Tak.
I właściwie w tym momencie mogłabym ten wpis zakończyć. Bo według mnie seks jest tak samo dobrym powodem, aby z kimś zerwać, jak każdy inny.
Bardzo często słyszę, że „seks nie jest najważniejszy” i równie często próbuje się mnie przekonać, że skupienie na tym aspekcie związku jest niedojrzałe, bo przecież liczą się inne rzeczy. A, gówno prawda. Seks z pewnością nie jest najważniejszy, ale… dla niektórych osób, podczas gdy równie dobrze dla innych może być na tyle integralną częścią ich tożsamości, że nie wyobrażają sobie spychania tej części życia na dalszy plan. A w jakiś dziwny sposób nauczyliśmy się szukać wagi związków w aspektach innych, niż seks.
Zdecydowanie dużo więcej poklasku zyskują hasła o seksie nienajważniejszym, niż stwierdzenie, że potrzebuje się dobrego, regularnego i urozmaiconego seksu, aby móc w relacji funkcjonować. Nauczono nas myśleć, że bardziej liczy się to, jakim ktoś jest kompanem życiowym, że najważniejsze, aby nie pił i nie bił, a nie – żeby się dobrze ruchał. Bo ruchanie się jest niskie, a cała reszta – uświęcona. Ślepo wierzymy też w pogląd, że dobrego partnera/dobrą partnerkę, materiał na matkę/ojca dzieciom, jest tak trudno znaleźć, że seks może być tym aspektem, który zgodzimy się poświęcić. Nie jest to jednak specjalnie korzystne.
Zbyt często, łącząc się w pary, pomijamy więc aspekt dopasowania seksualnego, wierząc w miłość, dzięki której seks sam się robi i naprawia.
Czym jest dopasowanie seksualne?
Zacznijmy od tego, że poziom dopasowania seksualnego może nie ujawniać się na bardzo wczesnych etapach relacji. Wówczas seks jest zazwyczaj towarem reglamentowanym, koktajl hormonalny buzuje we krwi, napędza go też ogromna fascynacją tą drugą osobą, a wszelkie niepowodzenia w łóżku wynikają z tego, że przecież trzeba się dotrzeć. Na tym etapie częściej seks uprawiamy, niż o nim mówimy, z jakiegoś powodu twierdząc, że jeszcze nie wypada, zresztą o czym tu gadać, skoro przeważnie jest dobrze, a poczucie nowości wynagradza jakieś tam niedociągnięcia.
Na dopasowanie seksualne składają się nie tylko takie czynniki, jak poziom libido, ale również cała pula informacji, przekazów i poglądów na temat seksu, które kisimy sobie w mózgu. Równie istotne jest zrozumienie dla modelu pożądania, czyli tych rzeczy, które sprawiają, że dana osoba może podniecić się i być gotowa na igraszki, oraz świadomość tego, co jej tę gotowość ostudza. Wbrew pozorom techniki seksualne mają tu drugorzędne znaczenie – sztuki uprawiania seksu można się nauczyć, między innymi dzięki praktyce – ważniejsze jest to, z jakim nastawieniem do seksu wchodzi się w związek i czy jest się gotowym do kompromisów oraz świadomym ewentualnych niedopasowań.
Dopasowanie seksualne to nie mit. To bardzo ważny element tworzenia intymnej relacji.
Seks jako element całości
W idealnym świecie dobieralibyśmy się w pary z ludźmi, którzy uznają te same wartości oraz uwielbiają te same rodzaje ekspresji seksualnej. Niestety, nasz świat jest daleki od ideału, a nasze działania czasem pozbawione logiki.
