Początek lutego to ten czas w roku, gdy wyjątkowo intensywnie myślimy o robieniu ukochanym osobom dobrze – na różne sposoby. Dlatego wspólnie z Kinky Winky przygotowaliśmy konkurs walentynkowy, w ramach którego zachęcamy do pomyślenia o święcie zakochanych nieco inaczej…
fundatorem nagrody w konkursie jest queer sex shop Kinky Winky
Walentynki to dla branży erotycznej prawdziwie gorący okres. Nie da się ukryć, że 14 lutego jak żaden inny dzień kojarzy się z seksualnością i zmysłowością – w witrynach seks butików pojawiają się komplety czerwonej bielizny i akcesoria w miłosnych kolorach.
Pamiętam, jak w zeszłym roku sama z wypiekami na twarzy planowałam walentynkowe zabawy, a los zaśmiał mi się w twarz. W zamian zorganizowałam sobie dzień dobroci dla samej siebie. A w tym roku po prostu postanowiłam odpuścić i spędzić 14 lutego miło – bez większych planów czy erotycznych scenariuszy, po prostu podążając za tym, co przyniesie mi ten dzień.
Choć presja może być ogromna, pamiętaj, że nic nie musisz, jeśli nie odnajdujesz się w serduszkowo–misiowej konwencji. Nie musisz kupować bombonierki w kształcie serca (pójdź moim śladem i kup ją dzień później 50% taniej!). Nie musisz kupować koronkowych stringów na badylu, udających plastikową różę. Nie musisz planować nocy pełnej uniesień. Możesz za to np. przeżyć te walentynki solo, okazując sobie odrobinę miłości własnej lub zachęcić do tego ważną osobę.
Jeżeli więc w nadchodzące walentynki chcesz zwolnić tempo, poprzyglądać się swojemu ciału i rozkoszy, to ten konkrs z pewnością przypadnie ci do gustu*… Zwłaszcza, że walentynki 2021 wypadają w niedzielę, a do wygrania jest prawdziwie niedzielny gadżet.
Wygraj Fun Factory Sundaze

Pulsowibrator Sundaze to wszechstronny gadżet, który łączy funkcje pulsowania, wibrowania i subtelnych tapnięć. Ta rozkoszna kombinacja nie przytłacza, a inspiruje do autoerotycznych poszukiwań. Choć Fun Factory Sundaze jest znacznie delikatniejszy niż np. Stronic G, jego użytkowanie może okazać się równie orgazmiczne, na co bez wątpienia wpływa bardziej wypełniający kształt zabawki i dodatkowe rodzaje stymulacji. Nie ma chyba lepszego gadżetu na walentynki w rytmie slow…
O moich doświadczeniach z tą zabawką przeczytasz w osobnej recenzji.
O nagrodzie
Nagrodą jest wibropulsator Fun Factory Sundaze w kolorze pistacjowym, ufundowany przez queer sex shop Kinky Winky. Gadżetowi towarzyszą miłe niespodzianki, które uprzyjemnią wypełniony przyjemnościami dzień.
Jak wziąć udział w konkursie?
Bardzo dziękuję za wszystkie zgłoszenia – zwycięski komentarz został wybrany, a jego autorka czeka na swoją nagrodę.
Jeżeli chcesz wziąć udział w konkursie i zawalczyć o Sundaze, wystarczy, że w komentarzu pod tym wpisem podzielisz się swoim przepisem na zmysłową niedzielę. Pomyśl o dniu, który byłby tylko dla ciebie i twojej rozkoszy. Zaplanuj go. Zainspiruj pozostałe osoby. Najciekawszy scenariusz nagrodzę wibropulsatorem Sundaze.
Zamieszczając komentarz konkursowy, nie zapomnij o wprowadzeniu często sprawdzanego, aktualnego adresu email w polu do tego przeznaczonym. Nie zostanie on upubliczniony.
Na zgłoszenia konkursowe czekam do 7.02.2021, do godz. 23:59 czasu polskiego. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi najpóźniej do 9.02.2021, a osoba nagrodzona zostanie poinformowana o wygranej mailem.
Udział w konkursie oznacza akceptację regulaminu zamieszczonego pod tym linkiem.
* I hej, żeby nie było – jeżeli kochasz walentynkową konwencję i w 14 lutego wchodzisz all–in, też możesz wziąć udział w konkursie! W końcu przyjemność jest dla wszystkich…
Komentarze zamknięte.
wklęsłość-wypukłość
6 lutego 2021 at 16:48Moja niedziela byłaby tylko moja. Byłaby zmiennością, wklęsłościami i wypukłościami – kojąca, plastyczna, wilgotna. Tak, już od rana. Choć zdarza się to rzadko, lubię, gdy przyśni mi się intymny sen. Zwykle śnię się sobie sama, mając wokół ciekawskich obserwatorów. Lubię ich ze sobą zabrać w nowy dzień, jak jeszcze nie do końca przebudzona, mam możliwość pokazać im jak wygląda moja przyjemność.
Ostatnio akurat jestem w trakcie lektury „Ona ma siłę” Emily Nagoski – o swojej seksualności przez większość życia wiedziałam niewiele, nie miałam ani odwagi, ani wewnętrznego przyzwolenia na to, by zastanowić się jak odczuwam, jakie są moje potrzeby. Moja niedziela będzie więc odkryciem, odkryciem, w którym podążam za głosem i swoim i bardziej doświadczonych kobiet. Będzie siłą, a czasami będzie poddaniem się.
Jem śniadanie – pyszne. Powoli. Moim ulubionym rytuałem jest poranna kawa, wyglądanie przez okno, głaskanie kotów. Tak robię. Robię, bo lubię.
Ważnym elementem – nie tylko mojej niedzieli, ale każdego dnia, jest krótka medytacja. W tym roku wraz z początkiem stycznia wzięłam udział w noworocznym wyzwaniu z aplikacją „Ten percent happier” Dana Harrisa. Poznałam kilka życzliwych głosów, które ugruntowują, powodują, że czuję się w sobie. I to jest okej. To jest moje 10% więcej. Jeśli ktoś z Was to czyta – polecam, może znajdziecie w tym projekcie coś dla siebie. Wasze 10%.
Myśląc o sensualnym dniu nie przychodzi mi do głowy nic lepszego, niż spotkanie ze sobą i gliną. To materiał niezwykle plastyczny, organiczny, cielesny. Nie ma nic. Jestem ja, mój dotyk, wilgotna masa odkształcająca się pod palcami. Rzucam, ugniatam, niektóre ruchy są ostre, inne posuwiste. Drążę, gładzę. Nie myślę o niczym innym. Jestem obecna.
Nie chce mi się gotować i akceptuję ten fakt uderzając palcami w klawiaturę. Zamawiam. Dobra włoska kuchnia jest wspaniałym nośnikiem uczucia jakie zostało włożone w proces. Idealny wybór.
Po posiłku – już mogłoby się wydawać, że nadejdzie kąpiel, ale nie. U mnie to będzie prysznic. Lubię czuć na sobie strumień wody. Będzie długi. Ciepły.
W moim łóżku jest świeża pościel (i kot). Są olejki eteryczne, jest Nick Cave z soundtrackiem do ” the Proposition”.
Już nie ma gliny, jest moje ciało. Wypoczęte, ciekawe, otwarte.
Niestety nie ma ze mną zabawki od Sundaze, więc, póki co, muszę wcisnąć PAUZĘ w tej historii. Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi ;)
Linoskoczna
6 lutego 2021 at 15:24Planując swoją zmysłową niedzielę myślę przede wszystkim o tym, że jestem istotą skomplikowaną, której potrzeby pochodzą z różnych sfer i dziedzin.
Abym była w stanie naprawdę sobie dogodzić, chciałabym zaangażować w to całą siebie: fizycznie, emocjonalnie, duchowo, mentalnie, społecznie.
Zaczęłabym już z samego rana – od kilku chwil medytacji i relaksu. Dziś jest mój dzień i nigdzie się nie spieszę, mogę więc przez chwil kilka pozwolić sobie na myślowy relaks i odpoczynek. Następnie krótka gimnastyka i pyszne śniadanko. W zależności od aktualnej zachcianki mogłyby to być naleśniki na słodko z serkiem homogenizowanym, owocami i nutellą albo jakiś prosty, ale pyszny posiłek wytrawny – np. Tosty i jajka sadzone.
Po śniadaniu krótka przerwa i spacer z psami, żeby się troszkę zmęczyć, ale też nie za bardzo. Wysiłek wywołuje u mnie wyrzut endorfin i sprawia, że humor mi dopisuje. Po powrocie gorąca, cudowna kąpiel i sesja pieszczot z samą sobą. Dzisiaj myślę tylko o tym, by było mi przyjemnie więc dotykam swoich piersi i cipki, rozcieram, masuję, klepię, podszczypuję, drapię, głaszczę i dogadzam.
Wychodzę z wanny, otulam się miękkim szlafrokiem. Przez godzinę lub dwie leżę na kanapie i czytam książkę.
Wstaję. Zakładam koronkową bieliznę, ładną sukienkę, pończochy. Robię sobie piękny makijaż. Idziemy z Narzeczonym na obiad do miasta. Nikt z obsługujących nas kelnerów ani otoczenia nie wie, że mam w sobie malutki, zdalnie sterowany bullet, którego moc kontroluje mój mężczyzna. Podczas posiłku czyta z mojej twarzy emocje – doskonale wie, kiedy zwiększyć prędkość i moc wibracji. Podnieca mnie to, że muszę być cicho, że nie wolno mi dać po sobie czegokolwiek poznać.
Kończymy jedzenie i wychodzimy, trzymając się za ręce. Idziemy do domu, by tam kontynuować spektakl, który rozpoczęliśmy w restauracji.
Kiedy kończymy, moja szminka jest rozmazana, włosy mam rozsypane jak koronę dookoła głowy, a serce bije mi bardzo szybko. Przeżywam tę rozkosz, nie pozwalam przedwcześnie dać wyciągnąć się z tej krainy, w której człowiek bywa nieczęsto i zwykle niedługo. Leżymy zmęczeni, szczęśliwi i lekko jeszcze drżący. Po odpoczynku zakładam coś wygodnego, ulubione jeansy i t-shirt. Wieczorem wpadają znajomi na jednego drinka, ale tym razem nie powtarzamy tricku z bulletem; co za dużo, to niezdrowo. Jest za to sporo luzu i zwykłego, beztroskiego śmiechu. Jemy wspólnie kolację, jednocześnie rozmawiając i żartując. Gdy znajomi się z nami żegnają, włączamy Franka Sinatrę i tańczymy przez chwilę. Idziemy do sypialni, przebieramy się do snu, kładziemy i zasypiamy w swoich ramionach.
Kasia
6 lutego 2021 at 14:13Zmysłowa niedziela?
Wyspana budzę się w swoim łóżku a promienie słońca spływają na moje ciało. Zostaje tak zatrzymując chwilę, skupiam się na tym jak i co czuje… Myślami doceniam kolejny dzień…
Długo leże w łóżku czytając ulubioną książkę a kiedy przychodzi głód przygotowuje pyszne śniadanie dopracowując każdy szczegół. Wybieram piękną zastawę i powoli delektuje się śniadaniem słuchając muzyki w tle…
Ten dzień jest dla mnie i tylko dla mnie… Świętuje go celebrując każdą, nawet najprostszą czynność.
Wieczorem przygotowuje sobie mój ulubiony sposób relaksu.
Wchodzę do wanny z gorącą wodą. W powietrzu unosi się zapach lawendy, łazienkę rozświetlają świece.
Pod ręką mam kieliszek ulubionego wina a w tle unosi się muzyką.
W takim nastroju zaczynam głaskać swoje ciało, dotykać je z czułością… Uczę się doceniać i kochać każdy milimetr swojego ciała dotykając się dłońmi czasem pieszcząc zabawkami.
