„Zerwałam z nim, bo zmuszał mnie do robienia rzeczy, których robić nie chciałam” – oświadczyła któregoś razu znajoma. „Do czego?” – zapytałam przerażona, mając przed oczami osobliwe praktyki seksualne. „Do grania w RPG” – odpowiedziała. Ta rozmowa miała miejsce ładnych kilka lat temu, a bawi mnie do dziś i nieprzypadkowo otwiera ten wpis. Bo choć nie wszyscy muszą lubić gry fabularne, dziś opowiem ci, dlaczego warto polubić… seks fabularny.
Role-playing w sypialni niesłusznie kojarzy się z tandetnymi kostiumikami z sex shopów, których cechą wspólną jest wątpliwa jakość oraz to, że występują w rozmiarze uniwersalnym. I chociaż kostium (lub jego elementy), odpowiednia scenografia i rekwizyty mogą być pomocne budowaniu przestrzeni erotycznej gry, to tak naprawdę role-playing zaczyna się w głowie. Dlaczego? Dlatego, że tam rodzą się nasze fantazje i pragnienia, w których stajemy się kimś innym niż jesteśmy w rzeczywistości. Jedni z nas mają fantazje baśniowe, inni – bazujące na całkiem współczesnych archetypach. Seks fabularny to wcielanie w życie tychże fantazji i przełamywanie oporów, które mamy jako „my”. Bo role-playing naprawdę nie polega na wbijaniu się w kuse kostiumy, a – w najbardziej podstawowej wersji – przyjęciu zachowań, które będą adekwatne do roli.
Usiądźmy i porozmawiajmy
Najważniejsze w role-playingu jest to, aby obydwie strony angażowały się w zabawkę i miały świadomość, że to, co się dzieje, jest na niby (że to, co mówimy i robimy jest „w roli”, nie dlatego, że na przykład chcemy tę drugą osobę urazić). Dlatego zanim radośnie przystąpisz do wcielania w życie swoich fantazji, upewnij się, że ty i twój partner/twoja partnerka występujecie w tej samej bajce.
Lojalnie uprzedzam: seks fabularny nie jest dla tych, którzy nawet o tym „zwykłym” nie potrafią rozmawiać. Oczywiście, rozmowy o fantazjach to coś innego niż komendy: „bardziej w lewo” i niektórzy mogą czuć się niezręcznie, ujawniając swoje fantazje. Dlatego, jeżeli perspektywa mówienia o tym, co cię kręci, nieco cię przeraża, proponuję ci odwołać się na przykład do scen filmowych (również z pornografii), obrazów, fotografii czy teledysków, których odtworzenie w jakiś sposób cię kusi. Dane dzieło można przecież obejrzeć z partnerem/partnerką, zapytać czy też uważa je za podniecające lub po prostu użyć mocy internetu i przesłać mu/jej link czy plik z dopiskiem: „Chciał(a)bym tego kiedyś spróbować”. Pamiętaj jednak, że partner/ka to też człowiek z jego/jej fantazjami i obawami, więc zawczasu pogódź się z myślą, że może zcechcieć zapoznać cię ze swoimi pragnieniami lub odmówić realizacji twoich. Seksualność to niezwykle delikatna sprawa, więc najważniejsze, aby ewentualna odmowa czy nawet same rozmowy o fantazjach wolne były od oceniania tej drugiej osoby. Dlatego jeżeli partner/ka opowiada ci o swoich fantazjach, które cię nie przekonują, powiedz mu/jej, co jest powodem twojej odmowy, skupiając się przede wszystkim na swoich odczuciach: „Nie czuł(a)bym się komfortowo, sprawiając ci ból”, „Nie lubię Gwiezdnych wojen” itp. Dopytuj, jeżeli nie jesteś pewna/pewien, co partner/ka ma na myśli.
Kolejną możliwością dla milczków jest przygotowanie spisu fantazji – jeżeli nie własnych, to tych najbardziej popularnych typu „nauczyciel/ka i uczeń/uczennica” lub poszczególnych praktyk, na przykład „wyeliminowanie zmysłu wzroku” – i wydrukowanie go w dwóch egzemplarzach. Następnie wystarczy zachęcić partnera/partnerkę do postawienia „ptaszków” przy aktywnościach, na które miał(a)by ochotę (zrób to samo na swojej kopii), a następnie – porównać, na które z nich zgadzacie się obydwoje/obydwie. Im bardziej rozbudowana lista, tym większe prawdopodobieństwo, że jakieś fantazje się pokryją. A wtedy wystarczy już tylko przygotować się do ich realizacji.
