Iroha Mini, a przyjemność… maxi?

Iroha Mini, a przyjemność… maxi?

W ramach grudniowej Proseksualnej Akademii Testerów oblatywaliśmy Irohę Mini – niskokosztowy mini wibrator o zabawnym, powiedziałabym nawet, że „młodzieżowym” designie, przeznaczony do stymulacji zewnętrznej.

Iroha to córka Tengi, marki odpowiedzialnej za znane na całym świecie masturbatory dla mężczyzn. Jak twierdzi producent, są to gadżety tworzone „przez kobiety dla kobiet”, choć nie wiem, ile w tym stwierdzeniu jest prawdy, to mogę przyznać jedno: akcesoria Irohy są naprawdę ładne. Recenzenci otrzymali wibratory na własność w zamian za podzielenie się opinią na ich temat.

Cena Irohy Mini:
 

Sexshop24.pl – 79 zł
 

Ero-Shop– 80,29 zł
***
Recenzja Alex:

Zacznijmy od tego, że zaskoczył mnie swoim rozmiarem, bo myślałam że jest odrobinę mniejszy, ale to pozytywna niespodzianka, bo przez jej kształt bardzo wygodnie się ją trzyma w dłoni. Lepiej jednak uważać żeby gdzieś się nie zapodziała, bo z jej znalezieniem nie jest łatwo.

W dotyku również była inna, twardsza. Spodziewałam się czegoś bardziej miękkiego. Tekstura jednak jest przyjemnie gładka, nie idzie się zadrapać czy zahaczyć, nieważne, co by się robiło.

Odpalanie zabawki jest banalnie proste, i uwielbiam w niej ten dyskretny włącznik – po pierwsze, jest bardziej subtelny i gdy przypadkiem zostawiony na widoku nie wzbudzi tak szybko podejrzeń, po drugie – gdy używana jako część gry wstępnej, nigdy nie wiadomo, kiedy partner postanowi ją włączyć, a to dodaje nutkę ekscytacji, co jest niezaprzeczalnie przyjemne. Jedna wada rzuciła mi się w oczy dosyć szybko – z racji intensywnych wibracji, Iroha jest całkiem głośna, co potrafi być rozpraszające. Niemniej chyba warto to przeboleć.

Nawet pomimo braku możliwości zmiany intensywności bądź rodzaju wibracji, Iroha to nadal bardzo satysfakcjonująca zabawka. Przy odrobinie manualnej pomocy można stworzyć iluzję zmiany tempa, więc to raczej coś dla ludzi, którzy lubią sami aktywnie zdobywać orgazmy. I swoje, i partnera/ki.

Nie używałam Irohy solo, więc nie mogę nic powiedzieć o tym, jak się sprawdza w takich sytuacjach, za to mam do zaoferowania kilka podpowiedzi dla par:

– zabawka jest genialną częścią seksu oralnego, mój partner używał jej jako swego rodzaju pomocy dla języka, i sprawdza się bardzo dobrze. Polecam jednak krótkie przerwy od czasu do czasu, bo potrafi to być wyczerpujące, szczególnie dla delikatnych okolic łechtaczki;
– umieszczona pomiedzy ciałami nie do końca zdaje egzamin. Tutaj partner był zadowolony trochę bardziej niż ja, ponieważ większość wibracji dostawała się jemu. Ale myślę, że to tylko kwestia odpowiedniego zamocowania/ewentualnego wsparcia dłonią (zabawka ma tendencję do uciekania kiedy tylko znajdzie okazję);
– dobry dodatek do zabaw analnych. Z racji swojego rozmiaru nie nadaje się zbytnio do penetracji, ale partnerowi bardzo podobało się wodzenie wibratorem w okolicach odbytu, zarówno jako pieszczota sama w sobie, jak i jako rozgrzewka przed rimmingiem/penetracją;
– można się nią wspomagać podczas pieszczenia penisa, zarówno dłonią jak i ustami. Ważne jest jednak żeby pamiętać o poślizgu, zarówno tu, jak i podczas zabaw analnych.

O Irohę łatwo dbać, nie stanowi większego problemu przy czyszczeniu, zmiana baterii też jest dziecinnie prosta. Oprócz tych wszystkich zalet, rzeczą która wyróżnia Irohę jest to, że jest bardzo estetyczna, słodka, po prostu ładna. Zwracam na to sporą uwagę, więc to dla mnie spory plus. Ogólnie oceniłabym ją na 7/10, minusy za poziom głośności i to, że nie jest na tyle wciągająca, żeby nie można się było od niej oderwać.

