Początek lutego to ten czas w roku, gdy wyjątkowo intensywnie myślimy o robieniu ukochanym osobom dobrze – na różne sposoby. Dlatego wspólnie z Kinky Winky przygotowaliśmy konkurs walentynkowy, w ramach którego zachęcamy do pomyślenia o święcie zakochanych nieco inaczej…
fundatorem nagrody w konkursie jest queer sex shop Kinky Winky
Walentynki to dla branży erotycznej prawdziwie gorący okres. Nie da się ukryć, że 14 lutego jak żaden inny dzień kojarzy się z seksualnością i zmysłowością – w witrynach seks butików pojawiają się komplety czerwonej bielizny i akcesoria w miłosnych kolorach.
Pamiętam, jak w zeszłym roku sama z wypiekami na twarzy planowałam walentynkowe zabawy, a los zaśmiał mi się w twarz. W zamian zorganizowałam sobie dzień dobroci dla samej siebie. A w tym roku po prostu postanowiłam odpuścić i spędzić 14 lutego miło – bez większych planów czy erotycznych scenariuszy, po prostu podążając za tym, co przyniesie mi ten dzień.
Choć presja może być ogromna, pamiętaj, że nic nie musisz, jeśli nie odnajdujesz się w serduszkowo–misiowej konwencji. Nie musisz kupować bombonierki w kształcie serca (pójdź moim śladem i kup ją dzień później 50% taniej!). Nie musisz kupować koronkowych stringów na badylu, udających plastikową różę. Nie musisz planować nocy pełnej uniesień. Możesz za to np. przeżyć te walentynki solo, okazując sobie odrobinę miłości własnej lub zachęcić do tego ważną osobę.
Jeżeli więc w nadchodzące walentynki chcesz zwolnić tempo, poprzyglądać się swojemu ciału i rozkoszy, to ten konkrs z pewnością przypadnie ci do gustu*… Zwłaszcza, że walentynki 2021 wypadają w niedzielę, a do wygrania jest prawdziwie niedzielny gadżet.
Wygraj Fun Factory Sundaze

Pulsowibrator Sundaze to wszechstronny gadżet, który łączy funkcje pulsowania, wibrowania i subtelnych tapnięć. Ta rozkoszna kombinacja nie przytłacza, a inspiruje do autoerotycznych poszukiwań. Choć Fun Factory Sundaze jest znacznie delikatniejszy niż np. Stronic G, jego użytkowanie może okazać się równie orgazmiczne, na co bez wątpienia wpływa bardziej wypełniający kształt zabawki i dodatkowe rodzaje stymulacji. Nie ma chyba lepszego gadżetu na walentynki w rytmie slow…
O moich doświadczeniach z tą zabawką przeczytasz w osobnej recenzji.
O nagrodzie
Nagrodą jest wibropulsator Fun Factory Sundaze w kolorze pistacjowym, ufundowany przez queer sex shop Kinky Winky. Gadżetowi towarzyszą miłe niespodzianki, które uprzyjemnią wypełniony przyjemnościami dzień.
Jak wziąć udział w konkursie?
Bardzo dziękuję za wszystkie zgłoszenia – zwycięski komentarz został wybrany, a jego autorka czeka na swoją nagrodę.
Jeżeli chcesz wziąć udział w konkursie i zawalczyć o Sundaze, wystarczy, że w komentarzu pod tym wpisem podzielisz się swoim przepisem na zmysłową niedzielę. Pomyśl o dniu, który byłby tylko dla ciebie i twojej rozkoszy. Zaplanuj go. Zainspiruj pozostałe osoby. Najciekawszy scenariusz nagrodzę wibropulsatorem Sundaze.
Zamieszczając komentarz konkursowy, nie zapomnij o wprowadzeniu często sprawdzanego, aktualnego adresu email w polu do tego przeznaczonym. Nie zostanie on upubliczniony.
Na zgłoszenia konkursowe czekam do 7.02.2021, do godz. 23:59 czasu polskiego. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi najpóźniej do 9.02.2021, a osoba nagrodzona zostanie poinformowana o wygranej mailem.
Udział w konkursie oznacza akceptację regulaminu zamieszczonego pod tym linkiem.
* I hej, żeby nie było – jeżeli kochasz walentynkową konwencję i w 14 lutego wchodzisz all–in, też możesz wziąć udział w konkursie! W końcu przyjemność jest dla wszystkich…
Komentarze zamknięte.