Seks, jak i brak seksu, na przykład u osób aseksualnych, jest elementem układu, na który się decydujemy. Aspekt seksualny związku to nie coś, czego możemy się pozbyć lub co powinniśmy przemilczeć, gdy temat stanie się niewygodny i zacznie ciążyć. To, jak dzieje się między partner(k)ami seksualnie, może wpływać na absolutnie każdy inny aspekt bycia razem. Możemy sobie mówić, że miłość i „partnerstwo” (cudzysłów znaczący) liczą się bardziej niż to, że ktoś uprawia z nami seks, jakby wyświadczał nam przysługę, więc po fakcie czujemy się gorzej, niż gdyby tego seksu w ogóle nie było. Niestety, wszystko, co w tej kwestii zamieciemy pod dywan, wreszcie pierdolnie i zrobi się z tego piękna katastrofa.
Problemy z seksem w relacji mogą dotyczyć naprawdę różnych jego aspektów – od tego, że seksu jest zwyczajnie za mało, poprzez czyjś absolutny egoizm i niereformowalne skupienie wyłącznie na własnej przyjemności, aż po fetysze, czy kinki, którym ktoś nie może się oddawać, bo partnera/partnerki one nie interesują lub kompletnie nie kręcą. Dochodzi tu jeszcze syndrom psa ogrodnika, który sam nie chce czegoś robić, ale z egoistycznych pobudek nie dopuści do robienia tego czegoś z innymi. Dynamika ekspresji seksualnej jest przy tym najczęściej dostosowywana do zawodnika/zawodniczki z największymi oporoami lub o bardziej konserwatywnym podejściu do seksualności. Dlaczego? Dlatego, że to ta – w dużym uproszczeniu – seksnegatywna osoba zwyczajnie prezentuje postawę, z którą w społeczeństwie spotykamy się częściej, więc bezrefleksyjnie lub unikając konfrontacji, uznajemy ją za słuszną. Może stać się i tak, że ta sekspozytywna dopasuje swoje libido do seksnegatywnej, ale w sposób, który raczej nie będzie jej służył.
Jeżeli seks liczy się dla wszystkich zaangażowanych stron w takim samym stopniu, możemy mówić o sukcesie. Jeżeli wszystkie strony podchodzą do niego z takim samym zaciekawieniem, chęcią rozwijania się w tej dziedzinie, dawania i otrzymywania rozkoszy – świetnie. Jeżeli jednak występuje tu duża dysproporcja i brak chęci pracy nad tą dziedziną życia, istnieje duże prawdopodobieństwo, że cała zabawa zwyczajnie się nie uda.
Daleka jestem od wmawiania komukolwiek, że seks nie jest najważniejszy, tak samo, jak daleka jestem od przekonywania, że powinien stać się najważniejszy. Bo każdy tę wagę seksu powinien zdefiniować dla siebie. Jeżeli wierzysz własnym słowom, mówiąc, że seks w związku jest dla ciebie na dziesiątym planie, to wszystko w porządku, ale nie odmawiaj innym prawa, aby dla nich był na pierwszym. Niezależnie jednak, na którym miejscu w ralacjach z drugą osobą jest dla ciebie seks, gdy coś w tym aspekcie nie gra i istnieją małe perspektywy na poprawę tego stanu rzeczy, zupełnie uzasadniona jest chęć rozstania. Bo masz prawo czuć i podsycać ogień własnej seksualności, a na dodatek robić to z kimś, kto pragnie tego samego.
Z drugiej jednak strony… czy warto z kimś zostać wyłącznie z powodu seksu?
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Żaneta
9 czerwca 2019 at 22:53„Dynamika ekspresji seksualnej jest przy tym najczęściej dostosowywana do zawodnika/zawodniczki z największymi oporoami lub o bardziej konserwatywnym podejściu do seksualności. Dlaczego? Dlatego, że to ta – w dużym uproszczeniu – seksnegatywna osoba zwyczajnie prezentuje postawę, z którą w społeczeństwie spotykamy się częściej, więc bezrefleksyjnie lub unikając konfrontacji, uznajemy ją za słuszną.”
