Pranie nie robi się samo, porządek nie robi się sam – dlaczego więc seks miałby?
Zacznijmy od tego, że każda para jest inna. Choć statystyki podają naprawdę różne przeciętne liczby stosunków na tydzień, to nie liczby mają znaczenie, ale to, jak sami/same czujemy się z pielęgnowaniem intymności w danej relacji. Bardziej od numerków liczy się bowiem nasze podejście do… numerków.
W stałych związkach „zanikający seks” nie zawsze musi oznaczać jakiś większy, nierozwiązany problem z relacją. Oczywiście, pary, które są niedopasowane, kłócą się, zmagają z trudnościami poza związkiem, nie mając wsparcia tej drugiej osoby, mogą mieć zdecydowanie mniejszą ochotę na seks lub ogólnie przebywanie w swoim towarzystwie.
Jednak o wiele częściej, gdy problem dotyka raczej harmonijnych relacji, jest to po prostu kwestia zepchnięcia tej sfery życia na dalszy plan.
Kto w związkach kontroluje seks?
Zdecydowanie osoba o niższym libido, większych zahamowaniach seksualnych, małej wyobraźni erotycznej. Tego typu niedopasowanie seksualne ujawnia się najczęściej już na etapie randek, warto więc tę rzeczywistość skonfrontować ze swoją wizją idealnej erotycznej przyszłości. Zastanowić się, czy to, co mamy tu i teraz, na dłuższą metę będzie satysfakcjonujące, czy chcemy poświęcić wymarzoną wizję na rzecz chwilowej stabilizacji.
Jeżeli jednak na początku było fantastycznie i nagle przestało być, a wykluczamy takie przypadki, jak depresja, choroby, czy przyjmowanie obniżających libido leków, i ogólnie żyje nam się spokojnie, istnieje jedno proste rozwiązanie:
Uznać seks za priorytet
Przyzwyczailiśmy się do powtarzania, że seks nie jest w życiu najważniejszy. Jest to pewien paradoks, bo ci, którzy głoszą tę światłą myśl, najczęściej zmagają się z problemem seksualnej frustracji i niezaspokojenia. Powiedzieć sobie, że seks nie jest ważny to jedno – skonfrontować ten pogląd z własną rzeczywistością to zupełnie co innego. Nasza kultura sprawia, że złota myśl „seks nie jest najważniejszy” zyskuje poklask; stwierdzenie, że „jest cholernie ważny” wydaje się więc podejrzane, a nawet… niskie. A już taką mamy ludzką naturę: chcemy być akceptowani, a nie egoistyczni, czy uznani za obrzydliwych i nadmiernie pobudliwych.
Nie pomaga tu fakt, iż seks w umysłach wielu osób jest czymś, co w stałych związkach powinno przychodzić naturalnie, bez żadnego wysiłku. A prawda jest taka, że seks wymaga od nas zaangażowania w tym samym stopniu, co znalezienie drogi do uznania go za jeden z priorytetów.
Pierwszym krokiem w kierunku zmiany na lepsze będzie więc rozmówienie się z tą drugą osobą, wspólne uznanie, że coś się zmieniło, a także przygotowanie na to, że naprawianie seksualnej rzeczywistości będzie od obydwu stron wymagało pewnego wysiłku. Że postaramy się znaleźć dla seksualności odpowiedni czas i miejsce, że będziemy grać w jednej drużynie, która chce na nowo wypracować sobie fantastyczny seks. Bez wzajemnego obwiniania się, ale z nastawieniem na realizowanie wspólnego celu i z mocnym planem włączenia seksu w rytm tygodnia, miesiąca, a nawet dnia. Właśnie:
Nie obowiązek, a plan
Wydawać by się mogło, że planowanie seksu jest trochę podejrzane, bo odziera ten akt z magii. Słowo „plan” kojarzymy raczej z chłodną kalkulacją, uzupełnianiem terminarza, nie zaś intymnością, ciepłem. Nie zawsze chodzi jednak o to, by wpisać seks w rubryczkę „czwartek, od 18:00 do 18:45, a o to, by seks wybierać intencjonalnie – zupełnie, jak wyjazd na urlop w danym terminie, o którym myślimy z przyjemnością, nie zaś traktować go jako kolejny obowiązek na liście „do zrobienia”.
Mamy pewną skłonność do romantycyzowania seksu sprzed związku – jako tego spontanicznego, nieokiełznanego, który po prostu nam się zdarzał. A guzik, bo seks bardzo rzadko po prostu się zdarza – najczęściej staje się naszym udziałem, bo chcemy, aby się zdarzył. Jak inaczej wytłumaczyć rytuały typu ładna bielizna, zabiegi pielęgnacyjne, golenie nóg, mycie zębów, miętówki w kieszeni, kompulsywne wąchanie pach, zmiana pościeli – wszystkie te wysiłki, które podejmowaliśmy/podejmowałyśmy wcześniej i które miał przypieczętować seks. Może nie zawsze w planach było to, z kim on nam się przydarzy i czy przydarzy się tego samego dnia, ale nie możemy odmówić sobie intencji i pewnych przygotowań.