Sash
9 lutego 2021 at 14:05Przepis na idealną niedzielę dla samej siebie? W moim przypadku to z pewnością dzień pełen wrażeń. Zabawa z psem, słuchanie ulubionej muzyki i bycie otwartą na swoje zachcianki. Przyjemność tkwi w szczegółach;) Więc bardzo chętnie do mojej niedzieli dodam szczegół pikanterii;)
Alicja
8 lutego 2021 at 00:02Jakbym miała taka wolna niedziele, bez dzieci to zaplanowałabym sobie jakiś dobry posiłek z białym winem lub prossecco. Zaliczyłabym swój ulubiony czerwony kostium, pończochy. Przygotowałaby posiłek i napalajmy schłodzonego białego wina. Rozsiadła bym sobie w salonie, rozpaliła w kominku, świeczki, lampki. Włączyłaby sensualna muzykę z mojej sex playlisty. Powoli delektowałabym się posiłkiem popijając dobrze schłodzonym winem. Po posiłku, otwarłaby moje pudełko rozkoszy i zaczęła wybierać to na co mam aktualnie ochotę. Na pewno zaczęłabym od czegoś delikatnego. Hmmm może najpierw przypisałbym kostki lodu aby podrażnić sutki…jak już sutki byłyby twarde i gotowe użyłabym ssawek do sutek które są fantastyczne, do zabawy solo. A następnie wybrałabym zabawki które przyjemnie stymulują ale nie doprowadzają do orgazmu za szybko. To jest czas dla mnie, solo, nie muszę i nie chce się spieszyć. Chce się wczuć w podniecająca muzykę która rozbudza moja wyobraźnie a moje zabawki pomagają dostarczyć potrzebnych i pożądanych doznań fizycznych. Dodatkowo do zabawek użyłabym lubrykantow, chłodzących i rozgrzewających i skupiłabym się na tym jakie doznania mi one dostarczają. Co mnie bardziej pobudza, co sprawia mi większa rozkosz. To byłby czas dla mnie i tylko dla mnie. Czas niespiesznego pieszczenia się, uczucia wolności i ekstazy. Poznawania nowych doznań i ulepszania tych już znanych dla mnie tricków. Z chęcią w do mojej randki samej ze soba, która zawsze jest idealna bo nie dostarcza rozczarowań, dołączyłabym coś czego jeszcze nie znam coś co dostarczyłaby mi nowych interesujących doznań.
Mao
7 lutego 2021 at 23:58Zmysłowa niedziela… to taka zaczęta w rytm muzyki. Bez telefonu, komputera, telewizji. Z płytą brazylijskiej bossa nowy i porywających męskich wokali. Z fantazjowaniem o tym, co ręce saksofonisty mogłyby robić, gdyby zamiast instrumentu byłaby tam moja talia. Z rozbudzającym się głosem w moim ciele, bo nie ważne, czy śpiewam dobrze, źle czy nieczysto – daje mi to siłę, pokazuje moje emocje, wygrywa z dziwnymi lękami, które czasem rano mam w ciele.
Zmysłowa niedziela… byłaby jak historia napisana przez kobietę, która wychowała się w kraju, gdzie przestrzeń pomiędzy pasem a udami nie istnieje. Gdzie słowo seks wymawia się cicho, a ona sama czuła się nieczysta i jakaś taka niekompletna przez większość życia. Teraz z tym wszystkim walczy, zdzierając kolejne zasłony narzucone przez innych ludzi na nią samą. Powolutku staje się wyzwolona. I czuje drzemiącą w niej siłę… którą tak pięknie widać chociażby w „Monologach Waginy”! Lektura pomaga jej stać się kobietą, którą zawsze chciała być (… ale wcześniej nie wiedziała, że zawsze nią była!).
Zmysłowa niedziela… jest pełna dotyku. Miłości do samej siebie. Do innych. Gestów słów i czułości.
Zmysłowa niedziela… Zmienia się w zmysłowy poniedziałek. Bo Ona już nie chce cierpieć przez ten dzień tygodnia. Ma tylko jedno życie i będzie się w nim spełniała.
Namorada
7 lutego 2021 at 23:49Nigdy nie uważałam Walentynek za „ten dzień”, gdy trzeba wychodzić z siebie, by pokazać swoją miłość drugiej osobie. Szczególnie, że rok ma 364 innych dni, gdy jest to możliwe (ba, czasem nawet 365!). Zawsze za to miałam szczęście do lubych, których urodziny wypadały w specyficzne daty – na cześć jednego paradowały trzeciomajowe parady, a teraz… Dzień Zakochanych (bądź świętego wszelakich zaburzeń) jest również kolejną rocznicą urodzenia My Significant Other. Corona jednak nie wybiera, więc tę cudowną niedzielę spędzę solo setki kilometrów dalej – poświęcając samej sobie cały dzień, ale i dedykując Jemu chwile… w których będzie mógł w tę zmysłową niedzielę zajrzeć. Dlaczego? O tym za chwilę.
Przełomowy czas w moim życiu dał mi sygnał, że warto zatrzymać się i poznać potrzeby swoje i swojego ciała. Mam w końcu tylko jedno. I otwierając się z nim przed innymi widzę, że nie tylko dla mnie orgazm jest czymś istniejącym tylko w teorii. Także drogie Panie: nie poddawajcie się, bo zdecydowanie nie jesteście same! A nasze ciała nie są „wybrakowane” (w co sama wierzyłam na temat mojego), a po prostu nie odkryte i niepoznane. Wracając do dnia… wstać z łóżka pomagają mi motywacyjne grafiki, które narysowałam i powiesiłam nad łóżkiem. Rysunek pozwala mi uwolnić emocje, dlatego co dzień coś szkicuję, by wyrazić moje lęki i pragnienia. Taki pozytywny akcent ułatwia mi skulanie się na matę, by ucieszyć ciało poranną jogą… Ruch pozwala na pełne rozluźnienie i aż chce się po nim nasycić zmysł smaku świeżym sokiem z owoców i śniadaniem, na którego przygotowanie poświęcam ile tylko mi się czasu podoba.
Zaczynając dzień w rytmie slow z pewnością wróciłabym na posłanie, by wśród poduszek nasycić się następnym odkrytym przeze mnie zmysłem… Okazało się że niezwykle pobudzająco działa na mnie słuch! A odrobina sensualnego jazzu wraz z nakładaniem na siebie pachnących olejków i masażem jest idealnym zestawem. Po takim rozbudzeniu pewnie sięgnęłabym po telefon, by tym razem posłuchać mruczenia lubego – fantazje opowiadane, a nie pokazywane, cudownie działają na wyobraźnię. W przepisie na niedzielę serwowałabym je grupowo bądź solo – zależnie od pragnień i zaawansowania. Mi na początku trudno było samej wymyślić sobie autorską porcję wyobrażonej erotyki, dlatego partner przydaje się jako co-producer takiego dzieła. Lubię takie niedziele pełne samomiłości, która jest częściowo dla dwojga, ale daje mi poczucie dużej intymności i swobody. A po południu… uciekłabym nad ocean, popływać. Albo do lasu. Parku. Nad rzekę. Zachwycić oczy złączeniem z naturą, odzyskać rytm zatracony w tygodniu i poczucie łączności ze światem.
Czuła zima jest dla mnie czasem, gdy pochylam się nad moimi potrzebami i koję moje lęki. Dzień celebracji może być tak na prawdę każdym dniem, nie tylko niedzielą, co staram się realizować. Zamknąć taki czas warto sycącą zmysły kolacją w kojącym, ciepłym świetle, by później zanurzyć się w wannie pełnej piany i znów przystąpić do eksploracji swojego ciała. Erotycznej czy po prostu troskliwej, to kwestia drugoplanowa. W takie dni myślę, że warto dbać o tych, których się kocha. A to właśnie siebie samą uczę się kochać na nowo każdego dnia.
intymaty
7 lutego 2021 at 23:08Zaczyna się od przeciągnięcia się w pościeli. Nie wiem, która jest godzina, ale już czuję na sobie słońce. Jest jasno, świetliście, jakby w powietrzu unosiła się energia i elektryzowała rzeczywistość. Wiesz, jak to jest – czujesz, jak unoszą ci się włoski na skórze. Pamiętam takie ranki z myślami o doktorze od prawa. Było wtedy wczesne lato. Później kawa. Ciepła, słodka, mleczna kawa. Co masz teraz na sobie, pyta doktor od zwierząt. Szlafrok. Kiedy o nim myślałam, parzyłam kawę ubrana w szlafrok. Pijąc ją patrzyłam w okno, na tyle którego najwyraźniej go pamiętam, kiedy w powietrzu już czuć było schyłek lata. Jesienią doktor od przyrody wynosił nasze kawy na taras od południa. Miał bose stopy. Oni już spędzają czas z żonami, jakoś nie do końca szczęśliwi, czasem znudzeni, czasem sfrustrowani, czasem wściekli, że tak to wygląda. Myślę o nich w niedzielne ranki, kiedy moja zmysłowość się budzi, kiedy przeciągam się w pościeli.
DM
7 lutego 2021 at 19:00Wiecie, co wam mogę polecić na zmysłową niedzielę?
