Przyjemnostki | Maj 2022

Przyjemnostki | Maj 2022

Co sprawiło mi przyjemność w maju 2022?

Przyjemnostki to cykl, w którym doceniam małe rzeczy, które w danym miesiącu sprawiły mi przyjemność – niekoniecznie w obszarze seksu czy erotyki.

Figa, Zestaw Figa z pieprzem

Figa to polska eko-ero marka, stworzona we Wrocławiu i prowadzona przez Dominikę Drop. Twórczyni przyświeca idea naturalnego oraz przyjaźniejszego środowisku przeżywania nie tylko swojej seksualności, ale też menstruacji oraz dbania o swój dobrostan w zgodzie z naturą.

Nie będę ukrywać, że mój poziom zblazowania związanego z branżą gadżetów erotycznych wzrasta z każdym rokiem i coraz częściej trudno jest mi wykrzesać z siebie ekscytację nowymi projektami czy akcesoriami. Wiadomość od Dominiki sprawiła, że z zaciekawieniem zajrzałam na stronę jej marki i… zauroczyłam się projektem porcelanowego dilda, stworzonego we współpracy z Zakwas Studio. W prezencie od Figi otrzymałam zestaw Figa z pieprzem, w skład którego wchodzi prześliczne (a przy okazji funkcjonalne!) dildo, świeca zapachowa oraz olejek do ciała „Miłość”.

Zestaw ten zachęca do stworzenia rytuału samomiłości, wygospodarowania czasu na własną przyjemność i jej eksplorowanie. Samo dildo Figa fantastycznie sprawdza się do mapowania wulwy i waginy, bo jego dwie końcówki pozwalają na eksperymentowanie z różnymi rodzajami doznań poprzez stymulację większego obszaru ciała, jak i punktową. Nie przesadzę, gdy napiszę, że Figa z pieprzem dopieściła większość moich zmysłów.

Pobyt i #TheWomenPowerWeekend w Niebie do wynajęcia

Maj był dla mnie miesiącem kolejnych warsztatów wyjazdowych. Tym razem był to weekend rozwojowy The Women Power, zorganizowany przez Naturalne Atelier w Niebie do wynajęcia w mazurskich Worlinach, podczas którego prowadziłam blok dotyczący prawa do przyjemności, rozkoszy i ekstazy.

Po raz kolejny przekonałam się, że tego typu wyjazdy to wspaniała okazja do poznania fantastycznych kobiet, ich historii, a także przestrzeń wymiany przemyśleń, wzmocnienia oraz siostrzanego wsparcia. Muszę przyznać, że uwielbiam taki styl pracy, gdy wokół nie ma rozproszeń, a osoby uczestniczące w wyjeździe mogą skupić się na sobie i swoich doświadczeniach w danym obszarze.

Samo Niebo do wynajęcia to urokliwy dom położony nad jeziorem Isąg. To jedno z niewielu miejsc, które ostatnio odwiedziłam, w których dane mi było doświadczyć bliskości natury oraz absolutnej ciszy, której nie zakłócają warkot pojazdów, przelatujące nad głową samoloty i miejski zgiełk. Był to też mój pierwszy w życiu pobyt na Mazurach!

Podcast: Twin Flames

Podcast prowadzony przez Stephanie Beatriz opowiada dzieje… trudno określić czego. Ufundowana przez Jeffa i Shaleię Ayan platforma z założenia miała pomóc ludziom odnaleźć ich bliźniaczy płomień – kogoś, z kim stworzą harmonijną i pełną relację romantyczną – poprzez treningi, wymianę doświadczeń, sesje wspierające, coaching. W praktyce wyszło im coś w rodzaju sekty.

W 6 odcinkach omawiane są głównie historie kobiet, które za bardzo wzięły sobie do serca rady Ayanów, dopuszczając się m.in. stalkingu. Słuchając podcastu, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że sugestie pary niewiele różnią się od nauk treserów uwodzenia. Jeff i Shaleia postulowali np., aby nie zwracać uwagi na jakiekolwiek odmowy, gdyż są oznaką przerażenia ogromem uczuć, które wywołało się w drugiej osobie. Kadra Twin Flames do tego stopnia opanowała technikę manipulacji, że doprowadziła jedną osobę do zmiany prezentowanej płci – w imię zjednoczenia z jej bliźniaczym płomieniem, rzecz jasna. Nie korekty, jak w przypadku osób transpłciowych, a właśnie zmiany.

Po wysłuchaniu podcastu została ze mną refleksja, że wiele podobnych inicjatyw bazuje na podobnej obietnicy: znalezienia miłości. Wiele osób obdarza je często bezpodstawnym zaufaniem, bo tak bardzo pragną mieć kogoś u boku. Problemem jest to, że tego typu biznesy funkcjonują w specyficznych niszach, więc trudno je namierzyć i ostrzec ludzi przed potencjalnie szkodliwymi praktykami. Bo, jak pokazuje Twin Flames, webinary i grupy, które z pozoru wydają się niewinne, mogą bardzo kogoś skrzywdzić.