***
Recenzja Ev:

Jestem mała, bardzo poręczna (łatwo mnie schować i zabrać ze sobą w podróż), niepozorna (można mnie pomylić z zabawką dla dzieci, bądź większą gumką do wymazywania), jestem przemiła w dotyku i osiągalna dla każdego. Idealnie nadaję się dla kogoś kto dopiero zaczyna zabawę z gadżetami, choć wiem, że wytrawna koneserka nie powstydziłaby się mnie użyć. Lubię zabawy w pojedynkę ale dopiero w parze rozbudzam ekstatyczne doznania. Umiejętnie rozluźniam atmosferę w sypialni (może właśnie dlatego, że jestem taka mała… ale wariatka). Można mną pieścić kark, usta, sutki, pępek, wargi… a na słodki deser skarbnicę rozkoszy – łechtaczkę! Z tego, co słyszę, potrafię bardzo szybko wprowadzić w fazę plateau i doprowadzić do granicy wysokiego podniecenia, a nawet wielokrotnego orgazmu! Jestem przy tym głośna (na szczęście można mnie używać pod wodą – wtedy cichnę, a Ty zyskujesz na innych doznaniach). W szale podniecenia trudno utrzymać mnie w dłoni, dlatego przydałaby mi się dodatkowa regulacja wibracji. Jestem stworzona dla tych co cenią sobie mocniejsze wrażenia i lubią na chwilę odlecieć z tego świata. Nieskromnie powiem, że każda erotycznie poszukująca istota powinna mnie mieć.

P. S. Od Niego: Ta niepozorna zabawka już od pierwszego wieczoru, który spędziliśmy we trójkę przypadła nam do gustu. Nieco za głośna i wyrywna potrzebuje chwili, żeby ją okiełznać i przyzwyczaić się do jej obecności. Jednak kiedy już poczujemy się z nią komfortowo oddaje nieocenione przysługi…

***
Recenzja Narkolepsji:

Może powinnam zacząć od tego, że nie mam wielkiego doświadczenia z wibratorami. Mam swój wybrany, dopasowany do moich potrzeb model i używam go zarówno do stymulacji łechtaczki jak i punktu G. Mimo tego niewielkiego doświadczenia, spotkanie z Irohą Mini musiałam ocenić w perspektywie tego, co o wibratorach już wiem.

Irohę Mini miałam przyjemność testować w wersji różowej. Zabawka jest wykonana z twardego plastiku, a jej ciemnoróżowa część pokryta jest odrobinę delikatniejszym polimerem. Piszę „delikatniejszym”, ponieważ w tym wibratorze w zasadzie nie ma miękkich części. Górny koniec wyprofilowany jest tak, by ułatwić stymulację łechtaczki. Z boku wbudowany jest mały guzik, który widać dopiero po uważnym przyjrzeniu się zabawce. Przy krótkim naciśnięciu wibracja włącza się na chwilę. Po przytrzymaniu- jest ciągła, aż do wyłączenia tym samym guzikiem. Żeby zmienić baterię, należy przytrzymać dolną część i przekręcić górną w przeciwnym kierunku.

Zapach zabawki jest przyjemny i niedrażniący.

Swój egzemplarz Irohy Mini testowałam solo. W ogólnym użytkowaniu była nieco rozczarowująca. Przede wszystkim przeszkadzały mi trzy aspekty- dźwięk, twardość i siła wibracji.

Dźwięk pracującej Irohy jest bardzo głośny. Powiedziałabym, że dwukrotnie głośniejszy od tego, do którego przywykłam. Wytrącał mnie z równowagi i przeszkadzał w skupieniu się, bo czułam się trochę jak w poczekalni u dentysty. Tyle, że tym razem odgłos pracującego dentystycznego wiertła dobiegał nie z okolic mojej twarzy, a spomiędzy nóg. Na szczęście Iroha jest wodoodporna- dźwięk przestaje przeszkadzać pod prysznicem.

Twardość i siła wibracji mogą być zaletą dla tych dziewczyn, które lubią intensywną stymulację. Ja jestem raczej delikatna i tego typu wrażenia bywają dla mnie niekomfortowe. Program jest tylko jeden i koniec- jak już wibruje to na całego. Odbiór jeszcze pogarszała twardość materiału, z którego wykonana jest zabawka. Inna sprawa to to, że jest to gadżet wybitnie łechtaczkowy i być może jego kształt jest optymalny dzięki użyciu właśnie takiego materiału. Niestety, moja łechtaczka bardziej docenia miękkość.

Wibracja jest naprawdę silna. Dlatego znalazłam dla Irohy zastosowanie alternatywne. Drgania idealnie przenoszą się na mięśnie i kości, więc według mnie jest… świetnym masażerem karku.

Wibrator łatwo się czyści. Jedyne newralgiczne miejsce, w którym mogą osadzać się zanieczyszczenia jest łączenie między górną a dolną częścią.

Komu poleciłabym Irohę Mini? Według mnie zadowolone z niej będą miłośniczki mocnej stymulacji i zabaw pod prysznicem. Ze względu na cenę, przyjazny projekt oraz wydajność, gadżet dobrze sprawdzi się jako pierwszy wibrator.

***
A już wkrótce kolejna (i dość nietypowa…) recenzja Irohy Mini!