Zmysłowy dzień oznacza dla mnie zadbanie o siebie, swoje potrzeby… W takie dni zapraszam siebie samą na całodniową randkę i jestem dla siebie samej najwspanialsza. W takie dni czytam dobre książki, jem smaczne rzeczy, biorę gorące kąpiele, otaczam się pięknymi zapachami, pieszczę sie poznając własne ciało, dbam o swoje myśli, odczucia, emocje. Jestem dla siebie samej ❤️
Pablo
6 lutego 2021 at 11:51Nie wiem, czy to skutek pandemii i braku wystarczającej ilości kontaktu z innymi ludźmi, czy też po prostu wynikło to z mojej orientacji i w końcu dojrzało do wyjścia na światło dzienne, w każdym razie postanowiłem, że w tym roku walentynki spędzam na 200%. I to dosłownie.
Przygotowania rozpocząłem już na parę dni przed. Ściągnąłem Tindera, przebiłem się także przez masę swoich fotek, by wybrać najkorzystniejsze; Tinderowy standard. Trochę takich, żeby pokazać jak ładny jestem, trochę takich, by pokazać, że nie jestem nudziarzem, oraz jedno takie żeby mieściło się w tinderowych standardach, ale żeby też potencjalne pary wiedziały, że nie kupują kota w worku.
Swipe’owanie rozpocząłem jak tylko wszystko było gotowe. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, pandemia sprawiła, że na Tinderze pojawiła się masa łowców nastawionych na jeden, bardzo konkretny typ zwierzyny – jednorożce. Jakkolwiek znalezienie pary skorej do zaproszenia jednorożca rodzaju męskiego wydaje się trudne, zwykle to raczej panie chętniej widziane są w tej roli, to już po dwóch godzinach listę moich par wypełniało 5-6 matchy zawiązanych z poszukującymi parami. Wybór nie był trudny – Maciek i Agata wyglądali i brzmieli najbardziej interesująco. Cieszyło mnie ich zaangażowanie w rozmowę ze mną, gdyż ze względu na małą, ale wyraźną niebiesko-fioletowo-różową flagę na ich zdjęciu profilowym, wiązałem z nimi największe nadzieje. Szczęśliwie złożyło się, że ja także przypadłem im do gustu, więc nie zwlekając umówiliśmy się na wstępne spotkanie w realu. Ot, żeby zapoznać się, ustalić swoje oczekiwania, ograniczenia, w końcu po to, by odbyć miły spacer. Z uwagi na obowiązujące wciąż ograniczenia na miejsce spotkania wybraliśmy Łazienki Królewskie – spotkanie w maskach mogłoby nie spełnić warunków spotkania zapoznawczego.
Na spotkanie szedłem z duszą na ramieniu. Nigdy jeszcze nie byłem na takiej “podwójnej” randce, milion rzeczy mogło pójść nie tak – obawiałem się, że nie przypadną mi do gustu (albo co gorsza, tylko jedno z nich!), że ja im się nie spodobam, że będzie drętwo, bo spotkania na żywo to trochę co innego, niż rozmówki przez Tindera, w końcu napawało mnie obawą to, że w tolerancyjnej Polsce Maciek i Agata nie istnieją, a na ich miejscu spotkam bardzo rozbawionych “pranksterów”, żądnych zdobycia wielkiej ilości lajków i wyświetleń kosztem niedoszłego jednorożca. Mimo to, nic takiego nie zaszło. W umówionym miejscu zobaczyłem uroczą parkę. Przeszło mi przez głowę, że wyglądają na odrobinę stremowanych i że zapewne myśli, które przed chwilą kłębiły się w mojej głowie, są również ich udziałem. Żeby nie potęgować napięcia (a także żeby nie spóźniać się, co przecież byłoby oznaką lekceważenia), pomyślałem “raz kozie śmierć” i podszedłem do nich z najładniejszym uśmiechem na jaki było mnie stać. Od razu uderzył mnie wyraz ulgi w ich oczach – oznaczało to, że przynajmniej na pierwszy rzut oka nie są oni rozczarowani moim realnym “ja” i że reszty randki nie spędzimy na nieudolnych próbach jak najbardziej naturalnego wymiksowania się ze spotkania. Wieczór upłynął bardzo szybko i bardzo przyjemnie.
Po wstępnym small talku zajęliśmy się zgrubnym ustaleniem scenariusza niedzielnego dnia. Może i brzmi to bezdusznie, ale przy planowaniu erotycznej randki w trójkę bardzo istotne jest poznanie preferencji, ograniczeń i innych uwarunkowań wszystkich zainteresowanych osób; brak takiej rozmowy skutkować może, choć nie musi, w zniszczeniu atmosfery i szybkim zakończeniu spotkania. Ponadto sami wyszli z inicjatywą i zadali pytanie, które i ja chciałem im zadać – czy wszyscy mamy aktualne zaświadczenia o badaniach na najpopularniejsze choroby. Dzięki temu już na miejscu mogliśmy ustalić, że wszyscy jesteśmy okazami zdrowia i nie musimy się (w granicach rozsądku) bać siebie nawzajem.
Już po parunastu minutach gadaliśmy i śmialiśmy się jak starzy znajomi, wieczór zakończyliśmy chodząc po parku pod rękę z Agatą między nami, a na przystanku, na który ich odprowadziłem, pozwoliliśmy sobie na czuły pocałunek na do widzenia. Ustaliliśmy, że na niedzielę Maciek wynajmie elegancki apartament i spotkamy się tam już w południe, by maksymalnie wykorzystać walentynkowy dzień.
Całą sobotę siedziałem jak na szpilkach. Rozmaite “łot-ify” przemykały mi przez głowę, a na pierwszym miejscu oczywiście była obawa – czy za chwilę nie wejdę na Tindera i nie zobaczę skasowanego matcha? Mimo że tego dnia nie pisaliśmy praktycznie wcale, logowałem się dosłownie co godzinę, byle tylko sprawdzić, czy moja para jest tam stale obecna. Była.
W końcu nadszedł niedzielny poranek. Ogarnąłem się, ładnie ubrałem (dbając o estetykę nie tylko na zewnątrz, ale i pod spodem) i wyruszyłem na swoją wymarzoną imprezę walentynkową. Oczywiście, jak to w przypadku spotkań z Tindera, cały czas miałem głowie złośliwy głosik, który tym razem twierdził, że pod wskazanym adresem zastanę jedynie zamknięte na głucho drzwi, a dzień skończy się złym humorem i zajadaniem smutków lodami.
Nic takiego się nie stało. Po zadzwonieniu do drzwi, otworzył mi Maciek – mega przystojny, ubrany w koszulę, która świetnie podkreślała jego klatę oraz obcisłe spodnie. Przywitaliśmy się czułym pocałunkiem, a gdy odwieszał moją kurtkę, do przedpokoju weszła przywitać się Agata – wyglądała szałowo w sukience, a gdy przyszła dać mi całusa na powitanie zwróciłem uwagę, że nie nałożyła stanika. Mimo że potrzebowaliśmy chwilę na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji, atmosfera niezręczności zniknęła praktycznie od razu. Ustaliliśmy, że zaczniemy dzień od obiadu i zamówiliśmy makaron z włoskiej restauracji. W międzyczasie podłączyłem laptopa do wielkiej plazmy na ścianie i puściłem film “Profesor Marston i Wonder Woman” – chyba najlepszy film o ménage à trois jaki powstał. Co prawda tam sytuacja była odwrócona, wszak my zamiast ffm mieliśmy odbyć coś znanego w literaturze jako “devil’s threesome”, jednak cała atmosfera filmu plus sceny ze sznurami wystarczyły, by odpowiednio nas nastroić do zabawy. Seans upłynął szybko z drobną przerwą na odebranie i zjedzenie zamówionego obiadu. Już trochę po połowie filmu czułem, że ręce Maćka nie pozostają bezczynne – zarówno ja, jak i Agata czuliśmy na sobie przyjemny dotyk. Wspominałem, że w międzyczasie wyszło, że jest on zawodowym fizjoterapeutą? Zdecydowanie wiedział, jak sprawić, by było miło!
Po skończonym seansie, Agata spuściła rolety pozostawiając pokój w przyjemnym półmroku. Rozpaliliśmy świeczki i puściliśmy sensualną muzykę ze specjalnie wybranej przeze mnie listy Spotify. Początkowo, odtańczyliśmy kilka wolnych tańców, najpierw każdy z nas z Agatą, a potem ze sobą. Agata nie potrafiła się powstrzymać i dołączyła do nas, kiedy my pozostawaliśmy w swoich objęciach, co sprawiło, że przez jakiś czas udało nam się nawet złapać wspólny rytm i przyjemnie bujać się w trójkę. Wtedy też pierwszy raz spróbowaliśmy potrójnego pocałunku, który okazał się wielokrotnie lepszy niż w moich najśmielszych wyobrażeniach.
Po przetańczeniu kilku piosenek czekała na mnie niespodzianka. Maciek zniknął, a następnie wrócił niosąc ze sobą małą walizeczkę. Okazało się, że moja para postanowiła mnie zaskoczyć i przyniosła do apartamentu swój składany stół do masażu wraz z niezbędnymi akcesoriami. Tym razem wraz z Agatą zaproponowaliśmy, że odwdzięczymy się za masaż w czasie seansu, i że to Maciek powinien pierwszy poddać się naszym zabiegom. Gdy już się rozebrał i położył, bezgłośnie porozumieliśmy się z Agatą, że nie ma fair byłoby zostawiać go w tym stanie samego i cichutko również zdjęliśmy swoje ubrania. Zabawne było jego zdziwienie, gdy zorientował się, że z dwóch stron opierają się o niego nagie ciała. Zaskakująco długo dawaliśmy radę powstrzymywać się od skupiania się na wspaniałych pośladkach Maćka. Zupełnie, jakbyśmy chcieli zaprzeczyć obiegowej opinii, że masaż jest koniem trojańskim umożliwiającym szybsze przejście do właściwego seksu. Stan ten nie trwał jednak długo i nie mogliśmy w końcu się powstrzymać od wprowadzenia elementów masażu nuru – słyszeliśmy cichy jęk aprobaty Maćka, gdy poczuł on na plecach ślizgające się piersi Agaty, a na nogach przyjemne ocieranie moich jąder i penisa. Nasze naoliwione ciała niesamowicie odbijały światło świec i muszę przyznać, że nigdy nie byłem w bardziej romantycznej scenerii. W pewnym momencie Maciek odwrócił się pragnąc nas złapać jednak ze śmiechem uciekliśmy twierdząc, że jeszcze dwie zainteresowane osoby są w kolejce i nie wymiga się tak łatwo od masażu. I faktycznie, po paru chwilach (Maciek szybko zrezygnował z bycia masowanym, zupełnie jakby chciał przyspieszyć dalszą część wieczoru!) na stole wylądowała żeńska część naszego trójkąta, a my stanęliśmy na wysokości zadania, żeby nasze wysiłki w masażu rozłożyć równomiernie po całym jej ciele i nie skupiać się jedynie na jej tyłku. Trzeba przyznać, że nawet czując nasze jądra i penisy na swoich nogach i plecach opierała się najdłużej i w przeciwieństwie do Maćka nie próbowała nas łapać i przeciągała swoją przyjemność (i naszą też!) leżąc i tylko cicho pomrukując z rozkoszy. W końcu jednak zdecydowała, że pora na mnie i wylądowałem na stole do masażu. Jakkolwiek masowanie tej dwójki sprawiało mi niesamowitą przyjemność, to dopiero teraz poczułem ogromną błogość. Jakby trzymając jeden, ustalony nieformalnie schemat, rozpoczęli oni od klasycznego masażu, który dopiero po parunastu minutach przerodził się w zmysłowe ocieranie różnych części ciała o moje plecy, nogi i pośladki. Jako że byłem ostatni w kolejce, mogłem sobie pozwolić na zdecydowanie kiedy odwrócę się na plecy i odwzajemnię ich pieszczoty. Jednak zanim sytuacja na dobre się rozwinęła, przystopowałem ich (w końcu mały edging służy podkręceniu atmosfery, czyż nie?), złapałem ze stołu butelkę wina i kieliszki i skierowałem się do łazienki. Już po paru minutach siedzieliśmy wszyscy w wielkiej wannie racząc się winem, rozmawiając o wakacyjnych planach i zmywając z siebie nawzajem oliwę do masażu. W końcu wyszliśmy z kąpieli, osuszyliśmy się i wylądowaliśmy w wielkim łóżku. Cieszyliśmy się dotykiem naszych ciał i nieśpiesznymi pocałunkami. Nasze usta błądziły po całych ciałach przeskakując z osoby na osobę tak, że już w końcu nie wiedzieliśmy kto kogo całuje, skupiliśmy się jedynie na wspólnej rozkoszy. Ani się obejrzałem, a moja para siedziała na mnie, Agata na twarzy, Maciek na brzuchu, poddając się pieszczotom mojego języka oraz rąk. Słyszałem ich ciche pojękiwania przebijające się przez odgłosy pocałunków oraz czułem ich ręce błądzące po mojej klatce, udach, jądrach i penisie. Gdy dałem im znać, by ze mnie zeszli położyłem Maćka na boku i zająłem się jego penisem. Okrąg momentalnie się zamknął, gdy Maciek rozpoczął pieszczoty cipki Agaty, a Agata wzięła do ust mojego penisa. Trwało to jakiś czas, gdy Maciek stwierdził, że powinniśmy zrobić przerwę, gdyż jest bliski finału. Wykorzystaliśmy chwilę na wypicie kieliszka wina, wzajemne podziwianie swoich ciał i uspokojenie się.
