Bijoux Indiscrets to marka powstała z myślą o sensualnym stylu życia, powrocie do tego, co w erotyce najważniejsze – drażnienia zmysłów dotykiem, zapachem i pięknem. Jedną z najnowszych inicjatyw kolektywu jest Orgasm Library – audioteka, która pomaga na nowo odkrywać prawdziwe dźwięki rozkoszy…
Dziś rozmawiam z jedną z twórczyń marki, Elsą Viegas.
Proseksualna: Produkty Bijoux Indiscrets znane są w Polsce, wydaje mi się jednak, że niewiele osób wie, kto stoi za tą marką. Czy mogłabyś opowiedzieć nam trochę więcej o Bijoux Indiscrets, jaka jest Twoja filozofia?
Elsa Viegas: Bijoux Indiscrets powstało w 2006 roku, kiedy branża gadżetów dla dorosłych nie była zbyt przyjazna kobietom. Oczywiście, istniało już kilka interesujących sklepów, między innymi w Nowym Jorku i Londynie, ale asortyment nie był przystępny cenowo. Alternatywę stanowiły przeważnie zabawki w złym guście i kiepskiej jakości. Postanowiłyśmy więc wprowadzić na rynek produkty piękne, przyjazne dla ciała, uwodzicielskie, tworzone przez kobiety i z myślą kobietach, a przede wszystkim takie, na które każdy mógłby sobie pozwolić. Tak zaczęła się nasza historia. W Bijoux Indiscrets rządzą trzy kobiety: ja zajmuję się projektowaniem, a moje wspólniczki zarządzaniem i marketingiem. Wierzymy, że cieszenie się pełnią własnej seksualności jest kluczem do satysfakcjonującego życia erotycznego. Wiemy też, że dla wielu kobiet ich seksualność wciąż stanowi tajemnicę, a więc oferujemy im wysmakowane, wyjątkowe scenariusze, dzięki którym użytkowniczki mogą przezwyciężać tabu, rozluźniać granice.
Już od 10 lat jesteśmy wzorem dla innych marek. Moje marzenie stało się rzeczywistością – stworzyłam dla siebie pracę, w której projektuję, opracowuję strategię rozwoju firmy oraz koncepcje nowych produktów.
P: Jak już wspomniałaś, w Bijoux Indiscrets pracują głównie kobiety. Czy możesz powiedzieć nieco więcej o byciu #szefową w branży dla dorosłych? Czy kobiety mają w tutaj łatwiej?
EV: Nie wiem, czy bycie #szefową w branży dla dorosłych tak bardzo różni się od jakichkolwiek innych branż. Od początku traktowano nas bardzo profesjonalnie, a kolekcje spotykały się z ciepłym przyjęciem. Może to dlatego, że dobry gust nie ma płci? Jeżeli jednak chodzi o lepsze zrozumienie potrzeb klientek, wydaje mi się, że bycie kobietą to zaleta. Na rynku jest zalew produktów przeznaczonych dla kobiet, ale tworzonych przez mężczyzn. Produktów, które bardzo często się nie sprawdzają. Z tego też powodu, kiedy sama projektuję, czuję podwójną presję – stworzyć coś, co zaspokoi potrzeby konsumentów, a jednocześnie będzie utrzymane w duchu marki!
P: Podczas targów EroFame 2016 w Hanowerze Bijoux Indiscrets zaprezentowało najnowszą kolekcję – Maze, a w niej rozmaite rodzaje bardzo modnych teraz uprzęży, które mogą pełnić dwojaką funkcję. Co zainspirowało Cię do jej stworzenia?
EV: Maze zainspirowało klasyczne BDSM, elementy tej linii łączą funkcjonalność oraz najnowsze trendy. W nowej kolekcji celebrujemy to, co zakazane, eksponując sferę tabu. Maze znacznie różni się od poprzednich kolekcji, ale jednocześnie jest bardzo… Bijoux. Projektując tę kolekcję, chciałam połączyć modę z erotyką, a każdy z elementów, jak sama mówisz, może wieść podwójne życie – z jednej strony jest akcesorium erotycznyn, a z drugiej – modnym dodatkiem, który wygląda dobrze zarówno narzucony na ubranie, a w innym kontekście na bieliznę lub nagą skórę. Maze jest wysmakowanym miksem tego, co prywatne i publiczne. My łączymy intymność i modę – dla niektórych świadomość, że dodatek do kreacji pełni nieco inną rolę w sypialni, jest naprawdę bardzo podniecająca, a podczas randki w miejscu publicznym może również służyć do uwodzenia partnera/partnerki.
