A gdyby tak zacząć podkreślać unikatowość różnych rodzajów stymulacji i promować wzbogacanie repertuaru doznań?
Przejdźmy jednak do rzeczy. Sqweele. Trzy różne Sqweele.
To, co na zewnątrz
Co można zauważyć na pierwszy rzut oka, to fakt, że produkty Sqweel nie wyglądają jak gadżety erotyczne – przypominają raczej wiatraczki USB, dziwne akcesoria kuchenne, a Sqweel 2 wizualnie przeszedłby nawet jako golarka do ubrań. I chyba właśnie to, że nie wyglądają jak zabawki dla dorosłych sprawia, że po akcesoria z tej linii sięgają głównie osoby, które już mają jakieś doświadczenie z zabawkami erotycznymi, wiedzą, czego chcą i już kiedyś o Sqweelach i ich możliwościach słyszały. Wcale się nie dziwię – po wiele gadżetów sama nie sięgnęłabym, gdybym wcześniej nie pomacała ich na żywo, jak na przykład wibratora z elektrostymulacją. Całe szczęście w Secret Place, salonie erotycznym z wolnym dostępem do półek można sobie pomacać i obadać potencjał zabawek. Zobacz moją fotorelację z tego wyjątkowego miejsca.
Sqweele wykonane są z plastiku ABS i bezpiecznego dla ciała silikonu, a sprzedawane są w pudełkach „z okienkiem”, co nie wygląda może specjalnie luksusowo, ale za to daje wrażenie przystępności. Bo produkty Sqweel są przystępne nie tylko wizualnie, ale i cenowo, oscylując w widełkach od 157,50 zł do 330 zł.
Dla niej – Sqweel 2 i Sqweel Go
Sqweel 2
Jak wspomniałam wcześniej, Sqweel 2 najbardziej przypomina pierwotną wersję, czyli zwycięski projekt w ramach konkursu zorganizowanego przez Lovehoney, zaś Sqweel Go jest wersją miniaturową, wręcz kieszonkową, wciąż opartą o ten sam schemat działania.
Symulator seksu oralnego Sqweel 2 jest prosty jak konstrukcja cepa i to na kilku płaszczyznach. Działa na baterie (3 x AAA) i ma raptem 2 przyciski (jeden zmienia program, drugi tempo). Nie potrzeba jakiejś wielkiej filozofii, żeby go uruchomić (przytrzymać przycisk „play”), wyłączyć (też przytrzymać przycisk „play”), a nawet utrzymać w czystości (wystarczy odblokować obudowę tuż nad panelem kontrolnym, wyjąć kółko z językami i porządnie je wymyć ciepłą wodą z mydłem). Ogromną zaletą jest możliwość osłonięcia języków, co ochroni je przed kurzem, ale też uszkodzeniami, np. podczas przechowywania czy podróży.
Niestety, w działaniu, czyli jako stymulator łechtaczki, nie sprawdza się w moim przypadku, bo żeby czerpać z jego użytkowania pełną satysfakcję, musiałabym mieć chyba trzecią rękę. Języki są na tyle szerokie, że muszę przytrzymywać wargi sromowe po to, aby zabawka dosięgnęła łechtaczki. Jeżeli więc chciałabym dodać do tej imprezy dildo, autentycznie potrzebowałabym wyhodować dodatkową kończynę. Jasne, mogłabym sięgnąć po gadżet do rozwierania warg sromowych, ale masturbacja konstrukcyjna nie jest czymś, co specjalnie mnie pociąga. Poza tym stymulacja jest zbyt powolna, aby skończyła się dla mnie czymś więcej (ekhm, orgazmem), niż tylko rozbawieniem. No i przez swoją szerokość, języki też ciągną włosy łonowe, kiedy lubrykacja jest niewystarczająca. Nie da się ich też porządnie docisnąć do clitoris, a jedynie muskać, bo pod wpływem jakiegokolwiek mocniejszego nacisku, języki po prostu przestają się obracać.
Zdecydowanie polecałabym tę wersję gadżetu osobom, które mają dobrze wyeksponowaną łechtaczkę i którym wargi sromowe nie stoją na przeszkodzie, by stymulować clitoris.
Sqweel Go
Sqweel Go to zupełnie inna historia – jest o ponad połowę mniejszy, bardziej kompaktowy, a na dodatek ładowany przez USB. Mini języczki miały uczynić z niego wersję kieszonkową, coś, co zabieramy ze sobą, ruszając na wakacje, podczas gdy Sqweel 2 zostaje w domu. Dla mnie ta miniaturowość jest absolutnym strzałem w dziesiątkę – nie tylko wpływa na szybkość, z jaką obracają się języki (czyni ją bardziej dynamiczną), ale też na ich rozmiar. Mniejsze docierają tam, gdzie powinny (clitoris), bez dodatkowych wysiłków z mojej strony, bo mieszczą się w mniejszej szparze, więc podczas sesji solo drugiej ręki mogę używać, jak mi się tylko podoba.