W tym momencie stwierdziłem, że mam ochotę na Grande Finale i wyjąłem z opakowania prezerwatywę, którą nałożyłem na penisa Maćka. Następnie wziąłem na rękę sporą ilość żelu i zacząłem zmysłowymi ruchami rozprowadzać go po prezerwatywie. Moje zabiegi zostały przyjęte z widocznym zadowoleniem, które potwierdziło się w wyjątkowej sztywności, której nie zaobserowałem wcześniej nawet w czasie naszego oralnego trójkąta! Agata obserwowała naszą zabawę z widocznym zaciekawieniem, delikatnie się masturbując. Zostawiwszy Maćka, odwróciłem się do niej i pomogłem jej ssąc jej sterczące sutki. Naturalnie, wydarzyło się to, na co liczyłem i poczułem dotyk męskich rąk w okolicach swojej pupy. Z zadowoleniem przyjąłem wprawę z jaką Maciek delikatnie, ale stanowczo masturbował mnie palcami, jednocześnie czule głaszcząc mnie po plecach. W końcu poczułem, że jego śliski penis przesuwa się między moimi pośladkami, by w końcu trafić do celu. Byłem pod wrażeniem jego wprawy i delikatności, oraz wyczucia z którym wchodził we mnie coraz głębiej wypełniając mnie coraz mocniej. Z wrażenia prawie zapomniałem o ssaniu piersi, które miałem przed sobą, jednak Agata sama mi o sobie przypomniała czule mnie całując i szczypiąc moje sutki. Po początkowym wytrąceniu z równowagi skoncentrowałem się i wróciłem do masowania jej piersi. Po nieskończenie długim czasie wypełnionym niesamowitą rozkoszą usłyszałem, że Maciek oddycha coraz szybciej, a jego penis mocno pulsuje wewnątrz mnie. Jego orgazm trwał długo, aż w końcu po parunastu sekundach opadł na moje plecy rozedrgany, pocałował mnie czule w kark i poczułem, że wysuwa się ze mnie. Gdy zmęczony opadł na łóżko obok nas, obydwoje przytuliliśmy go i zostaliśmy w ten sposób przez dobrych parę minut. W końcu przerwałem naszą błogą bezczynność i powróciłem do ssania piersi Agaty, równocześnie błądząc rękami po jej ciele. Czułem, że Maciek wyraźnie zwolnił w swoich staraniach, jednak dalej obydwoje czuliśmy delikatny dotyk jego rąk. Tym razem to Agata nałożyła mi prezerwatywę, położyła mnie na plecach i wprowadziła mojego penisa do swojej cipki. Ujeżdżała mnie ze zmiennym tempem, podczas gdy ja całowałem się z Maćkiem. W pewnym momencie zmieniła pozycję, tak by mocniej wyeksponować swoją łechtaczkę, co momentalnie sprawiło, że Maciek rozpoczął oralne pieszczoty. Nie mogłem oprzeć się myśli, że faktycznie muszą znać się już jakiś czas, bo widać było, że chłopak dokładnie wie co robi i nie minęło dużo czasu, jak Agata zaczęła ekstatycznie wyginać się i jęczeć. Jej orgazm trwał jeszcze dłużej niż orgazm Maćka, a gdy skończyła opadła na mnie bez sił. Czułem tylko, że dłoń jej faceta obejmuje nas oboje i mocno przytula. Po chwilowym odpoczynku moja para stwierdziła, że najwyższy czas, abym i ja miał swój walentynkowy finisz. Na moją prośbę, Agata ponownie usiadła na mojej twarzy, więc nie widziałem już, a jedynie czułem, jak Maciek zajmuje się moim penisem. Pieszczoty te były niesamowite, a gdy poczułem, że jego palec wchodzi tam, gdzie wcześniej jego penis dał mi tyle przyjemności, wiedziałem, że ta zabawa nie będzie mogła ciągnąć się w nieskończoność. Faktycznie, po paru chwilach poczułem zbliżającą się falę rozkoszy. Miałem wrażenie, że gdyby nie tyłek Agaty na moich ustach, to wszyscy sąsiedzi z bloku wiedzieliby, że ktoś tu ma bardzo udane walentynki. Gdy skończyliśmy, poczułem się jak balonik, z którego wypompowano całe powietrze. Na szczęście i tutaj moi partnerzy stanęli na wysokości zadania i czule mnie przytulili, trwając tak, aż nie doszedłem do siebie.
W łóżku spędziliśmy następne pół godziny. Właściwie nie rozmawialiśmy, zależało nam tylko na tym, by jak najmocniej przylegać do siebie ciałami. W końcu wstaliśmy i zacząłem się ubierać. Powiedziałem im, że zostawię ich, by mogli na osobności ochłonąć po naszych wspólnych przeżyciach, ale w przyszłości z przyjemnością powtórzę nasze doświadczenie. Pocałowaliśmy się ostatni raz czule na pożegnanie, a ja wyszedłem z apartamentu.
Powyższe opowiadanie to przerabiany wielokrotnie w mojej głowie scenariusz, zaadaptowany na potrzeby konkursu walentynkowego. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych zdarzeń i osób jest, niestety, przypadkowe. Ale pracuję mocno nad zmianą tego stanu rzeczy ;)
Anita
5 lutego 2021 at 21:30Wszystkie scenariusze są takie piękne, zmysłowe i inspirujące:) Ja spędzę dzień z moim partnerem pewnie leniwie, po prostu będziemy cieszyć się swoją obecnością bez żadnej spiny…
A jakbym to ja miała wybrać idealny scenariusz, to wybieram dziewczynę z majonezem :D
Karolina
7 lutego 2021 at 15:38Mój przepis na zmysłową niedzielę wypełnia na pewno spokój. Wypełnia każdą przestrzeń pomiędzy czynnościami i rozrywkami. Zawsze miałam pod górkę dużo stresów, problemów, nawet najbliższe osoby zostawiły bolesną bruzdę, a ja zawsze byłam, zawsze pomagałam i nie patrzyłam na siebie.
Wszystko zmieniło gdy pewnej letniej nocy poznałam ludzi tak otwartych i wspaniałych, że uświadomiłam sobie jak bardzo potrzebuje poznać siebie, odnaleźć się. Wtedy tak naprawdę uwolniłam swoje myśli, marzenia, zaczęłam żyć. Zobaczyłam swoją seksualność z dużo szerszej perspektywy, dziką i bezkresną.
W wieku 21 jeden lat dopiero odkryłam co to orgazm i jak fajnie go przeżywać chociaż współżyje od kiedy skończyłam 16 lat. Dość wysokie libido i jednoczesnym brak zaspokojenia wprawiał mnie we flustracje. Jednak by przeżyć to muszę być sama, odprężona i wyciszona.
Dlatego moją zmysłową niedzielę wypełniają przyjemności dla mnie!
Nie budzę się wraz z pierwszymi promieniami słońca, bo wreszcie mogę odpocząć. Pod ciepłą satynową pościelą skrywam tylko swoje ciało i nic poza nim. Kochać siebie dotykać od szyi, przez piersi po złączenie ud gdzie czule witam się ze sobą. Na dobre rozpoczęcie dnia to lepsze niż kawa. Słuchając ulubionej muzyki niespiesznie zataczam koła, pieszcze i miziam do moment, aż nie poczuję się rozbudzona i zadowolona. Nie dążę do orgazmu lecz do pewnej dozy podniecenia, które zawsze uprzyjemnia poranek. Zawsze mi się wydaje, że wtedy dzień jest piękniejszy. Następnie kawa czekoladowa z bitą śmietaną kupioną specjalnie na te okazję, jednak nie piję jej na fotelu, razem z Wond’er Women zabieram ją do wanny. Do której zmierzam naga, bez wstydu i skrępowania. Aromatyczny olejek do kompieli i duuużo piany! Rzadko mam czas na takie spotkania, ale nie ominę potencjalnej okazji na relaks nigdy. Tutaj również muzyka lub książka, albo co tam szkodzi jedno o drugie! Pierwszy orgazm rozpocznie piękny dzień!
Dzień bym poświęciła na zaległe książki, najchętniej erotyczne lub filmy naprzykład Bruleske, lub coś śmiesznego jak na przykład Beksa, w między czasie zabiegi pielęgnacyjne, może masaż stóp, który uwielbiam. Na obiad może ukochane sushi lub ulubiony burger w różowym cieplutkim, pluszowym dresie specjalnie dla takiego marznącego ziemniaka jak ja. Razem z moim psem napewno będziemy szczęśliwi ze wspólnego spędzania czasu, a i on wie, że coś dobrego dla niego mam. Długi spacer dla lepszego samopoczucia pozwoli trochę ochłonąć i nabrać energii na resztę dnia.
Wieczorem zamiast standardowego filmu gorące romanse na papierze lub ekranie. Nago odkrywała bym siebie razem z gadżetami które uwielbiam. Z lampką wina zaspokajała bym swoje potrzeby, bo jestem osobą którą kocham. Orgazm za orgazmem, wchodząc wyżej próbując nowych sposobów na przyjemność, oglądając lub czytając o ulubionych bohaterach, aż bym czuła właśnie opisany na początku spokój i spełnienie.
Dzień zakończyła bym kolejną kompielą, bez skrępowania ciesząc się wszystkim. Gdy czułabym się senna nago bym zasnęła otulona muzyką i pościelą. Marząc o tym by takich dni było jak najwięcej.
Tak wygląda mój przepis na zmysłową niedzielę nagą, bezwstydną, tylko dla mnie i moich potrzeb. Zakochaną w sobie i dającą sobie wszystko co najlepsze.
Natalia
5 lutego 2021 at 14:56W tym roku walentynki spędzę sama ze sobą. Wypadają one 4 dni przed moim rozwodem i będzie to bardzo zmysłowa niedziela. Na początek dnia przygotuje sobie przepyszne śniadanie, które pobudzi mój zmysł smaku. Następnie zrobię sobie piękny makijaż, usta pomaluje na kolor czerwony, spryskam się moimi ulubionymi perfumami, czynności te pobudzą zmysł wzorku i węchu. Po południu włączę moją ulubioną muzykę, która będzie działała na mój zmysł słuchu. A na koniec dnia zajmę się w bardzo miły sposób sobą, użyję do tego zmysłu dotyku.
Zuza
5 lutego 2021 at 11:08Chciałabym się obudzić o wschodzie słońca przy moim Ukochanym.
Objąć go, obcałować całe jego ciało, a gdy się lekko przebudzi, zrobić mu namiętne i czułe fellatio.
Potem przytulać się jeszcze jakiś czas, ile będziemy mieli ochotę.
