To prawdziwa sztuka zaprojektować wibrator typu pocisk o trzepiącej pośladkami mocy. Spoiler alert: marce FemmeFunn się udało, nawet bardzo. Oto przed państwem… Booster Bullet!
recenzja opublikowana we współpracy z Lula Pink – Sex Boutique & Blog
Przyznam szczerze, że choć FemmeFunn obserwowałam od jakiegoś czasu, do tej pory nie miałam okazji wypróbować żadnego z ich gadżetów. Co jest tym dziwniejsze, że spotykałam się z przedstawicielami marki na targach, macałam produkty, ale nigdy na żaden się nie zdecydowałam. Do czasu.
Któregoś pięknego dnia na scenę wkroczyła Marta z Luli Pink, cała na biało, i oświadczyła, że tak nie może być, bo FemmeFunn to taki fajny producent, więc to prawdziwy skandal, że tak mało mówi się o nim na polskim rynku. Swoją bardzo osobistą rekomendację wibratora Booster Bullet zakończyła słowami: „Zobaczysz, spodoba ci się”.
Postanowiłam podjąć to wyzwanie…
Pierwsze wrażenia
Opakowanie FemmeFunn Booster Bullet może nie jest zbyt luksusowe – ot, proste kartonowe pudełko z wizerunkiem gadżetu – ale zawartość już tak. Wewnątrz znajduje się bowiem plastikowe etui w kolorze zabawki, służące do ładowania, jak i przechowywania. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, bo pozwala także na dyskretny i bezpieczny transport gadżetu.
FemmeFunn Booster Bullet wykonano z bezpiecznego dla ciała, matowego silikonu, baaardzo przyjemnego w dotyku. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest nieco dłuższy niż klasyczne wibratory-pociski, więc można potencjalnie wykorzystać go do płytkiej penetracji waginalnej. Gadżet jest też w 100% wodoodporny – nada się pod prysznic i do wanny.
Jedno, czego nie spodziewałam się po tej zabawce, to giętkość. Byłam przekonana, że Booster Bullet ma plastikowy trzon pokryty silikonem. Zaskoczyło mnie, gdy okazało się, że żadnego plastiku nie ma, a gadżet wygina się na wszystkie strony. Jego miękkość jest naprawdę imponująca.
Skoro już o plastiku mowa – samo opakowanie nie jest nim owinięte (kartonik zabezpieczają małe plomby higieniczne), ale wewnątrz znajduje się tacka, w której tkwi gadżet. Nie jest więc super eko, ale nie jest też bardzo źle.
Wibracje
Ach. Te. Wibracje.
FemmeFunn Booster Bullet wyposażono w mój ulubiony rodzaj wibracji, czyli rumbly – głębokie, dudniące, pysznie docierające w głąb ciała. Booster Bullet ma tylko odrobinę mniejszą moc niż We-Vibe Tango*, choć na jej odbiór może wpływać różnica w użytym materiale. Zdarza się, że silikon (Booster Bullet) pochłania część wibracji, podczas gdy plastik (Tango) przewodzi je praktycznie bez straty na intensywności. Nie zdziwiłabym się, gdyby obydwie zabawki były wyposażone w ten sam mechanizm.
Booster Bullet oferuje 20(!) trybów wibracji – 3 stałe o rosnących intensywnościach i 17 pulsacji. Ich różnorodność sprawia, że naprawdę jest w czym wybierać, choć przyznaję, że sama korzystałam głównie z tych stałych.
Warta uwagi jest też funkcja „boost”, którą aktywuje przycisk z błyskawicą. Po jego naciśnięciu gadżet wibruje na najwyższych obrotach przez 10 sekund, aby następnie powrócić do wcześniej używanego trybu.
Booster Bullet zapamiętuje ostatnio używany tryb – idealne i wygodne rozwiązanie dla osób, które rzadko korzystają ze wszystkich dostępnych modułów, a przywiązują się do jednego lub kilku ulubionych. Aby wrócić do pierwszego, podstawowego, wystarczy nacisnąć przycisk włączania.
Muszę podkreślić, że gadżet jest umiarkowanie cichy. Nie należy do najbardziej dyskretnych, ale też nie jest bardzo głośny. Nie słychać go przez drzwi czy ścianę, natomiast spod kołdry w tym samym pomieszczeniu już tak.
* nareszcie nabyłam ten najsłynniejszy wibrator-pocisk, więc recenzja wkrótce!
Jak używać FemmeFunn Booster Bullet?
O, tak:
Wibratory typu pocisk są niezwykle uniwersalne – wystarczy tylko odrobina erotycznej kreatywności. Powiększony FemmeFunn Booster Bullet może być używany zarówno „tradycyjnie”, czyli do stymulacji łechtaczki, sutków, warg sromowych czy perineum (a także wędziełka penisa, jąder i przestrzeni między pośladkami), jak i do niezbyt głębokiej i niezbyt wypełniającej penetracji waginalnej.
Jego moc sprawia, że podczas pieszczenia wejścia waginy, wibracje docierają do wewnętrznych części łechtaczki, co u osób wrażliwych na ten rodzaj stymulacji może zaowocować soczystym orgazmem odczuwanym w pochwie.
Obła końcówka FemmeFunn Booster Bullet sprawia, że sama stymulacja jest bardziej rozłożona niż punktowa, czyli obejmuje większy obszar wulwy/innych części ciała niż w przypadku ostrzej zakończonych wibratorów.
Muszę wspomnieć, że dzięki wyraźnie zaznaczonej podstawie łatwiej utrzymać ten gadżet w dłoni, w porównaniu do większości klasycznych, prostych bulletów. Pomocne, zwłaszcza, gdy robi się bardzo mokro. Baza ma jednak zbyt małą średnicę, aby FemmeFunn Booster Bullet nadawał się do stymulacji analnej i nie zapobiegnie wchłonięciu zabawki przez odbyt.
Moje ulubione techniki używania FemmeFunn Booster Bullet to krążenie wokół łechtaczki, przesuwanie końcówką po wargach sromowych i zataczanie kręgów u wejścia pochwy.
Wady FemmeFunn Booster Bullet
Pomimo niezwykłej skuteczności w dostarczaniu naprawdę intensywnych orgazmów, wibrator Booster Bullet nie jest pozbawiony wad. Pierwszą, w moim odczuciu najbardziej znaczącą, jest tak duża liczby trybów wibracji i tylko jeden przycisk do ich zmieniania. Oznacza to, że kiedy chce się wrócić do jednego z wcześniejszych modułów, trzeba przejść przez pozostałe 19.
Gadżet może też nie spodobać się osobom, które wolą delikatną, subtelną stymulację. Będzie dla nich zdecydowanie zbyt intensywny. Również te osoby, które lubią powolne budowanie podniecenia aż do finału z przytupem, mogą czuć się rozczarowane. Nawet najdelikatniejszy z trybów wibracji jest naprawdę mocny, choć tę kwestię da się rozwiązać, używając gadżetu przez bieliznę lub ubranie.
FemmeFunn Booster Bullet – podsumowanie
FemmeFunn Booster Bullet i ja bardzo się polubiliśmy. Ma dokładnie takie wibracje, jakich oczekuję, więc z pewnością nie będzie to mój ostatni gadżet tej marki. Zachwyciły mnie też kolory, bo FemmeFunn ma coś zarówno dla tradycjonalistów, czyli róż i fiolet, jak i dla osób, którym przejadły się te standardowe kolory ero-branży – błękit i bordo.
Giętki trzon sprawia, że gadżet z łatwością dopasowuje się do konturów ciała. Dzięki temu zmienianie pozycji z zabawką w pochwie lub umieszczenie jej między dwoma ciałami podczas zabaw partnerowanych jest bardzo komfortowe.
Przechowywanie to też bajka – wszystko mieści się w plastikowym etui (kabel do ładowania wkłada się pod zabawkę). Booster Bullet jest więc bardo poręczny i łatwa w trasporcie, jeśli chce się go zabrać na krótszy lub dłuższy wyjazd.
Zgodnie z zapowiedzią Marty, spodobał mi się. I teraz, podobnie jak ekipa Luli Pink, mam nadzieję, że więcej osób usłyszy o FemmeFunn i sięgnie, jeśli nie po Booster Bullet, to po te akcesoria marki, które najlepiej wpisują się w ich ekspresję seksualną.
Komentarze zamknięte.
Ola
6 lipca 2021 at 21:39Cześć! A czy można gdzieś dostać taką piękną poduszkę?
Nx
6 lipca 2021 at 21:57Poducha-cipucha jest dziełem artystki, Iwony Demko. Swoją kupiłam kilka lat temu, więc nie wiem, czy jeszcze są w sprzedaży…
Pingback:
Pingback:
Pati
30 września 2020 at 15:40Czy mogłabyś polecić coś w tym stylu – mały, dyskretny i bardziej delikatny wibrator? Wydaje się być stworzony, żeby się zmieścić pomiędzy dwie osoby 😄
Nx
30 września 2020 at 15:53Do głowy przychodzą mi bullety marki Je Joue – ich wibracje są głębokie, ale zdecydowanie bardziej subtelne. Na moim blogu znajdziesz też recenzje bulletów od Hot Octopuss Amo i DiGiT – również może to być jakiś trop.
Monika
23 września 2020 at 21:1919 trybów wibracji… po jakichś tam doświadczeniach z używaniem podobnych gadżetów, można stwierdzić że to w większym stopniu wada niż zaleta, jeśli uruchamiamy je kolejno, za pomocą jednego przycisku. Po kilku takich próbach, gdy nerwowo usiłowałam wrócić do najbardziej odpowiadającej mi stymulacji, traciłam stopniowo ochotę w zasadzie na wszystko.
Nx
30 września 2020 at 15:55Niestety – „dużo” nie zawsze znaczy „lepiej”…