Dlaczego jednak zachęcałabym do rozmowy? Dlatego, że lakoniczne stwierdzenie, że chcemy bawić się „w rabusia” niewiele mówi i bardzo często dopiero rozbudowanie tej fantazji, opowiedzenie, jak ją widzisz, z czym ci się kojarzy, przybliża tę wizję partnerce/partnerowi. Może okaże się, że chodzi ci o ostrzejszy seks, który jest podstawą innego scenariusza, który chodzi partnerowi/partnerce po głowie. Pamiętaj, że partner/ka ze swoimi doświadczeniami i wyobraźnią zabawę w złoczyńcę może postrzegać zupełnie inaczej niż ty, a w efekcie – odmówić zrealizowania tej właśnie fantazji.
Dla nieprzekonanych
Może zdarzyć się tak, że choć nie odrzucasz gier zaproponowanych przez partnera/partnerkę, nie do końca one cię kręcą. Nie zapominaj jednak, że seks to przede wszystkim zabawa i przyjemność, a w próbowaniu nowych rzeczy warto postawić na poczucie humoru. Jako wzór polecam ostatnią scenę – całościowo beznadziejnego – filmu Sekstaśma, która ujawnia, co bohaterowie wyprawiali przed kamerą. Czy byli uwodzicielscy? Nie. Czy byli superseksowni? Nie. Jednak nie sposób im odmówić tego, że pomimo upadków i „nietrafiania w dziurę”, świetnie się bawili.
Zasady
Role-playing ma wiele wspólnego z zabawami z dzieciństwa, kiedy to umawialiśmy się, że drabinki na placu zabaw to portal do odległej galaktyki, a pokrywa studzienki kanalizacyjnej – więzienie, do którego policjanci wtrącają rabusiów. Nie potrzebowaliśmy krat czy replik pistoletów, tak długo, jak wiedzieliśmy, jak funkcjonuje wymyślony przez nas świat. W zabawach dla dorosłych powinno być podobnie – przed przystąpieniem do nich, powinniśmy omówić reguły gry. Ustalenie zasad jest o tyle ważne, że pozwala nam improwizować w oparciu o nie. Niech twój scenariusz bazuje na kilku luźnych ustaleniach, co pozwoli ci już w trakcie używać wyobraźni, zaangażować się, a nie tylko – odgrywać wcześniej napisaną rolę. To w doskonały sposób uwalnia głowę od zagwozdek: „Cholera, co było dalej?!”, które skutecznie wybiją cię z rytmu. Pamiętaj, aby twoje postaci nie były zbyt proste (niech „nauczyciel/ka” będzie surowy/surowa lub niech świntuszy, wyposaż go/ją w jakąś cechę, która pomoże zorganizować jego/jej działania), ani zbyt złożone – w końcu seks to nie miejsce na wypróbowywanie metody Stanisławskiego.
Na wszelki wypadek proponuję ustalić tzw. „bezpieczne słowo”, którego użycie zagwarantuje zatrzymanie akcji, kiedy partner/ka się „zagra”.
Pomysły
Seks fabularny może dotyczyć na przykład gotowania nago czy zaimprowizowania własnej wersji Nigelli dla jednego widza. Może obejmować zabawę w doktora, która polega na dokładnym przyjrzeniu się poszczególnym częściom ciała partnerki/partnera albo np. na mierzeniu siły zacisku mięśni Kegla, a nawet badaniu „ile palców” czy kulek waginalnych się tam zmieści. Role możemy wymyślać sobie sami lub odtwarzać te istniejące, na przykład Jacka i Rose z Titanica w sekwencji „Narysuj mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn” (talent plastyczny nie jest wymagany). Możemy powielać zachowania, na przykład ustalić, że robimy wszystko, ale nie całujemy w usta. Idąc dalej, możemy zabawić się w striptizera na wieczorze panieńskim (obowiązuje zasada, że nie wolno dotykać tancerzy) lub zamienić rolami płciowymi. Możesz również stać się performerem/performerką, który/która pozwala publiczności odcinać fragmenty swojego ubrania, aby w efekcie zostać całkowicie obnażonym/obnażoną. Nasze fantazje nie muszą być ani poważne, ani poprawne politycznie. Tylko wyobraźnia nas ogranicza.