Wstać, umyć się bez pośpiechu, założyć najładniejszą bieliznę, czuć się pięknie.
Podejdę do niego, wespnę się na palce opierając dłonie o jego tors, namiętnie się pocałujemy.
Zrobimy wspólnie śniadanie, a po nim pójdziemy na długi spacer.
Będziemy śmiać się i przekomarzać po drodze, rozmawiać. Wrócimy, gdy zmarzniemy.
Zagrzejemy się, dam się zawinąć w koc i położyć na kanapie. Obejrzymy film jedząc pizzę.
Po jedzeniu wytrzepiemy koce i kanapę z okruszków, a potem będziemy kochać się na niej, powoli i spokojnie, nie spiesząc się nigdzie.
Będziemy leżeć blisko siebie, może jeszcze jeden film albo oddzielne aktywności, ale będąc niedaleko drugiej osoby, by zawsze móc na nią spojrzeć.
Wieczorem znowu spacer, ale krótszy. Idąc będziemy rozmawiać o tym, co lubimy i co chcielibyśmy zrobić, czego spróbować.
Po powrocie od razu intensywnie się za siebie weźmiemy, oboje lubimy widzieć jak drugiej osobie jest dzięki nam dobrze.
Na zakończenie się przytulimy, a on pomasuje mi plecy. Uwielbiam to i czuję się tak cudownie zrelaksowana, że po niedługim czasie zasnę. On położy się tuż obok, obejmie mnie i nas przykryje.
To będzie najlepszy dzień.
Zeruya
4 lutego 2021 at 22:01Rok – dwa lata temu na hasło „zmysłowy” odpowiedziałabym pewnym standardem: „ciepła kąpiel”, „gorąca czekolada”, „masaż”, „fajny seks z kimś fajnym”, „dobre perfumy” (zawsze!!!). Teraz powiem, że wszystko to, co wymieniłam, jest, owszem, miłe, atrakcyjne i przyjemne, nie neguję tego (zwłaszcza perfum :))) ), ale czegoś jednak w tym brakuje. Dziś dodam: shibari. Liny mają moc, jeśli tylko operuje nimi ktoś doświadczony. Dotyk lin na ciele, „zabawa liną” (cytuję tego, który mnie wiązał), (niby)-nie-seksualny dotyk riggera, który „operuje” liną na ciele osoby wiązanej. Odkrywanie nowych punktów na ciele, o któych wcześniej nie miało się pojęcia, że są erogenne. A do tego dużo rozmowy, ustalania zasad, szacunek dla „nie”. Poczucie totalnego oddania komuś z jednoczesnym totalnym poczuciem bezpieczeństwa. „Zaopiekowanie” przed i po. To jest dopiero zmysłowość. Może być też w niedzielę, czemu nie?
Marta
5 lutego 2021 at 00:33Odpowiedź jest bardzo oczywista- największą rozkosz na niedzielne popołudnie zapewnia ciepła kanapa i ogromny słoik majonezu. Albo czort z kanapą! Sam majonez. Spróbujcie sami. Nie ma nic bardziej perwersyjnie podniecającego niż śmianie się wszystkim influenserom, fit maniakom, posłom odchudzającym dziewczynki w twarz niż wielki, chamski słoik z majonezem i wylizywanie jego zawartości palcami. Stop keczupowi! Bojkot sosów salsa! TYLKO MAJONEZ. Cieszy ciało i duszę, nawilża skórę i zapewnia miły zapach tradycyjnej sałatki z groszkiem. No i szklany słoik ma atest eko. Sytuacja win-win. Ja i słoik majonezu.
Joanna
4 lutego 2021 at 13:16Jest jeden podstawowy przepis na zmysłową niedzielę: zwolnić :)
Podobnie jak z przepisami kulinarnymi każdy może go dostosować do siebie, swoich smaków i upodobań. Należy tylko pamiętać, żeby nie próbować sztywno trzymać się scenariusza, a pozwolić sobie na błądzenie i eksperymentowanie. Zanurzyć się na dłużej w tym, co okaże się najbardziej przyjemne.
Ja po przebudzeniu zostałabym dłużej w łóżku, może czytając, fantazjując, wspominając, a może tylko próbując lepiej poczuć swoje ciało, skupić się na doznaniach i potrzebach. Gładząc, głaszcząc, ugniatając, przypominając sobie kształty i faktury, ale nawet, gdyby zawiodło mnie w najbardziej czułe erotycznie rejony, postarałaby się jedynie zbudować napięcie, zamiast je zaspakajać. Na spełnienie przyjdzie czas później.
Kolejnym punktem bez wątpienia byłoby lekkie, smaczne śniadanie z filiżanką czegoś dobrego, bez względu na to, czy będzie to akurat kawa, herbata, kakao czy sok owocowy. Co kto lubi.
Następnie spacer, jeśli pogoda do tego zachęca, konicznie w ubraniach, które pozwolą poczuć się zmysłowo i komfortowo jednocześnie. I znów dla jednych będzie to koronkowa bielizna, dla innych brak bielizny, ktoś wybierze szpilki, ktoś inny tenisówki. Grunt, żeby było wolno i uważnie, w skupieniu na tu i teraz.
Ze spaceru można przynieść coś pysznego kupionego na wynos, małe cudo obiecujące rozkoszne doznania smakowe, ale można też sięgnąć po kawałek dobrej, gorzkiej czekolady lub ulubione lody. W każdym razie nacieszyć trzeba wszystkie zmysły.
Później kąpiel – doprawiona wedle uznania: muzyką, zapachami, pianą, świecami, winem, znów przede wszystkim w skupieniu na sobie, na drobnych przyjemnościach, które pozwalają cieszyć się życiem i znów z budowaniem napięcia i cieszeniem się erotyczną energią, zamiast z szybkim dążeniem do finału. Bo finał ma być ukoronowaniem długiego dnia, pełnego przyjemności, nie szybką przekąską…
E__
3 lutego 2021 at 23:55Niedziela, o której sama myśl potrafi wywołać we mnie ekscytację, zaczyna się już w poprzedzającą ją niedzielę. Związek na odległość wzmaga w nas uwodzenie siebie nawzajem i zapowiedź, czego możemy się spodziewać i na co będzie warto czekać. Chociaż walentynki w tym roku wypadają w niedzielę i dla większości par będzie to okazja do zmysłowego spędzenia dnia, dla nas będzie to zwyczajnie – niezwykły dzień, jak każdy, w którym się spotykamy i rozstajemy jednocześnie. 3 kroki, które zapewniają niesamowite wrażenia to zawsze element kusicielski, na który składa się wcześniejsze (zalecam całotygodniowe ;) ) wysyłanie zdjęć zawierających fragment seksownej bielizny, którą będzie się miało na sobie albo zabawki erotycznej, którą pragnie się wykorzystać, bo oboje uwielbiamy urozmaicać swoje życie łóżkowe i cały czas powiększamy swój asortyment. Dzięki temu wiemy, że myślimy o sobie niezależnie od szarej codzienności. Drugim elementem jest spędzenie czasu na wspólnym przygotowaniu jedzenia, myciu zębów, braniu prysznica, rozwiązywaniu krzyżówek, piciu kawy i wielu innych z pozoru nieerotycznych rzeczy, bo wykonywanie ich razem jest zarazem proste i niemal podchodzące pod rutynę dnia codziennego to jest doświadczeniem, które nas do siebie zbliża, ponieważ brakuje nam tego w pozostałe dni i to my jesteśmy w stanie nadać rzeczom odpowiedni kontekst <3. Trzecim krokiem jest zaskakiwanie się tak jak było na początku zanim się poznaliśmy na wylot. Dbamy, aby niedziela była dniem, w którym jedno z nas planuje wycieczkę w nietypowe miejsce, albo spontaniczne wyjście na lepienie bałwana. Opcje są niekończące, bo można zaproponować nową formę seksu, pokazać gadżet, który kupiło się z myślą, aby druga osoba go użyła i wykorzystać w akcji. Stosowanie tych trzech prostych kroków jest w stanie rozpalić każdy związek i podpisujemy się pod tym obiema rękami, polecając każdemu żeby je wypróbować, bo to mieszanka idealna dla nasycenia wszystkich zmysłów. Podsumowując zmysłowa niedziela zawiera się w spędzaniu czasu ze sobą, a spędzanie go w łóżku jest zawsze wyjątkowo pociągającą opcją i planem idealnym :)
Ola
3 lutego 2021 at 08:40Najlepsza zmysłowa i leniwa niedziela jest wtedy, kiedy ma się wolny poniedziałek. ;) Ale przy odrobinie wysiłku można zaszaleć nawet wtedy, gdy na 2 dzień trzeba srogo pracować. Pierwsze zadanie to odciążenie umysłu. Nie ma radości ciała, kiedy głowa jest zmęczona. Dlatego dzień trzeba zacząć już poprzedniego wieczora, dbając o higienę snu. Nie siedzimy do późna i nie analizujemy wszystkiego, co nam w życiu nie wyszło. A kiedy rano wstaniemy wyspani, wszystko będzie lepsze. Pyszna kawa, śniadanie, zimna woda na twarz. W niedzielę jest ten dzień, w którym nie musisz istnieć, a możesz cieszyć się tym, co dookoła. Słońce za oknem, spokój własnego mieszkania, porządek w szafie, ta kawa tak pyszna i ten fakt, że oto kolejna niedziela, a ja wciąż żyję i radzę sobie. To naprawdę zasługuje na nagrodę. W ten dzień nie ma pracy i nie ma innych ludzi. Odłącz social media, wyłącz telefon. Zamień je na długi spacer, potem ulubioną książkę, serial, film. Coś, co rozpali Twoją wyobraźnię i przeniesie do tego miejsca w głowie, gdzie są tylko marzenia. Bo nieważne, ile masz lat, to właśnie marzenia dają szczęście. W zależności od stanu hormonów, otaczanie się ulubionymi bodźcami może poskutkować chęcią do sesji relaksu z orgazmem. Czasami zdarzy się, że takich sesji będą nawet 3. Przyjmij je wszystkie. W tym dniu nie trzeba się spieszyć, nie trzeba się martwić, że rozproszy nas telefon lub sms. I to pozwala budować prawdziwe napięcie, a potem rozluźnienie, co kończy się naprawdę długim szczytowaniem. Po wszystkim może pojawić się myśl, że nikt nigdy nie zajmie się Tobą tak dobrze, jak Ty sam. I mowa nie tylko o orgazmach. ;) Dlatego dzień warto zakończyć radością z tego, że jest się sobą. Osobą najbardziej godną zaufania i taką, którą warto docenić. Zasypiaj z uśmiechem na ustach. A tuż przed snem pozwól sobie zjeść trochę czekolady, bo słodycze nigdy nie smakują lepiej jak wtedy, gdy nie wolno ich jeść. ;)
Fifi
3 lutego 2021 at 23:42Budzę ją rano delikatnym pocałunkiem. Ociąga się, nie chcę wstać, ale ja mam swoje sposoby. Przygotowałem śniadanie, które popijamy kawą. Wsiadamy w auto i wyworzę ją do lasu, za miasto. Świeci słońce, ptaki śpiewają, czuję jak promienie słoneczne okalają moją twarz, pięknie odbijają się w jej brązowych oczach. Uwielbiam na nie patrzeć, kiedy jest szczęśliwa tak jak teraz. Spacerujemy powoli, pogoda naprawdę nam dopisała. Wokół znajdują się piękne jeziora i ten sosnowy las, który tak zjawiskowo pachnie, lepiej niż wszystkie perfumy świata, może poza tymi na jej skórze, które potrafią mnie doprowadzić do szaleństwa. Po spacerze jesteśmy trochę zmęczeni, jednak nadal pełni energii. Zapraszam ją na obiad do włoskiej restauracji, klimatyczny lokal, z dużą ilością światła i dobrym jedzeniem. Poza tym makaron oblany sosem, zawsze mi się kojarzy z dobrym winem i przyjemnymi chwilami. Auto zostawiamy na parkingu, mam w planach przed powrotem do domu odwiedzenie galerii, obcowanie ze sztuka zawsze wywołuje u nas przyjemny dreszczyk podniecenia. W czasie ogladania obrazów szepcze jej do ucha co z nią zrobię jak już wrócimy do domu. Korzystam z każdego przystanku przy ciekawszym obrazie. Wreszcie sama mnie bierze za rękę i ciągnie do wyjścia z wielkim uśmiechem na twarzy. Taksówka odwozi nas do domu.
