Wystrojenie się „na seks” pobudza wyobraźnię erotyczną, ale przebierać się też trzeba umieć.
Znam wiele kobiet, które w (z założenia) seksownym wdzianku nie czuły się sobą. Znam równie wiele kobiet, które po prostu wolą być w sypialni nago. Znam i takie, które nie przebiorą się z obawy, że efekt ich starań nie będzie erotyczny, a komiczny. Dlatego dzisiaj mam krótki przebierankowy poradnik dla tych dziewczyn, które chciałyby, ale boją się lub spróbowały raz i niekoniecznie im się podobało.
Bardzo często spotykam się z mylnym przekonaniem, że przebieranki są tylko dla tych par, którym „normalne” (cudzysłów znaczący) życie seksualne się zwyczajnie znudziło. Ale prawda jest taka, że zarówno gadżety erotyczne, jak i wykorzystanie w sypialni seksownej bielizny czy kostiumów, służy po prostu urozmaicaniu życia erotcznego, podkręcenia zmysłu wzroku, wzbogacenia doznań płynących z dotyku (w końcu inny jest kontakt z nagą skórą, inny z koronką, a jeszcze inny z satyną), a także pobudzenie wyobraźni erotycznej. I tyczy się to nie tylko seksu z kimś, ale i sesji solo. Serio.
Jak zatem przebierać się „na seks” i nie czuć się obco?
1. Nie używaj mainstreamowego porno jako inspiracji. Uczennica? Profesorka? Policjantka? To nie ma szans się udać, jeżeli nawet na ekranie ten obraz nie wydaje ci się pociągający. Nie w tych butach. Nie w tych chińskich fatałaszkach „one size fits all”. Problem z przebierankami a la porno polega na tym, że prezentują one fantazje skrojone tak, by podnieciły jak największą liczbę widzów, w tym pewnie twojego partnera. Dlatego nie bój się wychodzić poza oczywiste schematy – może dla ciebie najseksowniejsze okaże się założenie męskiego fraka, albo danie drugiego życia sukni wieczorowej, która od lat zbiera kurz, czekając na kolejną „specjalną” okazję. Może będzie to przewiązanie się wielką satynową szarfą? A może jedno z was pozostanie całkowicie ubrane, podczas, gdy drugie będzie nago?
Wiedz też, że w kwestii przebrania masz morze możliwości: zwykłą bieliznę, która dzięki kontekstowi staje się niezwykła; „inną” bieliznę, na przykład szorty partnera, czy zestawy od marek specjalizujących się w szyciu bielizny erotycznej; specjalne kostiumy – bo wielu ludzi ma swoje bardzo zindywidualizowane fantazje, które czekają na zrealizowanie; rekwizyty i wszelkie dodatki typu satynowe rękawiczki, pończochy, pasy do pończoch, nakładki na sutki, maski, biżuterię erotyczna. Najważniejsze to znaleźć to, co wydaje ci się najbardziej pociągające.
2. Znajdź swoją motywację. I niech będzie to coś więcej niż „chcę zadowolić mojego partnera”. W końcu to jemu na twój widok ma stanąć, prawda? No, nieprawda. Ma stanąć przede wszystkim tobie. Na bycie przedmiotem czyjejś fantazji sama przedkładam bycie aktywnym podmiotem takiej, która mnie podnieca. Zbyt często, chcąc zadowolić drugą osobę, zapominamy o zadowalaniu siebie. A szalenie trudno jest dobrze bawić się z kimś, kto zajęty jest obciąganiem podwijającej się spódniczki czy zakrywaniem brzucha. Najlepiej więc sięgać po takie kostiumy i bieliznę, w których czujemy się dobrze i pewnie i które pokrywają się z tym, co uważamy za seksowne i podniecające. A jeżeli partner nie potrafi dostrzec, że czujesz się w czymś bardzo niekomfortowo, bo zajęty jest realizowaniem własnej fantazji, to chyba czas coś zmienić. Niekoniecznie partnera, ale można i tak.
3. Poświęć czas na przygotowania. Kolacja, szybkie zmycie garów i wskoczenie w kostium nie zawsze działa. Dlatego warto spróbować wprawić się w dobry nastrój. Rytuały, poświęcenie sobie należnego czasu pozwalają zapomnieć o tym, co działo się w ciągu dnia, i skupić się na przyjemności. Niech będzie to dla ciebie gra wstępna solo, wypełniona tym, co wprawia cię w nastrój – niezależnie od tego, czy jest to nacieranie ciała aromatycznym olejkiem, puszczenie ulbubionego kawałka, oddanie się fantazjom na jawie, czy aromatyczna kąpiel.
