Czy Lovense Quake, wibrator do podwójnej stymulacji, zatrząsł moim światem zgodnie z oczekiwaniami?
recenzja opublikowana we współpracy z Secret Place
Wibratory do podwójnej stymulacji to mój kryptonit. Gdy są dobrze zaprojektowane, czyli dopasowane do konturów ciała i wyposażone w solidne motorki, idealnie wpisują się w mój preferowany styl masturbacji, czyli „na lenia”, podczas którego mogę umieścić gadżet w ciele i nie wysilając się, czekać na kolejne orgazmy. Spodziewałam się, że podwójny wibrator Lovense Quake doskonale zaspokoi tę potrzebę. W końcu nie była to moja pierwsza przejażdżka z seksualiami tej marki, do której nie od dziś żywię spore zaufanie w temacie mojej przyjemności.
Disclaimer: Lovense Quake można znaleźć też pod nazwą Lovense Dolce – to jedna i ta sama zabawka, która po drodze zmieniła swoją nazwę!
Pierwsze wrażenia
Lovense Quake zapakowany jest w kartonowe pudełko z wizerunkiem zabawki, które jest spójne z opakowaniami pozostałych akcesoriów marki. Odnoszę wrażenie, że marka chce, zresztą słusznie, prezentować się jako hi-techowa, nowoczesna, a oprawa gadżetów ma to odzwierciedlać. W pudełku oprócz zabawki znajdują się: ładowarka magnetyczna USB, satynowy woreczek do przechowywania oraz ulotki.
Słodki ciężar – tak pomyślałam o Quake’u, wyjmując gadżet z pudełka. Wibrator ma swoją wagę, która, jak się domyśliłam, też oddziałuje na ciało i strefy erogenne. Zabawka pokryta jest matowym silikonem, który jest bezpieczny dla ciała i łatwy w utrzymaniu czystości.
Nie spodziewałam się jednak, że Lovense Quake będzie miał plastyczne zgięcie, co stwarza możliwość dopasowania kąta wygięcia zabawki do własnych potrzeb.
Seks na odległość
Lovense specjalizuje się w projektowaniu i produkcji gadżetów erotycznych, których można używać na odległość. Od prywatnych zabaw po interaktywne, komercyjne sesje na kamerkach – akcesoria Lovense niejednokrotnie udowodniły, że są najlepszą opcją, jeśli chodzi o zabawki sterowane zdalnie.
Marka zdecydowała się na świetne rozwiązanie – generowanie linku, dzięki któremu można kontrolować czyjąś zabawkę, bez konieczności instalowania aplikacji. Dla wielu osób będzie to dyskretniejsza i szybsza opcja, w szczególności gdy męczy je konieczność posiadania wielu aplikacji do gadżetów różnych marek, używanych z różnymi kochankami.
Sama rzadko korzystam z tej funkcji, bo od wielu lat nie pielęgnuję relacji na odległość, natomiast zdaję sobie sprawę, jak ważne są tego typu technologie, na których można polegać, bo nie zrywają łączności w kulminacyjnym momencie.
Moje doświadczenia z Lovense Quake
To nie tajemnica, że niejednokrotnie oczarowała mnie moc wibracji Lovense: intensywnych i dudniących. Tak było i w przypadku Quake’a. Dwa motorki – jeden w okolicach łechtaczki i drugi napierający na przednią ścianę pochwy bez większego zachodu doprowadzają mnie do orgazmów wielokrotnych. Lovense Quake w cudowny sposób równocześnie stymuluje zarówno żołądź łechtaczki, jak i jej wewnętrzne struktury.
Gadżet wyposażono w 10 trybów wibracji – 3 stałe o rosnącej intensywności oraz 7 rytmów, natomiast znacznie więcej można stworzyć przy pomocy aplikacji Lovense Remote. Pozostałe funkcje dostępne w aplikacji to: synchronizowanie wibracji z muzyką lub dźwiękami otoczenia, czat tekstowy i wideo, a także łączenie dwóch zabawek, aby reagowały na siebie. Bardzo łatwo steruje się tą zabawką, zarówno z poziomu panelu kontrolnego, znajdującego się na części łechtaczkowej, jak i z poziomu aplikacji.
