Fun Factory Sundaze | Wibrator i pulsator w jednym | Recenzja

Fun Factory Sundaze | Wibrator i pulsator w jednym | Recenzja

Marka Fun Factory wydaje się mieć dobry rok – latem tego roku wprowadziła na rynek wyginane dilda Limba Flex, a jakiś czas temu do kolekcji dołączył Fun Factory Sundaze – gadżet, który łączy kilka rodzajów stymulacji: wibracje, pulsacje, tarcie i delikatne tapnięcia.

recenzowany gadżet otrzymałam nieodpłatnie w ramach przesyłki PR-owej

Tworzenie wielofunkcyjnych zabawek erotycznych zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem. Znamy przecież powiedzenie: „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego” – często zdarza się, że gadżet wyposażony w kilka rodzajów stymulacji żadnej z obiecywanych funkcji nie pełni w sposób satysfakcjonujący. A nawet, gdy jedna sprawdza się wyśmienicie, a reszta tak sobie, ogólny efekt okazuje się raczej przeciętny i często pojawia się poczucie, że zapłaciło się za masę bajerów, z których w ogóle się nie korzysta.

Nauczona doświadczeniem, podeszłam do Sundaze nie tylko z ogromnym zaciekawieniem, ale też pewną ostrożnością. Działam w tej branży na tyle długo, aby pamiętać pierwsze pulsatory Fun Factory i docenić, jaką ewolucję przeszedł ten typ zabawek, a Stronic G (moja recenzja) i Stronic Surf to akcesoria, po które sięgam bardzo często. Miałam więc nadzieję, że Sundaze mnie nie rozczaruje i okaże się jednym z tych upgrade’ów, których nie wiedziałam, że potrzebowałam.

Fun Factory Sundaze – pierwsze wrażenia

Pulsowibrator Sundaze zapakowany jest w rozpoznawalne pudełko Fun Factory z obwolutą z wizerunkiem gadżetu. Jedynymi plastikowymi elementami towarzyszącymi zabawce są owijka i siateczka wokół trzonu, zabezpieczająca port ładowania i panel kontrolny. Oprócz gadżetu w opakowaniu znajdują się: ulotka informacyjna, ładowarka magnetyczna na USB i praktyczne etui do przechowywania, zapinane na zamek.

Silikon, z którego zrobiono Sundaze, to gładki, bardzo przyjemny w dotyku „kurzołap”, charakterystyczny dla Fun Factory. Piszę „kurzołap”, bo choć podczas zabawy materiał sprawdza się wyśmienicie, to łapie wszystkie kurze i pyłki z otoczenia. Mój egzemplarz ma uroczy pistacjowy kolor (alternatywa to głęboka fuksja).

Zabawka jest dość ciężka (waży około 400 gramów), a trzymana w dłoni wydaje się bardzo solidna. Już na pierwszy rzut oka widać, że została zaprojektowana z myślą o stymulacji obszaru G, na co wskazuje wyraźnie zaznaczona, spłaszczona końcówka. Przy okazji jest ona gąbczasto-mięciutka, ale sama już niejednokrotnie wspominałam o „anatomicznej” twardości zabawek Fun Factory.

Fun Factory Sundaze jest znacznie mniejszy od Stroników G czy Surf, ale też nieco bardziej pękaty. Domyśliłam się, więc, że raczej będzie wypełniał ciało wszerz niż wzdłuż. Długość części wewnętrznej Sundaze to niecałe 12 cm.

Sundaze – wszystkie tryby stymulacji

Jak już wspomniałam, Sundaze wyposażono w cały wachlarz rodzajów stymulacji. Pierwsze trzy to stałe wibracje o wzrastającej mocy, kolejne trzy – delikatne uderzenia/tapnięcia, kolejno mamy pięć poziomów pulsacji, a następnie cztery rytmiczne warianty tarcia.

Już włączając wibracje „na sucho”, wiedziałam, że są dokładnie takie, jakie lubię i które w akcesoriach Fun Factory raczej nie zawodzą – intensywne, głębokie, mocne. Nawet pierwszy, mruczący tryb jest z tych, które docierają do wewnętrznej struktury clitoris, rozbudzając gotowość na więcej. W modułach pulsacji rozpoznałam uwielbiane ruchy posuwiste, charakterystyczne dla Stroników. Nowością były dla mnie tapnięcia – bardzo subtelne uderzenia, które nie mają być orgazmiczne, bo ich funkcją jest delikatne pobudzanie ciała, uwrażliwianie na bodźce i to, co ma nastąpić później. Taka „gra wstępna” w wykonaniu wibratora, no.

Trzeba jedynie pamiętać, że różne tryby nie działają symultanicznie, nie można więc połączyć wibrcji z pulsowaniem. Jest to sytuacja z cyklu „albo-albo”.

Fun Factory Sundaze w akcji

Jedno muszę przyznać od razu – Sundaze naprawdę porządnie wypełnia pochwę, lekko rozpychając jej ścianki. Długością celuje w obszar G, więc to nie tak, rozpycha też na długość. Miękkość trzonu sprawia, że wygodnie modyfikuje się pozycję zabawki.

Co ciekawe, wibracje nie koncentrują się na punkcie G, tylko na ściankach pochwy, dzięki czemu docierają do wewnętrznej struktury łechtaczki. Aby więc dopieścić obszar G na jednym z pierwszych trzech poziomów stymulacji, trzeba samodzielnie wprawić zabawkę w ruch – czy to przy pomocy dłoni, czy ruchów bioder. Natomiast trzeci poziom wibracji, ten najintensywniejszy, z łatwością pozwala mi doświadczyć szczytowania bez jakiejkolwiek dodatkowej stymulacji clitoris.