Biorę ją za rękę, prowadzę za sobą do sypialni w milczeniu, uwielbiam jej szelmowski uśmiech i radosne oczy, które patrzą na mnie teraz pytająco. Nie opiera się, podąża za mną, otwieram drzwi, wprowadzam ją do pokoju, w powietrzu unosi się napięcie. Bezczelnie patrzę jej w oczy, popycham w stronę łóżka, zabieram możliwość ucieczki, ale ona nie zamierza uciekać. Słyszę jej głośny oddech, widzę jak w coraz szybszym tempie porusza się jej klatka piersiowa. Rzuca się na mnie, wpijając się w moja usta, przyciskam ją do siebie, dłonią przesuwam po wewnętrznej części uda. Odpycha mnie tylko po to, żeby się do mnie bezwstydnie uśmiechnąć, przylegam do jej ust, mocno przyciskam do siebie, tak żeby poczuła mnie na swoim udzie, łapię ją za włosy, instynktownie odgina się w łuk odsłaniając szyję, którą całuję, wgryzam się w nią jak w soczysty owoc. Kurtyna opada
Kwiaciarka
3 lutego 2021 at 00:17Idealna niedziela jest wtedy, gdy z samego rana spoglądam zza firanki i widzę ją. Rude, gęste loki okalają twarz wciąż jeszcze wyglądem przypominającą dziecięcą. Pulchne policzki, oblane naturalnym brzoskwiniowym rumieńcem unoszą się w górę, gdy dołeczki stają się wklęsłe. Uśmiecha się do mnie, widzę jej radosne oczy zza nonszalanckich okularów. Uśmiecha się do mnie, choć jeszcze mnie nie widzi i nie śmiało puka do zniszczonych drzwi. Przykładam dyskretnie oko do wizjera i widzę jak skąpa, dziewczęca sukienka opina jej smukłe uda i okala niewielkie piersi, z których sutki frywolnie mrugają w moją stronę. Słyszę dźwięk ekspresu, wyciągam stare filiżanki, pamiętające gorący romans mojej babci z marynarzem, naciskam jeden guzik, a w domu rozchodzi się zapach palonej kawy. Wszystko dokładnie zaplanowałam w dniu, gdy pierwszy raz usiadła obok mnie w tramwaju i przez pomyłkę złapała moją rękę. Długo rozmawiałyśmy. Otwieram wreszcie drzwi, a mój oddech zamiera. Czekam na jej ruch pełna obaw. A ona jedynie podchodzi bliżej, całuje mnie w kącik ust i rzuca sweter w przedpokoju. Pyta, gdzie znajdzie pracownie, przecież miałam ją dzisiaj malować, jest przy tym taka frywolna, jej klatka piersiowa szybko unosi się w górę. Prowadzę ją schodami w stronę poddasza, poranne światło wpada tam przez wielką rozetę, a tylko niektóre z jej szyb wciąż mają kolor witraży. Malować ją będę w polnych kwiatach. Nagie ciało zestawię z bladością chabrów i czerwienią maków. Zgodziła się na to, jest odważna. Gdy się rozbiera na jej ciele zostają ślady po wcześniej noszonej bieliźnie. Ślad po biustonoszu odznacza się pod piersiami, których końcówki zdobią delikatne kolczyki. Układa się na trawie skąpana w blasku kolorów. Pozostałości witraża odbijają się na jej drobnym ciele. Układam, wcześniej zagruntowane płótno na sztaludze. Czerwień maków idealnie współgra z bladością cery, wygląda teraz jak ognik tańczący pośród kwiatów. Zaczynam od szkicu, zaznaczam każdy fragment jej ciała, każdą fałdkę przechodzącą w obły kształt bioder. Zaznaczam detale i zamykam oczy, i biorę łyk kawy, i w tym momencie ona znika. Pojawia się cicho za moimi plecami, pachnąca woń kwiatów zwiastuje jej przyjście. Obejmuje mnie, opiera na mnie swój ciężar ciała, a drugą dłoń zgrabnie wsuwa pod materiał mojej sukienki. Chwytam ją za dłonie, za tę część ciała, która pozwoliła mi zakochać się w jej bliskości. Przykładam je do policzków, całuję każdy opuszek palców i patrzę wprost w jej przez chwilę onieśmielone oczy. Pędzlem skąpanym w czerwieni przesuwam między jej piersiami, zaznaczam ich kształt, maluję ślady na brzuchu i ramionach. Chcę poczuć ją zmysłowo. Dotykam językiem kawałka jej ciała, a ona wtedy pąsowieje jak najdziksza z przydrożnych róż. Pytam, czy mogę pozwolić sobie na więcej, czy jest na to gotowa. Cicho pomrukuje i uśmiecha się bezwstydnie. Opieram jej ciało o stos kwiatów, jej włosy łączą się z makami, a ona zaciska dłoń na moim ramieniu. Żółty błysk witraża gra na jej ciele, uwidacznia jarzębinowy kolor jej cipki, która pachnie rumiankowym płynem i nią całą. Wsuwam w nią dwa palce i szukam miejsca, które sprawi jej największą rozkosz i jestem szczęśliwa, gdy słyszę jej wysokie dźwięki. Ona pragnie bym butelkę po winie zanurzyła w jej ciele. Spełniam jej prośbę. Zimne, ciemne szkło zanurza się w jej cipce. Poruszam nim powoli i obserwuję jej reakcje. Olśniewająco wygląda, gdy tak wije się powodowana moimi dłońmi i ustami, gdy jak latorośl winna obejmuje moją głowę udami bym pozwoliła jej skończyć, i zaczerpnąć powietrza. Ostatni już raz zagłębiam w nią butelkę i namiętnie całuję się z każą częścią jej ciała. Odpływa. Po wszystkim całą moją miłość przelewam w dotyk. Teraz, chcę namalować ją prawdziwą. Bez kłamliwej otoczki. Rysuję jej piersi, delikatnie różniące się od siebie, twarz oblaną potem i czerwienią. Nie przejmuje się lekkim owłosieniem pod pachami czy rozmazanym makijażem. Kreślę ołówkiem jej prawdziwość, piegi, nierówne usta i nieidealne zęby. Gdy kończę dopijamy razem wcześniej otwartą butelkę wina ciesząc się rozmową. Po jej wyjściu zanurzam się w gorącej wodzie, leżę tak moje dłonie przyjmą pomarszczoną formę. Owijam się lnianym szlafrokiem, zapalam papierosa i pełna nadziei czekam na kolejne spotkanie.
Biczysko
1 lutego 2021 at 22:06Zmysłowa niedziela. Poranek, słońce mnie onieśmiela. Palcami dotykam się pod pościelą, ziewam. Przeciągam się, kołyszę, otwieram oczy. Kątem oka widzę, że kotka zaraz na mnie wskoczy. Karmię ją popijając ciepłą wodę z sokiem imbirowym, rozgrzewa mnie, oczyszcza i pobudza do pracy jelita. Zrzucam z siebie piżamkę, biorę ostrą szczotę i zacięcie szczotkuję podeszwy stóp, łydki, uda, pośladki, brzuch, dłonie, przedramiona, ramiona, plecy, piersi, szyję, głowę, całe ciało robi się czerwone. Wchodzę pod prysznic, włączam ciepłą wodę, namydlam się, spłukuję się. Coraz chłodniejsza woda, zimna, zimniejsza, otrzeźwia mnie, budzi, odbieram jej chłód całą powierzchnią skóry, STOP. Ręcznik frotte, a potem olej migdałowy. Moje ciało jest gotowe, otulam się szlafrokiem. Zaparzam sobie ziółka, wstawiam kaszę jaglaną, chcę być dla swojego ciała dobra. Głaszczę kotka. Zmysłowa niedziela. Popołudnie, jaskrawe słońce, ostre cienie, wychodzę na świeże powietrze w swoim najwygodniejszym dresie, nikt nie wie, że nie mam na sobie majtek, że w dupie mam konwenanse i mój ulubiony korek analny. Przeglądam się w witrynach i w oknach, włączam Cardi B i idę przez Pragę Północ tanecznym krokiem. Kroczę z pulsującym kroczem, patrzę przechodniom wyzywająco w oczy, wyobrażam sobie co chcieliby ze mną robić, gdyby wiedzieli jak bardzo jestem horny. Idę na swoje ulubione lody, zimą smakują jeszcze lepiej, bo nie trzeba stać po nie w kolejce, a ja lubię rzeczy łatwe, też jestem łatwa. Liżę loda wygłodniała. Zmysłowa niedziela. Przykrywam się kocem, odpalam termofor, układam na stoliku swoje dilda i wibratory, pomiędzy nimi ustawiam świece, robię seksualny ołtarzyk i włączam wykład Audre Lorde „Uses of the Erotic: The Erotic As Power”. Słucham, czuję swoją erotyczną siłę, słucham Audre, potem słucham siebie i zakładam drewniane spinacze na swoje sutki i wkładam drewniane dildo do swojej cipki. Uwielbiam ciepło i lekkość drewna, podnieca mnie natura i naturalne materiały. Patrzę na dębową szafę i wyobrażam sobie gruby pień drzewa, z którego została zrobiona. Wyobrażam sobie jak ten pień wchodzi we mnie, wyobrażam sobie, że moje sutki wplątały się w gałęzie, dochodzę.
Dawid
1 lutego 2021 at 20:57Przepis na zmysłową niedzielę a point
Składniki:
• Wygodne łóżko
• Dobre śniadanie
• Zielona herbata
• Książka
• Mata treningowa
• Wanna lub prysznic (zależy od gustu)
• Wygodne buty
• Ulubiona restauracja
• Dobre wino
• Sushi
+ Dodatkowo do pikanterii można użyć pulsującego gadżetu
Przepis:
1. W przygotowanym łóżku, najlepiej al dente, należy się porządnie wyspać, zalecane jest 8h, ale to kwestia gustu. Uwaga – wybudzenie musi być naturalne.
2. Po wstaniu istotny jest poranny trening, aby uzyskać przyjemny stan rozluźnienia. Bardzo wskazana jest również medytacja oddechowa, która pozwoli umysłowi na odpuszczenie zmartwień i właściwe podejście do dnia wolnego.
3. Trzeci etap to zjedzenie śniadania. Powinno być ono delikatne, smaczne i pożywne. Po takim posiłku zaleca się zaparzenie sobie zielonej herbaty, aby uzyskać pełnię efektu najedzenia.
4. Po takim przygotowaniu można zająć się etapem czytania książki. Zalecana jest tutaj minimum 1h leżenia z ulubioną pozycją. Może być również manga lub komiks. To już kwestia smaku i doprawienia.
5. Gdy już się dojrzeje od leżenia na kanapie, należy trochę wzmocnić efekt poprzez przeprowadzenie ćwiczeń. Najlepiej do tego sprawdza się cardio oraz joga, ale można też zaszaleć – przepis można modyfikować wedle gustu.
6. W trakcie takiego treningu może dojść do nadmiernego parowania, dlatego zaraz po nim zalecane jest wzięcie kąpieli lub prysznica, aby pozbyć się nieprzyjemnego osadu. Poleca się zaryzykować nieco i spróbować na koniec obyć się zimną wodą. Wydaje się to straszne, ale efekt po jest niesamowity, a organizm nabiera świeżości.
7. Kolejny etap to ubranie się i zabranie osoby najbliższej na długi spacer po mieście połączony z obiadem w jakimś ciekawym miejscu. Uwaga – spacer powinien potrwać około 1h, aby uzyskać efekt przyjemnego poczucia głodu. To bardzo ważne!
