Rzadko spotykam akcesoria na tyle imponujące, abym na dłuższy czas zapomniała o pozostałych w mojej kolekcji. Dlaczego Nova i Rave były jednymi z tych, którym się udało?
Zabawa, intymność i satysfakcja – te trzy wartości przyświecają marce We-Vibe. Ja kojarzę ją raczej z gadżetami o głębokich wibracjach, począwszy od mini wibratora Tango, poprzez niecodzienny Touch aż po wibratory z nowej kolekcji. Nova i Rave, bo o nich mowa, miały – według twórców – zrewolucjonizować przyjemność solo, zapewniając doznania, jakich produktom żadnej innej marki nie udało się jeszcze dostarczyć. Przyznaję, że sama byłam podekscytowana, zwłaszcza perspektywą rabbita, który dzięki oryginalnemu designowi wreszcie miał zadziałać na wszystkie ciała. No dobra, moje podekscytowanie gadżetem erotycznym to raczej ostrożny optymizm – w końcu miałam do czynienia z niejednym produktem, który nadobiecywał, by potem nie sprostać oczekiwaniom wykreowanym przez kampanię marketingową… Niemniej jednak z niecierpliwością czekałam, aż Nova i Rave trafią wreszcie w moje ręce, żeby przekonać się, czym wibratorowa rewolucja pachnie*.
Nova: królowa łechtaczkowa
Porażką absolutnej większości wibratorów do podwójnej stymulacji, popularnie zwanych rabbitami, jest ramię do stymulacji clitoris. Sekret dobrego, czyli takiego, który naprawdę zadziała i zafunduje użytkowni(cz)kom podwójną stymulację, rabbita to przede wszystkim stosunek długości trzonu do długości części łechtaczkowej. A ponieważ anatomia każdego człowieka jest inna, istnieje naprawdę małe prawdopodobieństwo, że każdy rabbit zadziała na absolutnie każde ciało. Miałam już w swoim zbiorze zabawek dziwne wibratory do podwójnej stymulacji z częścią penetracyjną długości 20 centymetrów, a wypustką łechtaczkową – 3 centymetrów. Nie było szans, aby zadziałały z moją anatomią. I wiem, że w tym doświadczeniu nie jestem odosobniona.
Nie było też szans, aby zadziałały w przypadku tych osób, które lubią masturbować się, wykonując ruchy frykcyjne – operowanie wibratorem o krótkim ramieniu łechtaczkowym wiąże się wtedy z przerywaniem imprezy na łechtaczce, która traci kontakt z gadżetem. Nova z długim element do stymulacji clitoris (który jest prawie tej samej długości, co trzon) miała rozwiązać ten problem. W moim przekonaniu rozwiązała go nawet dwa razy.
Gdy idzie o masturbację wibratorami, rozróżniam dwa style – leniwy (mój), czyli doprowadzanie się do orgazmu poprzez umieszczenie gadżetu w pochwie i ewentualne zmienianie trybów wibracji oraz aktywny, czyli manipulowanie gadżetem ruchem posuwistym w górę i w dół, tak, jakby odbywało się stosunek. Żaden z nich nie jest lepszy, ale do tej pory trudno było mi znaleźć gadżet, który idealnie wpasowałby się w oba te style. Ponieważ ramię łechtaczkowe Novej jest giętkie i długie, w przypadku tego drugiego stylu sprężynuje, nie odrywając się od clitoris, co również działa w przypadku stylu leniwego. Jednak w stylu leniwym można zrobić z Novą jeszcze jedną rzecz: odwinąć ramię, aby rozłożyło się na clitoris i pomiędzy wargami sromowymi, co zapewni jeszcze głębszą penetrację.
Co zaś tyczy się trzonu – jest bardzo dobrze wyprofilowany do stymulacji strefy G, jednak nie jest zbyt gruby, co dla osób, które lubią czuć się maksymalnie wypełnione przez gadżet, może być wadą. To również zabawka twarda – bardziej przypomina akcesoria Lelo niż charakterystyczną miękkość „członka we wzwodzie”.
Co musisz wiedzieć: Nova – jest wodoodporna; ma dwa motorki, które można kontrolować niezależnie; jest bardzo cicha, jak na swoją moc; ładowana przez USB; guziki na panelu kontrolnym trochę sztywno chodzą i trzeba się do nich przyzwyczaić; gadżet jest kompatybilny z aplikacją We-Connect (o niej za chwilę).
Rave: niezła biba w twoich majtkach
Rave, wibrator zaprojektowany do stymulacji strefy G, to gadżetowe potwierdzenie, że najprostsze rozwiązania mogą być najlepsze. Ta zabawka na pierwszy rzut oka wydaje się niepozorna, może nawet nieco dziwna przez swoją asymetrię. Co zatem jest w niej takiego wyjątkowego?
To, jaką stymulację umożliwia kształt. Właśnie to wykręcenie trzonu sprawia, że punkt G można stymulować z półobrotu – dosłownie, bo delikatnie okręcając gadżet w jedną i drugą stronę. Tarcie wspomagane jest dodatkowo przez bardzo głębokie wibracje. Muszę przyznać, że na chwilę obecną to najmocniejszy wibrator do strefy G w mojej kolekcji, co przy pierwszych użyciach pewnie zwaliłoby mnie z nóg, gdybym stała.