Książka: Natasha Lunn, Conversations on Love

Conversations on Love to książka z cyklu „rozmowy z ciekawymi ludźmi”. Natasha Lunn oraz jej goście i gościnie poruszają temat różnych odcieni miłości, w tym odczuwanej wobec siebie, przyjaciół, rodzicielskiej, do rodziny oraz romantycznej.

Ogromną zaletą tego zbioru jest fakt, iż nie stawia miłości romantycznej na piedestale. Wprost przeciwnie, odrobinę ją z niego zrzuca i nakazuje się zastanowić, dlaczego jest to najbardziej idealizowany wymiar tego uczucia. Niezwykle celne było dla mnie pytanie, jakie rodzaje miłości zaniedbywało się w imię dążenia do tej romantycznej lub jej pielęgnowania.

Jest to też książka o błędach poznawczych dotyczących miłości. Lunn oraz osoby, z którymi rozmawia, niejednokrotnie podkreślają, że kochanie oraz otrzymywanie miłości to również umiejętności, których można się nauczyć, ale niewielu ludzi ma do tego gotowość.

Gra: It Takes Two

Wspólnie z partnerem lubimy pograć w gry kooperacyjne, których wcale nie ma na rynku tak dużo. Po Cuphead, A Way Out czy Unraveled postanowiliśmy dać szansę It Takes Two – przygodówce, w której wcielamy się w May i Cody’ego, małżeństwo na skraju rozpadu, które pod wpływem łez zasmuconej córki zmieniło się w parę kukiełek.

Dodam od razu, że nie jestem fanką samego schematu: para postanawia się rozwieść, a smutne dziecko, poradnik dotyczący szczęśliwych relacji i skakanie po meduzach wystarczą, aby na nowo zapałali do siebie uczuciem. Nie jestem też fanką drewnianych dialogów między May i Codym, zapewne uproszczonych i napisanych na użytek młodszej publiczności, ani tym bardziej Doktora Hakima – ożywionego poradnika, który jest przewodnikiem po świecie gry i rzuca osobliwe aluzje.

Co ten tytuł robi więc w Przyjemnostkach? Cóż, przyjemnie realizowało się kolejne misje w towarzystwie osoby, która również dostrzega cringe oprawy It Takes Two. Aby przejść całą grę, łącznie z pobocznymi minigrami, wystarczy około 10-12 godzin.

Nowy zapach: Rituals, Rose de Shiraz

Mam słabość do wyrazistych, nieoczywistych perfum. Jestem jedną z tych osób, które na co dzień wybierają dość ciężkie zapachy, nie przejmując się porą dnia. Wyjątek stanowią jedynie kontakty z osobami z nadwrażliwością na zapachy, na co zwracam szczególną uwagę w przypadku pracy gabinetowej. Naszło mnie jednak na spróbowanie czegoś lżejszego.

Rose de Shiraz marki Rituals dostałam w prezencie urodzinowym i już od pierwszego pryśnięcia zachwyciło mnie połączenie nut róży damasceńskiej i rabarbaru, podszytych piżmianem. Nie ukrywam, że musiałam przyzwyczaić się do delikatności tego zapachu, natomiast wydaje się idealnym wyborem na cieplejsze dni.

Dresy

Przyznam się do czegoś: w trakcie pierwszych dwóch lat pandemii poszłam pod prąd i nie kupiłam żadnej odzieży typu loungewear. Żadnych legginsów, ubrań sportowych, nic z tych rzeczy. Po prostu korzystałam z tego, co już miałam w szafie. Podczas wyjazdu do Nieba do wynajęcia po raz kolejny odczułam, że brakuje mi dresowego uniformu – zestawu, w którym byłoby mi nie tylko wygodnie, ale który jest przy okazji gotową stylizacją.

Dlatego dopiero w tym miesiącu zaprosiłam do swojej garderoby i życia miękkie dresy, które są po prostu idealne. Jest to jednokolorowy komplet o kroju oversize, dzięki któremu wiele rzeczy stało się łatwiejsze. Poranne i nocne spacery z psem, wyjścia na zajęcia jogi yin i kręgi medytacyjne to tylko niektóre sytuacje, w których dresy odciążyły moją głowę z konieczności zestawiania ze sobą ubrań. Wiem też, że będę w stanie maksymalnie wykorzystać ten zestaw w wielu sytuacjach, co w moim przypadku eliminuje dyskomfort związany z nieużywaniem rzeczy i posiadania ich dla samego posiadania.