Hot Octopuss Amo – uniwersalny wibrator-pocisk czy przerost formy nad treścią?
Wibratory-pociski dla wielu osób są wprowadzeniem do świata zabawek erotycznych. Te małe, urocze, a przede wszystkim niedrogie akcesoria są zaskakująco uniwersalne, jak na swój rozmiar. Mogą być używane zarówno do stymulacji wulwy, penisa, jak i płytkiej penetracji waginalnej, choć i inne strefy erogenne świetnie reagują na drażnienie wibratorem. Mam tu na myśli sutki, stopy, a nawet zewnętrzną część anusa*. Krótko mówiąc – warto mieć w swojej kolekcji akcesoriów erotycznych porządny bullet.
* Przypominam jednak, że wibratorów bez szerokiej podstawy nie należy wkładać do odbytu. Takie zabawy mogą skończyć się na pogotowiu.
Hot Octopuss Amo, czyli good ombré

Niedawno miałam okazję wypróbować wibrator na palec od Hot Octopuss, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jakiś czas później na stoisku brytyjskiej marki na targach branżowych moje oko przykuł nietypowy bullet.
Okazało się, że jest to Amo. Zaintrygował mnie jego niespotykany kształt i urzekł niespotykany kolor. Ciemnoróżowy, metaliczny efekt ombré idealnie współgrał z czarnym silikonem. Moc też wydawała się zadowalająca. Z niecierpliwością czekałam więc, aż będę mogła przetestować Amo na własnej skórze.
Moje doświadczenia z Amo
Hot Octopuss Amo od początku zapowiadał się obiecująco i wydawał się niezwykle uniwersalny, jak na wibrator typu pocisk. Jego końcówka została zaprojektowana tak, aby jedna strona, ta bardziej zaostrzona, stymulowała punktowo, a druga – spłaszczona – oddziaływała wibracjami na większy obszar wulwy.

Właśnie, wibracje… Mam z nimi mały problem. Teoretycznie są głębokie. Nie mają tej gilgoczącej, bzyczącej intensywności, która tylko mnie irytuje, ale nie mają aż takiej głębi, jak np. DiGiT tego samego producenta czy bullety Je Joue. Wibrowanie niezbyt dobrze przenosi się na spiczastą końcówkę, bo spora warstwa silikonu zdaje się je skutecznie wytłumiać.
Czy to oznacza, że nie jestem w stanie doświadczyć orgazmu, używając Amo? Absolutnie nie! Używanie tego wibratora nadal jest przyjemną, zmysłową przygodą, po prostu podróż na szczyt trwa nieco dłużej niż z innymi bulletami z mojej kolekcji. Na dodatek wibracje są bardzo, bardzo ciche.
Hot Octopuss Amo czy DiGiT?

Na pierwszy rzut oka obydwa gadżety, Hot Octopuss Amo i DiGiT wydają się bardzo podobne. Podobny jest ich branding, przyciski chodzą podobnie ciężko i domyślam się, że zastosowany mechanizm wibrujący jest taki sam. Bo moduły wibracji zarówno w jednym, jak i drugim gadżecie nie różnią się od siebie. Amo jest jednak zauważalnie większy.
Mimo wszystko liczyłam, że będą działać tak samo dobrze. Gdybym dostała dokładnie tę samą intensywność, tylko bez nakładki na palce, byłabym wniebowzięta. Na tę chwilę jednak wolę sesje z DiGiT. Jasne, Amo można używać na znacznie więcej sposobów – krążyć spiczastą końcówką wokół clitoris i sutków, płaską część dociskać do łechtaczki lub rytmicznie „ugniatać” nią wulwę. Rozmiar gadżetu pozwala także na płytką penetrację pochwy i stymulację strefy G.
Być może gdybym spróbowała obydwu zabawek w odwrotnej kolejności, moje wrażenia byłyby inne?
Te Amo?
Czy mówię Amo „Te amo”? Cóż, nie. Choć zostajemy przyjaciółmi, zdecydowanie nie jest to gadżetowy romans, jakiego się spodziewałam.
Nadal jestem zdania, że jest to bardzo dobry wibrator, tylko wydaje mi się, że… dla kogoś innego. Kogoś, kto lubi mruczące, solidne wibracje, ale niekoniecznie o takiej intensywności, jaką dostarczają np. masażery typu wand.
Komentarze zamknięte.
Pingback: