Dame Arc | Wibrator do punktu G | Recenzja

Dame Arc | Wibrator do punktu G | Recenzja

Dame Arc to była miłość od pierwszego wejrzenia, która potrwała do pierwszego włożenia…

recenzja opublikowana we współpracy z Lovehoney

Wibrator do punktu G, Arc od Dame Products, miałam na oku już od jakiegoś czasu. Chociaż „miałam na oku” to za mało, bo wręcz śliniłam się do niego – do obiecującego kształtu, minimalistycznej formy i wibracji, które zapowiadały się na satysfakcjonująco głębokie. Mając doświadczenia z wibratorem-pociskiem tej samej marki, spodziewałam się orgazmów wyginających ciało w histeryczny mostek.

Co dostałam? Zdecydowanie nie to, czego się spodziewałam.

Dame Arc – pierwsze wrażenia

To nie tajemnica, że podoba mi się styl marki, więc minimalistyczne, oszczędne opakowanie bardzo przypadło mi do gustu. Jest to prosty zewnętrzny karton z wizerunkiem gadżetu, zabezpieczony małymi plombami higienicznymi, wewnątrz którego znajduje się pudełko w kolorze produktu. Wibrator umieszczony jest na plastikowej tacce, pod którą znajdują się instrukcja obsługi, woreczek do przechowywania, ładowarka magnetyczna i naklejka z logo producenta.

Jeżeli chodzi o ilość niepotrzebnego plastiku, to nie jest tragicznie, chociaż mogłoby być lepiej.

Szczerze mówiąc, byłam przekonana, że kolor wibratora będzie zbliżony do terakotowego, a okazało się, że jest to „berry”, czyli „jagodowy”. Na żywo przypomina po prostu przydymiony, ciemny róż. Zdecydowanie nie jest to standardowy „branżowy” kolor. Gadżet dostępny jest też w kolorze bardzo jasnego błękitu.

Sam Dame Arc jest niemal w całości pokryty gładkim, przyjemnym w dotyku silikonem (za wyjątkiem portu ładowania), a przyciski są ukryte wewnątrz trzonu. Łatwo jednak wyczuć je palcem i nauczyć się, jak funkcjonują.

Unikatowy kształt

Wśród dostępnych na rynku wibratorów do punktu G, Dame Arc ma naprawdę wyjątkowy kształt. Widać, że projekt powstawał z myślą o precyzyjnej stymulacji tego obszaru i ze świadomością anatomii. Gadżet jest więc odpowiednio zakrzywiony, aby zahaczał o kość łonową, a końcówka stymulująca pokaźna i sprężysta, co pozwala na kontrolowanie siły nacisku.

Powiedziałabym nawet, że w kwestii desingu Arc znacznie przewyższa Prism VII, a nawet Prism V od nieistniejącej już marki L’amourose – jest dużo lepiej wyprofilowany i obiecuje znacznie lepsze wypełnienie wnętrza pochwy.

Dame Arc – wibracje

W recenzji wibratora Kip rozpływałam się nad głębokością wibracji. Takich samych wrażeń spodziewałam się, decydując się na przetesowanie Arca. Niestety, wibracje to najsłabsza strona tego gadżetu. Dosłownie.

Często wspominam, że moją absolutną preferencją są głębokie wibracje typu „rumbly” – takie, które przypominają dudnienie i docierają do wewnętrznych części łechtaczki. Nie muszą być szybkie – ważne, aby miały tę pożądaną głębię.

Kiedy po raz pierwszy włączyłam Dame Arc i poczułam jego wibracje, przez moją głowę przemknęło smutne: „Tylko tyle?”. Bo wibracje niby są głębokie, ale są też cholernie delikatne. Zamiast dudnienia mamy więc nieśmiałe pukanko.

Odnoszę wrażenie, że marka Dame Products w Arcu zastosowała dokładnie ten sam mechanizm, który wybrała do Kipa. Tylko Kip to mały gadżet, więc na mniejszej powierzchni wibracje dużo lepiej wybrzmiewają. W przypadku większych zabawek po prostu się rozmywają, stają się znacznie subtelniejsze.

I o ile do bezpośredniej stymulacji łechtaczki wibracje Arca okazują się całkowicie wystarczające i totalnie orgazmiczne, tak wewnętrzne części clitoris i mój obszar G uznały, że chyba stroję sobie z nich żarty. Wewnątrz ciała wibracje dosłownie ginęły – nie pomagały zmiany kąta stymulacji, pozycji, dosłownie nic. Momentami miałam wręcz wrażenie, że trzon, który trzymam w dłoni, wibruje znacznie intensywniej niż część wewnętrzna.

Niestety, tak już jest, że gdy rozczarowuje wibrator, który chciałam kochać, robię wiele, aby dać mu szansę. Tylko to gadżet powinien być dla mnie, a nie ja do niego. Dame Arc i ja jednak nie pasujemy do siebie, choć liczyłam na długą i owocną relację.

Dla kogo jest Dame Arc?

Dame Arc raczej nie przypadnie do gustu osobom, które lubią naprawdę intensywne, trzepiące tyłkiem wibracje. To nie ta zabawka.

Być może osoby, które preferują subtelną, delikatną lub średnią stymulację będą w stanie zaprzyjaźnić się z tym gadżetem. Zwłaszcza, gdy wibracje innych gadżetów okazywały się dla nich zbyt mocne i przytłaczające.

Zmarnowany potencjał?

Dame Products to marka, którą chce się lubić – inkluzywna, dbająca o osoby kupujące (gadżety objęte są trzyletnią gwarancją), zaangażowana społecznie, a przede wszystkim wprowadzająca na rynek naprawdę unikatowe zabawki.

Na dodatek jest to marka, która naprawdę słucha. Negatywne opinie wykorzystuje do ulepszania produktów, dlatego zdaję sobie sprawę, że im więcej osób będzie narzekać na wibracje, Dame Arc zdecyduje się coś z tym zrobić.

Jasne, mogę używać gadżetu bez wibracji i napędzać go siłą mięśni jak dido, bo kształt jest naprawdę idealny. Problem w tym, że Dame Arc jest dość drogim produktem, a kupowanie wibratora po to, aby nie korzystać z wibracji zdecydowanie mija się z celem.

Mam jednak nadzieję, że Dame Products po raz kolejny wezmą sobie feedback do serca i już wkrótce dostaniemy nowy, ulepszony wibrator do punktu G z solidnym motorkiem.