Mocne wibracje Rave’a działają również dlatego, że docierają do tych części łechtaczki, które ukryte są wewnątrz ciała, pobudzając ją od środka. Gdy doda się jakąkolwiek stymulację clitoris od zewnątrz, można zafundować sobie prawdziwie trzepiący pośladkami orgazm. Ba, przy najwyższych obrotach silniczka nawet bez się uda.
Widzę w tym gadżecie jedną wadę: Rave nie jest wodoodporny, czyli nie da się go zabrać do wanny lub pod prysznic. Odporny jest tylko na zachlapania. Nie wiem, czy ma to związek z portem ładowania, czy z innymi szczegółami tej skomplikowanej inżynierii przyjemności, ale dla niektórych może być to przeszkoda w użytkowaniu zabawki.
Co musisz wiedzieć: Rave jest twardy, co oznacza zero elastyczności; sprawdza się jako stymulator łechtaczki; przydaje się sporo wodnego lubrykantu; u niektórych osób sztywność gadżetu może powodować dyskomfort; nie nadaje się do penetracji analnej; 1,5 godziny ładowania wystarczy na 2 godziny zabawy; kompatybilny z aplikacją We-Connect.
Aplikacja We-Connect
Nova i Rave mają po 10 zaprogramowanych i bardzo zróżnicowanych trybów wibracji (Nova po lewej, Rave po prawej):
A dzięki darmowej aplikacji We-Connect (pierwotnie stworzonej do sterowania stymulatorami We-Vibe dla par) można obydwa gadżety wzbogacić o spersonalizowane moduły wibracji lub zmieniać je na bieżąco. Zsynchronizowanie gadżetów z aplikacją jest bardzo proste, podobnie rozgryzienie całego procesu komponowania własnych trybów wibracyjnych.
Przy zabawie w pojedynkę kontrolowanie zabawki w czasie rzeczywistym może być jednak utrudnione, gdy jedną ręką trzyma się gadżet, a drugą próbuje jeździć po ekranie smartfona. Zwłaszcza, gdy do całej zabawy dochodzi jeszcze lubrykant, czy inne śliskie wydzieliny ciała. Dlatego dla mnie najciekawszą częścią było komponowanie nowych modułów „na sucho” i późniejsze testowanie ich w działaniu. Innym wariantem jest po prostu wręczenie swojego telefonu partnerowi lub partnerce.
We-Connect umożliwia też inne zaproszenie do zabawy drugiej osoby poprzez dołączenie jej jako „kochanki” lub „kochanka” do swojego profilu. To umożliwi partnerce lub partnerowi kontrolowanie gadżetów ze swojego urządzenia mobilnego. Przyznaję, że tej funkcji jeszcze nie wypróbowałam, ale zakładam, że okaże się przydatna podczas mojego miesięcznego wyjazdu do Amsterdamu!
Nova i Rave: dlaczego warto?
Nowe gadżety We-Vibe to akcesoria naprawdę wysokiej klasy, których design został naprawdę przemyślany – do tego stopnia, aby działały na absolutną większość ciał. Wibracje i możliwość ich personalizowania przy pomocy aplikacji sprawiają, że gadżety znajdą uznanie zarówno u tych osób, które lubią mocne doznania, jak i tych, które preferują delikatniejszą stymulację.
Rave i Nova są przyjazne również pod względem ceny, kosztują odpowiednio 473 i 576 zł, co wśród innych marek stawia je raczej na średniej półce cenowej. Wziąwszy jednak pod uwagę, co potrafią, jest to naprawdę dobra gadżetowa inwestycja. A kto nie wierzy, niech przed zakupem pójdzie pobawić się Novą i Ravem w salonie Secret Place. Mają wolny dostęp do półek.
Tekst powstał we współpracy z Secret Place – Salonem Zmysłowej erotyki.
*Silikonem. Pachnie silikonem.
Komentarze zamknięte.
Pingback:
roma
15 czerwca 2020 at 15:50A jak wygląda przełożenie wibracji na uchwyt,strasznie terpie dłonią ?
Nx
25 czerwca 2020 at 14:14Ojej, dopiero teraz dotarłam do Twojego komentarza! Już odpowiadam: wibracje są odczuwalne na rączce – znacznie mniej skoncentrowane niż na części wewnętrznej, ale wciąż dość „telepiące”, zwłaszcza przy intensywniejszych trybach stymulacji. Jeżeli zależy Ci, aby trzon był porządnie odizolowany od uchwytu, to raczej nie są to odpowiednie gadżety…
Jedyne, co mogłabym doradzić, to przejście się do sex shopu i sprawdzenie zabawki „na żywo”, czy wibracje na uchwycie są dla Ciebie jeszcze akceptowalne, czy już nie.