Ciszę, spokój i dosłowne skorzystanie ze swoich zmysłów. Odłączcie się od internetu, który pochłania nasz czas w zastraszających ilościach. Przejdźcie się na spacer. Popatrzcie na biel śniegu, bo możemy jej nie doświadczyć ponownie przez kilka kolejnych lat. Poczujcie chłód na twarzy, to jak szczypie policzki. Spójrzcie w niebo, które będzie pewnie ponuro szarobiałe, albo może zdarzy się lepszy dzień i będzie wyraziście błękitne. Wsłuchajcie się w ciszę, bo niedziele najczęściej są milczące, szczególnie zimą. Ludzie siedzą w domach, a natura czeka w uśpieniu na lepsze czasy. Może nawet dotknijcie śniegu, żeby poczuć się jeszcze raz jak dziecko, które tylko czekało, aby móc porzucać śnieżkami albo ulepić bałwana. Spieszmy się kochać klimat, tak szybko odchodzi. A na inne przyjemności (😉) to zawsze znajdzie się chwila, bo czasem trzeba po prostu zatrzymać się i skupić na zmysłach, w końcu ma to być zmysłowa niedziela.
mientusss
8 lutego 2021 at 03:27Wszystkie moje dotychczasowe „zmysłowe niedzielę”, wtorki, czwartki czy soboty były nie zaplanowane. W tym jestem kiepska – w planowaniu, jednak w realizacji pragnień, które przynosi moment uniesienia doszłam do swego rodzaju perfekcji. Wymyślne gorsety, uwydatniające biust i podkreślające talię zawsze gotowe są by je założyć. Zabawki potęgujące i gwarantujące nowe doznania – zawsze pod ręką. Szampan zawsze schłodzony, a nasze pożądanie zawsze tak samo silne. „Zmysłowe niedziela” tym razem rozpoczęłaby się już rankiem, gdy budząc się, czułabym jego ogromną dłoń ściskającą mój pośladek, a usta wędrujące po szyi. Kolejny dzień poświęcilibyśmy tylko sobie, upewniając się stale w fakcie, że w dalszym ciagu działamy na swoje zmysły tak, jak kilka lat temu, gdy zbliżyliśmy się do siebie po raz pierwszy.
Marta
7 lutego 2021 at 18:57„Zmysłowa niedziela” – mmm, sama ta nazwa kojarzy mi się z sensualną słodyczą życia! Mój przepis na zmysłową niedzielę to dużo czułości, dużo rozkoszy, dużo dobrego jedzenia i mnóstwo relaksu! Uwielbiam czule nic-nie-robienie w łóżku, leniwe posiłki, wąchanie olejków eterycznych mieszających się z zapachem cieplej skory, ale zmysłowy dzień oznacza dla mnie coś ekstra! Zazwyczaj wraz z partnerem obdarzamy się masażem, a w zmysłowy dzień próbujemy czegoś nowego :) pończochy, nowy stymulator lub pejczyk albo kwintesencja zmysłowości: słodycz w sypialni! Znacie smak fellatio z miodem? Wiecie jak to jest masować ukochanego płynną czekoladą, a później wycałować to słodkie ciało? Używaliście już do handjoba plastra pomarańczy? Rozsmarowaliście na cudzym torsie bitą śmietanę? Jeśli nie, to polecam tę symfonię zmysłowości! Oto mój przepis na rozkoszną niedzielę :)
Oliwia
7 lutego 2021 at 18:47Zmysłową niedzielę zaczęłabym od tego, że nie nastawiłabym budzika i pozwoliłabym sobie przedłużyć sen do oporu. Najchętniej spałabym nago, otulona kołdrą, w ulubionej pościeli. Byłby to dzień, w którym naprawdę mogłabym się siebie pytać na co mam ochotę, delektować się przyjemnościami, prawdziwie wypocząć po zmaganiach całego tygodnia. W pierwszej kolejności postawiłabym na zmysł dotyku – może to samomiłość byłaby idealna na rozpoczęcie dnia? Niespieszne mizianie swojego ciała, kiedyś może zażenowałabym się pisząc o tym, teraz myślę, że miłość do siebie i własnego ciała nie jest powodem do wstydu. Dozowałabym sobie przyjemności, żeby naprawdę się rozpieścić i spełniać różne zachcianki bez wyrzutów sumienia. Później wstałabym z łóżka i zajęła się kolejnym zmysłem – węchu. Kąpiel w ulubionej soli, olejek do ciała przypominający najpiękniejsze wakacje w życiu.. Potem zapewne ubrałabym się i zrobiła sobie makijaż. Nie żałowałabym ładnego (choć na pewno nadal wygodnego) ubrania i bielizny na popołudnie sama ze sobą. Spędziłabym trochę czasu przed lustrem. Może zrobiłabym sobie jakieś zdjęcia. Skoro zmysłowa niedziela, to zmysł wzroku nie może zostać pominięty! Później włączyłabym sobie muzykę, którą lubię i zajęłabym się ugotowaniem czegoś dobrego. Można by wiele mówić o zmysłach, ale dla mnie te dwa ostatnie są wyjątkowo ważne. Być może pojawiłyby mi się ciarki na skórze dzięki zawodzeniu ulubionego piosenkarza, które czasem wprowadzają mnie w dosyć trudne do wytłumaczenia zakłopotanie? Może sama zagrałabym na pianinie, mimo, że nie potrafię wiele? Przynajmniej nikt nie marudziłby, że ciągle gram to samo, bo byłaby to tylko moja niedziela. Całość zwieńczyłabym potrawą na ostro z dużą ilością kolendry, którą można albo kochać albo nienawidzić. Pewnie nie byłabym nawet w połowie dnia, a nadal nie kończyłyby mi się pomysły na to, jak spędzić taki piękny wolny dzień tylko dla siebie. Odkrywam, że im bardziej się o siebie troszczę, tym wiele sfer mojego życia na tym tylko zyskuje. Mój przepis na zmysłową niedzielę to zwolnienie tempa i zastanowienie się, co lubimy, co chcemy, bez presji.
