Limerencja | Piękne słowo, które zepsuło ci seks

Limerencja | Piękne słowo, które zepsuło ci seks

Co sprawia, że po pierwszym seksie tracisz zainteresowanie drugą osobą? Uważasz się za osobę kochliwą, która nie jest w stanie utrzymać żadnego związku? A może twoja ochota na seks znika wraz z zacieśnianiem relacji? Prawdopodobnie winna jest limerencja.

Podczas opracowywania artykułu i opisywania fenomenu limerencji korzystałam z publikacji Love and Limerence. The Experience of Being in Love D. Tennov, którą gorąco polecam osobom chcącym zgłębić temat.

Czym jest limerencja?

Limerencję najprościej można określić „fałszywym zakochaniem”. Badaczka tematu, Dorothy Thennov, zaczęła zgłębiać ten fenomen w latach 70. ubiegłego wieku. Zaobserwowała, jak wiele wspólnych cech i zachowań przejawiają osoby, które twierdzą, że są zakochane, chociaż to, jak przeżywają ten stan, bardzo często prowadzi do problematycznych działań, a nawet obsesji. Limerencja to w skrócie bardzo silna romantyczna żądza, a jej główne składniki to nadzieja i niepewność oraz ekstremalna chęć bycia chcianą/ym.

Limerencja to zjawisko bardzo demokratyczne – występuje u osób każdej płci, orientacji seksualnej i romantycznej oraz w każdym kręgu kulturowym.

Objawy limerencji

Wydaje mi się, że znacznie łatwiej jest zrozumieć limerencję w oparciu o charakterystyczne dla niej zachowania.

  • ciągłe, wręcz uporczywe fantazjowanie o drugiej osobie, tym, co właśnie robi, oraz tworzenie rozbudowanych scenariuszy z jej udziałem
  • myślenie o drugiej osobie w kategoriach trofeum do zdobycia, nie zaś człowieka, z którym można wchodzić w normalne, przyziemne interakcje
  • silne przekonanie, że druga osoba jest „tą jedyną”, prawdziwą bratnią duszą i że nigdy wcześniej się czegoś takiego nie czuło i nie będzie czuło
  • analizowanie i rozpamiętywanie każdej, nawet najdrobniejszej interakcji – przelotnego powitania, wiadomości tekstowej, rozmowy
  • idealizowanie drugiej osoby
  • kreowanie sytuacji, które umożliwiłyby wpadnięcie na drugą osobę, np. pojawianie się w miejscach, w których może przebywać, przy jednoczesnym unikaniu zapraszania na spotkania
  • obezwładniający strach przed odrzuceniem
  • modyfikowanie swoich zachowań, a nawet wyglądu tak, aby zminimalizować ryzyko odrzucenia

Zaznaczam jednak, że nie każda osoba, która kiedykolwiek przejawiała tego typu zachowania, ma skłonność do limerencji. Nie czarujmy się, pewnie większość z nas przeszła przez podobne fazy, zwłaszcza w wieku nastoletnim, kiedy umiejętności związane z interakcjami z innymi ludźmi dopiero się kształtują. Trzeba raczej przyjrzeć się powtarzającym się schematom zachowań towarzyszących budowaniu większości lub każdej relacji romantycznej.

Dodam, że ten stan może utrzymywać się od kilku miesięcy do nawet 3-4 lat, w zależności od dynamiki danej relacji.

Zakochanie czy prześladowanie?

Komponenty biochemiczne limerencji to noradrenalina, dopamina, testosteron, estrogen i fenyloetyloamina. Nie ma tu charakterystycznej dla zakochania serotoniny, a także odpowiadających za odczuwanie spokoju i przywiązania oksytocyny i wazopresyny*. Jest za to fenyloetyloamina, która działa na organizm podobnie, jak amfetamina. W relacji, która rokuje (a w przypadku limerencji tego „rokowanie” można doszukać się nawet w tym, że druga osoba powiedziała „cześć” jako pierwsza), nakręca do działania, powoduje uzależniającą wręcz euforię. Po doświadczeniu odrzucenia wywołuje za to skutki podobne do odstawienia narkotyku – być może więc łudzenie się, że relacja ma przyszłość, to mechanizm, który chroni nas przed nieprzyjemnym zjazdem?

Jeżeli więc porównać zakochanie i limerencję, to biochemicznie to pierwsze byłoby lekką komedią romantyczną, zaś ta druga – thrillerem. Po jednej stronie mamy więc To właśnie miłość, a po drugiej Gone Girl.

