Satisfyer Mister Rabbit | Odkryj swój punkt A! | Recenzja

Satisfyer Mister Rabbit | Odkryj swój punkt A! | Recenzja

Moja relacja z wibratorami-królikami jest… specyficzna. Wszystko dlatego, że przez moje ręce (i nie tylko) przewinęło się sporo rabbitów, których design był, delikatnie mówiąc, nieporozumieniem. 

wpis powstał we współpracy z Secret Place

Mogę z całą pewnością przyznać, że widziałam w swoim życiu dziesiątki wibratorów-rabbitów. Popularny króliczek to jeden z najczęściej wybieranych modeli, który swoją sławę zawdzięcza występom gościnnym w Seksie w wielkim mieście, choć wibrator zaprezentowany w serialu dziś wzbudza grozę wśród świadomych kupujących. Nie dość, że zrobiony był z żelowego materiału, potencjalnie szkodliwego dla ciała ludzkiego, to sam jego kształt jest raczej dyskusyjny…

Anatomia wibratora-królika

Wibrator-rabbit z założenia służy do jednoczesnej stymulacji waginalno-łechtaczkowej. Wiele znanych mi wibratorów-królików ma jednak spory problem z proporcjami, bo już na pierwszy rzut oka można dostrzec, że część wewnętrzna jest zbyt duża w stosunku do elementu łechtaczkowego i nie ma opcji, że podczas stymulacji waginy łechtaczka zakosztuje jakichkolwiek wibracji. Po prostu clitoris znajduje się nieco dalej od wejścia pochwy niż wyobrażają to sobie projektanci.

Według mnie tylko te rabbity, przy projektowaniu których ktoś autentycznie pomyślał o anatomii wulwy i waginy, są warte zachodu (i naszych pieniędzy). Całe szczęście, na rynku jest ich coraz więcej i z łatwością można znaleźć modele, w których ramię łechtaczkowe jest odpowiednio długie, by z łatwością dosięgnąć clitoris.

Satisfyer Mister Rabbit - opakowanie.

Satisfyer Mister Rabbit

Niemiecka marka Satisfyer już jakiś czas temu zyskała popularność dzięki wprowadzeniu na rynek tańszych zamienników popularnego (i niezwykle skutecznego w dostarczaniu orgazmów) Womanizera. Niedawno zaś producent postanowił rozbudować swoją ofertę o bardziej klasyczne wibratory, a jednym z nich jest Mister Rabbit.

Jak sama nazwa wskazuje, jest to wibrator typu króliczek, choć wyróżnia go dość specyficzna forma. Zwężający się ku górze trzon Mister Rabbita ma małe żebrowanie, a jego końcówka jest lekko zakrzywiona. Na pierwszy rzut oka przypomina wibrator do punktu G, ale wprawne oko dostrzeże, że może okazać się odrobinę za długi, by trafiać w tę strefę erogenną. Precyzyjnie trafia za to w inną – w tzw. punkt A. Ale o nim za chwilę…

Wibrator typu rabbit - Satisfyer Mister Rabbit.

Mister Rabbit – pierwsze wrażenia

Mister Rabbit marki Satisfyer zapakowany jest podobnie, jak większość gadżetów Lovehoney – proste, kartonowe pudełko z wizerunkiem zabawki skrywa plastikową foremkę z gadżetem oraz instrukcję obsługi i ładowarkę USB. Żadnych atłasów, etui do przechowywania czy innych tego typu atrakcji. Nie zapominajmy jednak, że Satisfyer specjalizuje się w przystępnych cenowo gadżetach (w Secret Place Mister Rabbit kosztuje 219 zł), więc nic dziwnego, że postawił na proste opakowania.

Producent, przygotowując materiały promocyjne dla kolekcji wibratorów, zdecydował się na dziwny zabieg – zdjęcia gadżetów zostały tak podrasowane, że można odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia nie z klasycznym, matowym silikonem, a silikonem na wysoki połysk. W rzeczywistości jednak okazuje się, że materiał, z którego zrobione są gadżety, jest matowy, choć niezwykle gładki i przyjemny w dotyku. Jeżeli jednak ktoś potrzebuje odrobiny blasku w swojej kolekcji gadżetów erotycznych, to cóż – nie tym razem.

Uchwyt z panelem kontrolnym zakończony jest pętelką ułatwiającą trzymanie gadżetu w dłoni, domkniętą sprężystym, silikonowym elementem.