Anuszka37
7 lutego 2021 at 18:33Zmysłowa niedziela to muza na cały regulator. Może być koncert heavymetalowy i ja w roli gruppie bzykam sobie po kolei każdego frontmana. W myślach rzecz jasna z pomocą Fun Factory. Czysty rock n roll :D tymczasem zmykam do dzieci, które pozostały jedynym wspomnieniem mojego niegdyś tzw życia erotycznego hehe.
Mery
7 lutego 2021 at 18:08Zmysłowa niedziela…
Budzę się późnym rankiem w chłodnym pokoju, czuję dotyk miękkiego koca na skórze – spałam nago- i pozostaję zanurzając się na parę chwil we własnym cieple, może się podotykam, a może nie, po czym nakładam mój puchaty szlafrok, skarpety pod kolano i wstaję. Pijąc herbatę rozpalam ogień w kominku. Jem na śniadanie to na co mam ochotę, a potem siadam przed kominkiem ze świeżą kawą z cynamonem, dużą ilością mleka, bitą śmietaną na wierzchu posypaną brokatem i błyszczącymi cukrowymi kuleczkami w kolorach złota i srebra. Słucham muzyki, wyglądam przez okno i uśmiecham się do zaczynającego się dla mnie dnia. Wezmę prysznic, w czasie którego będę śpiewać na głos i wdychać ożywcze i słodkie zapachy żelu i szamponu. Założę zmysłową bieliznę, spryskam się perfumami. Zatańczę chwilę przed lustrem podziwiając swoje ciało. Siedząc znów w szlafroku poświęcę trochę czasu na malowanie akwarelami albo szydełkowanie, żeby otaczać się pięknem i tworzyć piękno.
Przed obiadem odwiedzi mnie partner, więc ubiorę się w czarną długą spódnicę i kolorową bluzkę. Zjemy zamówione sushi przy świecach (parę z nich pachnących) rozmawiając o wspólnych wspomnieniach i snując plany. Zaczniemy wojnę na łaskotki, która przerodzi się w słodką namiętność. Po akcie szczęśliwi i przytuleni do siebie obejrzymy odcinek lub dwa serialu i wypijemy herbatę. Przygotujemy razem kolację, a po jej zjedzeniu pożegnamy się. Resztę wieczoru spędzę grając w jedną z gier komputerowych, a półtorej godziny przed snem- ozdabiając skórę rąk henną, żeby zachować fragment piękna tego dnia na następne dwa tygodnie.
Ola
7 lutego 2021 at 17:40Z okazj dzisiaj, tego że jest niedziela, wczuwam się w klimat – tej czekoladowo-erotycznej za tydzień i każdej kolejnej. Zazwyczaj niepowtarzalność niedziel zupełnie nie przypomina tej wystrzałowej. Szczególnie dla świeżo upieczonej singielki – cios poniżej pasa? W symultanicznej rzeczywistości zamiast wyobrażeń o jedzeniu przesłodkiego tortu, na cześć urodzin byłego, wybieram:
▪︎Rano będąc zupełnie wyspaną (po przespaniu 8h) dać sobie odrobinę czasu w łóżku, na fantazjowanie różne
▪︎Wstać zmotywowaną do działania, załatwić kilka potrzebnych obowiązków przy kawie + ciastku, następnie zjeść porządne, kuszące śniadanie
▪︎Zadowoloną ze swojej produktywności/siebie udać się z zimnego podwórka do sauny (w osobnej rzeczywistości!) – dać się tam ponieść kolejnej dawce wyobrażeń, „introwertycy” kiedykolwiek się relaksują?