* źródło

Ciemne strony limerencji

Są aspekty limerencji, względem których należy zachować szczególną czujność. Limerencja sprawia, że bardzo często zaczyna się idealizować zdobywaną osobę do pułapu, w którym przestaje się dostrzegać jej człowieczeństwo, a także zachowania lub poglądy niepożądane, a nawet problematyczne. Czyli z jednej strony, na poziomie umysłu, niby się wie, że nie jest to odpowiednia osoba, ale jednocześnie jakby się tego nie wie.

Jeżeli zauważasz, że większość twojej produktywnej i kreatywnej energii przeznaczana jest na zdobywanie tej osoby, być może warto zrobić krok w tył. Podobnym sygnałem alarmowym byłoby dla mnie długotrwałe zaniedbywanie, a nawet porzucanie swoich pasji oraz utrata zainteresowania rzeczami, które dotychczas sprawiały ci przyjemność.

Kolejną sferą, na którą limerencja może oddziaływać negatywnie, jest… seks.

Limerencja i seks

Relacja limerencji i seksu jest skomplikowana. Z jednej strony w limerencji seksualna żądza jest bardzo ważna. Z drugiej – często nie prowadzi do seksualnego spełnienia.

Najpierw chciałabym wyjaśnić, dlaczego w wielu przypadkach limerencji pożądanie i spełnienie seksualne bywa kwestią drugorzędną. Po pierwsze: kwestia idealizacji. Niektóre osoby limerentne idealizują obiekt swoich zainteresowań do tego stopnia, że nie chcą prymitywnym kontaktem fizycznym strącić go z wykreowanego piedestału. Po drugie: niepewność, która jest nieodłączną częścią limerencji, może przenosić się na niepewność w łóżku, powodując lęk przed seksualną porażką i niemożność stanięcia na wysokości zadania. Po trzecie i najważniejsze: „skonsumowanie” relacji dla osoby limerentnej bardzo często oznacza, że proces zdobywania się zakończył, więc rozpoczyna proces powolnego wygaszania bardzo silnych emocji. Strach przed tego typu unormowaniem może skutkować odsuwaniem momentu pierwszego seksu.

Co interesujące, osoby limerentne, które nie chcą seksualizować obiektu romantycznej żądzy, mogą w tym samym czasie angażować się w seks z innymi osobami i czerpać z tego ogromną satysfakcję. Niektóre zaś uzależniają swoje poczucie seksowności od pozostawania w stanie limerencji.

Czy limerencja naprawdę psuje seks?

Cóż, nie tyle psuje, co… komplikuje. Choć zdarza się, że dla osób w limerencji pierwsze kontakty seksualne rozmijają się z wykreowanymi wyobrażeniami, dla wielu są euforycznie satysfakcjonujące, są swojego rodzaju nagrodą. Pożądanie ze strony drugiej osoby to znak, że wysiłek się opłacił. Jak już wspomniałam, stan limerencji może trwać nawet do 3-4 lat, a więc wystarczająco długo, aby zdecyodwać się na jakieś zobowiązania, na przykład wspólne zamieszkanie czy zaręczyny.

Kiedy więc limerencja się wycisza, a w „klasycznie” pojmowanej relacji, powinno pojawić się umacnianie więzi, osoba limerentna bardzo często pragnie powrotu do tego stanu, bo kojarzy go z romantyczną i seksualną satysfakcją. W ekstremalnych przypadkach i braku świadomości, czym jest limerencja i jak można z nią funkcjonować, ten zjazd może prowadzić do rezygnacji z seksu w relacji, a nawet zdrady partnerskiej, niekoniecznie w wymiarze fizycznym. Wszystko po to, aby znów doświadczyć haju, poczuć romantyczną iskrę.

Dla niektórych osób limerencja do tego wyznacza ich rytm funkcjonowania, że zwyczajnie nie są w stanie utrzymać relacji, w której jej nie doświadczają. Dlatego często ich romantyczna oś czasu składa się z serii krótkotrwałych monogamicznych relacji. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy osoba partnerska nie jest zaznajomiona z fenomen limerencji lub pragnie wieloletniego zobowiązania.

Jak radzić sobie z limerencją?