Muszę podkreślić, że w przeciwieństwie do wibrujących jajeczek, takich jak Lovense Lush, Quake średnio nadaje się do wielogodzinnego noszenia w ciele. Jest na to zbyt pokaźny i ciężki, więc obawiam się, że nie tylko byłoby to mało wygodne, ale też niepotrzebnie zwiększało napięcie mięśni. Natomiast niezwykle wygodnie używa się go leżąc lub siedząc, zmienianie pozycji podczas zabawy też jest komfortowe.
Kwestia dopasowania
Giętkość Lovense Quake uwypukliła kwestię, o której – odnoszę wrażenie – nadal zbyt rzadko mówi się w świecie akcesoriów erotycznych, mianowicie: dopasowaniu. Według mnie zabawki powinny współgrać z konturami ciała, a w przypadku gadżetów z silikonu stwarzać możliwość choćby minimalnego dostosowania do indywidualnej anatomii. Myślę, że gdyby funkcja personalizacji przyświecała projektowaniu seksualiów (a testowanie prototypów akcesoriów na realnych i różnorodnych ciałach było powszechną praktyką) dałoby się uniknąć wielu nietrafionych seksperymentów.
To nie wibrator dla par!
Lovense Quake swoim kształtem nieco przypomina akcesoria z kategorii wearable, zaprojektowane do używania podczas seksu penetracyjnego, np. We-Vibe Sync czy Chorus. Chciałabym jednak zaznaczyć, że wielkość tego wibratora może wielu parom uniemożliwiać odbycie stosunku, bo zwyczajnie zrobi się za ciasno! Pokaźna konstrukcja Quake’a ma komfortowo wypełniać pochwę i napierać na jej przednią ścianę, niekoniecznie zostawiając wystarczająco dużo miejsca na inne obiekty ożywione i nie.
Pary, które szukają wibratora jednocześnie stymulującego obydwie osoby podczas stosunku, powinny raczej zwrócić uwagę na wspomniane wcześniej akcesoria We-Vibe, Lelo Tiani lub coś z kolekcji Satisfyer Double.
Lovense Quake – co mogłoby być lepiej?
Zdaję sobie sprawę, że jaskrawy róż stał się rozpoznawalnym kolorem produktów Lovense, który marka wykorzystuje równie chętnie, co klasyczną czerń. Natomiast jeśli chodzi o gadżety erotyczne, odzwyczaiłam się już od tonacji „hot pink” i preferuję zabawki w bardziej stonowanych barwach.
I choć podczas użytkowania rzadko zdarza mi się spoglądać na akcesoria, znam siebie na tyle, aby wiedzieć, że pewnie pominęłabym Quake’a, gdybym zobaczyła go na sklepowej półce, większym zainteresowaniem obdarzając pastelowe lub po prostu mniej krzykliwe wibratory. A szkoda! Bo oznaczałoby to, że pozbawiłam się możliwości przeżycia naprawdę niesamowitych rozkoszy.
Dla kogo jest Lovense Quake?
Mam w zwyczaju żartować, że akcesoria Lovense są stworzone dla osób, które potrzebują młota pneumatycznego między nogami (lub pośladkami!) i już. Gdy bzyczące wibracje okazują się zbyt słabe i irytujące, dudnienie Quake’a rozwiąże problem. Nie bez znaczenia pozostaje też możliwość programowania własnych trybów wibracji i sterowania gadżetem w czasie rzeczywistym przy pomocy aplikacji.
Lovense Quake z pewnością spodoba się tym osobom, które na co dzień gustują w precyzyjnej, podwójnej stymulacji, docierającej w głąb ciała, do wewnętrznych struktur łechtaczki, których orgazmiczny potencjał często jest niedoceniany.
Lovense Quake zadowoli też osoby, które szukają solidnego wibratora do zabaw na odległość – niezależnie, czy ze stałymi, czy przypadkowymi kochankami, zalogowanymi w Lovense Remote. Ten rodzaj zabawy też może dodać życiu erotycznemu odrobiny pikanterii…
Komentarze zamknięte.
Pingback:
TikTak
3 sierpnia 2022 at 21:49A jak wypada w porównaniu z WeVibe Chorus?
Nx
4 sierpnia 2022 at 06:08Quake ma zdecydowanie mocniejsze wibracje. Tylko trzeba pamiętać, że Chorus zaprojektowano jako wibrator do używania podczas seksu penetracyjnego, zaś Quake do używania solo.