8. Po obiedzie zaleca się powrót do waszego miejsca, otworzenie butelki wina, picie i rozmawianie, ile się chce, a kiedy poczuje się to przyjemne ciepło bijące od was, można przechodzić powoli do następnego etapu.
9. Należy być dla drugiej osoby cierpliwym i dającym. Poleca się zrobienie jej masażu, słuchanie tego, na co ma ochotę. Powinno doznawać się siebie tak, aby odczuć pełnię satysfakcji. Uwaga – w tym momencie można trochę doprawić moment za pomocą pulsujących i wibrujących akcesoriów (dodatek nieobowiązkowy, ale bardzo zalecany!).
10. Na sam koniec warto zjeść kupiony wcześniej zestaw sushi. Tak po prostu. Są bardzo smaczne, a to w końcu twój dzień i twój przepis 😊
Xera
1 lutego 2021 at 17:30Niedziela, kiedy człowiek leniwie może przeciągać się w łóżku i wylegiwać do południa. Gdy promienie słońca wręcz nachalnie chcą się dostać do sypialni. Niby jestem sama w łóżku jednak nie tak do końca sama, bo mój mężczyzna, choć oddalony ode mnie o kilkaset kilometrów, gdy tylko do niego zadzwonię, odbierze i początek niedzieli będzie przyjemniejszy. Wyjmę z szafki kupiony na święta gadżet erotyczny, zaczniemy rozmawiać, na początku dość spokojnie, ale później rozmowa stanie się bardziej niegrzeczna. Będziemy słyszeć w słuchawce miłe słówka, później te bardziej niegrzeczne aż w końcu przyspieszone oddechy i jęki. Muszę przyznać, że uwielbiam poranne zabawy, dają pozytywną energię na cały dzień. Wieczorem wezmę długą gorącą kąpiel, zapale świece, włączę muzykę i zamknę oczy. Będę delikatnie i niespiesząca się dotykać swojego ciała by znów poczuć jak jest mi dobrze samej ze sobą. By dopełnić rozkoszy niedzielnego dnia ubiorę koszulkę nocną, przygotuje popcorn, włączę ulubiony serial i z kieliszkiem wina zasiądę na kanapie. Niedziela połączona z czasem tylko dla siebie i robieniem rzeczy, które lubi się robić powoduje, że jest jeszcze bardziej zmysłowa.
Jeleń
1 lutego 2021 at 19:20W ostatnim czasie nastrój spada, z libido bywa różnie, więc bardzo chętnie wprowadzam w swoje dni rzeczy, które trochę pobudzą moją seksualność i mnie rozpieszczą. Jak każdy dzień, zmysłową niedzielę rozpoczęłabym kawką, na pobudzenie, i medytacją, żeby przez resztę dnia być bardziej obecną w swoim ciele. Potem relaksująca kąpiel, obowiązkowo ze świecą zapachową i słoikiem gęstego lubrykantu, który nie zmywa się w wodzie, a może i jakąś wodoodporną zabawką. Resztę dnia na pewno urozmaiciłabym czytaniem erotycznych opowiadań i ćwiczeniem wiązań na samej sobie za pomocą liny, którą właśnie sobie sprawiłam, a efektami pewnie pochwaliłabym się swojemu chłopakowi. I oczywiście nie może zabraknąć kolejnej (może drugiej, a może i piątej) sesji soloseksu przed snem, bo nic nie działa tak dobrze na zasypianie, a po całym dniu rozpieszczania się na pewno będę pobudzona. Ale niezależnie od tego, co wykorzystam, żeby pobudzić swoje zmysły, najważniejsze jest to, żebym tego dnia odłożyła inne sprawy na bok, ważne rzeczy mogę zrobić dzień wcześniej lub dzień później, ten dzień jest dla mnie, moje potrzeby są na pierwszym miejscu, a moje ciało zasługuje na pieszczoty zwłaszcza ode mnie, bo jestem jedyną osobą, z którą spędzę każdą chwilę swojego życia.
Sos sojowy
1 lutego 2021 at 21:07Jestem od niecałego miesiąca singielką, po raz pierwszy od czterech lat. I, choć to nadal przykra sytuacja, skłamałabym gdybym powiedziała, że nie czuję się podekscytowana. Wolność do bycia samemu, całkowicie, w pełni, jest niesamowicie wyzwalająca. Chcę budzić się sama, w mojej i tylko mojej pościeli, w moim łóżku, w moim mieszkaniu. Sama z rana zdecydować co zrobię z dniem. I choć wiem, że w niedzielę walentynkową zamiast robienia na co mi tylko przyjdzie ochota będę musiała siedzieć przy laptopie (sesja!), to gdybym mogła spędzić ten dzień sama dla siebie, to zrobiłabym wszystko… Żeby zadbać o moją higienę mentalną! W związku naginamy się i dopasowujemy do drugiej osoby, a choć robimy to z radością, niesamowicie przyjemnym jest móc mieć poczucie pełnej kontroli. Wstałabym w taką wymarzoną niedzielę rano i zjadła cudowne śniadanie, poszłabym pobiegać na śniegu, wzięłabym gorący prysznic, w maseczce na twarzy obejrzała Netflixa, tańczyłabym w kuchni przygotowując wykwintny obiad for one. A wieczorem przygotowała bym się na następny dzień, by mieć poczucie że nie muszę budzić się w panice i stresie. Idealna niedziela to czas na odpoczynek i reset po idealnej sobocie, która pełna jest zabawy, więc nawet jeżeli brzmi nudno czy oklejanie, to dla mnie właśnie to znaczy! I choć moje najbliższe niedziele takie nie będą, to mało co cieszy mnie bardziej niż myśl, że na mnie czekają. I że jestem całkiem wolna żeby samotnie spędzać dowolną ilość czasu z samą sobą! A wszyscy wiedzą, że do czasu z samą sobą przydają się gadżety!
Paweł
1 lutego 2021 at 14:49W tym roku dobrym planem jest dorzucić coś do szafy:)
Szafa
W każdym pokoju jest takie miejsce. Miejsce w którym można odkryć skarby. Zresztą wcale nie chodzi o to, że trzeba je odkrywać, one raczej tam są składowane. Przechowujemy w nich te najcenniejsze rzeczy. Gdy wejdziemy do pokoju chłopca, to będzie tam taka mała skrytka prawdopodobnie na półce z książkami, gdzie w starym pudełku po butach są te najcenniejsze drobiazgi. Są kolorowe kulki, które dostał od kolegi jak jeszcze byli w przedszkolu, pozytywka przywieziona przez tatę z dalekiej podróży, gdy bardzo za nim tęsknił, kilka kolorowych kart, bardzo cennych choć wyraźnie używanych… zresztą w pudełku mieści się sporo różnych pozornie nic nie wartych rupieci, które tak naprawdę są cennym wspomnieniem z tych mijających dni. Gdybyśmy zajrzeli do takiej szkatułki nastolatki świecidełka były by nie tylko z przeszłości ale i z bieżącego zestawu tajemnic. Pewnie między bardzo cennymi kartkami od bardzo bliskiego kolegi, które napisał kiedyś na lekcji chemii, są też ulubione szpilki do włosów od przyjaciółki prosto z Madrytu i te zapiski których dla pewności nigdy nie napisała w telefonie, bo świat cyfrowy nigdy nie jest tak bezpieczny jak kartonowe pudło pod łóżkiem.
Z wiekiem te pudełka stają się coraz większe, ale też zmieniają swój charakter i cele. Gdy już jesteś dorosły masz tych skrytek więcej. Sporo z nich zakopujesz w ogródku lub odsyłasz do najdalej mieszkającego od twojego domu przyjaciela, by tam je zakopał. Bardzo dużo dobrych wspomnień mieści się w pudełku po butach. W pewnym wieku cała szafa pudełek nie jest wystarczająca by zebrać wspomnienia i ludzi. Są jednak takie szafy, których zawartość nie stanowi żadnej tajemnicy i żadnego zagrożenia. No chyba tylko takie, że jej zawartość uzależnia, bardzo przyjemnie uzależnia.
Ich szafa stała w rogu sypialni nie przez przypadek. Biała, prosta, nie specjalnie duża. Stała bo nie można było pozwolić by ich wspomnienia i plany nie miały swojego miejsca. Chwilę trwało zanim się pojawiła. Nie miało by sensu by stała pusta. Kurz zbierałby się na niej i powodowała frustrację. Dzisiaj ten mebel ma bardzo wiele wspomnień nie tyle schowanych w niej, co po prostu przechowywanych. A najważniejszą funkcją tej szafy jest to, że można do niej wkładać kolejne gadżety, ale można je też wyjmować i korzystać, można to robić tak często jak się chcę. Tak często jak chcą.
