Giętki wibrator Nomi Tang Flex Bi | Tani i dobry! | Recenzja

Giętki wibrator Nomi Tang Flex Bi | Tani i dobry! | Recenzja

Podwójny wibrator Nomi Tang Flex Bi z łatwością dopasujesz do konturów ciała. Przeczytaj recenzję tej niepozornej zabawki, która zaskakuje w działaniu!

recenzowany gadżet otrzymałam nieodpłatnie bez zobowiązania dot. publikacji

Niejednokrotnie pisałam o największym problemie z ogromem dostępnych na rynku wibratorów-króliczków, a mianowicie ich dopasowaniem do niczyjej anatomii. Choć są to jedne z najczęściej kupowanych i polecanych na początek gadżetów erotycznych, obawiam się, że bardzo trudno jest znaleźć model, który będzie równocześnie stymulował wnętrze pochwy oraz łechtaczkę. Zdarzają się oczywiście wyjątki: Snail Vibe, We-Vibe Nova czy Lovense Quake/Dolce, natomiast uniwersalnych modeli jest znacznie mniej niż egzemplarzy zaprojektowanych bez oszacowania realnych odległości między waginą a clitoris.

Dlatego z zaciekawieniem, ale też nadzieją, przyglądam się wibratorom, które w mniejszym lub większym stopniu można dopasować do ciała, bo one są dla mnie odpowiedzią na akcesoria, które zwyczajnie się nie sprawdzają ze względu na dziwne proporcje. Właśnie obietnica elastyczności sprawiła, że tak chętnie sięgnęłam po wibrator-króliczek Flex Bi od Nomi Tang.

O co chodzi z Nomi Tang?

Odnoszę wrażenie, że niemiecka marka Nomi Tang nadal jest dość słabo rozpoznawalna. W przeciwieństwie do takich PR-owych gigantów jak Lelo czy Satisfyer, rzadko pojawia się zarówno w recenzjach, jak i w dłoniach instagramowych influencerek. Zapewne wynika to z faktu, że producent albo słabo inwestuje w marketing, albo robi to nie tam, gdzie trzeba.

Pozycja Nomi Tang na rynku to też opowieść o tym, jak obecnie kupujemy gadżety erotyczne i co sprawia, że sięgamy po konkretne modele czy marki. Bo nie ulega wątpliwości, że seksualia Nomi Tang są nie tylko przyjemne dla oka, ale co zdecydowanie ważniejsze – funkcjonalne, a przy okazji naprawdę niedrogie. Testowałam już produkty tej marki i muszę przyznać, że żaden jeszcze mnie nie rozczarował, a to o czymś świadczy…

Flex Bi – moje doświadczenia

Pierwsze wrażenia

Nomi Tang od lat utrzymuje ten sam styl pakowania seksualiów: białe pudełko z magnetyczną klapką i brandingiem producenta, które ukryte jest pod kartonikiem z wizerunkiem gadżetu i nazwą marki. Po uchyleniu wieczka naszym oczom ukaże się pokryta atłasem foremka z gąbki, w której znajduje się zabawka, ładowarka USB oraz książeczka z instrukcją obsługi.

Nie pierwszy raz jestem rozdarta między chęcią producenta, aby wzbogacić doświadczenie kupowania i rozpakowywania gadżetu, a przekonaniem, że dla mnie jest to coś całkowicie zbędnego. Domyślam się jednak, że dla osób, które kupują wibrator na prezent, dodatki w stylu wyściełanego materiałem pudełka mogą być ważne.

W przypadku Flex Bi zaskoczył mnie… rozmiar wibratora. Okazał się znacznie pokaźniejszy, niż się spodziewałam. Nie tylko ma ponad 20 cm długości całkowitej, ale i same części wibrujące są dość pękate. Aby była jasność: absolutnie mnie to nie zniechęciło, bo zdaję sobie sprawę z elastyczności pochwy, a także własnych preferencji dotyczących jej wypełnienia, natomiast zdecydowanie nie byłam mentalnie przygotowana na tę wielkość.

Przed testem „na mokro” postanowiłam jeszcze sprawdzić elastyczność Nomi Tang Flex Bi. Część waginalna jest bardzo plastyczna i bez problemu można ją odgiąć w każdym możliwym kierunku, a trzon utrzymuje pożądaną pozycję – zapowiadało się więc nieźle. Element łechtaczkowy jest przy tym luźny, ale nadal sprężysty – nie lata na wszystkie strony, tylko pozwala na swobodne manewrowanie zabawką i przyciskanie jej do ciała. Cały gadżet pokryty jest miłym w dotyku, gładkim silikonem.

