We-Vibe Melt | „Womanizer” z aplikacją | Recenzja

We-Vibe Melt | „Womanizer” z aplikacją | Recenzja

We-Vibe Melt to pierwszy na rynku bezdotykowy stymulator łechtaczki sterowany aplikacją. Czy tego spodziewałam się, gdy Womanizer i We-Vibe połączyły siły? No, nie do końca…

We-Vibe Melt: na stronie producenta | Amazon

Marka We-Vibe zawdzięcza swoją popularność wibratorom dla par. A pary, jak wiadomo, lubią gadżety z kategorii wearable i sterowanie aplikacją lub pilotem. Jest to, rzecz jasna, stereotyp, bo każdy gadżet erotyczny jest dla pary, tak długo, jak używa go para. Nie musi mieć żadnych konkretnych cech, aby kwalifikował się do tej grupy. Taka moja dygresja.

We-Vibe Melt, czyli „Womanizer na pilota”, też został zaprojektowany z myślą o parach. Kształt gadżetu ma ułatwiać stosowanie zabawki podczas penetracji, a gadżet wygodnie i dyskretnie układać się pomiędzy dwoma ciałami. Aplikacja We-Connect umożliwiać sterowanie zabawką na odległość.

We-Vibe Melt – pierwsze wrażenia

Muszę przyznać, że We-Vibe Melt to bez dwóch zdań jeden z najładniejszych bezdotykowych stymulatorów na rynku. Od samego początku urzekł mnie jego obiecujący, opływowy kształt.

Gadżet zapakowany jest w twarde kartonowe pudełko z wizerunkiem zabawki. Melt unieruchamia ochronna gąbka, dodatkowo osłonięta kawałkiem (swoją drogą – niepotrzebnego) plastiku. Pod nią zaś kryje się ładowarka magnetyczna, saszetka lubrykantu Pjur, satynowy woreczek do przechowywania i instrukcja obsługi. Pomimo plastikowej osłonki, całość prezentuje się bardzo estetycznie i hi-techowo.

Pokrywający zabawkę silikon jest aksamitny i bardzo przyjemny w dotyku. Choć sam trzon gadżetu jest twardy, okolice dyszy są miękkie i elastyczne. Zdecydowanie mamy tu do czynienia z przemyślaną, minimalistyczną formą.

Moje doświadczenia z We-Vibe Melt

Stymulacja

Melt oferuje 12 poziomów stymulacji i nawet te pierwsze, delikatne są znacznie mocniejsze niż w Womanizerach. Sama preferuję gadżety, które są mocne i często zdarza się, że te o delikatnych modułach wibracji czy ssanaia zwyczajnie mnie drażnią.

Z We-Vibe Melt jestem w stanie doświadczyć orgazmu już na pierwszym poziomie, który jest powolny, głęboki, ale bardzo intensywny. Od „piątki” w górę bezpośrednia stymulacja clitoris staje się dla mnie nie do zniesienia. Melt bardzo mocno przyśpiesza na wyższych trybach.

Tę intensywność wykorzystuję jednak do… stymulacji wewnętrznych części łechtaczki. Wystarczy przesunąć gadżet między łechtaczkę a wejście pochwy, by doznania stały się naprawdę niesamowite. Szczytowanie zajmuje znacznie dłużej, ale orgazm jest intensywniejszy, głębszy. Próbowałam też stymulacji przez zaciśnięte wargi sromowe i tu Melt też wspaniale daje radę.

To również jeden z najbardziej ergonomicznych bezdotykowych stymulatorów. W przeciwieństwie do Womanizerów czy Sony, ma lekko wydłużoną dyszę, dzięki czemu z łatwością można go umiejscowić nawet między najbardziej mięsistymi wargami sromowymi.

Sterowanie

We-Vibe melt może być sterowany z poziomu panelu kontrolnego lub przy pomocy aplikacji We-Connect, do której przejdę za chwilę.

Panel kontrolny Melt składa się z dwóch przycisków – plusa i minusa. Plus służy do włączania i wyłączania gadżetu oraz zwiększania intensywności stymulacji, zaś minus do jej zmniejszania. Wszystko jasne i intuicyjne. Guziki są duże i wyraźnie zaznaczone.

Mam jednak problem z umiejscowieniem panelu kontrolnego. Można go obsługiwać jedynie palcem wskazującym lub środkowym, nie zaś kciukiem, co jest zwyczajnie niewygodne. Jedyna sytuacja, kiedy da się zmieniać tryby kciukiem to ta, w której osoba partnerska trzyma gadżet i znajduje się naprzeciwko, bo tylko w przypadku takich zabaw umiejscowienie guzików ma sens. Zdecydowanie wolałabym, aby panel kontrony był po tej samej stronie, co dysza.