W lewej części jest kilkanaście wieszaków. Nie są specjalnie duże bo nie wisi na nich zbyt wiele materiału. Raczej to delikatne i dość skąpe stroje. Ona zakładała je w bardzo różnych miejscach i okolicznościach. Każda z zawieszonych na białych wieszakach bielizna ma swoje wspomnienia. Gdyby przy każdej z nich przywiesić metkę z lokalizacją w której była używana, lista byłaby długa. Bardzo lubiła się dla niego ubierać. Nie miało znaczenia czy biała, czarna czy czerwona. Królowała koronka i delikatny prześwitujący materiał. W szafie decydującym podziałem był kolor. Te białe koronki wisiały skrajnie z lewej strony. Na ogół białe były zwiewne i lekkie. Gdy zakładała je na siebie, można było pomyśleć że jej ciało jest jak słońce przesłonięte delikatną firaną bieli. Delikatne i gorące zarazem. Długi rękaw białej tuniki przechodził w delikatny dekolt, który wcale nie był głęboki bo prześwitujący materiał i tak doskonale uwidaczniał jej piersi przysłonięte bielą. Ta konkretna tunika sięgała delikatnie za jej pupę. Zawsze zatem do niej zakładała delikatne białe stringi. Lubił bardzo ten biały zestaw, bez stringów lubił go jeszcze bardziej. Zaraz po delikatnej bieli wisiały czerwone, różowe i filetowe szlafroczki. Lejące się, niespecjalnie długie, zawiązywane w tali. Miała je na sobie wiele razy. Jak pili kawę rano, czy w sobotnie przedpołudnie gdy malowała się w łazience, zakładała najczęściej ten czerwony. Chłodny i delikatny dotyk materiału sprawiał jej przyjemność. On bardzo lubił rozmawiając z nią delikatnie i wolno rozwiązać sznurek przytrzymujący całość na jej biodrach. Wtedy materiał rozlewał się na jej biodrach, wisząc zaczepiony na sutkach, tak że dekolt zaczynał się na szyi i kończył na łonie. Mogła malować się dalej, a on mógł na nią patrzyć jak czerwień okrywa jej biodra ale odsłania podbrzusze. Czerwień była w szefie widoczna ale było też miejsce na bardzo czerwony stój, który nie pojawił się jeszcze na poważnie. Czerwona sukienka. Prosta mini z dekoltem w owal. Lateksowa, pięknie podkreślająca jej kształty. Obcisła i dopasowana jak druga skóra. W tej sukience, szpilkach i czerwonych ustach mogła odegrać dowolną rolę. Rolę dziewczyny, która dostanie wszystko to co zechce od tego od kogo zechce. Czerwona, pewna siebie, zjawiskowo seksowna kobieta, która zostawi ślad swojej czerwonej szminki tam gdzie zechce i tylko tam gdzie zechce. A gdy będzie miała ochotę by lateks rozgrzał się od je podniecenia, to on zrobi tak by była podniecona jak nigdy wcześniej. Czerwonych koronek zawsze używała gdy miała ochotę na coś szalonego, coś nowego i wyzwolonego. On zawsze miał wrażenie, że w czerwieni jest nieco bardziej odważna i bezpośrednia. Najczęściej jednak wkładała na siebie klasyczną czerń. Połowa przestrzeni szafy to zestawy eleganckiej klasyki w różnym stylu. Body z długimi rękawami i stójką pod szyją, które czasem zakładała na wspólne wyjście z nim. Było też takie, w którym dekolt pozwalał mu swobodnie całować jej szyję i przestrzeń miedzy piersiami. Koronka oblewająca jej biust prędzej czy później musiała odpuścić by mógł całować jej piersi. Lubił bardzo tą kategorię wspomnień, bo jak mówił, bardzo podniecający jest klik zatrzasków które jak zauważył, głównie prawą ręką, odpinał między jej nogami. Czarne były też stroje, w których ani zatrzasków ani sprzączek ani guzików nie było. Ich struktura raczej przypominała kabaretki, lub zdobioną siateczkę. Ich zdejmowania nie miało znaczenia i nie było potrzebne. Bardzo uroczo przez tą siateczkę przy odrobinie pieszczot przebijały się skutecznie jej sutki gdy pieścił je językiem. Te zestawy zostawały na niej do końca. Doskonale zszyte tam gdzie szwy być miały, w kroku były pięknie niezabudowane. W szafie obok wszystkich czarnych siateczkowych kombinezonów wisie wiele jego ulubionych wspomnień, gdy ona leży właściwie ubrana ale jej rozchylone nogi pokazują tą cześć jej ciała, którą pieścić mógłby godzinami. W szafie na skraju prawej strony wiszą też niemal normalne sukienki. Ubierała je dla niego przy okazji różnych imprez. Większość kobiet uznałaby je za zbyt odważne na klubowe tańce. Ona zawsze gdy tylko prosił, zakładała je dla niego. W większości przypadków bez stanika albo bez majtek. Bawili się tym całymi godzinami. By dopiero jadąc do domu w środku nocy mógł pieścić jej pośladki zaraz po tym jak przytuliła się do niego po wyjściu z klubu. Lubił tą myśl, że od jej wnętrza dzieli go tylko jedna warstwa materiału. Gdy wracali do domu nagrzani na siebie po całym wieczorze gry wstępnej, rozchylała nogi i prosiła by sprawdził jaka gorąca jest tam na dole. Robił to czując jak spodnie rozsadza mu podniecenie. Te czarne sukienki dobrze pamiętają jego dłonie na jej wargach… Zaraz za sukienkami wisiały w karkołomnym stylu zaczepione na wieszakach gorsety. Ich historia ma różne obrazy, które się z w nie wplotły. Dała się w nich fotografować, razem z nim, tworząc piękne obrazy ich zauroczenia lata temu. Ostatnio gorset zdobił jej ciało, zupełnie nie długo. To znaczy do końca na niej pozostał, ale nie miał szans być zapięty. Delikatnie rozsznurował go na plecach. Nie widziała tego dobrze, bo jej oczy zasłonięte były jego krawatem. Nie miała szans by się sprzeciwić, bo jej słonie splecione na oparciu krzesła związane ze sobą nie miały szans się bronić. Gorset miał sprzączki z przodu. Dwadzieścia jeden. Tyle rozpiął by mógł podziwiać jej piersi i brzuch, nadal jednak otulone nieco gorsetem. A to był dopiero początek tego wieczoru. Z tego też powodu właśnie przy tym gorsecie wisi różowy-czarny palcat. Do wszystkich tych wieszaków, w białych pudełkach obok, leżały zestawy uzupełniające. Kabaretki, pończochy, rękawiczki, apaszki… osobne pudełeczko miały różnego rodzaju majteczki, głównie stringi koronkowe. W nich czuła się najlepiej i najbardziej erotycznie. Dla niego też stanowiły podniecający gadżet. Mógł przecież całować jej pośladki, głaskać je i pieścić bez zdejmowania jej majtek. Robił to z radością. Zawsze gdy prosiła by pomasował jej pupę, delikatnie wysuwał jej sznureczek z pomiędzy jej pośladków, odsłaniając jej kobiecość. Olejek na jej pupie gdy nie miała już stringów, podniecał go bardzo mocno. Oczywiście nie sama oliwka była tu kluczowa. Nie tylko dotyk jej pośladków ich jędrność czy kształt były kluczem jego podniecenia, ale przede wszystkim fakt, że ona mu pozwala robić dużo z jej pupą. Mógł się nią bawić a ona mu na to nie tylko pozwalała, a wręcz oczekiwała. Jej stringi muszą pamiętać bardzo dużo. Choć na ogół leżały już obok, w ich szafie do każdej pary majteczek przypisanych jest sporo wspomnień. Jest też półka na stroje okolicznościowe. A to stój śnieżynki, a to pokojówki a to w końcu króliczka z uszami. Bo szafa jest również po to by można było być tym kim się chcę. Wystarczy ją otworzyć i wybrać. Zacząć zbierać te momenty i chwilę, było zawsze ważne dla nich. Widać to po jednej półce ich szafy. Są tam uwiecznione ich ciała. Tak zupełnie wprost i nie tylko. Bo ona ma piękne ciało. Wie o tym dobrze, bo przecież od zawsze jej o tym mówił. Pierwszy raz odważyła się pokazać je przed aparatem wiele lat temu. Zestaw seksownych obrazów powstał dawno temu. Do dzisiaj są wspomnieniem do którego wraca z rozmarzeniem. Gdyby miał do tej szafy schować różne przedmioty, znalazłaby się tam gitara, którą na zdjęciu zakrywała swoje krągłości. Byłyby szpiczaste uczy króliczka, które miała na sobie gdy po raz pierwszy odkrył jej piersi przed obiektywem aparatu. Były podniecone i sterczące. Tak to pamięta. Bo dla każdej kobiety musi być podniecające być piękną kobietą, której ciałem zachwyca się lustrzany obiektyw. Do dzisiaj uważa, że podniecającym jest ten rodzaj kontrolowanego ekshibicjonizmu. Być piękną w obiektywie i oczach innych zawsze jest podniecające. Dla niej najbardziej podniecające było być śliczną i atrakcyjną dla niego. Wszystkie sesje które mają, są dla nich. Podniecają w trakcie, przed i po sesji. Są częścią tej szafy jak częścią może być klej na tapecie na ścianie. Nie da się o nich nie pamiętać. Stanowią ich historie fizyczności i intymności. Ona jemu w prezencie dała piękne zdjęcia. On dla niej został erotycznym modelem. Do dzisiaj ten fragment szafy noszą ze sobą w telefonach. Na tej półce jest jeszcze sporo miejsca na dalsze fotografie, urocze, erotyczne, podniecające, wyuzdane i jeszcze odważniejsze. Pamięć jest niezawodna ale zdjęcia bywają wręcz epickie. Bo ich nagość nie stanowi tabu przed nimi. Uczyli się tego wzajemnie. Dla niej zawsze było to nieco trudniejsze. Gdy pierwszy raz poprosił by stanęła nad nim i pokazała mu siebie zupełnie nago, miał wrażenie że jeszcze nie czuje się pewnie. Po kilku latach w ich szafie leży wspomnienie w którym pewnego popołudnie wysłała mu zdjęcie swojej waginy i napisała „wracaj do domu”. Kocha jej ciało. Z każdym rokiem chciałby by półka, która je upamiętnia była wypełnione zdjęciami i wspomnieniami bliskości jej ciała.
Bo ta szafa jest ich zbiorem najskrytszych tajemnic, pamiątek i skarbów. Są dla siebie cenną nagrodą za starania. A to tylko jedna część szafy, ten romantyczny zestaw wspomnień. A przecież po drugiej stronie spokojnie leżą różnokolorowe wibratory o bardzo podniecających i śmiesznych kształtach. Są kulki w kształcie perełek, które w jej pochwie ocierają się o nią. Są zabawki do seksu analnego, kajdanki, nakładki, perełki i żele. Taśmy, gry, kostki, piórka, zestawy do zabawy, których jeszcze nie sprawdzili dla niego i dla niej. To i tak tylko część tego co ta szafa może pomieścić. Jej możliwości są znacząco większe. Można by do niej przecież włożyć, cały stół z jadalni, pół lodówki, kilka samochodów, śpiwór, namiot, kawałek ogródka. Mnóstwo kremów, strojów, pościel rożnego rodzaju, kilka książek, erotyczny komiks, wannę i to nie jedną, kilka miejscowości w różnych krajach, jacht i samolot, biuro czy kilka parków w mieście. A i tak jeszcze miejsce w niej zostanie. Bo szafa ta ma rozmiar ograniczony tylko ich wyobraźnią i chęcią poszerzania granic. Tę szafę da się otworzyć tylko wtedy gdy ma się hasło które pozwala korzystać z jej zakamarków. Ma ono dwie składowe. Pierwsza to: zróbmy to razem. Druga składowa jest jednak jeszcze ważniejsza. Tylko dzięki niej ta szafa miała szanse powstać i nadal jest im bardzo potrzebna. Bo oprócz „zróbmy to razem” trzeba wiedzieć, że kluczem do tych wspomnień jest „chcę więcej”. A ja chcę więcej.
Patka
1 lutego 2021 at 12:57Walentynki nigdy nie było moim ulubionym świętem, zdecydowanie bardziej cieszyłam się i świętowałam Tłusty Czwartek, który tez przypada na luty. Chcąc, nie chcąc, od trzech lat przypada nam z partnerem rocznica pierwszej wspólnej nocy – przypadkowo w dzień zakochanych. Nie świętujemy bycia w związku, świętujemy tak naprawdę nasz pierwszy seks. Znamy się już 15 lat i dopiero po 12 latach, dziko się na siebie rzuciliśmy. Od tego czasu dzień ten spędzamy razem, ale bez otoczki czerwonych kokardek i czekoladek. Nasz staż znajomosci pozwala nam cieszyć się mentalną bliskością, partnerstwem i szczerością, a ten seksualny wciąż się rozwija i rozpala. W tym roku zaszyjemy się w mieszkaniu i będziemy wielbić nieszkodliwy hedonizm. Będziemy sobie dogadzać, bawić się i eksperymentować. Będziemy się pocić, będziemy się kąpać i będziemy się olejować. Będziemy się miziać, masować i zagramy trochę ostrzej kiedy już się rozpalimy. Wyciągniemy wszystkie zabawki, które posiadamy i zrobimy ucztę dla ciała i dla duszy. Może zachcemy obejrzeć film erotyczny, może sami pofantazjujemy na głos i będziemy się stale nakręcać. Zapalę ulubioną świeczkę, on nam zrobi drinki i spędzimy ten czas niczym na bezludnej wyspie, odcięci od świata i komercyjnej szopki. Będziemy podtrzymywać tak bardzo ważny dla nas płomień.
Krystyna
1 lutego 2021 at 10:44W tym roku zamiast klasycznych Walentynek będziemy świętować z partnerem Kinky Walentynki – zmysłowo, sensualnie, seksualnie upajać się sobą i czerpać przyjemność z rzeczy nieoczywistych, a że wybieramy kink to nasza zmysłowość będzie swobodna. Naga niedziela, pyszne jedzenie serwowane na partnerze, aromatyczna kawa ze świeżo mielonych ziaren, podawana przez niego, bo lubię go zdominować, a on lubi zabiegać o moje względy. Lazy, kinky seks, gdzie wykorzystamy nasze gadżety i wyobraźnię. Solo seks, bo zmysłowość to także dbanie o fajną relację ze sobą, a dla siebie też lubię się ubrać w kinky bieliznę i ekscytować fakturą materiału i doznaniami, jakie się z tym wiążą. Na samą myśl mam dreszcze, a poza tym polecam wypróbować trochę kinku, bo jest nie tylko zmysłowy, ale dodaje też pikanterii i w relacji i solo ;)
Polina
1 lutego 2021 at 09:09W życiu nauczyłam się jednej ważnej rzeczy. Żeby nigdy nic nie planować ! Każde plany zawsze idą w łeb jak chce się za bardzo. Dlatego taki dzień przyjemności dla samej siebie musi być spontaniczny, albo nawet powinien wpisać się w nasza rutynę. No nie oszukujmy się to my same dla siebie powinnyśmy najważniejsze i każda z nas musi siebie stawiać na pierwszym miejscu. Tak jak to uczą stewardesy pierwsze maseczka z tlenem dla siebie potem dla dziecka ( lub dla partnera jeżeli ma być to przelane na prawdziwe życie). Niestety życie ostatnio kopnęło mi w dupę tak mocno, że moje podejscie zmieniło się diametralnie. Osoba z którą byłam 10 lat , a półtora roku po ślubie okazała się zupełnie kimś innym, a ja poświęciłam dla niej wszystko i swoje potrzeby zawsze odkładałam na drugi plan. W zamian dostałam to, że miłość mojego życia oszukała mnie, okradła, zdradziła i przyczyniła się do tego, że straciłam prace. Po tym jak już otrząsnęła się z tego, że zostałam z niczym w końcu przyszła taka fala pozytywnych emocji -to jest czas dla mnie!