4. Myśl o tym, jak się czujesz, nie jak wyglądasz. To ty jesteś swoją najsurowszą krytyczką, nie osoba, z którą uprawiasz seks. Unikaj kostiumów czy bielizny, które sprawiają, że masz ochotę czym prędzej je zrzucić i to nie z erotycznych powodów. Kiedy coś uwiera, drapie lub sprawia, że pocisz się jak w suchej saunie, trudno czuć się seksownie. W sklepach z bielizną można dowolnie przebierać wśród wzorów i rozmiarów, by znaleźć takie zestawy, które pozwolą ci podkreślić to, co uważasz, że masz najładniejsze, uszyte z wysokogatunkowych materiałów. Przebieranki niekoniecznie muszą wiązać się z wychodzeniem poza własną strefę komfortu!
5. Pamiętaj, że aktorstwo jest trdune, a improwizacja – jeszcze trudniejsza. Niektórym parom wystarczy kostium pokojówki czy zestaw małego medyka, aby w sypialni zrobiło się bardzo gorąco, podczas gdy inne muszą omówić wszystko, co może się podczas takiej sesji wydarzyć. Jeszcze inne skupiają się wyłącznie na aspekcie wizualnym, czy dotykowym, bo bardzo podnieca je jak poszczególne materiały zachowują się w kontakcie ze skórą. Nie ma jedynej i słusznej metody na wprowadzenie przebieranek do sypialni, dlatego każdy musi znaleźć swoją.
Zaangażowanie się w przebieranki pozwala zobaczyć nam siebie oraz partnera/partnerkę w nowym świetle. Oczywiście, czasem odziera seks ze spontaniczności, bo wymaga pewnych przygotowań, ale czasami warto poświęcić odrobinę czasu na urozmaicenia i rozbudowanie swojego seksualnego menu. No i nie zapominajmy, że dla wielu ludzi, którzy na co dzień są nieśmiali i kontrolują swoje zachowania również w łóżku, kostium jest doskonałym pretekstem, aby choć na jedną noc stać się kimś innym…
A jakie są twoje doświadczenia z przebierankami? Podziel się swoją historią w komentarzu!
Komentarze zamknięte.
Abe
3 lutego 2016 at 00:57A co byś poradziła w sytuacji, w której jedna strona uwielbia przebieranki, bo najsilniej na nią działają bodźce wizualne, wzrok, kuszące zakrycie (które, jak wiemy, nie zakrywa dużo, ale za to jak pobudza), a druga z kolei przedkłada nad inne zmysły – mindset, mind play (język polski mnie zawodzi), to, co w psychice, jakieś relacje właśnie nienamacalne, wyobraźnia (nie w sensie romantyczno-przytulastym, ogólnie: cały seks w głowie i bez stymulacji umysłu żadne zewnętrzne czynniki nie podołają)? Dodam, że w przebierankach czuje się ta osoba najczęściej przebrana, bo chociaż podkreślają kobiecość i estetycznie się podobają, to nie podniecają, to raczej jak oglądanie obrazów, a jeszcze najczęściej zaprzeczają sytuacji, w której na seks się ma ochotę (a bo to trzeba wstać, tam zimno jest poza kocem, albo ubrać przebranie, a to już nie ta sama osoba i ta przebrana już nie chce uprawiać seksu, a bo to, a bo tamto, a mnie się chce teraz, a nie w przebraniu… Etc., etc.). Bo ja się na przykład najseksowniej czuję w dresie albo nago, w ciepełku i komforcie, największy apetyt mam. Natomiast S. – wprost przeciwnie. Tworzy nam się konflikt interesów i nie wiem, jak go rozwiązać.
Nat
4 lutego 2016 at 10:59Hm, seks to wg mnie droga dwukierunkowa – wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem będzie znalezienie kompromisu i raz angażowanie się w przebieranki, a raz mind play. Wspólnie z S. możecie w kreatywny sposób znajdować nowe sposoby na realizowanie fantazji drugiej osoby, z użyciem różnych narzędzi i scenariuszy. Seks to też uczenie się czerpania rozkoszy z podniecenia drugiej osoby, zwłaszcza w tych momentach, kiedy nasze akcje rozpalają ją do czerwoności. Być może Twoja niechęć wynika też z tego, że nie dostajesz wystarczająco dużo tego, co sama lubisz i czego pożądasz. Dlatego porozmawiaj z S. i użyj swoich słów. Wydaje mi się też, że i mind play, i przebieranki, da się w kreatywny sposób połączyć w jedno, np. S. zaczyna całą zabawę z seksem w głowie, by nagle nakazać Ci założenie kostiumu, bielizny, które leżą gdzieś przygotowane, albo pójść i założyć na siebie coś zaskakującego. Pomocne może okazać się też snucie przez S. narracji wokół aktu przebierania się, która będzie korespondowała z tym, czego sama potrzebujesz. Źyczę powodzenia i wierzę, że da się!
Pingback:
ka
9 listopada 2015 at 08:45zawsze, gdy o tym mowa, przypomina mi się anegdota o mojej znajomej, która wśród moich koleżanek stała się już dawno kultową. a mianowicie: znajoma postanowiła wskoczyć w turbo seksowną, koronkową bieliznę, oczywiście w zestawie z obowiązkowym pasem do pończoch, no i najwyższymi szpilkami, jakimi dysponowała. facet na jej widok oczywiście oniemiał z zachwytu. pozwolił sobie tylko na jeden komentarz: „no ale kochanie, w butach do łóżka?”.