Inspiracje możesz znaleźć wszędzie, nawet przeglądając zupełnie niewinne sklepy internetowe. Ja sama mam grzeszne myśli, kiedy oglądam fartuchy od COOKie:
Scenografia, rekwizyty, kostiumy
Jak już pisałam wcześniej, seks fabularny uda się nawet wtedy, jeżeli okoliczności gry będą umowne. Jednak ci, którzy chcą zabawę uteatralnić, bo pomoże im to „wczuć się”, mogą użyć akcesoriów czy ubrań, które już mają w domu. Czasami wystarczy pobawić się światłem, na przykład przyciemnić je, zmienić kolor żarówki, zupełnie je wyłączyć lub zrezygnować z oświetlenia sztucznego na rzecz świec. Przestrzeń możesz kreować zapachem – olejkiem eterycznym, ustawionymi w pomieszczeniu kwiatami czy – w przypadku fantazji kulinarnych – aromatyczną potrawą.
Jeżeli zamierzasz bawić się w masażyst(k)ę, który/która oferuje „szczęśliwe zakończenie”, przygotuj stół lub łóżko i nakryj je takim prześcieradłem, którego nie będzie ci szkoda, jeżeli się zbytnio zatłuści. Ewentualnie sięgnij po materiał nieprzepuszczający – w końcu nic tak nie psuje zabawy jak nagły powrót do rzeczywistości i wrzaski, że olejek wsiąka w materac. Postaraj się przewidzieć, co może pójść nie tak.
W kwestii rekwizytów, pomyśl zawczasu, jakich akcesoriów możesz użyć, aby zrealizować daną fantazję. Jeżeli chcesz sięgnąć po praktyki BDSM, sprawdź, jakie akcesoria już posiadasz (w roli opaski na oczy sprawdzi się np. krawat, a w roli knebla – pończocha), a które jeszcze warto dokupić lub… wykonać samodzielnie. Erotyczne DYI też może okazać się świetnym elementem urozmaicającym seks. Jeżeli planujesz sesję z gadżetami erotycznymi – upewnij się, że są one czyste i mają naładowane baterie, a w pobliżu czeka lubrykant. Nie zaszkodzi również przygotowanie odpowiedniej bielizny czy ubrań (niektóre zabawy mogą wymagać ich zdzierania czy niszczenia, więc zastanów się, które elementy odzieży możesz poświęcić „dla sprawy”). Jeżeli elementem twojej roli jest wykonanie striptizu, sprawdź czy wszystkie elementy wygodnie się zdejmuje. Sięgnięcie po kostium lub maskę może okazać się na tyle pomocne, że pozwali ci stać się daną postacią, której zachowania (również te seksualne) okażą inne niż te, które już masz w swoim repertuarze. Pod wpływem maski ktoś nieśmiały może zechcieć wydawać polecenia lub z dominującego przeistoczyć się w ludzki mebel.
Akcja!
Nie zapominaj jednak, że chodzi o popis waszej wyobraźni, nie sprawdzian umiejętności charakteryzatorskich czy dekoratorskich. Tu nie ma widzów, ani recenzentów, którzy obsmarują wasz występ. Wcielanie elementów fabularnych do życia seksualnego potraktuj jak eksperyment. A eksperyment ma to do siebie, że może się „nie udać”, czyli w tym wypadku – nie zakończyć orgazmicznym seksem, a jedynie salwami śmiechu. W takim wypadku warto docenić to, że razem z partnerem/partnerką zrobiliście coś wspólnie i nie traktować samych siebie zbyt poważnie, ani nie obruszać się, że partner/ka na początku nie może opanować chichotu.
Po prostu zróbcie sobie drinka, zrelaksujcie się i uwierzcie, że seks fabularny może stanowić doskonałe urozmaicenie życia erotycznego. W końcu ludzie, grając, bywają prawdziwsi niż w rzeczywistości…
Komentarze zamknięte.
Pingback:
Pingback:
Pingback:
Pingback:
Pingback:
agquarx
21 stycznia 2015 at 10:27Ktoś z kim kiedyś rozmawiałam online zdziwił się, że lubię RPG łóżkowe, ale nie uważam tego za BDSM. Wiedza w narodzie czerpana jest chyba z 50 Twarzy Greya.
Magdalena Łabędź
20 stycznia 2015 at 16:42pięęęękny ten fartuch. początkowo miałam wrażenie, że to sukienka, ale w takim czyms wyskoczyć z kuchni bez bielizny… łaj not :)
Nat
20 stycznia 2015 at 17:40Dokładnie o tym samym myślę!