Seks nie zawsze musi być spontaniczny. Albo nie totalnie spontaniczny, co udowadnia powyższy przykład. Co możemy więc zrobić dla siebie i intymności w związku, to kreowanie przestrzeni, która inspiruje do kultywowania intymności, a nawet powtórzenie lub wytworzenie nastrajających na seks rytuałów. Pomocne może być też eksperymentowanie z tym, co mamy wrażenie, że pomoże nam rozbudzić ochotę na seks, nawet jeżeli miałoby nie zadziałać od razu, jak na przykład pozbycie się dzieci z domu – pewnie zdarzy się tak, że wolny wieczór wykorzystamy na relaks i przygotowanie kolacji, która nie musi być „przyjazna maluchom”, a noc na wyspanie się, co zaowocuje wypoczętym i gotowym do igraszek ciałem następnego dnia rano. Chodzi o to, by nie nakładać na siebie presji, a dać sobie możliwość próbowania różnych rzeczy, które zadziałają, albo i nie, pozwolić sobie na tego typu elastyczność.
Jeżeli problemem jest zmieniająca się fizyczność, mniejsza wydolność seksualna, dobrym rozwiązaniem jest refleksja nad tym, co możemy zrobić dla siebie, aby na nowo poczuć się seksownie, a także poszerzyć swoje erotyczne horyzonty, sprawdzając, jakie równie orgazmiczne rodzaje ekspresji seksualnej nie wymagają penetracji.
Skończyć z użyczaniem ciała
Najlepszy seks jest wtedy, kiedy chcą go wszystkie zaangażowane strony. Wciąż nazbyt często spotykamy w stałych relacjach zjawisko tzw. „użyczania ciała”, w których partner/ka o niższym libido lub wręcz nieistniejącej ochocie na seks, po prostu poświęca się „dla sprawy”, bo seks – wzorem niedzielnego rosołu – musi być.
Jest to kłopotliwe z dwóch powodów: jedna osoba przyznaje się do bycia dziurą do wypełnienia lub palem do nabijania się na; druga korzysta z tego użyczania, żywiąc nadzieję, że tej pierwszej w końcu się zachce, że może tym razem okaże entuzjazm. W efekcie po takim akcie mało kto jest szczęśliwy i prawdziwie zaspokojony. Nie róbmy tego.
Trochę inną sytuacją jest czerpanie własnej satysfakcji z zaspokajania partnerki/partnera podczas folgowania jego żądzom i nastrajanie się na coś więcej w trakcie. Bardzo często czerpiemy przecież rozkosz z obserwowania i uczestniczenia w rozkoszy tej drugiej osoby, a to jest jak najbardziej w porządku. Sekretem jest więc aktywna obecność i udział, a nie wibracja: „Wolał(a)bym w tym momencie być gdzie indziej”.
Nauczyć się chcieć seksu na nowo
Dla niektórych pragnienie seksu jest przerażające. Z jednej strony przerażające, bo inicjatywa wymaga odsłonięcia miękkiego podbrzusza, wiąże się z ryzykiem odrzucenia, a co za tym idzie – koniecznością poradzenia sobie z tym odrzuceniem. Czasami stajemy też przed wyborem pomiędzy seksualnym spełnieniem i zaspokojeniem żądz a związkiem i byciem kochanymi. Z tego powodu wiele osób zwyczajnie boi się zawalczyć o swoją przyjemność, spełnienie, orgazm. Trochę prewencyjnie, by nie zacząć chcieć więcej niż ta druga osoba jest w stanie lyb zwyczajnie ma chęć nam dać. Nie przekonamy się jednak, jeżeli bez końca będziemy unikać tematu.
Czasem seks, który nie chce robić się sam, rozbija się o nudę – znużenie schematami, pozycjami, strukturą seksu. Może rozbija się też o chęć kontrolowania kolektywnej seksualności, tego, co jest dozwolone i jak często. Tak na dobrą sprawę nie ma prostych rozwiązań, bo – jak wspomniałam wcześniej – każda para jest inna. Ale jedno jest pewne: nie pomogą rady z kolorowych magazynów, telewizji, czy te udzielane przez specjalistów, jeżeli starania będą wyłącznie jednostronne, a we własnej głowie zwyczajnie nie uzna się seksu za priorytet.
