Kiedy planowanie seksu nie działa, zaplanuj przyjemność

Kiedy planowanie seksu nie działa, zaplanuj przyjemność

Planowanie seksu to mało pociągająca pespektywa? Sprawdź, co możesz robić zamiast! 

Kiedy w zeszłym roku opublikowałam artykuł o planowaniu seksu, uwzględniający zresztą bardzo osobistą perspektywę, pojawiły się głosy, że planowanie seksu nie działa lub, co gorsza, stało się gwoździem do trumny czyjejś relacji.

Kiedy planowanie seksu nie działa?

Są sytuacje, w których zaplanowanie seksu rzeczywiście może mijać się z celem, na przykład:

1. Jedna lub obydwie osoby nie czerpią satysfakcji z seksu. Może to wynikać z różnych rzeczy: seks zawsze wygląda i przebiega tak samo, a więc stał się zbyt przewidywalny i mało atrakcyjny; przyjemność jednej lub każdej z osób jest ignorowana i zaniedbywana; seks wiąże się z doświadczaniem bólu. Słowem: seks nie jest wystarczająco pociągający/atrakcyjny, aby chciało się go chcieć, a co dopiero planować.

Są to kwestie, które powinny zostać poruszone w relacji, a jeśli pojawia się taka potrzeba, również skonsultowane terapeutycznie lub seksuologicznie.

2. Para „zapomniała”, jak uprawiać seks. Zdarza się, że gdy w związku nie uprawiało się seksu od kilku miesięcy lub dłużej, trudno jest wrócić do regularnego życia seksualnego ot, tak. Wówczas potrzebne może być stopniowe, powolne wracanie do intymności, bo rzucenie się na głęboką wodę po wielotygodniowej przerwie może okazać się za trudne.

3. Jedna lub obydwie osoby sabotują plan (nawet nieświadomie!). Kiedy zaplanowany seks nie dochodzi do skutku, bo za każdym razem zdarza się coś, co uniemożliwia bliskość, warto przyjrzeć się tej sytuacji. Być może ktoś lub każda ze stron mniej lub bardziej świadomie sabotują zaplanowany seks, np. pojawia się gorsze samopoczucie, znajdowanie innych zajęć czy prowokowanie kłótni w dniu zaplanowanego seksu, co poniekąd usprawiedliwia rezygnację ze współżycia.

Wówczas trzeba przyjrzeć się, co leży u źródła tego działania – nierozwiązany konflikt, przekonania, jak seks powinien wyglądać w relacji, niechęć do seksu, obrzydzenie do drugiej osoby, a może coś innego, co wymaga zaopiekowania?

Planowanie seksu a planowanie przyjemności

Co tu dużo mówić, planowanie seksu nie jest działaniem, które sprawdzi się w każdej relacji. Wyjściem jednak nie jest całkowita rezygnacja z planowania i czekanie, aż potrzeba intymnego kontaktu pojawi się samoistnie.

Zamiast więc planować seks, spróbuj zaplanować przyjemność. Zdaję sobie sprawę, że seks to też przyjemność, ale obok niego mamy całkiem sporo innych przyjemności do wyboru. Najważniejsze, aby było to doświadczanie przyjemności we dwójkę. Mogą to być tak proste działania, jak przytulanie się i kontakt skóra do skóry przez jakiś czas. Może to być masaż lub wspólna kąpiel w wannie pełnej piany. Może to być wzajemny masaż. Może to być wspólna drzemka nago. Może to być wyjście na randkę lub kolację. Tak naprawdę to ty i druga osoba wiecie, co może sprawić wam przyjemność.

Najważniejsze to stworzyć sobie przestrzeń komfortu bez oczekiwania, że podejmowane działania są preludium do pełnego stosunku. Nie oznacza to jednak, że nie ma prawa się pojawić, bo może! Istotną zmianą jest cel – nie jest nim seks, tylko doświadczenie przyjemności. Tworzy to więc całkowicie nowy kontekst, który pozwala pogłębić więź.

Dlaczego planowanie przyjemności bywa lepsze?

Planowanie przyjemności uwalnia od presji, że seks musi się pojawić. Zauważ, jak wiele jest sytuacji, w których presja uprawiania seksu jest wysoka – romantyczny weekend za miastem, specjalne okazje typu walentynki, urodziny, rocznice, o nocy poślubnej nie wspominając. Rezygnacja z seksu w takich okolicznościach może budzić niesłuszne poczucie winy. Nie trzeba jednak poruszać się w obszarze seks albo nic, tylko rozpoznać, czy nie ma czegoś satysfakcjonującego pomiędzy.

Skupienie nie na seksie, a na przyjemności pozwala pełniej cieszyć się wspólnie spędzanym czasem. Robiąc razem coś przyjemnego, możemy całkowicie zanurzyć się w tym doświadczeniu, nie oszczędzając energii na seks, który powinien nastąpić później, nie sprawdzając zegarka, czy nadal wystarczy na seks czasu.

W relacjach, w których seks to jedyny sposób na okazywanie sobie czułości i pielęgnowanie bliskości, zaplanowana przyjemność uczy, że intymności można doświadczać na wiele sposobów, a pełny stosunek to tylko jedna z możliwości. Skupienie na przyjemności, a nie na seksie redukuje też lęk, że jakieś działanie drugiej osoby będzie prowadziło do seksu.

W swojej pracy spotkałam się z parami, w których jedna z osób była w stanie podwyższonej gotowości (i to nie w pozytywnym znaczeniu), gdy druga np. zaczynała głaskać ją po plecach czy masować stopy. Po prostu kojarzyła te gesty z inicjowaniem seksu, na który w danej chwili nie miała ochoty, choć sam masaż lub głaskanie sprawiłyby jej ogromną przyjemność. Intymny dotyk nie pojawiał się bowiem w innych kontekstach niż seksualny.

Wspólne planowanie przyjemności otwiera na dialog. W relacjach, w których „seks” to synonim pełnego stosunku, decyzja o planowaniu przyjemności pozwala zastanowić się i wyrazić, co każda z osób postrzega jako przyjemne. Można wówczas wymieniać się pomysłami na działania zarówno zamiast, jak i obok dobrze znanego seksu, pobudzając swoją erotyczną kreatywność jako pary.

Czy odradzam planowanie seksu?

Oczywiście, że nie! Planowanie seksu może być bardzo korzystne dla niektórych relacji, nie jest jednak uniwersalną receptą na udane życie erotyczne, którego podstawą powinna być przyjemność, chęć jej otrzymywania i dawania. A gdy ma się jej na co dzień zbyt mało, naprawdę warto skupić się właśnie na tym obszarze.

W szczególności wtedy, kiedy w jakikolwiek sposób utraciło się łączność z proaktywnym poszukiwaniem i dążeniem do przyjemności.

Uważasz ten artykuł za przydatny?