Happy Rabbit Triple Curve | Duży wibrator do potrójnej stymulacji | Recenzja

Happy Rabbit Triple Curve | Duży wibrator do potrójnej stymulacji | Recenzja

W mojej kolekcji akcesoriów erotycznych długo nie było miejsca klasycznych, a w niektórych kręgach kultowych wibratorów-króliczków. Dlaczego?

Cóż, gdy mowa o gadżetach erotycznych, nie jestem fanką króliczych mordek, delfinków czy słoników, ale jest to wyłącznie moja preferencja dotycząca estetyki zabawek. Po prostu motywy zwierzęce w tak dużym detalu odwzorowujące anatomię są dla mnie trochę… meh. A tu wkracza on, cały na czarno…

Happy Rabbit to nowa linia gadżetów Lovehoney, inspirowana nieśmiertelnym króliczkiem, którego na szeroką skalę wypromował serial Seks w wielkim mieście. I właściwie to popkulturowa otoczka odpowiada za sukces i niesłabnącą popularność tego konkretnego modelu. Bo nie ma co ukrywać – większość dostępnych na rynku rabbitów anatomicznie pozostawia wiele do życzenia. Część wewnętrzna okazuje się zbyt duża w porównaniu do łechtaczkowej, a łechtaczkowa – zbyt krótka, by w ogóle dosięgnąć clitoris, kiedy główna pozostaje wewnątrz ciała. Dlatego chwała tym markom, które do tej pory przeprojektowały króliczka tak, aby jednak oferował podwójną stymulację (mam tu na myśli m.in. We-Vibe Nova, Fun Factory Miss Bi czy Sola Jett).

Z zaciekawieniem przyglądałam się więc próbom wskrzeszenia króliczka w jego najbardziej króliczej formie – z uszkami i z potężnym trzonem – dlatego postanowiłam przełamać się w swojej niechęci do zwierzęcych form i wypróbować model Triple Curve. To wibrator do potrójnej stymulacji łechtaczkowo-waginalno-analnej, a więc coś w sam raz dla osób, które pragną całej palety doznań zamkniętej w jednej zabawce.

Sam gadżet nie prezentuje się specjalnie luksusowo, bo mamy tu do czynienia z charakterystycznym dla Lovehoney sposobem pakowania zabawek – prosty tekturowy karton z wierzchu, a w środku plastikowa foremka, w której tkwi gadżet, no i luźno wrzucone ładowarka i instrukcja obsługi. Żadnych zbędnych poduszeczek, atłasików, brokatu i jednorożców – ot, dostajesz, co zamawiasz i ma ci to wystarczyć.

Już po wydobyciu zabawki z opakowania, głaskanie króliczka przyniosło mi sporo radości, ponieważ silikon, którego użyto do produkcji Triple Curve, jest aksamitnie gładki w dotyku. Niestety, jest przy tym strasznie „czepliwy” – przyciąga wszystkie pyłki i wyjątkowo odznaczają się na nim odciski palców, chociaż umówmy się – jest to wada w sytuacji, w której chce się sfotografować gadżet, gdyż w samym użytkowaniu nie wydaje mi się to jakoś szczególnie istotne. Panel kontrolny w kształcie wykrzyknika służy do włączania i wyłączania zabawki oraz przełączania trybów wibracji. Triple Curve jest odporny wyłącznie na zachlapania – otwarty port ładowania w podstawie nie pozwala na jego pełne zanurzenie czy zabawę pod prysznicem. Część analna i łechtaczkowa mają po 9 poziomów intensywności, zaś główna – 12 (3 stałe i 9 zmiennych pulsowań).

Część łechtaczkowa

Rozumiem, że skoro marka nazywa się Happy Rabbit, to królik w części łechtaczkowej musi być. Cieszę się tylko, że nie ma zaznaczonych oczu i noska, bo jednak byłoby dla mnie za dużo. 