▪︎Po drodze wstąpić na krewetki w tempurze, dobrą zupę lub burgera (w odrębnej rzeczywistości!) i zamienić parę słow z przyjemną obsługą
▪︎Pokrzątać się/poczytać, nauczyć się czegoś fajnego
▪︎Wziąć kąpiel, ewentualnie długi gorący prysznic, wmasować smakowity balsam
▪︎Oddać się aktowi masturbacji nie narzucając sobie (to jest wyobrażenie w którym jestem tak fantastyczna, że nieludzka😅), że to „wybrakowany seks”, dać sobie czas, uwagę, po szczytowaniu ochłonąć chwilę i zasnąć zadowoloną z całego przebiegu dnia. Szczęśliwa.
Niektóre punkty nie są możliwe do spełnienia w obecnej rzeczywistości, a dopiero stosowane razem dają poczucie 100% rozluźnienia. Składam prośbę o namiastkę tych chwil 🤭😊
Iza
7 lutego 2021 at 17:01Przepis na zmysłową niedzielę zaczyna się zaraz po przebudzeniu. Leniwy dzień oznacza, że nie trzeba jeszcze wstawać a zabawka czekająca przy łóżku delikatnie rozbudzi zmysły. A żeby zaspokoić je wszystkie następnie skieruje się do kuchni i bez żadnych wyrzutów sumienia przygotuję wypasione śniadanie. Deser o poranku? A czemu nie?! Teraz pora na gorącą kąpiel.. ulubiony podcast w tle i relaksująca woń olejków eterycznych. Zazwyczaj pomaga koić nerwy po ciężkim dniu pracy, ale dziś jest przecież dzień dla mnie. Teraz pora na to, żeby docenić swoje ciało. Wyciągam aparat, ustawiam ulubiony tryb czarnobiałych zdjęć i reguluję głębię ostrości. Samowyzwalacz albo pilot i zabawa ja + obiektyw. Bo czemu nie zafudować sobie trochę zachwytu nad ciałem? A potem może drzemka? Albo popołudnie z ulubionym aktorem porno? Ah, takie dni trudno zaplanować, przecież ich sednem jest spontaniczność i reagowanie na własne zachcianki :)
Asia
7 lutego 2021 at 16:53Wiem, że niektórzy mogą nie lubić walentynek i to jest w porządku! Nie musimy lubić tego samego.
Ja natomiast lubię wszystkie święta :D walentynki, tłusty czwartek, dzień kobiet, dzień mężczyzn..
Lubię, ponieważ każde jest wyjątkowe.
A dlaczego lubię walentynki? Ponieważ jest to święto zakochanych.
Każdy z nas ma osobę którą kocha, lub powinien kochać – siebie.
Dlatego nie ważne, czy walentynki spędzam z kimś czy całkiem sama, zawsze kocham i czuję się kochana :)
A mój plan na walentynkową niedzielę to :
Zjeść spokojnie śniadanie. Bez insta, fejsa czy innych czasopochłaniaczy. Po prostu, skupić się na jedzeniu. Pójść na spacer z moją Luną..
Upiec bezę w kształcie serca, z kremem mascarpone i owocami – od siebie dla siebie :D
Odpalić netflixa i nadrobić wszystkie filmy które chciałam a nie miałam czasu obejrzeć.
To brzmi jak cudowny plan na ukochanie siebie samej :)
Kochajcie się dziewczyny!
Żaneta
7 lutego 2021 at 16:44Zmysłowe dni to u mnie rzadko niedziele, wogóle to rzadko całe dnie.