Z tapnięciami historia jest już nieco inna, bo one znacznie lepiej oddziałują na przednią ścianę pochwy, a więc bardziej aktywują obszar G. Czy są orgazmiczne? W moim przypadku nie. Są na to odrobinę zbyt delikatne, natomiast wciąż wyczuwalne.

Prawdziwa jazda zaczyna się za sprawą pulsacji. Choć wydają się subtelniejsze w porównaniu np. do Stronika G, są równie skuteczne dzięki grubości Sundaze. Wibropulsator długość naprawdę nadrabia pękatością. Ponieważ z powodzeniem można go używać bez przytrzymywania zabawki dłonią, wystarczy lekko zacisnąć uda, aby wewnętrzna struktura łechtaczki i obszar G zakosztowały rozkosznej, intensywnej stymulacji precyzyjnymi ruchami posuwistymi.

Jako wibrator łechtaczkowy Sundaze wypada średnio – mechanizm wibrujący nie jest umieszczony w spłaszczonej końcówce, a więc wibracje są rozproszone po trzonie zabawki, a nie skoncentrowane tam, gdzie byłyby bardziej skuteczne. Sama końcówka też niezbyt dobrze współgra z moją anatomią – okazała się zbyt duża do bezpośredniej stymulacji żołędzi łechtaczki.

Nie popełnij też mojego błędu i nie polegaj wyłącznie na naturalnym nawilżeniu – efekt tarcia, jego intensywność i materiał, z którego jest zrobiony Sundaze, naprawdę mogą powodować otarcia, gdy zabraknie odpowiedniego poślizgu. Sama odczułam kilka godzin po dłuższym użytkowaniu. Ponieważ gadżet zrobiony jest z silikonu, sięgnij po wibrator na bazie wody lub olejku. Silikonowy kosmetyk może wejść w reakcję z powłoką zabawki i uszkodzić jej powierzchnię.

Wibropulsator i slow sex

Fun Factory prezentuje Sundaze jako gadżet na „leniwą niedzielę”, z którym przyjemność ma trwać długo i być budowana powoli. Nie jest to więc jedna z tych zabawek obiecujących orgazm w trzydzieści sekund, albo… orgazm w ogóle.

Sundaze ma zachęcać do eksplorowania swojego ciała, erotycznych podróży w głąb siebie i pobudzanie nowych, być może dotychczas nieodkrytych obszarów. Jego używanie stwarza więc okazję do bardziej uważnego soloseksu, podchodzenia do swojego ciała i jego reakcji z większą otwartością i zaciekawieniem. U osób nastawionych na szybki efekt może to wywoływać pewną (całkowicie zrozumiałą!) frustrację. Przecież każdemu zdarzają się chwile, kiedy ma ochotę na szybki orgazm.

Nie oznacza to jednak, że szczytowanie z Sundaze jest niemożliwe! Osoby z wrażliwym obszarem G lub wewnętrzną strukturą łechtaczki znajdującą się blisko wejścia pochwy (na co mogą wskazywać orgazmy doświadczane dzięki penetracji) z pewnością będą zachwycone. Bo wibropulsator świetnie wypełnia ciało i precyzyjnie celuje w obszar G, pozostawiając go dopieszczonym. Natomiast nie jest taką maszyną do seksu w miniaturze, jaką jest np. Stronic Surf. Być może ma to związek z krótszym trzonem lub takim nagromadzeniem rodzajów stymulacji, które nie pozostawiło wystarczająco miejsca na większą liczbę poziomów intensywności.

Jeżeli miałabym zasugerować gadżety, które z Sundaze komponują się tak dobrze, jak szampan z truskawkami, byłyby to: bezdotykowy stymulator łechtaczki, korek analny z ciężarkiem w środku, masażer typu wand do prawidziwie eksplodujących sesji, wibrator typu bullet lub wibrator na palec.

Obecnie trwa przedświąteczna akcja, w ramach której Fun Factory ukryło w 5 losowych opakowaniach Sundaze złote bilety. Złoty bilet można wymienić na limitowaną edycję zabawki o wartości 1000 euro z rączką pokrytą prawdziwym złotem.

Dla kogo jest Fun Factory Sundaze?

Nie powiedziałabym, że wibropulsator Sundaze jest idealną pierwszą zabawką. W przypadku pierwszych akcesoriów erotycznych często liczy się na przeżycie orgazmu lub jego wzmocnienie, a Sundaze tej gwarancji nie daje. Gadżet ten wymaga pewnej wiedzy na temat swojego ciała, tego, jak responsywny jest obszar G i czy długie sesje samomiłości sprawiają komuś przyjemność. Zabawka nie jest też przeznaczona do zabaw analnych.

Fun Factory Sundaze z pewnością nie rozczaruje osób, które już poznały działanie pulsatorów i wiedzą, że ten rodzaj stymulacji – pocieranie – sprawia im przyjemność, ani tych, które uwielbiają wypełnienie pochwy, ale wiedzą i akceptują, że do doświadczenia orgazmu potrzeba im również bezpośredniej stymulacji żołędzi łechtaczki.

Podsumowując: Sundaze jako nowy koncept w kolekcji Fun Factory nie zawodzi oczekiwań – doskonale uzupełnia moją kolekcję gadżetów erotycznych i inspiruje, aby do soloseksualnych praktyk podchodzić z większą uważnością i bardziej intencjonalnie, co wcale nie ujmuje zabawce orgazmicznego potencjału. Cieszy mnie to, że nareszcie mam pulsator, który mogę przełączyć w tryb wibracji, aby wzmocnić podniecenie, szczytować szybciej lub balansować na skraju orgazmu.