P: Biżuteria erotyczna Twojego autorstwa zdecydowanie wypełnia pewną niszę na rynku, sama mam kilka egzemplarzy, które często zakładam do codziennych ubrań. Wydaje Ci się, że takie dodatki pomagają kobietom rozbudzać seksualność?
EV: Kobiety muszą odzyskać i uwierzyć w swoją siłę, nie tylko w kwestii polityki, pracy, płac, ale również w takich kwestiach, jak cielesność, czucie się dobrze we własnym ciele, daniu sobie prawa do odczuwania przyjemności. Nasza biżuteria to tylko jedno z narzędzi, by dojść do tego stanu. Musimy przede wszystkim zapomnieć o nierealistycznych standardach piękna i zacząć celebrować naszą różnorodność, bo tylko wtedy będziemy mogły poczuć się w pełni sobą.
P: Które produkty Bijoux Indiscrets są na tę chwilę najpopularniejsze?
EV: Nasz pierwszy (i do tej pory jedyny) wibrator, Twenty One! To gadżet w kształcie złotego diamentu, ma 3 intensywności i 7 trybów wibracji, jest wodoodporny i bardzo dyskretny. Jego popularność zdecydowanie przerosła nasze oczekiwania! Drugim najlepiej sprzedającym się produktem jest silikonowy żel z linii Aphrodisia, który może służyć jako lubrykant i kosmetyk do masażu. Maski Shhh oraz ozdoby do ciała z serii Flash i Mimi plasują się zaraz za nimi.
P: Skoro już o Twenty One mowa… Dlaczego diament? Co jest w tym kształcie takiego wyjątkowego?
EV: Wszyscy lubimy piękne przedmioty, uwodzicielskie, idealne. A czy jest lepszy symbol niż diament? Tworząc Twenty One, studiowałyśmy dokładnie ciąg Fibonacciego (tam znalazłyśmy nasze „21”), różne szlify jubilerskie i… na okrągło puszczałyśmy Mężczyźni wolą blondynki z Marilyn Monroe. Stwierdziłyśmy wtedy, że każda kobieta zasługuje na diament, „niedyskretny” klejnot. Dzięki naszym staraniom, aby gadżet był uwodzicielski, nieoczywisty, oferował zróżnicowane rodzaje stymulacji, ale za rozsądną cenę, praktycznie każda może sobie pozwolić na to, by go pożądać i… zdobyć.
Postanowiłyśmy zadedykować nasz produkt wszystkim kobietom, które zasługują na te brylanty: matkom, przyjaciółkom, wojowniczkom, pracownicom, bo one wszystkie, tu, w XXI wieku, powinny czuć się wolne, by cieszyć się własną seksualnością.
P: Czy oferowane przez Bijoux Indiscrets produkty są naprawdę dla wszystkich?
EV: Bez wyjątków! Nasze kosmetyki są wegańskie, bezglutenowe i bez dodatku cukru. Nie testujemy gotowych produktów na zwierzętach i nie korzystamy ze składników, które były na zwierzętach testowane. Jesteśmy marką przyjazną środowisku – olejki, których używamy w produkcji kosmetyków są pozyskiwane bez ścinania drzew. Nie oferujemy też produktów na baterie – nasze wibratory można doładowywać, a w Maze wykorzystaliśmy w 100% wegańską, ekologiczną skórę.
P: Nowy projekt Bijoux Indiscrets to Orgasm Library (Biblioteka Orgazmów) – opowiesz o nim coś więcej?