Rozmiar Sqweel Go nie dyktuje tego, jak ma wyglądać moja masturbacja, a na dodatek czyni zabawkę całkiem zwrotną – całą wulwę można stymulować dzięki temu od góry, od dołu i w boki. W przeciwieństwie do Sqweela 2, nie łapie włosów łonowych. No i Sqweelowi Go udało mi się wycisnąć (wylizać?) ze mnie orgazm, czego nie podejrzewałam, obcując najpierw z „dwójką”.
Jego wadą jest to, że nie ma żadnej osłony na języki, nie ma nawet ochronnego etui w pakiecie, co rzeczywiście pozwoliłoby bezpiecznie przewozić Sqweela Go w bagażu.
Sqweel XT – dla niego
Wydawało mi się, że wiem, o co chodzi w gadżetach erotcznych – w przypadku Sqweel XT trochę się myliłam. Dla mnie zrozumiałe było same przez się, że to gadżet do stymulacji główki i wędzidełka napletkowego, bo trochę wiem, co może mały członek jak działa penis. Okazuje się jednak, że producent miał nieco inne założenia, wyobrażając sobie, że XT będzie używany jak na przykład produkty Monkey Spanker, czyli do przesuwania w górę i w dół po trzonie penisa, co zostawiło pewnie kilku konsumentów w stanie niezaspokojenia i rozczarowania. Delikatne języczki na trzonie? Bez sensu…
Masturbator Sqweel XT wyposażony jest w wygodny uchwyt i dwa zestawy języków (miękkie i nieco sztywniejsze), oferuje 3 rodzaje stymulacji oraz 3 prędkości. W przeciwieństwie do Sqweel 2, języki obracają się tylko w jedną stronę, ale wciąż dostarczają całkiem zróżnicowanych wrażeń, w szczególności program 3, który przypomina startujący helikopter, „rozkręcając się” od powolnego obracania do bardzo szybkiego. Ładowany jest przez port USB.
Zastosowanie Sqweela XT jedynie do stymulacji wędzidełka może doprowadzić mężczyznę do orgazmu, o ile ten mężczyzna jest otwarty na taki rodzaj stymulacji. Nie bez znaczenia pozostaje tutaj również grubość penisa, bo choć rozmiar zabawki jest raczej uniwersalny i nawet cienki członek doświadczy muskania, tak zbyt gruby sprawi, że języki po prostu przestaną się obracać. Sqweel XT to ponadto przyjemny gadżet do seksu oralnego, kiedy w tym seksie uczestniczy druga osoba – tak, mam na myśli fellatio, lub ciekawy dodatek do prac ręcznych.
A teraz zobaczmy, jak to warczy:
Nie będzie żadnej rewolucji?
W momencie premiery, Sqweel reklamowano hasłem „Rewolucja w orgazmach”, co i dziś wydaje się dość odważnym stwierdzeniem. Symulatory seksu oralnego może nie tyle wprowadzają orgazmiczną rewolucję, co odrobinę łóżkowej kreatywności. W końcu wersji 2 lub Go można używać też do stymulacji sutków, anusa, gilgotania całego ciała, a nawet podzielić się nimi z ulubionym penisem i połaskotać wędzidełko napletkowe.
Z pewnością jest to dobry dodatek do gadżetowej kolekcji dla tych osób, które otwarte są na poszukiwanie nowych rodzajów doznań i dróg do orgazmu. W żadnym wypadku nie zastąpią jednak seksu oralnego, jaki znamy. Bo właśnie o to w zabawkach dla dorosłych chodzi – o powiew nowości, ekscytację związaną z erotycznymi eksploracjami. Chociaż dla niektórych sięgnięcie po zabawki erotyczne może być osobistą seksualną rewolucją. I takie pójście na barykady to ja polecam.
Dodatkowo obecnie trwa w Secret Place promocja na Sqweel Go w kolorze perłowym – można go złapać już za 157,50 zł tutaj!
Tekst powstał we współpracy z Secret Place – Salonem Zmysłowej erotyki.
*Sama już nie pamiętam, jak smakuje kurczak. Serio.
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Aga z GingerRose
17 czerwca 2016 at 09:32Pierwszy raz spotykam tak świetną recenzję stymulatorów – zabawnie, rzeczowo i miło się to czyta. Z pewnością zostanę tu na dłużej, czekam na kolejne posty, a tymczasem przechodzę do archiwum ;)
Joanna
7 czerwca 2016 at 10:02Świetna recenzja!
Ale dla pewności spytam: w Go nie można zdemontować języczków, żeby umyć pod bieżącą wodą?
Nat
7 czerwca 2016 at 10:06Nie, nie można go rozmontować. Całe szczęście jest wodoodporny (w przeciwieństwie do Sqweela 2), więc spokojnie wytrzyma mycie pod bieżącą wodą.
Joanna
7 czerwca 2016 at 11:16To dobra wiadomość :)
Vanti
6 czerwca 2016 at 21:50Ja jak patrzę na squeela to mnie clitoris od razu boli :p