Głośność

Na pierwszych 4 poziomach We-Vibe Melt to zdecydowanie najcichszy bezdotykowy stymulator łechtaczki w mojej kolekcji. Nie słychać go przez drzwi czy cienkie ściany, co dla wielu osób, dla których np. Sona od Lelo okazała się za głośna, z pewnością będzie zaletą. Sama jestem zaskoczona, że przy tej mocy Melt jest aż tak dyskretny.

Wyższe tryby to jednak nieco inna historia. Wraz ze wzrostem intensywności stymulacji, zwiększa się też głośność – do tego stopnia, że nie da się już jej zignorować.

Aplikacja We-Connect

Nigdy, przenigdy podczas sesji z jakimkolwiek bezdotykowym stymulatorem łechtaczki nie pomyślałam, że fajnie by było, gdyby był sterowany pilotem lub aplikacją. Doszłam do tego etapu w swoim życiu (solo)seksualnym, że operowanie gadżetem przy pomocy aplikacji to dla mnie średnia frajda. Może miałabym inne podejście, gdyby większość mojego życia seksualnego była realizowana na odległość – w takiej sytuacji dobrze działające, przemyślane akcesoria to prawdziwy skarb. Zwłaszcza takie, które są niemal stuprocentową gwarancją orgazmu.

Sterowanie gadżetami z bezdotykową stymulacją łechtaczki wymaga jednak sporo wyczucia. Bardzo łatwo przesadzić z intensywnością i zamienić przyjemność w przykre doznanie. Z tego też powodu miałabym obawy, aby oddać osobie partnerskiej całkowitą kontrolę nad tego typu zabawką. Marka We-Vibe, chyba zdając sobie z tego sprawę, wprowadziła świetne rozwiązanie – w aplikacji można ustawić maksymalny pułap intensywności stymulacji. Jeżeli więc moim maksimum jest poziom 4, mogę zablokować pozostałe tryby i w efekcie druga osoba będzie mogła poruszać się jedynie po intensywnościach od 1 do 4, sterując moją zabawką. Genialne!

Fakt sterowania aplikacją pobudził jednak moją kreatywność, bo postanowiłam… umieścić gadżet w bieliźnie. Był to strzał w dziesiątkę – Melt idealnie wpasował się w kontury ciała, obsługiwać go mogłam aplikacją lub pozwolić mojemu partnerowi przejąć stery. Muszę dodać, że względu na swój kształt, Melt nie odznacza się zbytnio nawet pod spodniami, więc na niższych poziomach stymulacji z powodzeniem można sobie pozwolić na zabawy w miejscach publicznych.

Wady We-Vibe Melt

We-Vibe Melt - Proseksualna

Jak każdy produkt na rynku, Melt ma swoje wady. Przede wszystkim jest mało uniwersalny – wbudowana dysza sprawia, że nie sprawdzi się w przypadku dużych łechtaczek. Zdecydowanie wolałabym ruchomą, wymienialną końcówkę. Z nią nie tylko można dostosować rozmiar otworu do własnej anatomii, ale też lepiej wyczyścić gadżet po zmysłowej sesji.

Osoby, które nie będą korzystać z aplikacji We-Connect może też odstraszyć cena zabawki. Skuteczny bezdotykowy stymulator można kupić nawet za 1/3 ceny We-Vibe Melt.

Nie da się też programować własnych trybów stymulacji, co można robić w przypadku innych akcesoriów We-Vibe. Oznacza to, że ma się dostęp jedynie do stałych, już zaprogramowanych modułów. Tworzenie wzorów (np. falowania, stopniowego zwiększania lub zmniejszania intensywności) jest niemożliwe, a byłoby naprawdę niezłą zabawą, która pozwoliłaby spersonalizować używanie Melt.

Podsumowanie

Od kiedy We-Vibe i Womanizer należą do jednej rodziny, mianowicie WOW Tech Group, ja z niecierpliwością wyczekuję jednej rzeczy – gadżetu łechtaczkowego, który skutecznie połączyłby technologię Pleasure Air Womanizera i głębokie wibracje charakterystyczne dla We-Vibe. Nie chodzi mi o coś w rodzaju Womanizera Duo. Marzy mi się porządne ssanie dostarczane przez porządnie wibrującą dyszę. Czy to naprawdę zbyt wiele? Wygląda na to, że na tę chwilę tak…

We-Vibe Melt to mimo wszystko dobrze działający, przemyślanie zaprojektowany stymulator łechtaczki. Ma wszystkie cechy, których wymagam od gadżetu z tej kategorii i półki cenowej – jest wykonany z bezpiecznych dla ciała materiałów, ma ładowarkę, ma odpowiednią moc i jest wodoodporny. Z pewnością trafi w upodobania osób, które są fan(k)ami marki, lubią zabawki sterowane aplikacją lub pilotem i szukają czegoś, co pozwoli im na seks na odległość lub figle w miejscach publicznych.

We-Vibe Melt: na stronie producenta | Amazon

Uważasz moje recenzje za przydatne?