To brzmi bardzo oceniająco i myślę, że to nie jest bezrefleksyjnie, bo… raczej należy się dostosować do tego, że ktoś czegoś nie chce, uszanować jego granice. W innym wypadku byłoby to przekroczeniem jego granic, a przecież wiemy, jak duży problem jest z przestępstwami na tle seksualnym. Uważam, że ważniejsze jest dostosowanie się do tego, że ktoś czegoś nie chce kosztem niespełnienia własnej seksualnej potrzeby. A przynajmniej nie w danym momencie i okolicznościach. Pozdrawiam!
mila k
5 września 2021 at 08:59Ja jestem aseksualna, dla mnie seks nie znaczy nic. miałam związek z bardzo seksualnym facetem, czułam się jak worek do po***ania.
Uważam że wypada się rozstać. Szczególnie w takiej sytuacji że oboje ludzie się męczą i nie ma wyjścia z sytuacji.
Dla niego było to bardzo istotne ja czułam się źle. Nie dało się tak dalej żyć. Czasem lepiej tak niż się męczyć niepotrzebnie
Pingback:
Pingback:
Bwoa
21 kwietnia 2017 at 03:53Bardzo się cieszę, że ktoś w końcu to powiedział (tudzież napisał)! Sama musiałam kiedyś podjąć bardzo trudną decyzję (rozstanie z osobą aseksualną) i nie dość, że sam taki krok był dla mnie ciężki (ogromna więź emocjonalna), to dodatkowo miałam ogromne poczucie winy – właśnie dlatego, że społeczeństwo nam wmawia, że „seks nie jest najważniejszy”, a jeśli ktoś decyduje się na rozstanie z powodu niedopasowania seksualnego, to na pewno jest płytką osobą. To okropne, jak bardzo dewastująca jest presja społeczna na odłożenie własnych potrzeb seksualnych na bok.
ja
26 marca 2020 at 20:59dzięki :)
mariola
27 stycznia 2017 at 20:08Po przeczytaniu tego wpisu czuje się rozdarta….Sex przez kilka lat był udany,ten sam poziom libido u mnie i u niego,ale z biegiem czasu u niego spadło.nigdy nie lubił oralu teraz już nawet nie wspominam. Pytanie zaprzepaścić związek dla swego libido?
nieprzyzwoitka
26 lutego 2017 at 20:42O wow, to pojechałaś z grubej rury ;) Pytanie, dlaczego u niego to libido spadło? Problemy w pracy? Stresy dnia codziennego? Rutyna? Zerwanie związku to raczej ostateczność, o czym na pewno wiesz, zwłaszcza, jeśli na innych polach jest fajnie. Seks jest ważny, ale nasz popęd może się zmieniać z biegiem czasu, jak sinusoida. Poza tym, na libido wpływa tak wiele czynników, że głowa mała. Zatem moja banalna rada brzmi: dowiedz się, dlaczego mu się nie chce :) Pozdrawiam Cię, bądźcie nieprzyzwoicie szczęśliwi :)
serio
4 kwietnia 2017 at 12:03Witam. U mojej zony ochota na seks jest niestety mała. Seks uprawiamy co 3-4 tygodnie i to tylko wynika z moich starań i juz wrecz domagania sie bo tak to pewnie nic by nie było i przez rok. Jak już do czegoś dojdzie to jest ok w łóżku, wiec nie wiem o co chodzi. Przez takie dlugie przerwy niestety mam problem, poniewaz niestety nie moge dlugo wytrzymac w srodku. Frustracja rosnie. Byl okres ze byl seks np przez tydzien codziennie (ale to byl tylko jeden taki tydzien w moim zyciu ) i bylem bardzo zadowolony dlugosci stosunku bo codziennie moglem dluzej i bylo naprawde super. Już nawet nie wymyślam nic w łóżku bo oczywiście beda jakieś gadki ze jestem zboczony, to nie dla