Komfortowe wypełnienie i mocne wibracje

Trzon Mister Rabbita ma tę niezwykłą, anatomiczną miękkość przypominającą członek we wzwodzie, którą bardzo lubię. Dzięki niej użytkowanie i zmienianie pozycji (np. z leżącej w siedzącą) jest komfortowe i bezbolesne. Powiększona dolna część wibratora natomiast przyjemnie wypełnia, a nawet delikatnie rozciąga wejście pochwy, co jest bardzo przyjemnym doznaniem, zwłaszcza, gdy używa się Mister Rabbita aktywnie, wsuwając i wysuwając gadżet.

Mister Rabbit wyposażony jest w dwa motorki, które z jakiegoś powodu umiejscowione są w trzonie zabawki, a nie – jak w większości przypadków lub jak wskazywałaby intuicja – w trzonie i w części łechtaczkowej. Oznacza to, że element łechtaczkowy jedynie transmituje wibracje przenoszone z części wewnętrznej. A ta wibruje głęboko i każdy z trybów i poziomów intensywności świetnie dociera do niewidocznych partii clitoris. To według mnie jest mocną stroną Mister Rabbita, bo uwielbiam stymulację łechtaczki od wewnątrz i w przypadku porządnego silniczka nie potrzebuję dodatkowych bodźców na zewnątrz, by szczytować.

Mogę sobie jednak wyobrazić, że osoby, które polegają na intensywnych, punktowych pieszczotach clitoris, mogą być rozczarowane częścią łechtaczkową. Bo choć część mocnych wibracji jest w niej odczuwalna, przez sporą ilość silikonu stają się przytłumione i powierzchniowe. Są więc dodatkiem, a nie główną atrakcją.

Mister Rabbit – użytkowanie

Mister Rabbit jest niezwykle prosty w obsłudze – panel kontrolny z trzema guzikami jest niezwykle intuicyjny, łatwo go wyczuć pod opuszkiem palca, by zmieniać poziomy intensywności i tryby wibracji. Nie spodziewałam się, że tak bardzo polubię uchwyt, który jest miłą alternatywą dla twardych pętelek – miękka, silikonowa część delikatnie rozciąga się i przy dłuższym użytkowaniu nie zostawia śladów czy odcisków na dłoniach.

Wibrator nadaje się również do użytku analnego – wypustka zapobiegnie wchłonięciu gadżetu przez odbyt, a zwężający się kształt ułatwia stopniowe wprowadzanie zabawki do anusa. Jest to też gadżet wodoodporny, który z powodzeniem można zabrać do wanny lub pod prysznic.

W moim przypadku Mister Rabbit okazał się jednak idealny do drażnienia punktu A…

Stymulacja punktu A

Punkt A to strefa erogenna znajdująca się między ujściem szyjki macicy a pęcherzem.Punkt A „odkryto” stosunkowo niedawno, gdy okazało się, że wiele osób posiadających pochwę szczytuje lub czerpie dużą satysfakcję ze stymulacji pewnego konkretnego obszaru, mianowicie: przestrzeni między ujściem szyjki macicy a pęcherzem (na obrazku zaznaczona różową kropką). Punkt A najłatwiej namierzyć, poruszając się od punktu G w głąb pochwy, lekko naciskając na jej przednią ściankę. W moim przypadku dotykanie obszaru A wywołuje odczucie podobne do delikatnego parcia na pęcherz. I choć nie jest to dla mnie doświadczenie orgazmiczne, jest nadal przyjemne, a doznania płynące z jego stymulacji są bardzo podobne do momentu poprzedzającego wytrysk. Kiedy jednak dodaję do precyzyjnego dotyku mocne, stymulujące clitoris wibracje, mój orgazm staje się nie tylko intensywniejszy, ale jakby bardziej mokry.

Wiadomo jednak, że każde ciało jest inne, więc coś, co dla jednej osoby będzie pieszczotą, innej może sprawiać przykrość. Dlatego jeżeli punkt A nie jest dla ciebie strefą erogenną, nie zmuszaj się do eksplorowania go za wszelką cenę.

Dla kogo jest Satisfyer Mister Rabbit?

Wibrator Mister Rabbit będzie dobrym wyborem dla osób chcących zakosztować precyzyjnej stymulacji punktu A i być może odkryć dzięki niej nową jakość orgazmu. Również miłośnicy i miłośniczki wibratorów-królików nie pożałują tego wyboru, zwłaszcza, gdy lubią, kiedy wibrator porządnie wypełnia pochwę lub odbyt i jednocześnie nie jest zbyt twardy.

A na ten i inne gadżety marki Satisfyer powinny zwrócić uwagę przede wszystkim te osoby, które chcą zafundować sobie odrobinę seksualnej satysfakcji bez rozbijania banku!