Pierwszy krok to zrozumienie siebie i samoakceptacja. Czasem sama świadomość, że dane zjawisko istnieje może okazać się bardzo ważna i pomóc w nazwaniu własnych doświadczeń, a także przejęcie kontroli nad swoją sytuacją. Bo krok drugi, to zadecydowanie, czy lubimy siebie w stanie limerencji, czy daje nam on dobrą, produktywną, seksualną energię, czy może w jakiś sposób jest on destrukcyjny.

Warto też namierzyć, co popycha nas w limerencję, co jest w niej nagrodą. Być może jest to poczucie, że ciągle jest się atrakcyjną i godną zainteresowania osobą? Czy istnieją jakieś inne strategie, aby to otrzymać? A może limerencja pojawia się w jakichś określonych sytuacjach, np. kiedy w naszym życiu niewiele się dzieje lub istniejąca relacja normuje się?

W sferze seksualnej ogromne znaczenie mają zaś realistyczne oczekiwania i podejmowanie świadomych działań, które pomagają pożądaniu trwać.

Chciałabym podkreślić, że limerencja, wbrew temu, co może się wydawać, wcale nie jest zjawiskiem złym. Dla wielu osób epizod limerencji może być najbardziej euforyczną przygodą życia, czymś, co będą wspominać z radością. Stan limerencji może też być preludium do stworzenia silnej, dłogotrwałej relacji, jeśli zdecydujemy się do niej dążyć, zamiast obwiniać drugą stronę, że nie jest tą samą osobą, którą była na początku. To także okazja, aby doświadczać nowych rzeczy – bo koktajl hormonalny sprawia, że mamy w sobie więcej odwagi i motywacji, aby próbować nieznanych dotąd aktywności.

***

Jeżeli dostrzegasz u siebie przejawy limerencji, podziel się swoimi doświadczeniami w komentarzu lub mailowo. W szczególności interesuje mnie połączenie limerencji i seksu – chętnie poznam Twoją historię!

Uważasz ten artykuł za przydatny?

okładka wpisu: Alex via Unsplash

Komentarze zamknięte.
  1. Kaspian

    30 października 2019 at 11:59

    Tutaj też się nie zgodzę trochę z wiekiem. Sam jestem dość młodą osobą i najsilniejsze odczucie limeracji miało miejsce 2 lata temu. Po dość długim i burzliwym związku założyłem sobie aplikację Tinder i stopniowo poszukiwałem przygód. W końcu zacząłem pisać do nieznanych mi wcześniej dziewczyn na fb. Zaczynało się dość swawolnie. Czysta ciekawość i rozmowy o niczym zaczęły się przeradzać w bardziej prywatne konwersacje. W końcu poznałem dziewczynę niech na potrzeby tego wpisu będzie to Weronika. Oboje nie do końca wiedzieliśmy czego chcieliśmy. Pragnęliśmy siebie nawzajem nie do końca czując chęć tworzenia głębszego uczucia. Spotykaliśmy się więc na „intymne chwile”. Z czasem, kiedy doszło już do „naszego pierwszego razu” zacząłem wymagać dużo więcej, sam patrzę teraz na to z perspektywy czasu negatywnie w mojej postawie. Marudziłem i czepiałam się zachowań, które wcześnie mi nie przeszkadzały, albo były dla mnie niewidoczne. Tak z wiecznego pożądania zaczęło się rodzić uczucie i chęć zmiany zachowań drugiej osoby. Niestety, a może i stety Weronika nie pozwoliła sobie na nic więcej. Umowa z początku była dla niej świętością i mimo tego, że dużo osób nazywa to bardziej relacją „frends with benefits” osobiście uważam to za stan limeracji. Możliwe, że oboje się tak dopasowaliśmy, trafiliśmy na moment w naszym życiu, kiedy potrzebowaliśmy czułości seksualnej. Tak, czy inaczej teraz dojrzalszy w nowe doświadczenia wspominam ten okres bardzo ciepło, a nawet najlepiej w moim całym życiu. Żadna kolejna dziewczyna nie daje mi takiego zastrzyku euforii, jaki dawała Weronika. Może się to wydać dziwne, ale kiedyś nie byłem w stanie być w krótkiej relacji, a teraz relacje długie bardzo szybko urywam bo zwyczajnie dla mnie „się wypalają”. Więc pytanie, w jaki sposób się naprawić? Bo o ile nie jest to do końca „złe”, sprawiam tym ból kolejnym partnerkom. Przecież nie powiem, że jestem Limerykiem (nie wiem, czy można to tak nazwać) i nie jestem w stanie stworzyć nic stałego co trochę przetrwa. Pozdrawiam ciepło! Świetny blog!