W przypadku Triple Curve – i zakładam, że pozostałych modeli również, bo element łechtaczkowy jest taki sam – królicze uszy dobrze dzierżą łechtaczkę, stymulując ją wibracjami z obydwu stron – trochę tak, jakby łechtaczka była piłką, a wypustki – fliperami. Nie powiem, jest to bardzo intensywne doznanie, zwłaszcza przy wyższych trybach wibracji i już samo to „odbijanie” clitoris sprawia, że jestem w stanie doświadczyć intensywnego orgazmu. Same wibracje są powierzchniowe, bzyczące, ale bardzo szybkie, co podkręca oddziaływanie gadżetu na ciało.

Część waginalna Happy Rabbit Triple Curve

Ta. Wielkość.

Obwód części wewnętrznej to nieco ponoad 12,5 cm, a więc całkiem sporo. Jest ona jednak zaprojektowana anatomicznie – bo wprowadza się ją łatwo, rozszerza się ku podstawie, a na dodatek łuk bardzo dobrze dopasowuje się do obszaru G. Motorek ulokowany jest w zakrzywionej końcówce, a więc idealnie do stymulacji punktu G i okolic, chociaż są to te same, powierzchniowe wibracje, co w części łechtaczkowej. Jestem jednak przekonana, że to kombinacja trzech wibrujących jednocześnie motorków odpowiada za sukces w dostarczaniu orgazmów przez Triple Curve (oraz to, jak ciasno wypełnia pochwę).

Część analna

Element przeznaczony do stymulacji analnej jest naprawdę dobrze zaprojektowany. Poszczególne „koraliki” są progresywnie zwiększane od końcówki aż do podstawy, co sprawia, że aplikacja tych pierwszych jest naprawdę łatwa. Kulki są półtwarde, a samo ramię analne giętkie, więc gadżet sam z siebie porusza się z ciałem, nie powodując bólu czy dyskomfortu przy zmianie pozycji. Nie należy jednak zapominać o użyciu lubrykantu, bo anus sam się nie nawilża. Generalnie w przypadku Triple Curve im bardziej mokro, tym lepiej, bo dla wielu osób już rozmiar tego gadżetu może stanowić wyzwanie.

Czy skaczę z radości?

Odnoszę wrażenie, że Triple Curve został zaprojektowany z myślą o masturbacji „na lenia”, czyli umieszczeniu gadżetu w pochwie i anusie, i pozostawieniu go w jednym miejscu. Jakiekolwiek próby poruszania tym wibratorem w górę i w dół sprawiają, że część analna wypada (a ponieważ jest giętka, do jej aplikacji potrzebne są dedykowane, precyzyjne ruchy), a część łechtaczkowa traci punkt styku z łechtaczką. Osobom, które lubią symulować wibratorem ruch frykcyjny, polecałabym raczej sięgnięcie po model Thrusting, którego mechanizm oferuje ten rodzaj stymulacji połączony ze stymulacją przy pomocy króliczych uszu. Dlatego w przypadku Triple Curve raczej… leżę z radości jako masturbacyjna „pillow queen”.

To niezwykle miękki, wygodny w użyciu gadżet, który daje uczucie maksymalnego wypełnienia, dostarczając całą gamę orgazmów – zarówno tych w wyniku stymulacji samej łechtaczki, jak i analnych, punktu G, czy zwyczajnie ogarniających cały erotyczny plac zabaw (do tego stopnia, że nie wie się już, gdzie zaczyna się źródło rozkoszy, ale wiadomo, że jest dobrze).

Według mnie Triple Curve bardzo dobrze sprawdzi się w przypadku osób, które lubią potrójną stymulację (chociaż część analną można odgiąć i nie wprowadzać jej do odbytu lub po prostu stymulować anus od zewnątrz), duże zabawki i szukają akcesoriów przystępnych cenowo. Na tę chwilę Happy Rabbit Triple Curve kosztuje ok. 272 zł, czyli bardzo przyzwoicie, jeżeli wziąć pod uwagę wysoką jakość tego wibratora. Poza tym osoby, które już zakochane są w rabbitach i oczekują czegoś ekstra od popularnego modelu, nie powinny przejść obok nowej linii Lovehoney obojętnie.