niej albo zapomnij. Ja chciałbym uprawiać seks 3-5 razy w tygodniu a w sumie to moglbym codziennie, ona raz w roku. Mamy dzieci, prace, obowiązki ale każdy je ma i wiedział jak będzie. Przecież nie zostawię dzieci bo mama nie chce się”ruchać” Od poniedziałku do piątku jest zmęczona. Niedziela tez jakoś odpada bo cos tam boli i cos tam cos tam. Wiec seks jest w jakas tam sobotę z obowiazku. Zawsze przeciaga jak najdłużej, chyba liczy ze zasnę i będzie spokój Ją bardziej podnieca shopping. Ogólnie wydaje mi się ze jestem normalnym, w miarę interesującym, zadbanym facetem. Inne kobiety potrafią się do mnie uśmiechnąć Już nawet mi się pisać nie chce… znów trzeba będzie radzic sobie samemu
abcd
24 stycznia 2017 at 18:22Mysle ze akurat w twoim przypadku seks jest dla Ciebie najwazniejszy..pozdrawiam
9hfs4gq9
11 maja 2017 at 20:17Typowe stwierdzenie… Sam rozstałem się z powodu seksu bo moja ex twierdziła że nie jest jej to potrzebne że nie ma z tego przyjemności i jak już to służy on tylko do reprodukcji. Chore gadanie. Seks to przyjemność, sposób na stres. Jest jak lekarstwo. Orgazm to coś wspaniałego, lecz ten orgazm musi być prawdziwy, nie wymuszony. Polecam zmienić nastawienie wobec seksu.
Papaja
25 grudnia 2016 at 15:02Mysle że to co piszesz jest oczywiste jednak bardzo to spłacasz i uogólniasz… Przypomnij sobie piramidę Maslowa… jakie potrzebę zaspokajamy najpierw. Ciekawa jestem co byś powiedziała gdybys nie czuła pewności ze tam jesteście dopasowani lub ze sie rozumiecie? Co gdyby ten aspekt cie przytłaczał i czułabyś sie nie zrozumiana, przemęczona? Ciekawe czy nadal miałabyś taka sama ochotę jak kiedyś? Łatwo jest o takich rzeczach pisać kiedy ma sie inne tematy dość poukładane, ale co jak tego brakuje: poczucia bezpieczeństwa, szacunku, takiego ciepła jakiegos, „randek” lub poczucia adoracji poza seksualnej? Co jesli w zasadzie głownie to staje sie TYM najważniejszym tematem? Czy nie czułabyś sie zmęczona ze ktos tylko o tym mówi i do tego nawiązuje?
Nie wyczytałam na twoim blogu kim jestes? Jakie masz wykształcenie i doświadczenie w tym temacie? Bo ja jestem z tym ok abyś dzieliła sie opiniami, ale pamiętaj ze mozesz wpływać na innych i na ich decyzje.
Domi
26 grudnia 2016 at 12:34To wtedy jest jeszcze więcej powodów do rozstania się ;) Brak poczucia bezpieczeństwa czy szacunku jest czymś co w ogóle nawet nie powinno doprowadzać do seksu i rozważania tego jako aspektu.
ooo
1 stycznia 2017 at 23:50Nie zgadzam się. Brak poczucia bezpieczeństwa nie zawsze wynika ze związku, czasami z sytuacji kompletnie poza nim.
ono
21 grudnia 2016 at 18:09Tylko problemy z podejsciem do seksu maja czasem podloze zdrowotne. Szczegolnie w przypadku zaburzen osobowosci. Wedlug logiki przedstawionej w artykule, jesli zona ma stan okolodepresyjny a ja nie dostaje w sypialni tego, czego bym oczekiwal, mam sie z nia rozstac?
Mia W.
25 grudnia 2016 at 17:18Myślę, że jednak chodzi o to, abyś z żoną próbował problem najpierw rozwiązać. Jeśli problem ma podłoże zdrowotne, to można go leczyć. I powinno się leczyć, a nie bagatelizować i zamiatać pod dywan.