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Mortycja
9 października 2016 at 01:48Myślę, że takie planowanie seksu może się super sprawdzić, gdy obie osoby są mocno zapracowane i po prostu po całym dniu pracy nawet jeśli jest ochota, to nie ma siły, a rano wstaje się szybko do swoich obowiązków. Druga rzecz, którą polecam, to pewna książka, która trochę zmusza (oczywiście, trzeba tego jednak chcieć, nic na siłę), trochę motywuje do utrzymywania tych intymnych relacji – „Sex. Rozkosz każdego dnia” – to taki trochę poradnik seksualny, gdzie na każdy dzień roku przypisane są jakieś „figle”, niekoniecznie seks, ale czasem np. klaps na dzień dobry, poświęcenie 15 minut wieczorem na patrzenie sobie w oczy i budowanie w ten sposób relacji itp. Bardzo fajna pozycja, nie tylko dla par, które się już od siebie trochę odsunęły, dla tych świeżych również :)
X
4 października 2016 at 19:57Dzień dobry, przeczytałem i co dalej ? Jestem atrakcyjnym, wysportowanym facetem po rozwodzie. Nie chodzę na dyskoteki, przygodne kontakty mnie nie interesują, a mam duże potrzeby seksualne. Co w robić w takiej sytuacji? Pozdrawiam, X
joanna
15 września 2016 at 21:24Na początku, kiedy się poznaliśmy i co śmieszne mieszkaliśmy daleko od siebie nasze łóżkowe życie było pasjonujące, pełne niespodzianek, romantyzmu i zmysłowości. Odkąd zamieszkaliśmy razem, po 4miesiącach związku, wszystko się zmieniło. Przyszła zmiana pracy, nowa praca, zmiana życia maksymalnie i… powtarzalność w łóżku. Te same pozycje, schematy. Gadaliśmy, dyskutowaliśmy. Kochamy się bardzo i nie mamy przed sobą tajemnic. Zaczeliśmy planować seks. Ale mimo to, brakuje mi tego pazura. Zapomnienia. I czasami przychodzą czarne myśli – a jeśli już go nie pociągam? Zastanawiam się jak sobie z tym radzić. I tak. O.
Andzia
14 września 2016 at 19:40Doskonały wpis. Jestem w związku 11 lat,przez pierwszych kilka lat kochaliśmy się kilka razy dziennie,teraz raz na dwa tygodnie. Nie uwierzylabym gdyby ktoś mi powiedział wtedy jak to kiedyś będzie.Mnie to przeszkadza,mężowi mam wrażenie, że zupełnie nie. Zawsze miałam większe potrzeby,ale teraz ta różnica stała się bardziej widoczna. Rozmawiam, próbuję, na razie z minimalnym skutkiem.Wcześniej oczywiście przebieranki,bdsm i takie takie.Teraz chwilowo jednak fikuśne ciuszki,szpilki(ale tylko w łóżku,na mieście jeszcze daję radę;)) i inne takie przyjemności są utrudnione przez zaawansowaną ciążę.Jak będzie z małym dzieckiem w domu?Lepiej?Mało prawdopodobne… ;) Z czasem mam też coraz mniej sił na walkę z tą sytuacją i zwyczajnie radzę sobie sama. ;) Jeżeli moje libido wzrośnie z wiekiem, jak to się u kobiet zapowiada, to nie chcę myśleć co dalej. ;)
Max
18 kwietnia 2019 at 12:4511 lat i jeszcze seks się zdarza? Kobieto, jesteś szczęściarą – dla mnie po dwóch latach temat przestał istnieć. Szanuję moją partnerkę, więc nie odejdę ani jej nie zdradzę, a jednak… czasem szkoda, że przytulanie jest teraz najbardziej intymną rzeczą, na jaką mogę liczyć…
szysz.
14 września 2016 at 18:41Bardzo fajny wpis! Kiedyś miałam problem „dziurki do użyczenia” – płakałam jak seks „musiał” sie zdarzyć. Na szczęście te czasy już dawno minęły, aczkolwiek wymagało to pracy z mojej strony, cierpliwości obecnego partnera oraz ogromnej więzi emocjonalnej i szczerości między nami. Jestesmy ze sobą ponad trzy lata, ale seksualnie zachowujemy się jakbyśmy się dopiero poznali- ciężko jest nam się od siebie oderwać, a seks jest praktycznie codziennie. Nawet ostatnio zrobiłam coś zupełnie odwrotnego niż to o czym piszesz- chcialam spróbowac jak to będzie przez tydzień się powstrzymywac (jako, że to był mój pomysł, to powstrzymywałam się ja, a W. był zaspokajany przeze mnie). Nie było łatwo, ale z dnia na dzień rosło we mnie przyjemne napięcie i oczekiwanie :) Po abstynencji moje ciało odczuwało wszystko 3 razy mocniej, to było ekscytujące doświadczenie.
Pozdrawiam!
Małgo
14 września 2016 at 20:53Szysz., mam ten problem, który Ty kiedyś miałaś.:( Jak sobie z nim poradziłaś? Chciałabyś się podzielić ze mną swoim doświadczeniem? Pozdrawiam
szysz.
14 września 2016 at 21:50Chętnie, ale to chyba nie jest dobre miejsce :3 Chcesz- napisz, możemy pogadać :): [email protected]
Krzyś
11 października 2016 at 19:30Ja też chcę wiedzieć jak ci się udało to zrobić w mniej niż 3 lata :)