Nomi Tang Flex Bi w działaniu

Zanim przeszłam do właściwych zabaw Flex Bi, zapoznałam się z mechanizmem wibrującym i panelem kontrolnym. Gadżet ma dwa przyciski – jeden służy do włączania i wyłączania oraz zmieniania trybów wibracji części pochwowej, a drugi łechtaczkowej. Już na pierwszej intensywności powitało mnie rozpoznawalne mruczenie silniczka w stylu rumbly, który obiecuje głęboką, dudniącą stymulację. Choć mniejszy motorek, znajdujący się w elemencie łechtaczkowym, brzmiał nieco ostrzej i płycej niż waginalny, nadal zapowiadał się bardzo przyjemnie.

Już podczas pierwszego użycia zrozumiałam, dlaczego Flex Bi jest taki długi, i przekonałam się, że jego długość może być kwestią złudzenia optycznego. Po wygięciu wibratora tak, aby stymulował przednią ścianę pochwy, okazało się, że mogę precyzyjnie celować w jej najwrażliwszy obszar, jednocześnie stymulując obszar od wejścia do pochwy aż po clitoris częścią zewnętrzną. Dzięki temu, że wibrator znajdował się dość płytko, jego najbardziej pękata część napierała na przedsionek pochwy, dzięki czemu wibracje docierały również do okalających go wewnętrznych struktur łechtaczki. Nie mogłam nie docenić tak przemyślanej konstrukcji!

Same wibracje też nie rozczarowały. Nomi Tang zdecydowanie wie, co robi, bo głębokie dudnienie motorków jest charakterystyczne dla wszystkich wibratorów marki. Bez trudu mogłam więc doświadczyć orgazmu wyłącznie dzięki wibracjom części pochwowej, które są niezwykle intensywne. Samymi motorkami można sterować niezależnie, co jeszcze bardziej pozwala spersonalizować styl stymulacji.

Nomi Tang Flex Bi to zdecydowanie miłość od pierwszego włączenia i pierwszego włożenia.

Co mogłoby być lepiej?

Jak dla mnie wadą nie tylko Flex Bi, ale ogólnie wibratorów, które mają więcej niż 5 trybów stymulacji, jest panel kontrolny uniemożliwiający powrót do poprzedniego trybu wibracji. Każdy z silniczków wibratora Nomi Tang ma 10 trybów stymulacji: 3 stałe o rosnącej mocy i 7 pulsacji. Aby wrócić do delikatniejszego lub bardziej interesującego rytmu, trzeba więc przeklikać przez cały cykl, co bywa frustrujące, w szczególności gdy jest się o krok od orgazmu.

Kwestia dopasowania

Możliwość dopasowania w przypadku wibratorów jest w mojej ocenie bardzo istotna, ponieważ udowadnia, że producenci rozumieją, jak ważne jest indywidualne podejście do seksualnej anatomii, a co za tym idzie – potrzeb. Nasze ciała są różne, dlatego design gadżetów erotycznych też powinien to odzwierciedlać.

Mam więc nadzieję, że elastyczne wibratory i inne seksualia coraz częściej będą normą, a nie miłym wyjątkiem, bo w ich przypadku maleje ryzyko spudłowanego modelu, a wzrasta szansa na przeżycie przyjemności.

Dla kogo jest Nomi Tang Flex Bi?

Flex Bi to niezwykle uniwersalny wibrator do podwójnej stymulacji, który może być używany zarówno waginalnie, jak i analnie. Możliwość wyginania części wewnętrznej zdecydowanie zachęca do erotycznych poszukiwań i kreatywnej zabawy.

Gadżet Nomi Tang z pewnością spodoba się osobom, które lubią głębokie i dudniące wibracje, a także wibratory-króliczki. Na dodatek jest to wibrator niedrogi, bo można go kupić już za 280 zł, co jest naprawdę atrakcyjnym stosunkiem jakości do ceny.

Dochodzę do wniosku, że Nomi Tang zdecydowanie zasługuje na większą rozpoznawalność, bo jej seksualia nie tylko są przystępne, ale też można na nich polegać – zarówno pod względem bezpieczeństwa materiałów, jak i intensywności oraz różnorodności stymulacji.