Filip
21 grudnia 2016 at 14:34Przepraszam, może to dlatego że jestem na kacu jeszcze, ale czytam nagłówek „Czym jest dopasowanie seksualne?” i jego treść już drugi raz, a nadal nie wiem czym jest… No ale ok, przeczytam jeszcze raz później. Absolutnie nie mam zamiaru tutaj Cię krytykować, to tylko taka moja sugestia, że może dla niektórych wypadałoby to napisać bardziej „łopatologicznie” :D bo chyba nie trzeba być poliglotą, żeby czytać Twoje artykuły i czerpać z nich wiedzę, przynajmniej chyba nie taki był zamiar :D i nie mam tu na myśli typowego poligloty, chciałem po prostu zasymbolizować co mam na myśli. Mam nadzieję, że udało mi się wyrazić swoje myśli w taki sposób jak chciałem, bo miewam z tym problemy. Pozdrawiam serdecznie.
Aga
21 grudnia 2016 at 10:03Czy sądzisz, że zgoda na uprawianie seksu z innymi – dla obojgu stron oczywiście – byłaby niszcząca dla związku, który się kocha, jest dopasowany seksualnie, pod wzgledem wartości itp.? Czy że jednak siła przyciągania tych na ogol krotkotrwalych relacji seksualnych może okazać się na tyle atrakcyjna, że ktoś ze związku uwierzy w idylle czy szanse na tez świetny związek z którymś z kochanków/nek? Prowadzi to raczej do niesnasek i rozstania czy uatrakcyjnia związek? Wiem, pewnie zależy od ludzi. Zastanawiam się, co Ty myślisz. Czy rozpoczęcie takiego układu po 5-6 latach związku powinno polegać na dzieleniu się wrażeniami i informacjami o ludziach czy powinno się to zostawić dla siebie?
Sylwia
31 sierpnia 2021 at 21:01Bardzo ciekawy artykuł. Trafiłam na niego, bo szukam ratunku… :] od zawsze seks był dla mnie ważny i niesamowicie udany. Byłam w kilku związkach i przez dlugi czas udane pożycie seksualne było dla mnie podstawą wyboru partnera, trwało to gdzieś do 30tki. Dopóki nie spotkałam swojego aktualnego męża, przy którym szalona (naprawdę) namiętność trwała ok. 5 lat, po czym zdecydowaliśmy się na dziecko i wszystko runęło. Moja ochota na seks zniknęła całkowicie i nie wróciła do dziś, a synek ma ponad 4 lata. Próbujemy różnych urozmaicen, staramy się, zyjemy bardzo zdrowo, nie chorujemy, nie palimy, ale dla mnie seks mógłby nie istnieć kompletnie, ani z mężem ani z nikim innym. Mąż oczywiście cierpi, czy to możliwe, że ochota już nigdy mi nie wróci??
Mociumpaniewtymsposobie
21 grudnia 2016 at 02:14Może uznasz, że jestem nasiąknięta ogólnie akceptowanym podejściem do seksu, ale fakt, że nie chcę, aby partner uprawiał seks z innymi czyni ze mnie psa ogrodnika? Konkretniej chodzi o zabawę we trójkę, o której mój facet fantazjuje od dawna. Ja tego nie chcę. Nie wyobrażam sobie też, żeby którekolwiek z nas miało intymne kontakty z innymi osobami, tak w pojedynkę jak i w większą ilość osób. Czy według Ciebie zasługuję na łatkę „seksnegatywnej”? Dodam, że rozmawiałam o tym wiele razy z partnerem i on nie ma nic przeciwko uprawianiu seksu tylko ze mną.
Nat
21 grudnia 2016 at 09:38Nie, nie mam tego na myśli, ponieważ trójkąt nie jest czymś absolutnie koniecznym, by Twój partner był usatysfakcjonowany seksem. W tym fragmencie odnoszę się do kinków oraz do sytuacji, w której ktoś w ogóle nie chce uprawiać seksu.