EV: Po premierze Twenty One zdałyśmy sobie sprawę, że kobieca przyjemność wciąż owiana jest tajemnicą. Chciałyśmy wiec przeprowadzić badanie, dzięki któremu zbierzemy więcej informacji na temat mitów oraz fałszywych przekonań na temat kobiecej rozkoszy, dlaczego wciąż boimy się samopoznania oraz samozaspokojenia, a także – co chyba najważniejsze – dlaczego wolimy powtarzać pewne zachowania, zamiast po prostu czuć. Czy ma to związek z głośnym seksem w porno, a może jego romantyczną, hollywoodzką wersją? Czy w seksie myślimy bardziej o tym, co powinnyśmy robić, a nie o tym, co naprawdę chcemy robić? Kobiety, które mają odwagę cieszyć się własną cielesnością wciąż dotyka slut-shaming, a strach przed byciem odbieraną w ten sposób, hamuje nas przed cieszeniem się seksem. Dobra zabawa w łóżku jest bowiem niemożliwa, kiedy boisz się, co pomyślą lub powiedzą o tobie inni. Zaprojektowanie badania, które pozwoliłoby nam zebrać odpowiednie dane, zajęło 6 miesięcy.
Po zakończeniu projektu stwierdziłyśmy, że warto byłoby udostępnić jego rezultaty. A były one naprawdę zadziwiające, więc tym bardziej chciałyśmy, aby usłyszał o nich świat. Chciałyśmy zwrócić uwagę wszystkich na temat kobiecej rozkoszy oraz zaprosić ich do odkrywania prawdziwych dźwięków prawdziwej rozkoszy, bez hollywoodzkich, czy pornograficznych kalek. Zaczęłyśmy więc rejestrować dźwięki towarzyszące szczytowaniu. Postanowiłyśmy zaprezentować każdy orgazm nie tylko przy pomocy audio, ale i wizualizacji. Praca z algorytmem Data Art pozwoliła nam stworzyć unikatowy obraz połączony z dźwiękiem, a efekty okazały się naprawdę piękne. Tak narodziła się Orgasm Library.
P: Przeglądając Bibliotekę, zauważyłam, że odwiedzający mogą przesyłać własne nagrania.
EV: Tak, na chwilę obecną mamy w swoim zbiorze ponad 300 orgazmów od ludzi, którzy wspierają nasz projekt. Nagrania można przesyłać anonimowo i wspólnie z nami rozbudowywać kolekcję, a także dać głos (i obraz!) prawdziwym dźwiękom rozkoszy. Zapraszam więc do współtworzenia projektu!
P: W takim razie, na zakończenie powiedz mi, co poradziłabyś kobiecie, która chce robić to, co Ty i rozwijać swoją karierę w branży akcesoriów erotycznych?
EV: Zrób to! Słuchaj swojej intuicji – nie ma w życiu nic ważniejszego niż oddaniu się temu, co czyni Cię naprawdę szczęśliwą. Pamiętaj jednak, że nic nie przychodzi, ot tak – bez ciężkiej pracy, oddania i pasji. Dlatego rób swoje, byle z pasją.
***
Niedawno na Instagramie prezentowałam bieliznę, która spodobała się wielu z was – Playful Promises to brytyjska marka oferująca piękne kroje dopasowane do każdej wielkości biustu i typu figury oraz… wysyłkę do Polski gratis przy zamówieniu powyżej £40. A klikając w baner, otrzymasz kod rabatowy na 15%!
Komentarze zamknięte.
mike
23 października 2016 at 22:39Pomysł z biblioteką ciekawy, do tego są interesująco wyglądające wizualizacje.
Filmik na stronie biblioteki pokazuje to w jaki sposób jesteśmy oszukiwani przez producentów porno, a prawda jest taka, że „prawdziwy” orgazm brzmi o wiele lepiej, o czym można się przekonać jeszcze mocniej wchodząc na bibliotekę orgazmów ;)
Możliwość wysyłania nagrań przez użytkowniczki jest na plus, ale ma też pewną wadę, jakość niektórych nagrań jest niska. Chociaż z dwojga złego lepsza niska jakość nagrania, ale naturalność niż nienaturalny dźwięk nagrany w studiu.