Wanderratte
6 listopada 2015 at 07:07> Unikaj kostiumów czy bielizny, które sprawiają, że masz ochotę czym prędzej je zrzucić i to nie z erotycznych powodów. Kiedy coś uwiera, drapie lub sprawia, że pocisz się jak w suchej saunie, trudno czuć się seksownie. W sklepach z bielizną można dowolnie przebierać wśród wzorów i rozmiarów, by znaleźć takie zestawy, które pozwolą ci podkreślić to, co uważasz, że masz najładniejsze, uszyte z wysokogatunkowych materiałów.
Trochę tę radę uszczegółowię w kwestii gorsetów: sporej części kobiet wydaje się, że wyroby gorsetopodobne z plastikowymi fiszbinami są wygodniejsze od gorsetów (gorsetów, czyli gorsetów z metalowymi fiszbinami. Innych nie ma, inne to nie gorsety). W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie: plastikowe fiszbiny się paskudnie wyginają i uwierają, a uszyty na miarę gorset można nosić całą noc i nie odczuwać z tego powodu fizycznego dyskomfortu. Sprawdziłum na sobie, więc wiem.
Eris
6 listopada 2015 at 00:12Uwielbiam przebieranki. Najbardziej lubię się ubrać tematycznie, ale na tyle 'grzecznie’ żeby mój wyjść razem z partnerem do ludzi, np. na imprezę. Tak, że tylko on wie że „grzeczna uczennica” nie ma bielizny pod plisowaną spódnicą do kolana… Taki seks odsunięty nieco w czasie jest trochę jak prezent pod choinką :)
Morella
5 listopada 2015 at 11:09Próbowałam przebieranek w sypialni kilka razy, nie było to nic szczególnego, zazwyczaj pończochy wraz z pasem do tego buty na wysokich obcasach i już. Czasami zakładałam do pończoch seksowną kusą koszulkę nocną na cieniutkich ramiączkach, bardzo niewygodną do spania, ale ładnie wyglądającą w zestawieniu z pończochami. Czasem zamiast koszulki wybierałam krwistoczerwone body. Nie były to bardzo skomplikowane przebieranki, ale pozwalały mi poczuć się inaczej, jak taka kurtyzana. Byłam święcie przekonana, że mojego partnera też to kręci, ale się zdziwiłam kiedy się okazało, że wcale nie. Któregoś dnia powiedział mi, żebym dała spokój z przebieraniem się do łóżka, bo brzydko wyglądam w pończochach, a to czerwone cholerstwo nie wiadomo jak rozpiąć. I tak się skończyła moja przygoda z przebierankami.
Olga
4 listopada 2015 at 20:58Przez łzy przypomniał mi się jeden taki heheszek: zrealizowałam powyższe punkty dotyczące świetnego samopoczucia, wygody i ogólnie rozumianej zajebistości, co wcale nie jest takie łatwe, gdy się nosi rozmiar XL. To nawet nie było nic mega wymyślnego, ale czułam MOC i ekscytację.
Komentarz faceta: nooo, co to ma być? Weź się nie wygłupiaj…
Jeszcze nigdy tak szybko cycki mi nie opadły ;D
Nat
4 listopada 2015 at 21:02O nieeee! Mnie też opadły, po kolana :D Ale nauczka z tego jest jedna: nie wszyscy dobrze reagują na element zaskoczenia.
Joanna
5 listopada 2015 at 07:35Rety… chyba bym tę moc wykorzystała przeciw niemu ;)
Nat
5 listopada 2015 at 09:15I udusiła pończochą?
Joanna
5 listopada 2015 at 16:35Na przykład ;D
Choć wiesz, podduszanie dla niektórych jest bardzo erotyczne…
Joanna
4 listopada 2015 at 16:55Cóż, mnie kiedyś bardzo kręciły przebieranki… nawet nie przeszkadzało, że kilka razy rozczarowałam się czekając dłuuuugo na partnera, który musiał zostać w pracy. Z czasem spowszedniało mi to jednak i teraz rzadko mam ochotę się stroić.
Szkoda, że nigdy nie trafiłam na faceta, który dla mnie by się przebierał lub inscenizował scenki… jak dotąd inicjatywa zawsze stała po mojej stronie… No może poza małą przygodą z „hydraulikiem” ;)
Nat
4 listopada 2015 at 17:24To jest w ogóle chyba pierwszy stereotyp, gdy myślimy o przebierankach, że jest to „babska rzecz”, a przecież faceci też mogą korzystać ze wspomagania kostiumem! Myślę, że poniekąd jest to kwestia tego, że męską seksualność spycha się gdzieś do kąta i nie mówi o możliwych sposobach realizowania różnych kinków.
A „hydraulik” brzmi ciekawie, sama lubię facetów z narzędziami ;)