Każdy dzień zaczynam od chwili refleksji, później zdrowe śniadanie. Joga lub inne zajęcia dla ciała. Chwile zapomnienia z przyjacielem wibratorem, -którego nie mogłam mieć bo mąż by się obraził- i zabieram się do pracy! Otwieram komputer i znów cały dzień upływa na tematach erotycznych, bo dzięki temu, że zostawił mnie tyran, któremu sex raz na miesiąc wystarczał, a ja byłam erotomanką i chciałam za dużo i w trakcie potrafił mnie z się je zrzucić ,bo on biedny zmęczony po delegacjach ( tak naprawdę delegacje miały na imię Ola) skłoniły mnie do otwarcia własnego biznesu związanego właśnie z gadżetami erotycznymi i pomocą ludziom w ciężkich sytuacjach życiowych każdej orientacji i płci. Po udanym dniu w pracy, który najczęściej spędzam w salonie przy cudownej kawie, czas na erotykę dla smaku wiec przygotowuje coś do jedzenia, bądź jestem leniwa i zamawiam pizze bo raz na jakiś czas to nie grzech ☺️ Następnym pozytywnym aspektem niewiernego męża jest to, że poznałam wspaniałego człowieka który kibicuje moim planom, tematy sexu nie są dla niego tabu, jest otwarty i szczery, a priorytetem dla niego jest to żeby to przede wszystkim mi zrobić przyjemność w łóżku. Dlatego biorę telefon, dzwonię do niego, a on wpada tylko po to żeby spędzić ze mną parę namiętnych godzin i przetestować pare gadżetów. Czasem zostaje do śniadania, a jak nie mam na to ochoty to żegnamy się czule , a ja wskakuje do wanny z kieliszkiem wina, maseczką na twarzy i dobrą książka oddając się błogiemu relaksowi. Codziennie uczę się tego jak siebie stawiać na pierwszym miejscu i robić sobie dobrze przede wszystkim! I tak każda z nas powinna myśleć na codzień- przede wszystkim JA! ☺️
Monika Kehl
31 stycznia 2021 at 23:26Otwieram oczy wyspana, wypoczęta. Lekko głodna. Obok ciepłe, bliskie sercu i zmyslom cialo. Rozkoszuje sie ta obecnością , przytulam sie. Zapadam jeszcze na chwile w krotka drzemkę (w moim idealnym dniu nie śpieszę się nigdzie).:) Budzimy sie, zartujemy dokazujemy, cieszymy sie swoja obecnością, swoboda. Celebrujemy pierwszy posiłek,zjedzony właściwie dopiero w porze obiadu. Po drodze przekazujemy sobie sporo czulosci, uwagi, opieki, malych gestow. Potem idziemy do lasu porzadnie zmarznac, zmeczyc sie. Pomilczec. Wracamy,kapiel, kanapa, ksiazka. Powolne, leniwe wymiany czułości. Powolne rozpalanie zmęczonych calym dniem cial. Niespieszne zbliżenie, pelne zaufania, wysłuchania, satysfakcji. Caly dzien towarzyszy nam poczucie bliskości, bezkresnej swobody, nieuciekajacego czasu. Zasypiamy spokojni, zrelaksowani. Zmęczeni :)
Weronika Maciorowska
1 lutego 2021 at 02:17Promyki słońca, ciepła pościel, ja. Lekko zaspana dotykam swoje piersi. Niedziela, czyli dzień lenistwa, dzień nicnierobienia, dzień dla mnie. A więc priorytetem jest moja przyjemność, jestem na siebie uważna, czytam swoje sygnały, podziwiam swoje ciało; niedziela to mój dzień- potrzebny, by dostrzec drobnostki i otworzyć się na maksymalną przyjemność. Niedziela: bezpośrednia, swobodna, bez nacisku i bez limitu. Pełnia przyjemności i seksu, bliskości i uważności.
Pani HSP
31 stycznia 2021 at 23:14Budzi mnie zapach waniliowych pancakesów które smaży dla mnie mój Ukochany. Piankowata struktura naleśnika pieści moje podniebienie, cukier puder rozpuszcza się na języku. Zapach gorącej kawy wspina się aksamitem we wnętrzu moich nozdrzy i uderza do głowy. Otwieram szerzej oczy. Słońce miękko zalewa taras, nieregularnie muskając moją twarz i ramiona spomiędzy liści. Czuję chropowate deski pod bosymi stopami, figlarnie zaczepiam Jego stopy moimi. Uśmiecha się. Omawiamy plany na ten dzień, kardynały przekrzykują się na gałęziach. Chwyta mnie za rękę, masuje dłoń jakby ją mydlił niewidzialnym mydłem. I’m so horny – na te słowa przez moją łechtaczkę przebiega gorący dreszcz. Już po chwili jęczę z rozkoszy kiedy drażni moje czułe miejsca, a ja odnajduję na nowo jego przyjemność, wsłuchując się w sygnały jego ciała. Kiedy szczytujemy, nie blokujemy głośnego krzyku, bo zapomnieliśmy, że ktoś może słuchać. Teraz widzę tylko jego grymas i źrenice, jak miniaturowe galaktyki rozkoszy, równolegle do moich własnych. Kiedy uspokajamy oddechy jeszcze przytuleni głaszczemy swoje ciała, jak małe dzieci, które przeżyły coś wielkiego. Jego jedwabne włosy są przyjemnie chłodne. Sięgam po łyk zimnej wody. Czuję szczęście.
Calypso
31 stycznia 2021 at 22:24Jeśli to ma być naprawdę rozkoszna niedziela to nie może zabraknąć pachnącej kąpieli z pianą, najlepiej z drinkiem :) jeśli chodzi o samotne erotyczne rozkosze to muszę powiedzieć, że nie próbowałam nigdy żadnych gadżetów. Mogę więc sobie wyobrazić albo wieczór odkrywania czegoś całkiem nowego z tym pulsowibratorem Sundaze, albo moją sprawdzoną przyjaciółkę dłoń 😅 do tego jestem zwolenniczką opowiadań erotycznych, działają na mnie znacznie mocniej niż filmy. Zostawiają wiele pola dla wyobraźni,tak, że mogę zobaczyć wszystko tak jak mi się podoba. Więc jakaś ciekawa historia umiliłaby mi ten czas.
LadyShibari
31 stycznia 2021 at 22:23Najpierw kawa do łóżka w zestawi z minetką (najlepiej, żeby przyniosła też ręcznik, bo w sumie się przyda), potem wspólne śniadanko, gdzie ona zerka na mnie czułym wzrokiem z podłogi. Potem sznurki, najlepiej niech odleci tak, żeby potem musiała poleżeć. A na koniec, jak już zmartwychwstanie, dzikie seksy z nią opartą o biblioteczkę. Potem jakiś wspólny filmik (może seksi prysznic) a potem wspólna drzemka. Wieczorem, jak wstaniemy znowu dzikie seksy i partyjka planszówki. Kto przegra, ten dostaje wpierdol (uległa zawsze przegrywa, więc wszystko jest jak należy). Kolacyjka, lolek i spanko.
Rakszi
31 stycznia 2021 at 22:14Idealna, zmysłowa niedziela to dla mnie taka, gdzie wstaje sama, bez budzika. Jestem sama w mieszkaniu, włączam moją ulubioną zmysłową playlistę. Kieruję się do łazienki, gdzie zapalając świeczki, tańczę nago przed lustrem, patrzę na swoje ciało, jakie jest piękne, jak się zachowuje, kocham wszystkie rozstępy, blizny i zmarszczki, wtaczam w siebie dodatkowa miłość tam, gdzie mi jej brakuje. Nalewam wody do wanny, tworzę górę piany, pakuję moje ulubione lody do miski, na półce rozkładam swój arsenał zabawek. Przyciemniam światło, wymaczam się przez godzinę, odłączona zupełnie od świata, sama ze sobą. Nie wiem na co mam ochotę, więc bawię się wszystkim, czym mam, próbując odkryć nowy rodzaj możliwości swojego ciała. Nikt mi nie przeszkadza. Po kąpieli, ubieram swoją ulubioną bieliznę, w której czuję się jak bogini i tańczę tak, że czuję się najlepiej i najpewniej. Świeża pościel w łóżku zaprasza i kusi, przenoszę świeczki i zajmuje się sobą tam, podgryzając coś słodkiego w przerwach między orgazmami. Czuję się kochana, wypoczęta i dobrze w swoim ciele. Tak, to moja wymarzona, zmysłowa niedziela.
LadyMiau
31 stycznia 2021 at 22:12W ubiegłym roku wszyscy wszędzie trąbili, że czas, w którym zostaliśmy uziemieni w domach, jest doskonałym czasem na wszelkiego rodzaju selfcare i inne tego typu projekty. Jestem introwertyczką, więc dla mnie ten czas był spełnieniem marzeń. W końcu mogłam bez wyrzutów sumienia zamknąć się w swoich czterech ścianach, przykryć kocykiem i dbać o siebie i swoje zdrowie psychiczne.
Przez całą p*nd*mię myślałam, że to odpowiedni moment na gruntowne zmiany w moim związku. Razem z narzeczonym wierzyliśmy w to i postanowiliśmy wprowadzić w życie. Jednak czym są wymyślone scenariusze wobec przewrotnego losu? Stało się tak, jak pisałaś o Twoich walentynkach. Cały plan poszedł w pizdu. I chociaż plany były naprawdę ambitne to libido postanowiło zrobić psikusa, spaść do poziomu dna i kilometra mułu, a samoocena przybijała mu piątkę.
Oboje chodziliśmy sfrustrowani, jednak podchodziliśmy do tej sytuacji z pełnym zrozumieniem (chociaż nigdy nam się nie przydarzyła).
Pewnego dnia pomyślałam o czymś innym. Może w końcu wypadałoby się porozpieszczać? Poszukać swoich potrzeb? Poszukać tego wewnętrznego głosu, którym woła mnie własne ciało? I tak właśnie się stało. Zaczęłam na nowo poznawać siebie. Siebie z nowymi problemami, nowym podejściem i okropnie zepsutą samooceną. Zaczęłam sięgać po to, co podsuwało mi własne ciało. Podążałam za jego wskazówkami, nie spieszyłam się i cierpliwie czekałam. Czułam się jak nastolatka, która pierwszy raz odkrywa wszystko, co będzie sprawiało jej przyjemność. I wiesz co? Udało się. Coś się we mnie odblokowało. Może właśnie tego potrzebowało moje ciało? A ten „wypadek” z libido był tylko sygnałem w stylu: „hej! Jestem tutaj! Zaniedbujesz mnie, ty mała jędzo!”.
Wtedy zrozumiałam, że popularny selfcare oznacza dla mnie nie tylko troskę o własne zdrowie psychiczne, ale też fizyczne i to erotyczne. Zrozumiałam, że selfcare nie oznacza tylko maseczki na zmęczoną i suchą skórę, ćwiczeń na zgrabne ciało i nauki przed komputerem. Teraz już wiem, że „cipkozdrowie” jest bardzo ważne! ❤️ I moje ciało oraz umysł, doskonale dają mi to do zrozumienia. I wiesz co? Nigdy nie byłam bardziej zrelaksowana niż wtedy, gdy poczułam siebie i swoje potrzeby na nowo ❤️