Pingback:
Agnieszka
13 stycznia 2018 at 21:24Rozważam kupno wibratora nova jako pierwszego. Myślę że stymulacja podwójna się sprawdzi, mam jednak wątpliwości czy ramię zewnętrzne ostatecznie nie bedzie mnie wkurzać, bo może to wszystko być za intensywne. Pytanie czy jest opcja żeby je odgiąć na tyle żeby móc z niego nie korzystać? A także czy jest opcja żeby korzystać z niego wyłącznie do stymulacji zewnętrznej? Dzięki Ci za ciekawą recenzję!
M
9 lutego 2017 at 03:31Po przeczytaniu recenzji zdecydowałem się zrobić niespodziankę żonie i kupić Rave…
Początkowo chciałem kupić FunFactory Gigolino, postanowiłem jednak kupić coś lepszego (żeby nie było rozczarowania ;) ). Będzie to pierwsza zabawka tego typu więc mam nadzieję że się spodoba :)
…a tak na marginesie – bardzo fajny blog :)
Kika
12 grudnia 2016 at 19:44Cześć, na wstępie chciałam Ci podziękować za prowadzenie tego bloga, to prawdziwa skarbnica wiedzy dla osób rozwijających swoją seksualność.
Jestem na etapie zakupu pierwszego wibratora. Po przejrzeniu różnych opinii zastanawiam się między G-Kii a Rave. Chciałabym aby był uniwersalny, odpowiedni zarówno do stymulacji łechtaczki jak i punktu G.
Doradzisz?
Nat
13 grudnia 2016 at 21:58Cześć,
dziękuję Ci za ten komentarz i miłe słowa! Cieszę się, że wiedza, którą się tu dzielę, jest dla Ciebie przydatna. Co do wyboru pierwszego wibratora – wahasz się pomiędzy G-Kii a Rave. Obydwa te gadżety są produktami wysokiej klasy, to nie ulega wątpliwości, ale wybór powinien być ostatnie uzależniony od Twoich preferencji. Obydwa mogą być używane do stymulacji strefy G, jak i clitoris, więc ten wymóg wcale nie ułatwia nam sprawy. Zastanów się jednak, czy w Twoim przypadku preferowana jest stymulacja podwójna (czyli łechtaczki + czucie czegoś w środku). Jeżeli tak, to G-Kii z możliwością dopasowania do Twojej anatomii, będzie lepszym wyborem. Jeżeli jednak zamiast podwójnej oczekujesz naprawdę mocnej stymulacji, sięgnij po Rave.
Oczko
10 lipca 2016 at 23:30Czy Rave nadaje się na „pierwszy” zakupiony wibrator w moim życiu? Czy kwestia „ten pierwszy” bardziej zależy od upodobań zainteresowanej? :)
Nat
11 lipca 2016 at 06:24Ośmielę się stwierdzić, że tak, bo daje możliwość stymulacji wewnętrznej, jak i zewnętrznej, ma zróżnicowane tryby wibracji, więc możesz liczyć i na delikatną i mocną, w zależności od potrzeb. Jeżeli lubisz masturbować się tak na 3-4 palce, gdy idzie o grubość i chcesz pobawić się ze swoją strefą G – polecam :)
Juiz
28 czerwca 2016 at 15:34Aplikacja We-Connect kompatybilna tylko z młodzieżowym telefonem na Androidzie.
Modele biznesowe oparte na innych systemach niech pocałują klamkę.
I poczułam się dyskryminowana ;_;
We Vibe powinno zadbać o to by marka z aplikacją była dostępna dla każdego, nie dla wybranych :/
Nat
28 czerwca 2016 at 17:04Masz rację, We-Connect działa tylko na urządzeniach z Androidem lub iOS – sama mam iPhone’a, więc mnie ten problem nie dotyczy. Czy dobrze rozumiem, że masz Blackberry? Bo prawdą jest, że z Blackberry nie zadziała…
Jakby ktoś szukał informacji, to aplikacja We-Connect jest kompatybilna z:
iPhone (4S, 5, 5C, 5S, 6, 6 Plus)
iPad (3. generacji)
iPad Mini
iPod Touch
HTC Droid
HTC One (M7, M8)
LG Nexus
OnePlus One
Samsung Galaxy (S3, S4, S5, S6)
Samsung Galaxy Nexus
Juiz
28 czerwca 2016 at 18:04No nie… mam Lumię czyli system WP10. Ale fakt, powinno być na systemy inne niż te młodzieżowe, bo szlag człowieka trafia a tabletem wielkości co najmniej ludzkiej głowy (o samym systemie już nie wspomnę, mam wrażenie że to jakaś pomyłka) to w takie zabawy się nie opyla w ogóle bo całe oh i ah odpływa…
Łycha
30 czerwca 2016 at 17:59Zetknąłem się parę razy z czymś takim jak Android VirtualBox (czy inne programy tego typu), i podejrzewam że dzięki temu można by z dowolnego urządzenia (odpowiednio mocnego oczywiście) obsługiwać tą (czy jakąkolwiek inną aplikację pod Androida
Nat
30 czerwca 2016 at 21:52O, dzięki za wskazówkę!
Joanna
28 czerwca 2016 at 13:20Ciekawe, choć wydaje mi się że wolę sprężystość…