Za to od mojej 40stki spędzam mnóstwo zmysłowych chwil, godzin. Czasem z wibratorem, czasem z masażerem łechtaczki, czasem z moją dłonią, czasem z partnerem. Zdarzają się skradzione ukradkiem chwile w zwykłych momentach: fantazje w korkach, w poczekalni na zajęciach dzieci, sexowna bielizna na ważnym zebraniu, wreszcie w leniwe niedzielne popołudnie, gdy dzieci są na sankach…
Nie staram się o zmysłowe pojedyncze dni, ale o jak najwięcej skradzionych zmysłowych chwil w życiu…
Łucja
7 lutego 2021 at 11:18Przepis na zmysłową niedzielę:
Wyobraź sobie, że budzisz się w niedzielę wyspana, w miękkiej, pachnącej pościeli. Jest przyjemnie ciepło. Twoje ciało, które miejscami jest odsłonięte muska delikatnie kołdra, czujesz ją na sobie jest lekko ciężkawa, ale za to aksamitna. Dotyka twojego brzucha czy pośladków. Powolnie podnosisz się, aby wstawić kawę, a gdy otwierasz słoik z nią uderza cię aromat ziaren. Aromat jest mocny, dumny, niemalże duszący, ale pobudza całe twoje ciało, czujesz te wibracje i podniecenie na samą myśl o czarnej, mocnej toni. Nastawiasz tą kawę dla siebie. Wracasz na chwilę do łóżka to w końcu czas dla ciebie. Tylko dla ciebie, te 5 minut, gdy robi się twoja kawa. I ty ją słyszysz. Słyszysz jej dźwięki, wiesz, że ona już dochodzi, że zaraz zanurzysz kubki smakowe w znanej ci rozkoszy. Ty także dochodzisz. Jesteś już nago, bo czeka cię prysznic. Raz ciepły, raz zimny. Twoje ciało reaguje na obydwie temperatury, zmysły się wyostrzają, czujesz więcej. Masz gęsią skórkę żeby zaraz później czuć przyjemne rozluźnienie wiecznie spiętego karku. Po prysznicu jesz śniadanie i jest ono lekko słodkie, rozpływa się w ustach. Daje ci energię, której potrzebujesz. Ubrana w świeżo wyprane wygodne ciuchy masz chwilę, by pooddychać i być, po prostu być i patrzeć w okno. Czas ci nie ucieka, on mija zgodnie z Tobą. Możesz wybrać teraz książkę do poczytania, pójść na spacer, a później zrobić coś dla swojego ciała. Na spacerze łapiesz promienie dziennego światła, oblewa cię fala świeżego powietrza, czujesz je w swoich płucach. Po powrocie masz czas na obiad, najlepiej w ciszy, by nie zachwiać tego wewnętrznego spokoju, który właśnie zbudowałaś na spacerze. Żadnych rozpraszaczy, żadnych dźwięków, brzęczenia komunikatorów, złych wiadomości i taniej sensacji. Po prostu jesz i czujesz smaki jeszcze bardziej. Słoność, pikantność i złożoność aromatów ziół i przypraw korzennych. I czujesz ciepło, które rozlewa się po twoim brzuchu. W tym momencie wybierasz tę odpowiednią lekturę i podróżujesz gdzie indziej. W inną rzeczywistość, do innego kraju, czasoprzestrzeni. Tak mija Ci chwila krótsza lub dłuższa. Twój mózg miał także chwilę dla siebie mógł poczuć co innego, gdzie indziej, w dowolnej formie. Wiesz już, że po takim czasie dla ciała i ducha przyszedł czas na małą grę zmysłów. Wyobraź sobie, że leżysz na swojej kanapie, masz otwarte okno, więc świeże powietrze napływa do mieszkania. Ty dotykasz podbrzusza, ręką zjeżdżając coraz niżej. Zamykasz oczy, a twój oddech przyspiesza i jest miło. Jest ci coraz milej i chcesz żeby ten stan trwał, ale też pragniesz mocniejszych doznań, które mają zaraz nadejść. Za chwilę, za sekundę. I czujesz jak się rozpływasz, jak oddech na sekundę ustaje, a później przychodzi rozluźnienie. Zlewasz się z tym momentem, w którym jesteś. Ze wszystkim co cię otacza. Reszta niedzieli zależy od ciebie, ale będziesz mogła zasnąć wypoczęta akurat tego jednego dnia.
Karolina
7 lutego 2021 at 16:05Obudzę się po południu. Spokojnie, bez pośpiechu zjem śniadanie. Wezmę książkę lub włączę serial. W trakcie oglądania wypróbuję nowy gadżet, wibrator na pilota, który kupiłam w Lovehoney. Taka solo gra wstępna. Potem soloseks. W rozciągniętym, wygodnym dresiku i z miską lodów. Naprawdę nie mogę się doczekać!
Marti
6 lutego 2021 at 19:28Zapewne i tak nie wygram, bo nie mam ani partnera ani planów na namiętne walentynki, ale i tak zostawię swoje „3 grosze” :D
Po moim poprzednim nieudanym związku postawiałam 100% na siebie ! Od tego czasu bardziej słucham swojego ciała i głowy.
Tegoroczne walentynki zacznę od masażu tajskiego, który sama sobie sprezentowałam. (uwielbiam !)
Potem prysznic, koniecznie z peelingiem owocowym i na reszcie można przejść do roboty. Od 4 lat sukcesywnie powiększam swój box zabawek. Mam kilka faworytów, ale postawię na nowy zakup – uroczego pingwinka. Obowiązkowo trip hop w głośnikach, kadzidełka i lampka wina na rozluźnienie. Lubię wspomagać się fajnymi filmami erotycznymi… takimi ładnymi, estetycznymi, mmm… Bardzo polecam ŁADNE VIDEA, pamiętam jak mój był chłopak zaproponował kiedyś, żebyśmy razem obejrzeli, bardzo mnie to wtedy krępowało, ale szybko przestało. Nie ma nic bardziej stymulującego niż kochająca się para obok, a że wiele osób nie jest gotowa stricte na obecność drugiej pary, to film erotyczny będzie wspaniałym rozwiązaniem, bardzo polecam wszystkim ustawić laptopa blisko łóżka i odpalić film na średniej głośności, tak by był tylko miłym dodatkiem, a główna akcja to Wy… :)
Tak czy siak, w tym roku będę ja + 2 panie w ekranie. Na pewno będzie super, już nie mogę się doczekać.
I to by było na tyle, chcę potestować trochę nowy sprzęt i zobaczyć co mi najbardziej pasuje.
Pamiętajcie dziewczyny walentynki można spędzić samemu, to jest OK, można się dobrze zabawić, wyłączcie głowę i skupcie się na sobie.
Pozdrawiam wszystkich singli w ten dzień,
życzę miłych doznań ;>
Asia
7 lutego 2021 at 02:36Mój przepis na zmysłową niedzielę jest bardzo prosty. Przede wszystkim śpię dłużej niż zawsze- daje sobie czas na odpoczynek i regenerację. Podczas dnia oglądam seriale pod kocem z herbatą w ręku. A kiedy tylko najdzie mnie ochota idę na solo seks. Masturbuję się zwyczajnie na plecach albo w różnych pozycjach, używam wyobraźni lub oglądam znane i nowo odkryte porno, używam gadżetów albo tylko palców. To mój dzień, stawiam na siebie i robię co tylko chce i ile razy chce! Poznaje swoje ciało i swoje rekacje na różne bodźce. Ale przede wszystkim robię wszystko w zgodzie ze sobą.
magdalena
7 lutego 2021 at 14:10Od roku staram się pielęgnować w sobie nawyk niedziel dla mnie i moich potrzeb. W każdym projekcie, dorywczej pracy czy na studiach od razu zaznaczam: niedziela jest dla mnie i koniec. Stosuje drobne wyjątki ale tylko gdy jest to wyższa konieczność. Zmysłowa niedziela to dla mnie pobudka o tej godzinie o której potrzebuje mój organizm. Wstanę rano świetnie, wstanę mocno po 12 jeszcze lepiej. Staram się słuchać siebie i mojego ciała i robić to na co mam ochotę w danym momencie bez wyrzutów. Gdy czuje się dobrze najczęściej mam ochotę zacząć od rozwinięcia maty do jogi i dosłownie 10-15 minut delikatnego rozciągania z ulubionymi jogaskowymi pozycjami. Niektóre potrafią być bardzo sensualne ale sensualne dla mnie i mojego ciała i nikogo innego. Zazwyczaj czuje wtedy dużo energii puszczam energetyczną, pełną powera piosenkę (ostatnio Maneater Nelly Furtado polecam!) i tańczę do niej chaotycznie, po prostu skacze po całym pokoju. W ciągu dnia lubię wyjść na spacer szczególnie teraz, gdy jest tak dużo śniegu a wieczorem obejrzeć filmy i seriale, na które nie miałam czasu w ciągu tygodnia. U mnie wieczorną pora zaczyna się prawdziwe zmysłowa uczta. A dokładniej zaczyna się długa kąpiel, na która oczywiście zasłużyłam po całym dniu dla siebie, który też potrafi być męczący. Nie żałuje sobie płynu, piany, wody, czasu niczego. Leżę, słucham muzyki lub przeglądam ulubione erotyczne strony, rozpływając się w cieple fizycznym i tym którym zadowalam moje oczy i czasami uszy, dzięki odpowiednim stronom w internecie a czasem książkom. Często w wannie ale też już po wyjściu nabieram ochoty, by jeszcze lepiej się sobą zająć i zaspokoić potrzeby seksualne. Często do akcji wkracza wyobraźnia i głowa w której tworze różne ciekawe i przyjemne scenariusze. Czasem za pomocą dłoni, czasem za pomocą drobnego wibratora, który kupiłam już kilka lat temu. Pozwalam sobie rozpłynąć się pod dreszczem przyjemności i rozkoszy. Jedyne o czym nie mogę zapomnieć to, by wcześniej ustawić budzik na poniedziałek. Po po takiej sesji często dosłownie odpływam w krainę błogości i zasypiam a od poniedziałku trzeba brać się do pracy i studiów.